Выбрать главу

Zastanawiał się, dlaczego tego nie uczynił. Ryzykował przecież sporo. Dlaczego więc nie zażądał więcej? A może prowadzi jeszcze inną grę, o której Harry na razie nie wie.

Taka perspektywa napełniła go jeszcze większą trwogą.

9

– No to za zdrowie mojego kumpla, Jacka! – Najlepszy przyjaciel Jacka, Mike Mannon „Wariat", właściciel sklepu „Mike's Bike", wzniósł toast butelką piwa Michelob. – Obyś wreszcie zmądrzał i przestał bawić się w adwokata! – dokończył.

Jack przyłączył się do toastu butelką amstela. Pociągnął spory łyk. Przez cały dzień wydzwaniał do przyjaciół i znajomych, pytając, czy nie słyszeli o jakiejś posadzie, a wieczorem dał się namówić Mike'owi na kolację w restauracji przy plaży. Skusiła go perspektywa hamburgera i paru piw w knajpce przy deptaku.

Chłonęli wieczorną bryzę i gapili się na opalone dziewczyny śmigające na wrotkach między jaskrawoczerwonymi kabrioletami, wysiadające ze sportowych corvet lub równie luksusowych jeepów na oponach szerokich jak walce. Z samochodowych głośników płynęła muzyka reggae puszczana na cały regulator i równie głośna kubańska salsa. O ósmej, gdy słońce już zaszło, na deptak pod błyszczącymi neonami wylęgało całe Miami: modne, seksowne, często balansujące na granicy prawa.

– O rany! – jęknął Mike na widok mocno opalonej blondynki z dekoltem do pępka. Od wszystkich stolików zresztą podniósł się pomruk zachwytu, a mężczyźni, jak na komendę, zwrócili głowy w jedną stronę.

Jack był szczerze rozbawiony. Mike należał do tych mężczyzn, którzy nigdy nie dorastają. Wszędzie i zawsze węszył okazję, ale czynił to z wdziękiem, był czarujący. Nie podchodził do życia zbyt poważnie. Brał z niego, co chciał, nie przejmując się tym, co inni mogą powiedzieć lub pomyśleć, i Jack zazdrościł mu tego luzu.

– Coś ci powiem, Mike. Mam znajomego chirurga, który chętnie prześwietliłby twój kręgosłup… Pisze pracę na temat łbów na zawiasach, co to obracają się za każdą dupencją – zakpił.

– Widzicie go, jaki święty – odpalił Mike. – Łatwo dostać medal za wierność, gdy w łóżku czeka Cindy Paige.

– Czy ja wiem – zadumał się Jack – czy jeszcze czeka…?

– Co ja słyszę, sielanka się skończyła? Nie przejmuj się. Znajdzie się coś nowego. A co powiesz o tej sztuce – kiwnął głową w stronę rosłej dziewczyny w skórzanym kostiumie, z wysoko upiętymi włosami koloru starego wina.

– W sam raz. Już na oko widać, że marzy o poznaniu bezrobotnego, a jakby tego było mało, to dodam jeszcze, że jakiś szaleniec czyha tylko, żeby mnie przejechać na ulicy.

– Właśnie, masz coś nowego w sprawie tego wczorajszego wypadku? – podchwycił Mike z ciekawością.

– Mogę tylko zgadywać – wzruszył ramionami. – Zapewne to Goss robi sobie żarty. Te telefony z groźbami są trochę w jego stylu, choć z drugiej strony nie jestem pewien, czy stać go na coś podobnego. Pierwszy telefon był dwa dni temu, więc wygląda to na zaplanowaną kampanię, a Goss nie byłby w stanie koncentrować się na jednej sprawie tak długo. Może to raczej jakiś świr niezadowolony z wyroku.

Mike pogonił wzrokiem za dwiema panienkami w jednakowych bluzkach-stanikach.

– A może warto by zawiadomić policję?

– Nie sądzę – zaśmiał się Jack. – Gliny z Miami ucieszyłyby się tylko na wieść, że ktoś dobiera się do mecenasa Swytecka. Sprawca dostałby od nich honorowe obywatelstwo. Nie, nie warto zawracać sobie głowy policją.

– No to cóż: pilnuj się – powiedział Mike z całą powagą.

Po chwili jednak zmienił nastrój. – A może pomyśl o innej robocie. Rzuć prawo i zajmij się czymś innym, zacznij sprzedawać pocztówki, czy coś takiego – zażartował.

Jack milczał. Niewykluczone, że Mike ma rację. Może rzeczywiście rzucić to wszystko, przenieść się gdzieś daleko, do innego stanu, gdzie nie będzie ani Gossa, ani wielkiego taty, który nigdy nie powie dobrego słowa, ani Cindy z jej ciągłym wierceniem w duszy. Do diabła, dlaczego właściwie nie potrafi otworzyć własnej duszy? Cała Ameryka to robi. Wystarczy włączyć telewizor: w każdym programie znajdzie się facet lub facetka, co na oczach wszystkich nicuje nie tylko duszę, ale i wszystkie flaki.

– Powiedz mi, Mike – spytał w zmyśleniu – jak ci się układa z rodziną, no wiesz, potrafisz pogadać z mamą czy z ojcem?

Mannon puszczał właśnie oko do dziewczyny w obcisłych spodniach z lycry.

– Co mówisz? – wrócił do rozmowy – Jak mi idzie z rodziną? Czy ja wiem? Z mamą lubimy sobie pogadać, to znaczy mówi głównie ona, nic, tylko pyta, kiedy się wreszcie ożenię i zafunduję jej wnuki…

– A z ojcem?

– Jakoś idzie – Mike uśmiechnął się, choć nie bez cienia smutku. – W dzieciństwie było cudownie. Stale rozrabialiśmy, chodziliśmy na mecze, prawie co sobotę wybieraliśmy się łódką na ryby. Penetrowaliśmy wszystkie zatoczki w pobliżu, łowiliśmy, że aż hej – przerwał na chwilę – ale później, gdy skończyłem szkołę, nasze stosunki stały się jakby bardziej oficjalne, rozumiesz mnie? Rąsia i pytanie: „Jak leci, synu?", wiesz, jak to bywa. Ale tak w ogóle to nie jest źle.

Jack pomyślał o zdjęciu, które widział na półce w bibliotece ojca w noc, kiedy stracono Fernandeza – fotografii ze wspólnej wyprawy łodzią, kiedy to byli we dwóch z ojcem.

– Jeszcze dwa piwa – kiwnął na kelnera.

O pierwszej czterdzieści pięć w sobotę nad ranem Cindy z Gina wracały ze spaceru nad morzem. Jechały autem Giny. Cindy wyłączyła klimatyzację, otworzyła okno, aby wpuścić do środka nieco cieplejszego powietrza.

– Co ty wyprawiasz? – zirytowała się przyjaciółka.

– Zimno tu.

– Wolę chłodne powietrze, zwłaszcza po paru drinkach, bo orzeźwia i nie pozwala zasnąć, a poza tym strasznie mi gorąco w tych portkach.

Portki rzeczywiście były „gorące" – jak zauważyła Cindy – jeśli „gorące" znaczy „seksy". Z czarnego elastiku, doskonale uwydatniały wdzięki właścicielki. A Gina miała naprawdę wspaniałą figurę. Nie było nikogo, kto nie zwróciłby na nią uwagi. W każdym razie wystarczyło, żeby zakręciła biodrami, a już faceci leżeli plackiem: od bogatych biznesmenów po chłopaków ze stacji benzynowych. Była rzeczywiście zgrabna i potrafiła dbać o siebie. Mając dwadzieścia cztery lata nadal wyglądała równie świeżo jak przed ośmiu laty, gdy jako szesnastoletnia modelka zarabiała tysiąc dolarów tygodniowo.

Poznały się sześć lat temu w college'u – dwie osiemnastolatki, które za sprawą przypadku zamieszkały we wspólnym pokoju w akademiku. Cindy bardziej przykładała się do nauki, Gina wolała się bawić. Przez jakiś czas wszystko układało się dobrze. Ale pewnego dnia, pod koniec semestru, Gina zjawiła się wieczorem zapłakana. Przegadały całą noc do bladego świtu i Cindy udało się w końcu przekonać przyjaciółkę, że nie ma takiego chłopa, choćby nie wiadomo jak znakomitego kochanka i jak inteligentnego wykładowcy, z powodu którego należałoby od razu połykać całą fiolkę tabletek nasennych i popijać butelką whisky. W ten oto sposób Cindy stała się jedyną osobą na świecie, która wiedziała, że istniał ktoś, dla kogo Gina Terisi gotowa była popełnić samobójstwo. Od tamtej nocy zaczęła się ich przyjaźń. Później zaś Cindy widziała całe gromady mężczyzn, których przyjaciółka bezlitośnie rzucała, biorąc w ten sposób odwet za tę pierwszą, jedyną, tragiczną miłość. Nie chodzi o to, że miała taki drapieżny charakter, wcale nie. Naprawdę była zupełnie inna, ale o tym wiedziała tylko Cindy, jako świadek owej nocy, kiedy jej przyjaciółka przeżywała swój dramat.