Выбрать главу

— Jak skończę dwadzieścia dwa lata. Wtedy cały fundusz jest mój. — Znów się zaśmiała. — Ale i tak im nie zapłacę. Opuszczę planetę, będę we flocie, i niech mnie ścigają w kosmosie.

To też wzbudziło zainteresowanie Gredel. W fabsach, jeśli ktoś nie spłacał kredytu, musiał się liczyć z poważnymi konsekwencjami. Może w sferze parów te sprawy też wyglądały inaczej.

— Więc te pieniądze zostawili ci rodzice?

— Nie jestem pewna — odparła z powątpiewaniem. — Moi rodzice zostali wplątani w jakąś grubą aferę, związaną z wykiwaniem dostawców rządowych na duże sumy, i wszystko stracili — posiadłości i pieniądze… — Poklepała się znacząco po szyi. — Wszystko. Wysłano mnie, bym zamieszkała z Jacobem Biswasem w Blue Lakes. — To była luksusowa dzielnica za Maranie Town. — Klan Biswas był klientem klanu Sula. Mój tata załatwił tu dla Biswasa posadę Zastępcy Zarządcy Portu. Nie wiem, czy te pieniądze dał mu tatuś, czy pochodzą od klientów lub przyjaciół taty, ale leżą w banku na pierścieniu Spannanu, a ja każdego miesiąca dostaję odsetki.

— Nie mieszkasz już z Biswasem. Czy opuścił Spannan?

— Nie, żyje tutaj. Rozwiódł się i ponownie ożenił, a ja nie potrafiłam się dogadać z jego nową żoną. Codziennie kłóciłyśmy się i biedny Jacob nie mógł tego dłużej znieść, więc znalazł mi apartament w Volta i mam tu pozostać do czasu wstąpienia do floty.

Caro opowiedziała, że jej rodzina przez trzy pokolenia ma zakaz pracy w służbie cywilnej. To kara za przestępstwa rodziców, ale również ma to zapobiec kradzieży. Jednak jako osobie z parów przysługuje jej miejsce w akademii floty i takie poczyniono plany w stosunku do niej.

— Nie widzę się we flocie — powiedziała Caro, kręcąc głową. — Wykonywać rozkazy, chodzić w mundurze… i ta cała dyscyplina. Zwariowałabym po dziesięciu dniach.

Flota, flota, pomyślała Gredel. Flota mogłaby mnie zabrać ze Spannanu, przez bramy wormholi daleko do wspaniałych światów. Zanshaa, Esley, Ziemia… Olśniewająca perspektywa. Można nawet ścierpieć mundur.

— Ja bym się na to natychmiast zgodziła.

Caro spojrzała na nią.

— Dlaczego?

Gredel postanowiła uwypuklić korzyści praktyczne.

— Dostajesz jedzenie i miejsce do spania. Opiekę medyczną i dentystyczną. I jeszcze ci za to płacą.

Caro prychnęła pogardliwie.

— Ty sobie idź do floty.

— Poszłabym, gdybym mogła. Caro syknęła, zdegustowana.

— A czemu nie? Możesz się zaciągnąć.

— Nie przyjmą mnie. Moja matka ma przeszłość kryminalną. Flota mogła przebierać w kandydatach — było wielu chętnych do trzech darmowych posiłków dziennie — więc sprawdzano przeszłość i środowisko każdego z kandydatów.

Chyba że ktoś by popchnął sprawę, pomyślała Gredel. Na przykład jakiś par.

W drodze powrotnej wzięły taksówkę, ale gdy kierowca podjeżdżał do krawężnika przy domu, Caro skuliła się na tylnym siedzeniu, zasłoniła się zaskoczoną Gredel i krzyknęła do kierowcy, by jechał dalej.

— O co chodzi? — spytała Gredel.

— Poborca. Przyszedł wziąć ode mnie pieniądze. Portier zwykle ich przegania, ale ten jest naprawdę uparty.

Życie na kredyt nie było zatem tak wygodne, jak twierdziła Caro.

Kierowca wysadził je w zaułku za budynkiem. Na tyłach domu znajdowała się zamknięta rampa towarowa. Caro otworzyła drzwi swoim kodem. Przy rampie stały małe mechaniczne wózki do wożenia mebli i cięższych rzeczy.

Dziewczyny pojechały na górę windą towarową i w kuchni Caro poszukały czegoś do jedzenia. Znalazły tylko herbatniki i kawałek sera.

— Masz u siebie coś do jedzenia? — spytała Caro.

Gredel odpowiedziała z wahaniem i niechętnie:

— Jedzenie mamy, ale mamy też Antony’ego.

— A kto to taki?

Gredel wyjaśniła jej wszystko i na twarz Caro wrócił wyraz niesmaku.

— Gdyby się do mnie zbliżył, dostałby kopa w jaja — stwierdziła.

— To by go nie powstrzymało na długo — odparła Gredel. — Zdzieliłby cię po twarzy.

— Możemy się przekonać. — Caro wydęła wargi.

— Mówię poważnie. Lepiej go nie rozzłościć. Mogę się założyć, że nawet chłopaki Kulasa mieliby z nim problemy.

Caro pokręciła głową i zaśmiała się.

— Niesłychane. Znasz kogoś, kto mógłby nam kupić coś do jedzenia?

— Może Kulas?

— To twój chłopak, ten wysoki?

— Przyniósł cię tu wczoraj wieczorem.

— Więc już się u niego zadłużyłam. — Caro zaśmiała się. — Czy dałoby się wyżebrać od niego obiad? Zwrócę mu pieniądze zaraz na początku miesiąca.

Gredel zadzwoniła do Kulasa. Rozbawiony sytuacją, w jakiej obie się znalazły, obiecał, że zaraz przyjedzie.

Gredel zrobiła kawę i podała ją w cieniutkich filiżankach.

— Opowiedz mi o Kulasie — poprosiła Caro.

— Ma powiązania, rozumiesz? Zna różnych ludzi, rozprowadza towary. Z portu do innych miejsc. Udostępnia ludziom po przyzwoitej cenie. Jeśli ktoś nie może dostać pożyczki, on udziela pożyczki.

— To powinni chyba robić patroni klanów?

— Czasami to robią, ale wiesz, te klany warstwy średniej same są zajęte swoimi interesami albo interesami przyjaciół, albo sojuszników, więc nie pożyczą pieniędzy komuś, kto stanowi dla nich konkurencję. A gdy rozkręca się jakaś firma, potrzebuje ochrony przed ludźmi, którzy już mają biznesy w danej dziedzinie, więc Kulas tego też się podejmuje.

— To parowie powinni ochraniać ludzi — stwierdziła Caro.

— Caro, ty jesteś pierwszą z parów, jakich widziałam na żywo, nie na wideo. Parowie nie przychodzą do takich miejsc, jak fabsy.

Caro uśmiechnęła się ironicznie.

— Zatem Kulas robi dobre rzeczy? Nikogo nigdy nie skrzywdził, on tylko pomaga.

Gredel nie od razu odpowiedziała. Wkraczały na teren, o którym wolała nie myśleć. Przypomniała sobie, jak Kulas kopał Moseleya, pamiętała towarzyszący temu głuchy odgłos chlupotania. Pamiętała, jak Kulas uderzył ją w twarz i jak jej czaszka dzwoniła.

— Jasne, krzywdzi ludzi. Na ogół tych, którzy go okradają. Ale w gruncie rzeczy nie jest zły — dodała pośpiesznie. — Nie jest brutalem. Jest inteligentny. Używa swojej inteligencji.

— Ho, ho, więc używał swojej… inteligencji… na tobie? Gredel zaczerwieniła się.

— Kilka razy — odparła szybko. — Miewa napady złości, ale zawsze jest miły, kiedy się uspokoi, i kupuje mi różne rzeczy.

— Ho, ho.

Gredel próbowała nie najeżać się na poglądy Caro. Chłopcy bijali swoje dziewczyny, to normalne, chodziło tylko o to, czy potem przepraszali.

— Kochasz go? — spytała Caro.

— Może — odparła Gredel z wahaniem.

— Mam nadzieję, że jest przynajmniej dobry w łóżku. Gredel wzruszyła ramionami.

— Jest w porządku.

To od niej oczekiwano seksu, uczono ją, że ma ładnie wyglądać; chodziła ze starszymi chłopakami, którzy mieli pieniądze. Nigdy jednak nie było to tak przyjemne, jak oczekiwała, choć na tyle przyjemne, że nie chciała z tym skończyć.

— Kulas jest za młody, żeby był dobry w łóżku — stwierdziła Caro. — Potrzebujesz starszego mężczyzny, który by ci pokazał, co to seks. — Oczy jej zabłysły, zaśmiała się diabolicznie. — Jak mój Siergiej. Był naprawdę najlepszy. Pokazał mi wszystko, jeśli chodzi o seks.

— Kto to taki?

— Pamiętasz, powiedziałam ci, że Jake Biswas ożenił się po raz drugi. Jego szwagierka miała męża, Siergieja. Poznałam go na ślubie i przypadliśmy sobie do gustu. Ukradkiem chodziliśmy na schadzki. Stąd te wszystkie kłótnie w rodzinie. Dlatego musiałam się przeprowadzić do Maranie Town.