Cholera, jeśli mam umrzeć — co jest dość prawdopodobne — wolałabym zabrać ze sobą kilku wrogów, pomyślała.
Przed nią wisiało stado pocisków; ich większe przyśpieszenie początkowe sprawiło, że nadal się oddalały od szalupy, mimo że po odkryciu podstępu leciały bez napędu. Pytały ją o instrukcje.
Sula przejrzała displeje, szukając innych celów. Miała ich mnóstwo w polu widzenia, ale które były rzeczywiste?
Prześladował ją kwaśny zapach własnego ciała, stale obecny w skafandrze próżniowym. Po prawie dwóch miesiącach ciągłego przyśpieszania była poobijana, posiniaczona, wydrenowana z energii i apatyczna. Inni kadeci żartowali z jej zwyczaju aplikowania sobie narkotyków akceleracyjnych plastrami, a nie iniekcjami w szyję. Przezywali ją „Plasterek”. Na szczęście Jarlath zarządził dwudniową niemal nieważkość pod koniec długiego okresu przyśpieszania do Magarii. Chciał dać załogom czas na regenerację ducha i zebranie sił przed nadchodzącą bitwą. Sula albo obsesyjnie sprawdzała parametry szalupy, albo leżakowała w koi, czując, jak jej mięśnie i poskręcane na sznury ścięgna powoli tracą sztywność. Wiązało się to z prawie takim samym bólem jak poprzednio przyśpieszanie.
Mięśnie nie chciały się odprężyć. Po godzinach ostrego lotu, gdy flota skoczyła przez wormhol Magarii, Sulę wystrzelono z „Nieustraszonego”; została poddana bezwzględnemu, niemal zabójczemu przyśpieszaniu. Teraz w nieważkości krew swobodnie krążyła w całym ciele i kończyny zaczynały być świadome własnego bólu. Sula usiłowała nie zwracać na to uwagi i z trudem próbowała zagonić umysł do analizy mnóstwa danych z displeju.
Ostatnim razem leciała szalupą przez wiele dni, zamknięta, z trupem tuż obok. Tamto wielodniowe doświadczenie nie dało się zapomnieć. Wejście do szalupy i zamknięcie za sobą włazu wymagało wysiłku woli.
Zmusiła umysł do koncentracji na displejach.
Druga Eskadra Krążowników — dziewięć ciężkich krążowników, w tym „Nieustraszony” — prowadziła atak Floty Macierzystej, a teraz umykała przed puchnącym polem plazmy, wytworzonym przez wstępny ogień zaporowy Jarlatha — pociski wystrzelono przez wormhole, by eksplodowały przed flotą i zrobiły zamieszanie na wrażych ekranach radarowych. Ogień zaporowy miał dwa cele: zapobiec akcji rebelianckich pocisków oraz przesłonić wykonywany w ostatniej chwili manewr, którym Jarlath zamierzał zaskoczyć Naksydów. Jarlathowi był potrzebny uprzedzający ogień, by za ciężkimi krążownikami Drugiej Eskadry mogło polecieć dziesięć starszych krążowników Pierwszej Eskadry. Teraz wynurzały się z chmury radiacyjnej, podążając kursem nieco odchylonym w stosunku do kursu eskadry przed nimi. Za krążownikami, ciągle wyłaniając się z pęczniejącej chmury plazmowej, szły pozostałe jednostki Floty Macierzystej. Szły wśród słupów ognia, wyrzucanych przez Pierwszą Eskadrę Pancerników. Jarlath miał nadzieję, że tych sześć olbrzymich statków klasy Praxis zdruzgocze wroga.
Z przodu Naksydzi w zdumiewającej liczbie formacji lecieli po przeplatających się trajektoriach między Barbas a Rinconell. Na razie zaledwie kilka jednostek ukazało się wyraźnie. Naksydzi nie używali aktywnego radaru, a lojaliści Floty Macierzystej musieli czekać, aż ich własne radary wytropią wroga i zanalizują odbity sygnał, dając niezawodne namiary.
Większość z nich okazała się przynętami. Sula też ścigała przynęty. Przeszukała poprzednie obrazy z czujników i odkryła, że ławica przynęt manewrowała, gdy „Nieustraszony” i inne krążowniki wyłoniły się spoza plazmowej zasłony, a szalupę Suli oraz pociski, które miała prowadzić, wystrzelono w stronę czegoś, co wyglądało na eskadrę małych statków, przygotowującą się do ataku na flanki.
Radary Floty Macierzystej powoli ujawniały formacje wroga i Sula wyznaczyła trajektorie do najbliższych statków. Ale dwa prowadzące oddziały krążowników już wysłały w ich stronę kanonadę pocisków i dodawanie własnej siły ogniowej wydawało się Suli zupełnym marnotrawstwem. Postanowiła lecieć dotychczasowym kursem i poczekać na okazję. Wydała tylko rozkaz swoim pociskom: miały obrócić się i na krótko włączyć silniki, co spowoduje, że podryfują w kierunku jej szalupy i przestaną się oddalać.
Ze swego miejsca obserwowała rozwój bitwy. Widziała na displejach coraz więcej eskadr wroga; widziała chmury gorącej plazmy i płonące wytryski promieni gamma po eksplodujących pociskach; widziała statki i zabójcze pociski w szykach bojowych, manewrujące pod osłoną ekspandującego promieniowania; widziała pociski wyłaniające się z chmur; widziała, jak wiązki antyprotonów błyskają w przestrzeni rozdzielającej statki i pociski.
Dwie eskadry ciężkich krążowników manewrowały majestatycznie w pobliżu dwóch wrażych eskadr Naksydów. Czujniki szalupy uznały, że to osiemnaście statków pod dowództwem Elkizera i Farniaiego, dezerterów z Floty Macierzystej. Walczące floty szły po przecinających się kursach ku Barbas, by pracując wokół wielkiej planety, lecieć do wewnętrznego układu.
— Rozlot — powiedziała do siebie cicho. — Rozlot natychmiast. Ale krążowniki nadal mknęły w formacji, oddalone zaledwie kilka sekund świetlnych od siebie, i podobnie zachowywał się nieprzyjaciel. Przestrzeń między nacierającymi na siebie eskadrami kipiała od radiacji, w której radary na próżno szukały obiektów. Rozbłyski promieni laserowych i antyprotonowych stały się ciągłym pulsowaniem ognia, jak sznury świątecznych fajerwerków.
— Rozlot natychmiast.
Krążowniki jakby ją usłyszały, zaczęły się oddzielać, statki obracały się, silniki nadawały im prędkość o różnych kierunkach. Sula nie widziała ostatniej nadchodzącej kanonady, tylko świetliste błyski, które spaliły wszystkie sensory na prawej burcie szalupy. Większość symboli na displeju zniknęła, w ich miejsce pojawiły się bledsze znaki, wskazujące pozycje czysto teoretyczne. Sula odebrała to jak cios pięścią w twarz — gdy w jej głowie zgasła część schematycznego świata, miała wrażenie, że umarła połowa jej mózgu.
— Komputer, nałóż obraz z miernika promieniowania! — wydała rozkaz. W swoim głosie wyczuła panikę i usiłowała ją zdławić.
Na szczęście miernik promieniowania działał i pokazywał powtarzające się fale promieniowania gamma, neutronów i krótko żyjących mezonów pi, dziwnego pokłosia kolizji między antywodorem i zwykłą materią. Co chwila na diagramach pojawiały się piki — następstwa wspólnych eksplozji kilkunastu pocisków.
Sula poczekała, aż promieniowanie zaniknie, potem przełączyła się na rezerwowe matryce wykrywaczy — konstruktorzy szalupy przewidzieli, że czujniki mogą wysiąść, i zaopatrzyli ją w wielokrotnie dublujące się systemy tych instrumentów. Te pokazywały teraz, że szalupa tkwi w bardzo gorącej, rozszerzającej się chmurze plazmy powstałej po wielokrotnych atakach pocisków. Mogły się tu znajdować również inne jednostki, ale maskowała je szalejąca wokół burza elektromagnetyczna.
Sula czuła w uszach głośne pulsowanie, gdy natężała zmysły, usiłując nimi przeniknąć chmurę. Na pewno ktoś przeżył; na pewno w chmurze są jakieś statki, którym być może wysiadły czujniki i oprzyrządowanie, ale załoga nadal bezpiecznie siedzi w osłoniętych schronach…
Mijały minuty. Sula lizała wargi suchym, ostrym jak tarka językiem. Puchnąca chmura plazmy traciła gęstość i temperaturę, i czujniki szalupy powoli odzyskiwały zdolność widzenia. Potem nagle szalupa wyskoczyła z chmury i w czaszce Suli rozjarzył się radarowy wszechświat.
Serce jej skoczyło, gdy z chmury wynurzył się statek. Leciał po trajektorii Drugiej Eskadry. Za nim mknął inny statek. Sula przerzuciła się z displeju radarowego na optyczny, próbowała uzyskać jak największe zbliżenie widoku obu obiektów. Wpatrywała się z nadzieją i napięciem, dorównującym napięciu jej zawęźlonych mięśni. Jednym ze statków był na pewno nieustraszony”.