Выбрать главу

Odmawiała sobie tego, żeby potem seks z Michaelem był jeszcze gorętszy. To go zaskakiwało – jej dzikie zapamiętanie – ale trzymał gębę na kłódkę i robił, co do niego należało.

Zegar dziewictwa – to ona wpadła na ten pomysł.

Prosty dodatek. Zegar nałożony na obraz. Widzowie zakładali się o to, kiedy zamaskowani oprawcy pozbawią Numer 4 dziewictwa. Przypominało to trochę zwykłe koleżeńskie zakłady, tyle że ich przedmiotem był nie wynik meczu piłki nożnej czy koszykówki, lecz gwałt.

Nikt nie potrafił stwierdzić, kiedy to nastąpi. Pozwalało to jednak widzom stać się współuczestnikami programu. Kiedy na stronie pojawił się zegar i instrukcja obstawiania zakładów w Internecie, ruch natychmiast się zwiększył.

Ludzie lubią loterie, pomyślała.

Najważniejsze, by stale pobudzać ich wyobraźnię.

Jak w całej Serii numer 4, chodziło o to, żeby mieszać sugestię z dosłownością w odpowiednich proporcjach. Linda skrupulatnie pilnowała, żeby widzowie nie zaznali ani nudy, ani pełnego zaspokojenia. Chciała uczynić ich częścią historii Numeru 4 – żeby byli nie tylko podnieceni, ale i zafascynowani zwrotami akcji, jakby dzieje Numeru 4 tworzyły operę mydlaną, jednocześnie rzeczywistą i nierzeczywistą, rozgrywającą się na ich oczach.

Zegar dziewictwa był tylko drobną zmianą dekoracji. Pojawił się w rogu, po przeciwnej stronie zegara odmierzającego trwanie Serii numer 4, którego czerwone cyfry pokazywały, od ilu godzin Jennifer jest w ich rękach.

– Dobrze – odezwał się Michael szorstkim, głębokim głosem. Numer 4 zawstydzona stała sztywno w nogach łóżka, prawie na baczność. Dłońmi zasłaniała się jak przy myciu.

Wiedział, że to bezwiedny odruch. I że jej wstydliwość zelektryzuje większość widzów. Byli tak przyzwyczajeni do nagości, którą epatowała branża porno, że niechęć Numeru 4 do pokazania tego, co chcieli zobaczyć, podziała na nich podniecająco.

– Ręce do boków, Numerze 4 – polecił zimno.

Zadrżała. Przesunął się trochę w lewo, żeby nie zasłaniać kamery, bliżej dziewczyny. Chciał, żeby poczuła jego obecność, może nawet jego oddech na swoim policzku. Wierzył, że Linda nie zapomni przełączać obrazu między różnymi kamerami. Nie była tak dobrym reżyserem jak on, ale wiedziała, że trzeba zmieniać ujęcia.

Pieść ją kamerą, Michael próbował telepatycznie przekazać to Lindzie i miał wrażenie, że mu się udało. W tych sprawach nadawali na tych samych falach.

– Patrz prosto przed siebie.

Numer 4 wykonała polecenie. Przygryzała wargę. Oby Linda uchwyciła to na zbliżeniu.

– Mamy jeszcze trochę pytań – zaczął.

Dziewczyna nie przytaknęła, ale lekko odwróciła głowę w jego kierunku.

– Powiedz, Numerze 4, jak wyobrażałaś sobie swój pierwszy raz?

Tak jak przewidywał, to pytanie ją zaskoczyło. Delikatnie rozchyliła wargi, jakby słowa wyrywały jej się z gardła, ale nie mogły przejść przez usta. Naciskał dalej.

– Myślałaś, że się zakochasz? Że będzie romantycznie? Na plaży, w księżycową letnią noc? Przy rozpalonym kominku w przytulnym domku, podczas gdy za drzwiami będzie szaleć zima? – Uśmiechnął się. To Linda wymyśliła te obrazy. – A może na ciasnym tylnym siedzeniu samochodu? Albo na imprezie wśród innych nastolatków, kiedy ulegniesz pod wpływem namowy, alkoholu albo jakiegoś narkotyku?

Numer 4 nie odpowiedziała.

– No dalej, Numerze 4. Chętnie posłuchamy, jak to sobie wyobrażałaś.

– Ja nigdy, ja nie… – wymamrotała z wahaniem.

– Ależ tak, Numerze 4 – warknął. Starał się, by jego głos brzmiał jak najgroźniej. – Wszyscy to robią. Wszyscy marzą. Tylko że rzeczywistość nigdy nie pokrywa się z wyobrażeniami. Ale my chcemy wiedzieć, Numerze 4. O czym marzyłaś?

Zesztywniała.

– Myślałam, że się zakocham – odparła powoli.

Uśmiechnął się pod maską.

– Powiedz nam, Numerze 4. Powiedz, co myślisz o miłości.

Jennifer milczała.

To nie ja stoję naga przed światem, tłumaczyła sobie. To Numer 4. Nie znam jej. To ktoś inny. Obcy. Ja nadal jestem sobą.

Potem nakazała sobie: daj mu, czego chce.

Zaczęła kłamać.

– Był w szkole jeden chłopak, na imię miał…

Michael szybko zrobił krok do przodu i złapał ją za podbródek. Mocno, brutalnie.

Jennifer gwałtownie wciągnęła powietrze. Zamarła. Palce coraz silniej ściskały jej szczękę. Była zaskoczona i przerażona, ale nie tyle bólem, co nagłością ruchu mężczyzny. Na początku. Później górę wziął ból. Pod opaską widziała kolory. Ale kalejdoskop czerwieni i bieli zaraz przeszedł we wszechogarniającą bezdenną czerń.

– Nie. Żadnych imion, Numerze 4. Żadnych miejsc. Żadnych szczegółów. Pewnie liczysz, że usłyszy to ktoś, kto mógłby zechcieć cię szukać. Więcej tego nie powtórzę. Następnym razem zrobię ci coś naprawdę złego.

Czuła jego siłę. Jakby wisiała nad nią ciemna chmura burzowa.

Skinęła głową. Dłoń powoli rozluźniła uchwyt i Jennifer odzyskała czucie w całym ciele. Pomału znów docierało do niej, że jest naga; musiał minąć ból, żeby sobie o tym przypomniała.

– Mów dalej, Numerze 4. Tylko uważaj.

Wyczuła, że odsunął się nie dalej niż o pół metra. Wciąż nad nią górował. Nie chciała, żeby znów ją uderzył. Zaczęła więc zmyślać.

– Był wysoki i chudy. I miał głupawy uśmiech, który strasznie mi się podobał. Lubił filmy akcji i był dobry z angielskiego. Zdaje się, że pisał wiersze. A zimą nosił taką zabawną czapkę z klapkami na uszy. Wyglądał w niej trochę jak słoń bez trąby…

Mężczyzna parsknął śmiechem.

– Świetnie. I co sobie wyobrażałaś, Numerze 4?

– Że gdyby zaprosił mnie na randkę, dałabym mu się pocałować.

– Tak. I?

– I że gdyby zaprosił mnie drugi raz, pocałowałabym go i może pozwoliła, żeby pomacał moje piersi.

Usłyszała, że mężczyzna przysuwa się do niej. Mówił cichym szeptem, prawie jakby cały jego gniew się ulotnił i zastąpiło go coś przeznaczonego tylko dla nich dwojga.

– Tak, dalej, Numerze 4. Co stałoby się na trzeciej randce?

Jennifer patrzyła prosto przed siebie. Orientowała się, że tam jest kamera. Podejrzewała, że kiedy mówiła o swoich piersiach, obiektyw skupił się na nich. Tyle że to nie moje piersi, przypomniała sobie. Tylko Numeru 4.

Zmrużyła oczy pod opaską. Usiłowała wyobrazić sobie nastoletniego chłopaka, który tak naprawdę nie istniał.

Nikt nigdy nie zaprosił jej na randkę. I, nie licząc jednej okazji, kiedy w wieku dwunastu lat grała w butelkę, nikt nigdy nie chciał jej pocałować. Przynajmniej z tego, co wiedziała. Dlatego czasem myślała, że nie jest ładna. Do głowy jej nie przyszło, że w rzeczywistości może być odwrotnie: że jest zbyt ładna, zbyt inna i zbyt zbuntowana, i że to onieśmielało kolegów i zachęcało ich do szukania łatwiejszych wyzwań.

Zmyślała. Sięgała do wszystkich snutych przed snem fantazji. Filmów. Książek. Wszystkiego, co miało łatwy do zapamiętania wątek romantyczny.

– A gdyby zadzwonił znowu i udałoby się załatwić, co trzeba… spokojne, ciche miejsce… myślałam, że moglibyśmy… – zawahała się -…pójść na całość.

– No i?

– Chciałam, żeby to było w prawdziwej sypialni. Nie na kanapie, w samochodzie czy w jakiejś piwnicy. I żeby to stało się wolno. Jakbym dawała mu prezent. Coś szczególnego. I żeby nie uciekł potem od razu. Nie chciałam, żeby było strasznie.

Mężczyzna przysunął się bliżej. Zmienił pozycję. Kiedy jego palce dotknęły jej ramienia, prawie krzyknęła. Zesztywniała z przerażenia.