Выбрать главу

— Na samym początku martwiło mnie to, że wycinają tak wiele drzew — powiedział kolejny Nestor zamieszkujący wysokie szczyty na zachód od Watykanu.

— Cały czas potrzebują bardzo dużo drewna. Ale trzeba mu przyznać, że wycinają tylko tyle drzewa, ile potrzebują, i nigdy nie zdarzyło się, żeby zostały im jakieś resztki. Poza tym często sadzą młode drzewa, które za jakiś czas uzupełnią powstałe braki.

— Właściwie można powiedzieć, że ich zachowanie jest poprawne — potwierdził ten, który żył nad brzegiem oceanu, po drugiej stronie planety. — Gdybyśmy mogli sobie wybrać jakichś mieszkańców, to chyba właśnie na nich padłby nasz wybór.

— A mimo to — westchnął opiekun równin — niedawno musieliśmy zabić…

— Ale to przecież nie byli metalowi — przerwał mu Nestor zamieszkujący wzgórza nad chatą Deckera — tylko przedstawiciele rasy organicznej, która ich stworzyła. Są tu również inni członkowie tej rasy, zresztą zawsze tu byli, odkąd tylko sprowadzili się metalowi. Ale ci, którzy są tutaj na stałe, muszą być jakimś wyjątkowym gatunkiem. Nie posiadają przecież żadnych planów dotyczących naszej planety ani nas samych. Powiedziałbym, że wręcz starają się nas unikać. Nie można powiedzieć, żebyśmy byli zadowoleni z takiej sytuacji, ale ciężko będzie ich przekonać, że nie mają się czego obawiać. Wśród tych, których zabiliśmy, był jeden nowo przybyły, zupełnie inny od mieszkających tu od dawna. Miał broń, która, jak mu się zdawało, mogła nas uśmiercić. Nie rozumiem jednak, dlaczego chciał to zrobić.

— Tego nie można mu było darować.

— Rzeczywiście, nie mogliśmy — przytaknął Nestor Deckera — chociaż zabiliśmy go z wielkim żalem. Szczególnie przykre było to, że musieliśmy również zabić pozostałe, towarzyszące mu istoty. Nie były tak złe jak on, ale mimo to poszły z nim.

— Było to jedyne słuszne wyjście z sytuacji — zauważył Nestor znad jeziora. — Dobrze zrobiliście.

W tym momencie konwersacja urwała się na chwile. Nestorowie po cichu przekazywali sobie ostatnie wrażenia rozległa preria z dalekim horyzontem, trawa ugi-mająca się pod podmuchami wiatru jak fale na morzu, niekne kolory pojawiających się od czasu do czasu w trawie kwiatów; duża, piaszczysta plaża rozciągająca się przez wiele kilometrów nad spienionym oceanem z ptakami, które wydawały się być jednocześnie czymś więcej i czymś mniej niż tylko żywymi istotami biegającymi po piasku i grupującymi się w grupki tańczących par; głęboki, wszechobecny spokój zacienionego i mrocznego lasu, z ciemnymi, tajemniczymi ścieżkami prowadzącymi do wieczności; głęboki, porośnięty drzewami i krzewami wąwóz ze stromymi stokami nagich skał po obu stronach, miejsce wykazujące oznaki życia jedynie dzięki małemu potokowi prześlizgującemu się po nieprzyjaznych kamieniach i złamanych, próchniejących pniach drzew i szemrzącemu cicho pieniącą się przy wszelkich załamaniach skalnych, krystalicznie czystą wodą.

— Mieliśmy szczęście — powiedział ten, który przycupnął nad wąwozem. — Bez większego wysiłku udało nam się zachować planetę w stanie prawie nie naruszonym. Jedyne, co robiliśmy jako strażnicy naszej ziemi, to obserwowanie i sprawdzanie, czy wszystko idzie po naszej myśli. Na szczęście nie pojawili się żadni najeźdźcy, którzy chcieliby korzystać z planety w niedozwolony sposób lub wyrządzić jej jakąś krzywdę. Gdyby jednak tak się stało, to nie wiem, czy udałoby się nam ich powstrzymać.

— Na pewno dobrze wywiązalibyśmy się z naszych obowiązków — powiedział Nestor ze wzgórz nad Watykanem. — Instynkt podyktowałby nam właściwe postępowanie.

— W jednej kwestii popełniliśmy jednak błąd — rzekł smutno Nestor od Deckera. — Pozwoliliśmy uwolnić się Pyłkowcom.

— Nie mogliśmy przecież nic na to poradzić — bronił się Nestor z równiny. — Nie byliśmy w stanie ich zatrzymać. Poza tym nie mieliśmy chyba prawa. Są przecież istotami inteligentnymi i powinni mieć prawo do postępowania zgodnie ze swoją wolą.

— I mają — zauważył przybyły znad oceanu.

— Ale powstali i rozwijali się tutaj — powiedział Nestor żyjący na dalekiej pustyni. — Stanowili część naszej planety, a my pozwoliliśmy im odejść. Zubożyło to naszą ziemię. Często zresztą zastanawiałem się, jaką funkcję mogliby pełnić, gdyby zostali.

— Nasze rozważania są zupełnie bezproduktywne — przerwał rozmowę Nestor lasu. — Już dawno od nas odeszli. Nie wiemy i nigdy się nie dowiemy, czy z czasem ich obecność mogłaby nabrać jakiegoś znaczenia dla planety. Może zresztą nic na tym nie straciliśmy. Przecież mogli równie dobrze stać się naszymi wrogami. Dlaczego w ogóle roztrząsamy tę kwestię?

— Ponieważ jeden z nich pozostał — rzekł Nestor od Deckera. — Mieszka zjedna z istot organicznych podobną do tych, które stworzyły metalową rasę. Pozostał, mimo że wszyscy inni uciekli. Zawsze się nad tym zastanawiałem. Może zostawili go specjalnie. To przecież karzeł…

Rozdział 32

Poświata diamentowego pyłu unosiła się tuż nad wymyślnie rzeźbionym krzesłem ustawionym koło marmurowego stołu.

Więc wróciłeś, rzekł Tennyson.

— Proszę, jęknął Szeptacz, proszę!

Przestań już. Czas, żebyśmy porozmawiali.

Dobrze, zgodził się Szeptacz. Porozmawiam z chęcią. Powiem ci kim i czym jestem, a nikomu jeszcze tego nigdy nie powiedziałem. Odpowiem na wszystkie twoje pytania.

Kim w takim razie jesteś?

Nestorowie nazywają mnie Pyłkowcem, Decker nazywa mnie Szeptaczem, a…

Nie obchodzi mnie, jak cię nazywają, przerwał mu Tennyson. Powiedz, kim jesteś.

Jestem niematerialnym konglomeratem nie powiązanych ze sobą w żaden sposób molekł, które tworzą moje ciało. Każda moja cząsteczka, być może nawet każdy atom, są inteligentne. Jestem istotą powstałą na tej planecie, chociaż nie pamiętam moich narodzin i nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek miał zakończyć swoje istnienie. Prawdę mówiąc, odnoszę wrażenie, że jestem nieśmiertelny, chociaż nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Tak, raczej na pewno jestem nieśmiertelny. Nie można mnie w każdym razie zabić. Nawet gdybym został rozproszony tak, że jeden atom mojego jestestwa nigdy nie odnalazłby drugiego, każdy z moich atomów sam w sobie byłby inteligentną i czującą formą życia.

Wygląda na to, że wytrzymały z ciebie gość, zauważył Tennyson. Jesteś nieśmiertelny, inteligentny i nikt nie jest w stanie ci dołożyć. Masz wszystko, czego można chcieć.

Nie wszystko. To prawda, że zostałem obdarzony inteligencją, ale właśnie jako byt inteligentny posiadam pociąg do wiedzy i nauki. Moim zmartwieniem jest jednak to, że nie mam odpowiednich narzędzi do nauki i przyswajania wiedzy.