Выбрать главу

A więc szukasz narzędzia?

Jeśli koniecznie tak chcesz to nazwać…

Chcesz wykorzystać mnie jako narzędzie służące do zdobywania wiedzy. Ale jakiej wiedzy, jeśli wolno spytać?

Muszę dowiedzieć się wszystkiego o Watykanie i pracach tam prowadzonych. Muszę mieć dostęp do światów odnajdywanych przez Słuchaczy. Bardzo długo próbowałem tego dokonać, niestety, na próżno. Nie można przeniknąć procesów myślowych maszyn. To zupełnie inny rodzaj umysłu. Moje próby rozszyfrowania ich sprawiły, że są teraz bardzo podejrzliwi. Wiedzą już, że ktoś stara się dociec prawdy, chociaż jeszcze nie doszli do tego, kto to jest. Próbują mnie wytropić, lecz im się to nie udaje. Właściwie nie są nawet świadomi mojego istnienia.

I myślisz, że ja mogę ci pomóc? Że będę chciał ci pomóc?

Na pewno możesz mi pomóc. Masz przecież dostęp do sześcianów. Jeśli tylko wpuścisz mnie do swego umysłu, tak abym mógł oglądać je razem z tobą, wtedy może…

Ale, Szeptaczu, dlaczego właśnie ja? Jest przecież choćby Ecuyer.

Próbowałem z Ecuyerem. Nie zauważa mnie. Jego percepcja nie jest lepsza niż robotów. Nie wie, że tu jestem, nawet nie widzi mojej poświaty. Decker widzi po-wiatę i mogę z nim rozmawiać, ale za to nie ma dostępu do sześcianów, a jego umysł jest dla mnie całkowicie niedostępny. Dlatego zostajesz tylko ty. No, może jeszcze jedna osoba.

Jeszcze jedna?

Ta, którą nazywasz MU.

Rozmawiałeś z Jill?

Nie, jeszcze nie. Ale wydaje mi się, że będę mógł. Również jej umysł stoi dla mnie otworem.

Zostaw ją w spokoju, rzekł Tennyson. Na razie o niej zapomnij. Rozumiesz?

Rozumiem. Zapomnę o niej.

Chcesz przedostać się do mojego umysłu i oglądać ze mną sześciany. To wszystko? — upewnił się Tennyson.

No… może nie wszystko, ale to na pewno jest najważniejsze.

Wyjaśnij mi jeszcze, po co ci to? Dlaczego oglądanie sześcianów miałoby być takie istotne?

Pragnąłbym odzyskać moje dziedzictwo.

Zaraz, zaraz, przerwał mu Tennyson, co ma do tego twoje dziedzictwo?

Bardzo dawno temu, tak dawno, że moje myśli giną już w mroku zapomnienia, byłem tylko małą częścią mojej chmurki. Byłem fragmentem innych Pyłkowców lub, jak wolisz, innych Szeptaczy. Mówię „mojej chmurki”, bo nie dałbym głowy, czy byłem całą tą chmurką, malutką cząstką większego bytu, czy też chmurka składała się z wielu drobnych, podobnych do mnie istot. I właśnie tamten obłoczek diamentowego pyłu posiadał własne dziedzictwo i własne przeznaczenie, można by nawet powiedzieć — zadanie do wykonania. Brzmiało ono: poznać cały kosmos.

Nie mów!

To prawda. Czy oszukiwałbym cię ryzykując, że kiedy dowiesz się o moim kłamstwie, nie pozwolisz mi już więcej ze sobą rozmawiać?

Może. Chyba rzeczywiście byś mnie nie okłamywał. Ale co się stało z tą chmurką?

Odeszła pozostawiając mnie samego, odparł Szep-tacz. Me wiem dlaczego. Nie wiem również dokąd, ale jestem pewien, że jej celem jest poznanie wszechświata. W chwilach rozpaczy siedzę i rozmyślam, dlaczego mnie zostawiła. Tak czy inaczej nie odebrała mi mojego dziedzictwa. Nadal, mimo moich skromnych możliwości, staram się poznać wszechświat.

No pewnie, rzucił Tennyson.

Drwisz sobie ze mnie. Nie wierzysz w to, co mówię?

Ujmijmy to w ten sposób. Słuchając twojej opowieści jakoś nie padam na kolana. Jak dotąd powiedziałeś mi tylko, co chciałbyś zrobić i jakiej pomocy oczekujesz. Powiedz mi teraz, co ja będę z tego miał? Mam nadzieję, że coś więcej niż przyjemność przebywania w twoim towarzystwie?

Jesteś cynicznym człowiekiem, Tennyson.

Ale nie głupcem. Nie chcę, żebyś mnie wykorzystywał za darmo. Wyczuwam, że możemy ubić interes.

Interes? — powtórzył Szeptacz. Tak, oczywiście, dodał niepewnie.

Diabelski pakt.

A kto ma być diabłem? Jeśli dobrze rozumiem znaczenie tego słowa, to zdaje się, że nie pasuję do definicji. Ty też chyba nie.

No dobrze, tak mi się tylko powiedziało.

Kiedyś bez twojego pozwolenia przeniknąłem na chwilę twoje myśli. Przepraszam.

Wybaczam, ale mam nadzieję, że rzeczywiście była to tylko chwila.

Mówię prawdę. To było mgnienie oka. Odnalazłem tam dwa światy. Świat jesienny i świat równań. Który z nich chciałbyś odwiedzić? Do którego wołałbyś się wybrać? Który chciałbyś zobaczyć? To znaczy nie tyle zobaczyć, co znaleźć się w nim.

Mógłbyś mnie tam zabrać? Fizycznie?

Ze mną możesz się tam znaleźć. Możesz je również zrozumieć, chociaż tego nie jestem pewien. Ale z pewnością będziesz w sianie zobaczyć te światy w rzeczywistości.

A Niebo?

Nieba nie widziałeś.

Rzeczywiście, przyznał Tennyson.

A więc?

Mam nadzieję, że proponujesz mi podróż w obie strony?

Oczywiście, zaśmiał się Szeptacz. Nigdy nie wybralibyśmy się do miejsca, z którego nie ma odwrotu.

Czyli zabrałbyś mnie…

Nie rozumiesz, przerwał mu Szeptacz, poszlibyśmy tam razem.

To przecież niemożliwe, pomyślał Tennyson. Niewykonalne. Albo śnię, albo ktoś próbuje nabić mnie w butelkę…

To możliwe i wykonalne, rzekł Szeptacz. I nie nabijam cię w butelkę. Długo rozmyślałeś nad światem równań. Śniłeś o nim. Nie możesz tego przecież tak zostawić.

Nigdy nie mogłem mu się dobrze przyjrzeć. Cały czas wydawał mi się jakby ukryty. Wiedziałem dobrze, że jest tam jeszcze wiele rzeczy, których nie mogę ujrzeć.

W takim razie chodź tam ze mną…

…a będę mógł zrozumieć?

Tego nie jestem pewien. Powiedziałem ci. Tym niemniej, będziemy myśleć nad tym razem.

Kusisz mnie, a nie wiem, czy powinienem ci zaufać.

Nie ma żadnego ryzyka, przyjacielu. Mogę nazywać się przyjacielem?

Nie, Szeptaczu. Raczej wspólnikiem. Wspólnicy również muszą sobie ufać i wierzyć. A jeśli mnie zawiedziesz…

Tak…?

Decker dowie się o tym. Stracisz swojego jedynego przyjaciela.

Jesteś dla mnie znacznie ważniejszy, wspólniku.

Może.

Ale rozumiem, że przyjmujesz moją propozycję.

Tak, potwierdził Tennyson wciąż jeszcze trochę się wahając.

W takim razie wybierzmy się do świata równań.