Выбрать главу

Szeptacz? — spytała instynktownie, podobnie jak Jason, który opowiadał jej jak się to robi.

Widzisz mnie, Jill?

Widzę, Szeptaczu.

I słyszysz?

Tak.

Zdrętwiała na moment zastanawiając się: Przecież to niemożliwe. Jason nigdy nie mówił, że Szeptacz może przyjść do mnie, a już z pewnością nie mogę go ani widzieć ani z nim rozmawiać.

Jason powiedział mi, żebym trzymał się od ciebie z daleka, rzekł Szeptacz. Powiedziałem mu, że mogę z tobą rozmawiać, ale zakazał mi tego. A ja nie mogę, Jill. Musiałem do ciebie przyjść.

W porządku, odparła.

Być może wszystko widzisz inaczej niż Jason. Może lepiej.

Co widzę lepiej?

Istoty ze świata równań.

O nie, rzekła stanowczo Jill. Co to, to nie!

Czemu? Boisz się?

Tak. Boję się. To straszne stworzenia.

Zawdzięczasz im swój nowy wygląd.

Tak wiem.

Jason otrzymał prezent. Ty też jakiś dostaniesz. A mają wiele do ofiarowania, zapewniam cię.

Dlaczego mieliby nam cokolwiek dawać?

Nie wiem, odparł Szeptacz. Z Jasonem dotarłem dość daleko, ale nie do końca.

Jason nic mi o tym nie mówił.

Bo nie był w stanie zobaczyć wszystkiego, co widziałem ja. Nie dostrzegał cudów, które jawiły się moim oczom. Nie zabrał też wszystkiego, co znalazł. Nasze umysły jednak bardzo się różnią.

A ja? Przecież ze mną będzie to samo.

Może nie. Jason widzi to, co jest niewidzialne dla ciebie i na odwrót.

Szeptaczu, nie pójdę do świata równań. Nie widziałam przecież sześcianu z jego zapisem.

Ale ja tam byłem, odparł nie zniechęcony Szeptacz. To wystarczy. Mamy wszystko, czego nam potrzeba. Odnajdę właściwą drogę.

Nie wiem, Szeptaczu… Nie, nie mogę!

Nie masz się czego obawiać. Przecież Jason wrócił. Nic mu się nie stało.

Skąd wiesz, że nic mu nie groziło? Może miał po prostu szczęście.

MU, proszę. To ważne.

Będę musiała to przemyśleć.

Jason kazał mi się trzymać od ciebie z daleka. Mówił, żebym cię do tego nie wciągał. A ja cię wciągnąłem.

Już ci mówiłam, nie ma sprawy.

Nie będę cię już męczył. Jeśli powiesz nie, to nie.

Nie mogę, pomyślała Jill. Musiałabym zwariować. Przecież Jason tam był i nie ma powodów, żebym ja również musiała się tam wybierać. A mimo to…

Nigdy w życiu nie zaprzepaściłam pojawiającej się szansy nowych doświadczeń, powiedziała do Szeptacza. Nie cofnęłam się nawet przed podróżą na Koniec Wszechświata. Kiedy tylko nadarza się okazja zobaczenia czegoś nowego, z pewnością ją wykorzystywałam.

I była to prawda. Jako dobra dziennikarka zawsze podążała tropem interesujących odkryć. Czasami drżała ze strachu, przerażona myślą co odkryje lub co może się jej przydarzyć, ale nigdy nie unikała konfrontacji. Zaciskała zęby i podejmowała ryzyko. Wracała zazwyczaj notatnikiem pełnym pospiesznie kreślonych słów, rolkami zdjęć, zszarganymi nerwami i mózgiem pełnym nowych pomysłów.

Jak dobrze, rzekła. Pójdę. Jesteś pewien, że możesz mnie ze sobą zabrać, Szeptaczu? Nawet jeśli nie widziałam kostki?

Tak, ale najpierw muszę wniknąć w twój umysł. Musimy stać się jednością.

Zawahała się, gdyż podświadomie sprzeciwiała się temu, by ktoś obcy miał znaleźć się we wnętrzu jej mózgu. Szczególnie że miał to być ktoś, kogo nie znała, ktoś zupełnie inny od wszelkich istot, jakie widziała wcześniej.

A mimo to ta dziwna istota zdążyła już przeniknąć do umysłu Jasona. „Nie wiedziałem nawet, że jest ze mną” opowiadał Jason. „Mimo to byłem pewien, że mnie nie opuścił. Czasami słabo go wyczuwałem, chociaż nigdy nie byłem świadom jego obecności. Wydawało mi się, że moje»ja«zostało zmienione, lecz nie mogłem dojść, na czym polegały te zmiany. Odczuwałem tylko wielką siłę, głęboki sens rozumowania”.

Dobrze, powiedziała wreszcie do Szeptacza.

I tak znalazła się w świecie równań. Bez żadnych przygotowań, wstępów czy zaczerpnięcia głębokiego oddechu.

Dokładnie tak, jak opisał to Jason, zobaczyła wielką zieloną równinę wtapiającą się na horyzoncie w miękkie, lawendowe niebo. Na zazielenionej płaszczyźnie posadowione były bloki z równaniami, połyskujące różnorodnymi kolorami i dzięki ciągle zmieniającym się wykresom oraz powoli przepływającym przez nie ciągom nieznanych znaków, przypominające żywe istoty.

Do diabła, pomyślała. Powinnam była wziąć ze sobą aparat fotograficzny. Mogła przecież powiesić go sobie na szyi i zabrać w tę wyprawę. Ubranie było wciąż na niej, nie przyszła tu nago, więc z pewnością mogła zabrać również aparat.

Dlaczego była taka głupia i nie pomyślała o tym wcześniej!

— Szeptaczu — rzekła na głos, chcąc spytać swojego nowego przyjaciela, czy wie, w jaki sposób znaleźli się tutaj. Nie otrzymała jednak odpowiedzi, a w jej umyśle nie było śladu jego obecności. Przypomniała sobie, że nie ma się czemu dziwić. Jason opowiedział jej, co czuł w czasie swojej wyprawy. On również wołał Szeptacza, ale diamentowy pyłek nie ukazał mu się, ponieważ nie przybyli tu oddzielnie, lecz jako jedna istota. Tak więc Szeptacz był gdzieś wewnątrz Jasona, a jego rozproszone atomy najprawdopodobniej zmieszały się z atomami umysłu doktora. Tak było i w jej przypadku.

Szeptaczu, powtórzyła. Cholera jasna, odpowiedz mi. Daj mi jakiś znak, żebym wiedziała, że jesteś ze mną.

Szeptacz nie odpowiedział.

Czy to możliwe, pytała siebie, żeby ten mały, szczwany lis wrzucił ją do tego świata, a sam pozostał na Watykanie? Rozważała taką możliwość, ale w końcu stwierdziła, że było to mało prawdopodobne. Szeptacz za bardzo chciał wiedzieć, poznawać wszystkie zakątki wszechświata. Ale żeby to zrobić, najwyraźniej musiał mieć przewodnika, który pokazałby mu, dokąd ma iść. Kiedy już raz pokazano mu drogę, mógł udać się w dane miejsce sam lub z kimś, tak jak to było w przypadku Jill.

Dobrze, stwierdziła Jill. Chowaj się. Mam nadzieję, że bawisz się świetnie. Poradzę sobie i bez ciebie.

Po cóż ja tu przyszłam? — myślała. Czy dlatego, że jestem dobrą dziennikarką, która nie przepuści żadnej nie sprawdzonej informacji? Dlatego, że chciałam dotknąć stopami ziemi, na której stał wcześniej Jason, żeby znaleźć kolejną nitkę wiążącą nas ze sobą jeszcze mocniej? Bóg jeden wie, odpowiedziała sobie. Może po prostu połknęłam haczyk rzucony przez Szeptacza mówiącego, że zobaczę rzeczy, których nie widział Jason, i w ten sposób dowiem się więcej o świecie równań?

Potrząsnęła głową. To nie miało żadnego sensu, ale najważniejsze, że znalazła się w tym świecie i jeśli miała zamiar porozmawiać z jego mieszkańcami, powinna zacząć się do tego zabierać. Rozmawiać z nimi? — powtórzyła w myślach. Pomysł wydawał się raczej śmieszny. Nie widziała żadnej możliwości kontaktu. Zacznie do nich coś trajkotać a oni odpowiedzą bełkotem równań. W ten sposób żadne z nich nie będzie miało najmniejszego pojęcia, o co drugiemu chodzi.