Takie odniósł wrażenie. Nie był pewien.
Ja też nie jestem pewien, ale kardynał-robot może być całkiem spostrzegawczy.
Może i tak, westchnęła Jill. Mam nadzieję, że masz rację.
Chcecie wracać? — spytał Szeptacz. Jestem gotów zabrać was z powrotem. Zresztą ja też nie miałbym nic przeciw temu, żeby już opuścić to miejsce.
Nie możemy, odpowiedział Tennyson. Musimy mieć dowód. W przeciwnym razie cała ta podróż będzie nic nie warta. Musimy mieć dowód, który wybije im z ręki wszystkie atuty.
Jesteście w niebezpieczeństwie, oznajmił Szeptacz. Jestem tego pewien.
Tak bym chciał, żeby udało nam się rozgryźć właściwe znaczenie tego miejsca, rzekł Tennyson. Decker mówi, że jest to centrum naukowe i chyba mówi prawdę. Ale właściwie czego tu szukają. Większość centrów naukowych, ludzkich centrów naukowych, poszukuje wiedzy dla samego faktu jej posiadania. Na Watykanie poszukiwanie wiedzy ma na celu znalezienie religii, gdyż badacze wierzą, że wiara wypłynie z wiedzy. Kolejnym powodem może być władza, jaką daje informacja. Obawiam się, że to właśnie może być tutejszy cel zdobywania informacji. Decker mówił, że wkrótce mają rozszerzyć badania centrum na sąsiednie galaktyki. Być może sięgają po władzę nad owymi terytoriami, a nie wiedzę tam zawartą?
To, co mówisz brzmi rozsądnie, odparła Jill. Ale władza musi mieć odpowiednie zaplecze polityczne. Myślisz, że funkcjonują tutaj również politycy?
Skąd miałbym to wiedzieć, żachnął się Tennyson. Nie mamy zresztą czasu, żeby się o tym przekonać. A to wymagałoby czasu.
Wiem, powiedziała nagle Jill. Wiem, co moglibyśmy zabrać jako dowód. Jednego z czerwi. Jeśli zabierzemy czerwia, teologowie będą musieli się zgodzić, że nie jest to Niebo. W Niebie chyba nie spodziewają się takich roboli. Bo niby skąd?
Przykro mi, ale muszę was zmartwić, wtrącił się Szeptacz, ale nie mogę przetransportować czerwia. Za duża masa. Nie mam wystarczającej energii.
Kiedy wiemy już, gdzie jest Niebo, może moglibyśmy wysłać tu jakichś Słuchaczy? — podrzuciła Jill. Będą mieli dowód zapisany na sześcianie.
To bez sensu, Tennyson nie zastanawiał się nad jej propozycją. Za pierwszym razem Bąble nie spostrzegły Mary. Kiedy tu dotarła i zobaczyła Niebo była tak zachwycona widokiem, że musiała tu wrócić ponownie. Za pierwszym razem zdążyła więc tylko rzucić okiem na te wszystkie wspaniałości. Później, kiedy ponownie starała się dotrzeć do Nieba, prawdopodobnie chcąc przywieźć ze sobą jakiś dowód jego istnienia, wiedzieli już, że jest tutaj i wystraszyli ją. Wiedzą już o Słuchaczach i nie ma żadnych szans na przedostanie się tutaj kolejnej osoby.
Gdybyśmy tylko mogli zabrać ze sobą sześcian, powiedziała Jill.
Nie możemy, sprowadził ją na ziemię Tennyson, nie jesteśmy Słuchaczami.
Dlaczego oni nas wpuścili… Przecież mogli nas zatrzymać albo odstraszyć, tak jak Mary, zastanowiła się Jill.
Mylisz się, rzekł Szeptacz. Ludzie ze świata równań podróżują zupełnie inaczej niż Słuchacze. Sprowadzili nas tutaj nie wszczynając alarmu w Centrum. Znaleźliśmy się tu, zanim w ogóle się zorientowali, że ktoś próbuje się tu dostać. Nie wiem jednak, czy za drugim razem, gdybyśmy ponownie starali się przeniknąć do Centrum, udałoby się dokonać tego niepostrzeżenie. Tutejsi ludzie, świadomi nieszczelności w swoim systemie obrony, zrobią teraz wszystko, żeby poprawić jego funkcjonowanie.
Cóż, wygląda na to, że nie mamy szans wrócić tutaj następnym razem, powiedział Tennyson. Nie możemy też zabrać nic, co stanowiłoby dowód naszej tutaj obecności. Mamy tylko słowa, a wątpię, żeby teologowie traktowali je poważnie. Zresztą niezależnie od tego, co byśmy stąd zabrali, zawsze mogliby powiedzieć, że zgarnęliśmy coś po drodze z Nieba do Watykanu.
Czy chcesz przez to powiedzieć, że odbyliśmy całą tę podróż na próżno? — spytała Jill.
Nie wiem, pomyślał Tennyson. Czy ich historia da Theodosiusowi i jego poplecznikom szansę na przedłużenie walki? Czy ich słowa sprawią, że teologowie zaprzestaną choćby na jakiś czas ataków na Watykan i Program Poszukiwań? Szansę były raczej niewielkie.
Co najwyżej mogli zyskać moment oddechu i chwilowe osłabienie tempa walki.
Czemu nie przewidział takiej sytuacji? Rozmawiali przecież o tym, że będą musieli zabrać stąd jakiś dowód. Nie przemyślał jednak kwestii, co mogłoby stanowić taki dowód. Czemu z góry nie założyli niemożliwości zdobycia niekwestionowanego dowodu?
Gdyby tylko mieli więcej czasu, na pewno coś by wymyślili. Wyglądało jednak na to, że los im nie sprzyja. Mieli nadzwyczaj mało czasu. Istniało tu jakieś zagrożenie, niebezpieczeństwo, którego Tennyson nie mógł zdefiniować, ale które wyczuwał każdą cząstką swej osobowości. Szeptacz to potwierdził.
I znów porażka, pomyślał. Osiągnęli cel misji, a mimo to ponieśli klęskę.
Co jeszcze mogli zrobić? Wiedział, czego na pewno nie mogli uczynić. Nie mogli podwinąć ogona i uciec jak najdalej stąd. Przynajmniej na razie.
Gdybyśmy tylko mogli przekazać informację Theodo-siusowi, przerwała ciszę Jill. Informację, że jesteśmy tutaj i że z całą pewnością nie jest to Niebo.
Mógłbym zanieść taką informację, odparł Szeptacz.
Ale komu ją przekażesz? Na Końcu Wszechświata nie ma nikogo, z kim mógłbyś porozmawiać. Przecież ani Theodosius, ani Ecuyer…
Są Nestorowie, przypomniał jej Szeptacz. Mogę im to powiedzieć. Nestor mieszkający na wzgórzach nad chatą Deckera może potem przekazać wiadomość Theodosiuso-wi.
Ale potrzebujemy cię tutaj.
To zajmie tylko chwilę.
Nie, zdecydował Tennyson, nie chcemy, żebyś nas tu zostawiał, nawet na chwilę. Nigdy nie wiadomo, kiedy będziemy cię potrzebować.
W takim razie mogę wysłać innego Pyłkowca. Jeden z moich braci mógłby to dla mnie zrobić. Mówiłem wam chyba, że są tu inne Pyłkowce, prawda?
Tak, mówiłeś, potwierdziła Jill.
Więc nie martwcie się, uspokajał ich Szeptacz. Poproszę jednego z nich.
Rozdział 57
JViedy mnich przyniósł wiadomość, że do esplana-dy zbliża się Nestor, kardynał Theodosius wyszedł mu na spotkanie.
Nestor powoli podpłynął do schodów, przestał obracać się w kółko i osiadł na chodniku. W chwilę później zaczął swoje wibracje i pobrzękiwania, aż wreszcie wydobył z siebie następujące słowa:
— Przyszedłem z wizytą — powiedział.
— Dziękuję za przyjęcie zaproszenia — odparł Theodosius. — To bardzo miłe z twojej strony. Chyba powinniśmy częściej się spotykać.
— Przynoszę ci również wiadomość — ciągnął Nestor. — Dostałem informację przyniesioną mi dla ciebie przez Pyłkowca.