— A Decker II? — spytał Ecuyer. — Co z nim dalej będzie?
— On i Stóg Siana siedzą na razie w areszcie domowym — wyjaśnił Theodosius. — Są chyba nieszkodliwi, ale musimy nabrać pewności. Tak czy inaczej, w tej chwili na głowie mamy tylko Dymka, chociaż z miejsca, w którym przebywa, na pewno nie ucieknie.
— Nawet gdyby mógł, nie miałby dokąd uciec — dorzucił Tennyson. — Inne Bąble wiedzą już, co planował, więc nie odważyłby się wrócić do Centrum. To był naprawdę przebłysk geniuszu ze strony Szeptacza, kiedy schwycił Pluskacza i sprowadził go na Koniec Wszechświata. Nawet gdyby ludzie ze świata równań nie przyprowadzili nam pozostałej trójki, Dymek prawdopodobnie próbowałby odnaleźć Pluskacza. Chociaż nie jestem pewny. Kiedy się nad tym wszystkim zastanawiam, wszystko strasznie mi się komplikuje. Szeptacz być może coś z tego pojmuje, ale ja na pewno nie. W każdym razie jeszcze nie teraz. Szeptacz twierdzi, że nie sprowadził Pluskacza umyślnie, ale nie wiem, czy mówi prawdę. Zrozumienie sposobu myślenia Szeptacza, wybiega czasami poza moje możliwości.
— Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło — powtórzył Ecuyer. — Że galarety przyprowadziły nam pozostałą trójkę. Jak myślicie, dlaczego to zrobiły?
— A kto to może wiedzieć? — westchnęła Jill. — Ludzie ze świata równań myślą znacznie szybciej niż my. Odnoszę wrażenie… że… To znaczy, wydaje mi się…
— Wyduś to wreszcie z siebie — ponaglił ją Ecuyer.
— Cóż, mam wrażenie, że potrafią przewidywać przyszłość. Że widzą to, co się wydarzy.
— Też tak myślę — poparł ją Tennyson. — Ciekawe, czy gdzieś tu jeszcze są. Zupełnie straciłem ich z oczu.
— Już odeszli — odparła Jill. — Nie wiem dokąd. Ale jestem pewna, że jeśli kiedykolwiek będziemy ich potrzebować, Szeptaczowi uda się ich wywęszyć.
— To chyba znowu jesteśmy na starym Watykanie — rzekł Theodosius. — Możemy wrócić do porzuconych zajęć i kontynuować pracę. Jason, mógłbyś mi nalać drinka, chciałbym wznieść toast.
— Ależ, Wasza Eminencjo…
— Udając, że piję wyleję go sobie na brodę — wyjaśnił Theodosius.
Tennyson poszedł i po chwili wrócił z dużą porcją szkockiej.
Theodosius wstał z miejsca unosząc szklankę wysoko w górę.
— Za tych, którzy naprawdę wierzyli. Pozostali wypili toast.
Theodosius przechylił głowę i uroczyście wylał sobie trunek na brodę.