Cóż mogę o nich rzec, jak nie to, że stoją również w blasku słońca,
lecz odwróceni do niego plecami?
Widzą jeno cienie własne, i cienie te stały się ich prawem.
Czymże nawet słońce jest dla nich, jak nie ciałem rzucającym cienie?
a uznawanie praw — pochylaniem się ku ziemi by na niej cień własny nakreślić?
Lecz wy, co kroczycie zwróceni twarzą ku słońcu jakież na ziemi kreślone znaki mogą was zatrzymać?
Wy, co wędrujecie z wichrem, jakiż to wiatro-wskaźnik
może wyznaczyć wasz szlak?
Jaka ludzka zwiąże was ustawa, gdy potargacie swe więzy,
nie rzucają ich wszakże u wrót czyjegoś więzienia?
Jakiego możecie obawiać się prawa, jeśli w tańcu swoim
niczyich nie potrącacie łańcuchów?
I któż was może powołać przed sąd, jeśli zrzucicie odzież waszą,
nie zostawiając jej jednak na niczyjej drodze?
Ludu Orfalezu, możecie stłumić głos bębna, a lutni struny rozluźnić,
lecz któż może rozkazać by skowronek nie śpiewał w błękitach?
O Wolności
Mówca teraz spytał:, co rzekniesz nam o wolności?
A on odpowiedział:
Widziałem was u bram grodu i u domowego ogniska, wielbiących w kornym pokłonie naszą ludzką wolność,
jako ci niewolnicy, co korzą się przed tyranem i wysławiając go
choć gnębi ich i katuje.
Nawet w gaju świątynnym i w cieniach fortecy, widziałem jak najswobodniejsi z pośród was dźwigali swą wolność jak kajdany i jarzmo.
I serce me ścisnęło się krwawo; wszak tylko wówczas możesz być wolny, gdy nawet pragnienie zdobycia wolności poczujesz jako ciężar,
gdy przestaniesz mówić o niej jako o celu i o wypełnieniu.
Zaprawdę osiągniesz ją nie wtedy, gdy dni twe będę wolne od trosk,
a noce od nędzy i udręki,
a wówczas, gdy choć nimi ze wszech stron otoczony, potrafisz wznieść się wyżej, swobodny i nagi.
Jakże byś mógł unieść się poza dni twoje i noce, jeśli nie potargasz wpierw więzów, którymi ongiś, w zaraniu twego rozumienia, skrępowałeś godzinę swego południa?
Zaiste to, co zwiecie wolnością jest najmocniejszym z tych łańcuchów,
choć ogniwa jego błyszczą w słońcu i olśniewają wasz wzrok.
A cóż mamy przede wszystkim odrzucić, chcąc być wolni, jeśli nie strzępy siebie samych?
Gdy chcesz niesprawiedliwe znieść prawo, spójrz, wszak własną ręką wypisałeś je na twym czole;
więc nie wymażesz go paląc księgi praw, ani też myjąc czoła wszystkich sędziów, choćbyś na nich całe morze wylewał.
A jeśli chcesz obalić tyrana, bacz byś wpierw zniweczył tron, któryś mu w sobie zbudował.
Jakże by tyran mógł rządzić ludźmi, którzy są dumni i wolni,
gdyby nie znalazł oparcia w tyranii ich własnej swobody, we wstydzie ich pychy?
A jeśli chcesz uwolnić się od trosk, pamiętaj, iż sam je wybrałeś,
nikt ci ich nie narzucił.
A gdy chcesz strachu się pozbyć, zważ, iż on w sercu twoim się gnieździ,
a nie zależy od tego, który lęk w tobie budzi.
Zaprawdę wszystko w nas samych się dzieje, przeplatając się cięgle wzajem — upragnione i budzące lęk, wstrętne i umiłowane, to, za czym gonimy i czego unikamy.
W nas samy żyją one wszystkie, jako światła i cienie, splecione parami w uścisku.
A gdy cień się rozprasza i znika, blask światełka, gdy za długo trwa,
staje się cieniem dla nowego światła.
I tak wolność nasza, gdy pozbędzie się swych więzów, staje się sama więzami wyższej wolności.
O Rozsądku i Namiętności
Ozwie się znów kapłanka: mów nam o rozsądku i o namiętności.
A on rzecze:
Dusza wasza jest nieraz polem bitwy, gdzie rozum i rozsądek walczą
z pragnieniem i namiętnością.
Chciałbym pokój wnieść w wasze dusze; zgrzyty, rozterki i walki odrębnych w was czynników przemienić w jedność i melodię pieśni.
Ale jakże to zrobię, jeśli sami nie będziecie również pokój czyniącymi,
a nawet miłującymi wszystkie swej natury energie?
Rozum i namiętność to ster i żagle łodzi waszej duszy, na wodach oceanów;
jeśli złamią się żagle, albo ster, łódkę bezwolną fala miotając uniesie,
lub stanie ona w miejscu, unieruchomiona wśród mórz.
Bowiem rozsądek, gdy rządzi sam, staje się siłą, co wstrzymuje i ogranicza; a namiętność pozostawiona sobie, to płomień, co spala i własną sprowadza zagładę.
Przeto dusza wasza niech rozum wzniesie do napięcia namiętności,
by mógł również uderzyć w pieśń;
a namiętnością niech sama rozumnie kieruje, aby żyła ona codziennym odnowieniem i zmartwychpowstaniem i jako feniks wciąż ponad własne wznosiła się popioły.
Pragnąłbym abyście pożądania wasze, zarówno jak i sądy, jako dwóch drogich traktowali gości;
wszak nie uczcilibyście jednego, drugiemu lekceważenie dając, bowiem kto jednemu więcej okaże gościnności ten traci życzliwość i zaufanie obu.
Gdy spoczywasz wśród wzgórz, w chłodnym cieniu białych topoli, i zanurzasz się w spokój i stapiasz z ciszą rozległych pól i łąk dalekich,
niech serce twe rzecze w milczeniu: „Bóg odpoczywa w rozumie”.
Ale gdy burza nadleci i wicher potężny gnie konary drzew, a gromy i błyskawic rozdarcia głoszą majestat niebios natenczas serce twe niech w trwodze wyszepcze poświętnej: „Bóg ruchem w namiętności żyje”.
A że jesteśmy wszyscy tchnieniem w wielkich Boga dziedzinach i
liściem w bożym lesie, przeto i my w rozumie mamy odpoczynek znajdować,
a w namiętności pęd.
O Bólu
Ozwie się teraz niewiasta: o bólu nam powiedz.
A on rzekł:
Ból wasz to rozpękanie skorup, w których uwięzi trwa zamknięte rozumienie wasze.
Jak ziarno owocu rozpęknąć się musi by serce swe ku słońcu otworzyć,
tak i wy poznać musicie ból, który otwiera.
A gdybyście mogli utrzymać w duszy nieustanny podziw dla cudów życia, co w każdym stają się dniu, ból wasz nie wydałby się wam mniej cudownym, aniżeli radość,
i witalibyście cicho zmienny rytm wiosen i jesieni serca, jak spotykacie w spokoju pory roku, co schodzą na wasze pola.
A w zimy swego bólu czuwalibyście z jasną pogodą.
Wiele z waszego cierpienia to wasz własny wybór;
to nieraz gorycz leczniczych ziół, którymi lekarz w głębi waszej duszy ukryty, chce uzdrowić chorość waszej istoty.
Zaufajcie mu więc, przyjmując spokojnie, i chętnie pijąc lek z jego ręki,
bowiem choć ciężka i twarda, posłuszną jest innej, niewidzialnej
a miłościwej Dłoni;
a czara którą wam podaje, choć pali dziś wasze usta, powstała z gliny,