Выбрать главу

Była jedynym członkiem naszego-zespołu badawczego, który ukończyć miął studia już w czasie drogi Astrobolidu do Alfa Centauri. Kandydatura jej została wysunięta przez Międzynarodowy Kongres Studentów. Dotychczasowe samodzielne, choć skromne jeszcze prace Suzy z dziedziny fizyki wróżyły dziewczynie przyszłość wybitnego naukowca.

Polubiliśmy ją wszyscy od pierwszego dnia podróży. Teraz stała nad brzegiem basenu i gestykulując żywo przynaglała nas:

— Chodźcie do centrali! Nareszcie znalazł się Engelstern. Spieszcie się!

Nie potrzeba było nas zachęcać. Po miesiącu oczekiwanie na przybycie Engelsterna zaczęło się dłużyć nawet najcierpliwszym. Nie mogliśmy się doczekać, kiedy wreszcie włączone będą ponownie silniki dla zwiększenia prędkości do 10000 km/s.

Narzuciwszy płaszcz kąpielowy na wilgotne jeszcze ciało, wkrótce znalazłam się w centrali radiowej wraz z Ingrid i Jaro (tak nazywaliśmy od pierwszego dnia podróży Jarosława Brabca). Był tam już Andrzej, Wiktor, Kora i oczywiście Suzy, która ruchem ręki nakazała nam milczenie.

Rita manipulowała licznymi urządzeniami centrali, próbując nawiązać łączność z rakietą Engelsterna, potem odwróciła głowę i objęła wzrokiem naszą grupkę stojącą za jej fotelem.

— Na razie nic — objaśniła zgadując myśli wszystkich. — Wciąż jeszcze nie mogę się z nim połączyć.

— Sądzisz, że to nadlatuje Engelstern? — zapytał Sokolski.

— A któż by inny? Co prawd”, jesteśmy jeszcze w obrębie Układu Słonecznego, jednak w sąsiedztwie nie ma już żadnej bazy kosmicznej. Tor, po którym porusza się nasz statek, jest nachylony blisko 55 stopni do płaszczyzny orbity ziemskiej, nie spotkamy więc po drodze żadnej planety. Najbliżej znajduje się obecnie Uran, bo w odległości 4,5 miliarda kilometrów, ale wątpię, aby ktoś stamtąd wyruszył w pogoń za nami. W jakim celu? To może być tylko Nym Engelstern.

— Tak! To musi być on! — podchwyciła Suzy.

— Kierunek ruchu wskazuje, że leci z Ziemi — podjął Sokolski, patrząc na ekran.

— A wiesz, że to zastanawiające — przyznała Rita.

— Dlaczego się nie zgłasza? Przecież jasne, że leci do nas.

— Już hamuje. Zaraz powinien tu być!

Spojrzeliśmy na ekran radarowy. Wychylenie świecącego ząbka wskazywało na silne przyspieszenie ujemne. Rita nacisnęła guzik. Zapłonęła niewielka skala — rakietę dzieliło od Astrobolidu tylko 6800 kilometrów.

Krawczyk zmarszczył brwi.

— Ta rakieta zaczyna mi się nie podobać. Hamuje tak gwałtownie, jak gdyby leciała bez człowieka.

Nachylił się i dotknął palcami dwu guzików pod ekranem radarowym. Wynik był niepokojący: przyśpieszenie wahało się od 4 do 8 G, chwilami skacząc nawet na 9 G.[9]

— Chodźmy do obserwatorium — powiedział astronom, pociągając za sobą Korę. Po chwili w drzwiach ukazała się głowa Renego.

— No i co? Jest Nym? — zapytał,

— Nie wiem — odparła niepewnie Rita.- Chyba tak. Niepokoi nas jednak to nadmierne hamowanie — wskazała na licznik.

— Co? 9 G? — Renę gwizdnął przez zęby.

— A może ten pojazd jest tylko automatem? — wtrąciła Ingrid.

— Prawdopodobnie tak — odparł Renę. — Wyobraź sobie: 9 G przyśpieszenia! Jak byś się czuła pod taką prasą? Co?

Wiktor pokręcił przecząco głową. Znał te zagadnienia lepiej od zoologa.

— To nie przesądza sprawy — zauważył. — W maszynach wyczynowych, mających urządzenia pozwalające pilotowi znieść duże przyśpieszenie, wartość 9 G jest daleka od rekordu. Nie może jednak utrzymywać się zbyt długo.

l. Ostatnia faza lotu Astrobolidu do Układu Proximy (odległość od gwiazdy Proxima Centauri w kilometrach)

Rysunek 1. Ostatnia faza lotu Astrobolidu do układu Proximy (odległość od gwiazdy Proxima Centauri w kilometrach)

Rita chciała o coś zapytać, ale w tym momencie ekran wideofoniczny zamigotał raz i drugi. Pojawiła się twarz pilota.

Z ekranu patrzyły z wyrazem jakby obawy czy niemej prośby duże, niebieskie oczy. Był to młody mężczyzna, ubrany w kombinezon regulujący przepływ krwi przy dużych przyśpieszeniach.

Suzy, która wyszła na chwilę z centrali i powróciła niemal równocześnie z pojawieniem^ się obrazu, zawołała radośnie:

— Witamy cię, Nym! No, wreszcie załoga jest w komplecie. Rita odwróciła głowę.

— Znasz go?

— Widziałam jego zdjęcie w jakimś czasopiśmie… Zaraz, zaraz, gdzie to było?

— Nieważne — przeciął Renę. — Wiadomo, że to Nym Engelstern. Znam jego ojca. Bardzo podobny.

Rita też widziała raz zdjęcie Engelsterna w „Przeglądzie Astrofizycznym”. Wydał się jej wtedy nieco starszy, ale dyskusję na ten temat uznała za bezprzedmiotową.

Twarz nowego członka załogi zdradzała ogromne wyczerpanie. Parę razy poruszył wargami, ale nie można było zrozumieć, co mówi. Tymczasem Rita nakazała mu przełączyć autopilota na sterowanie zdalne. Rakieta była tuż-tuż.

Obraz przybysza rozpłynął się w czerni. Równocześnie Rita włączyła ekran prowadzący i po chwili objęła pilotowanie zbliżającej się rakiety, by ją wprowadzić do wnętrza Astrobolidu.

Zostawiliśmy ją samą i przeszliśmy do obserwatorium astronomicznego. Zastaliśmy tam prawie połowę astronautów skupioną wokół pantoskopu.

Na ekranie widoczny był mały jednoosobowy pojazd kosmiczny typu spor-towo-wyczynowego. Sokolski objaśnił ponadto, że rakieta ta należy do serii eksperymentalnej, której pierwsze próby sprawności miały miejsce zaledwie przed dwoma miesiącami.

Po chwili stateczek kierowany na odległość przez Ritę wykonał zwrot, zataczając pętlę wokół Astrobolidu. Oczom naszym ukazał się spód pojazdu oraz jarzące się fosforycznym światłem nowiutkie litery i cyfry: KRS 1207e KS-53 ŚWIATOWID.

Napis wskazywał, iż bazą macierzystą rakiety jest polski sztuczny księżyc.

— W jakim celu Engelstern poleciał na Światowida? — zdziwiła się Kora.

— Niemożliwe, by stamtąd przybywał — odparł Renę. — Raczej podejrzewam, że rakietę tę odstąpił Nymowi jakiś polski pilot w drodze z Saturna.

Gdy pojazd został wprowadzony do śluzy, na spotkanie pilota wyruszyła niemal cała załoga. Jednak na.razie jakakolwiek rozmowa z przybyłym okazała się niemożliwa.

Młody człowiek wprawdzie otworzył naciśnięciem guzika właz, ale nie był w stanie o własnych siłach opuścić kabiny. Tylko raz po raz jego półprzytomne spojrzenie ślizgało się po naszych twarzach.

— Pokój dla Nyma jest przygotowany — oświadczyła Kora. — Trzeba go jak najszybciej tam przenieść.

— Zaraz się nim zajmę — dorzucił Will.

Renę szybko wsunął się do środka pojazdu i odpiął pasy fotela. Potem wziął pilota na ręce i wyniósł z rakiety. Młody człowiek, skłoniwszy bezwładnie głowę na ramię zoologa, natychmiast zasnął. Wkrótce znalazł się w wygodnym łóżku. Zbadawszy dokładnie chorego Will Summerbrock oświadczył, że Nym jest w najwyższym stopniu wyczerpany długotrwałym działaniem przyśpieszenia rakiety, niemniej życiu jego nie grozi niebezpieczeństwo. Po zastosowaniu środków wzmacniających lekarz zalecił, aby zapewnić śpiącemu idealny spokój.

Tymczasem Renć udał się do śluzy. W milczeniu dokładnie obejrzał maszynę, nie włączając się do ożywionej rozmowy.

вернуться

9

Przyśpieszenie 1 G = około 10 m/sek2 i odpowiada przyspieszeniu ziemskiemu. Np. przy przyśpieszeniu 9 G na ciało pilota działa siła dziewięć razy większa od siły ciążenia ziemskiego.(waży dziewięć razy więcej niż w spoczynku na Ziemi).