Выбрать главу

Fargo spojrzał w rozszerzone źrenice mężczyzny. Jastrow się ocknął. Zrzucił z siebie niedopałek, przydusił dłonią tlący się sweter.

– Słucham pana? – zmarszczył czoło. – O przepraszam, zapomniałem… Proszę siadać, oczywiście.

Fargo powoli zajął stojący przed biurkiem fotel.

– Doktor Kaminsky uprzedził mnie o pańskiej wizycie…

– Zatem wie pan, że chciałbym odzyskać pamięć – powiedział cedząc słowa, jakby chciał się przystosować do sennej z pozoru atmosfery.

– Wiem… – Jastrow przygryzł wargi. – Nic pan nie pamięta z przeszłości?

– Nic.

– Rozumiem. – Lekarz sięgnął na półkę po cieniutki skoroszyt i wyciągnął go przed siebie w drżącej ręce. – Proszę wypełnić test.

Fargo był zupełnie spokojny. Wyjął z kieszeni długopis i szybko zaczął zakreślać kolejne rubryki, wybierając przypadkowe odpowiedzi. Starał się nie spuszczać wzroku z siedzącego naprzeciwko człowieka. Ostatnie warianty rozwiązań skreślił w ogóle bez czytania pytań.

– Proszę – położył skoroszyt na biurku. – Mam nadzieję, że nie trwało to za długo.

– Nie, nie… – Jastrow skwapliwie zaczął przewracać kartki. – Tak… Trudny przypadek – powiedział z przymusem. – Ale konfiguracja jest przejrzysta.

Po dłuższej chwili spojrzał przed siebie.

– Beznadziejna sprawa. Przykro mi.

– Jak mam to rozumieć?

– Nie mogę przywrócić panu pamięci – powiedział oschle lekarz.

Fargo o mało nie roześmiał się na głos.

– Mam tu orzeczenie komisji lekarskiej… – wyjął z kieszeni złożone pokwitowanie za neseser z hotelu i podniósł je tak, żeby tamten nie mógł odczytać nadruku.

– Komisji? Jakiej komisji? – Jastrow zdenerwował się nagle. – To ja jestem najlepszym specjalistą w kraju!

– Ale…

– Żadnych „ale”! Jeśli chce pan skończyć jako roślinka, to niech pan idzie do jakichś partaczy, którzy spieprzą…

– Przecież nie poszedłem do żadnych partaczy. Zwróciłem się od razu do pana.

Odrzucony na bok skoroszyt nie utrzymał się na krawędzi biurka i spadł na podłogę.

– Mówiłem już: nic nie da się zrobić.

Fargo zerwał się z krzesła.

– To pan zablokował mi pamięć!

Lekarz poruszał wolno głową w lewo i w prawo.

– To pan! Pamiętam to! Mam dowód, to orzeczenie komisji… – potrząsnął kwitem.

– Blefuje pan.

– Nie!

– Blefuje pan – powtórzył spokojnie Jastrow. – I niech pan nie macha tym świstkiem. Nawet stąd widzę nadruk firmowy Marriotta.

Fargo opadł z powrotem na krzesło. Drżącą ręką wyjął z kieszeni chustkę i otarł czoło.

– A poza tym – ciągnął lekarz – jeśli ja zablokuję pamięć, to nikt niczego nie może pamiętać – zakrył twarz dłońmi.

– A więc… przyznaje się pan?

Jastrow wzruszył ramionami. Długą chwilę poruszał bezgłośnie ustami, jakby przygotowywał się do wypowiedzenia jakichś słów, potem zagryzł wargi, patrząc tępo przed siebie. Cisza przeciągała się. Wreszcie dotknął przycisku interkomu.

– Proszę mi przynieść płytę numer 622 z archiwum – powiedział. – Tak, tę, która leży w sejfie.

Odchylił się w fotelu, zakładając ręce na głowę.

– Tak, to ja – wyznał nagle. – Wiem, że jeśli pana stąd wyrzucę, to i tak znajdzie się ktoś, kto zdejmie blokadę. A do tego nie powinniśmy dopuścić.

Fargo otarł twarz. Pomimo klimatyzacji zrobiło mu się duszno.

– Kto panu kazał to zrobić? – spytał cicho.

Jastrow uśmiechnął się ledwie dostrzegalnym skrzywieniem warg. – Pan.

– Ja?! To niemożliwe! To… to kłamstwo!

Jastrow powstrzymał go ruchem ręki.

– Proszę chwilę zaczekać.

W jego dłoni pojawił się następny papieros, ale nie zdążył go zapalić, gdyż w drzwiach ukazała się znana już Fargo pielęgniarka. – Włączyć, panie doktorze?

– Tak.

Dziewczyna włożyła kompakt do kieszeni odtwarzacza i korzystając z pilota, włączyła plazmowy ekran wiszący na ścianie. Polaryzowane szyby w oknach gabinetu pociemniały w tej samej chwili. Po kilku sekundach obrazu kontrolnego Fargo zobaczył wnętrze tego samego gabinetu z pustym fotelem na pierwszym planie.

– Proszę – z głośnika dobiegł głos Jastrowa. – Możemy zaczynać.

Na ekranie pojawiła się jakaś postać. Wysoki, chudy mężczyzna, który pochylał się, żeby usiąść. Fargo zacisnął dłonie aż do bólu. Tamten wyprostował się, patrząc prosto w ekran. Boże… Ta blada, wymęczona twarz, trzęsące się ręce, mocno zaciśnięte wargi… Nie było najmniejszej wątpliwości. To był on! Młodszy o kilka lat, ale na pewno on sam!

– Mogę mówić? – usłyszał swój głos.

– Tak – to znowu był Jastrow.

Ktoś musiał poruszyć obiektywem, bo na ekranie była już tylko twarz o rozbieganych oczach.

– Skoro oglądasz ten zapis – zaczął niepewnie młodszy Fargo – to znaczy, że chcesz odzyskać utraconą pamięć. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to pragnienie zaprowadzi cię prędzej czy później do doktora Jastrowa. To najlepszy specjalista w tym kraju, więc zostawię to nagranie u niego – zawahał się na moment. – Przepraszam, że mówię do ciebie w tej formie, ale mimo że jesteśmy tym samym człowiekiem… – z trudem dobierał słowa. – Co ja chrzanię! Po prostu wiem o czymś, o czym nie chcę, żebyś ty wiedział. Nigdy! Zrozumiałeś? Proszę cię, błagam, nie staraj się nigdy odzyskać pamięci. Grozi ci straszliwe niebezpieczeństwo! W moim życiu zaszło coś… – głos z ekranu urwał się nagle. Potem podjął znowu, prawie szeptem: – Doktor daje mi znaki, żebym nie mówił nic konkretnego, bo to może cię przypadkiem odblokować. Dodam więc tylko: przysięgam, że to ja sam kazałem wymazać sobie pamięć. Zrobiłem to dobrowolnie, bez żadnego nacisku. Obok kamery nie stoi nikt z pistoletem, nikt nie wymusza na mnie tych słów. Błagam, uwierz mi! – Postać na ekranie spojrzała nagle prosto w kamerę. – Na rany Chrystusa! Nigdy nie usiłuj odzyskać pamięci! Stało się coś potwornego! – krzyk przeszedł w zduszony szept: – Nigdy, pamiętaj…

Jastrow skinął na pielęgniarkę, ekran zgasł, a szyby w oknach znów stały się przezroczyste. Doktor zapalił wreszcie trzymanego przez cały czas w dłoni papierosa, a dziewczyna stanęła obok jego fotela.

– Przekonałem pana? – spytał po chwili.

Fargo siedział nieruchomo, patrząc w podłogę.

– Widzę, że mimo amnezji doszedł pan do znacznych pieniędzy – podjął doktor. – Jest pan świetnie ubrany, nadal dość młody… Czy nie lepiej wypełnić sobie życie czymś przyjemnym?

– A wie pan, co czuje człowiek bez przeszłości? – Fargo podniósł głowę.

– Wszystko przed panem, może…

– Nie – jego głos zabrzmiał twardo. – Jestem chory. Śmiertelnie chory.

– Ale…

– Zaraz – tym razem nie dał sobie przerwać. – Nie mam już czasu. Nie mam przyjaciół, nie mam nikogo, kto byłby mi bliski… Odebrano mi nawet wspomnienia z dzieciństwa.

– Chce pan wrócić do tamtych koszmarów? – Jastrow wzruszył ramionami. – Antidotum mam nadal w sejfie.

Wstał i szybko podszedł do ściany. Nie bacząc na obecność pielęgniarki i gościa odsunął niewielkiego Rembrandta, przyłożył kciuk do skanera i otworzył pancerne drzwiczki. Kiedy odwrócił się, w ręce nie trzymał jednak fiolki. Dzierżył wielki, oksydowany rewolwer.

– Nie, Fargo! – krzyknął. – Nigdy na to nie pozwolę! – Rozległ się trzask odwodzonego kurka. – Już nigdy nie będziesz…

Fargo spojrzał w rozszerzone strachem oczy pielęgniarki.

Nagła ciemność i potworny pęd nie były już niczym obcym. Podbił zaskoczonemu Jastrowowi rękę, wyrwał mu broń i odrzucił na środek pokoju. Natychmiast wrócił do własnego ciała i podniósł broń. Zanim przerażona dziewczyna na dobre oprzytomniała, stał mierząc do przerażonego lekarza z jego rewolweru.