– Więc co się stało?
– Tego nie wiemy. Przyjęliśmy roboczą hipotezę, że któryś z asystentów, sam obdarzony odpowiednimi cechami, zlikwidował profesora, żeby objąć władzę nad jego zespołem.
– Po co?
– Nie wiem – przyznał szczerze Keldysh. – Nie mam pojęcia, jaki może być jego cel. W każdym razie wiele faktów wskazuje, że MI5 jest od pewnego czasu rozpracowywany od środka.
– O rany – mruknął Fargo. – Gdyby tacy ludzie istnieli naprawdę, ich władza byłaby ogromna. Wystarczyłoby pokierować premierem…
– To nie jest takie proste – wtrącił milczący dotąd Clancy. – Można, oczywiście, „wstrzelić” swoją psychikę w mózg dowolnego człowieka, ale tym samym wcale nie poznaje się jego pamięci, przyzwyczajeń, cech osobowości ani nawet charakteru pisma. Nawet średnio wyszkolony człowiek bez trudu zauważy podmianę.
– Właśnie – powiedział Keldysh. – Niemniej niebezpieczeństwo jest wielkie. Człowiek, który objął schedę po profesorze, opanował cały zespół. Jego możliwości są ogromne.
– I oni rozpracowują wywiad?
– Tak.
– Po co?
– Już mówiłem. Niestety, nie wiemy.
– Czy nie można ich po prostu powystrzelać?
– O tym również mówiliśmy. Nie można. Dopóki działają we własnych ciałach, możemy częściowo ich obserwować.
– Kukułki z Midwich… – mruknął Fargo. – Walnijcie w nich atomówką!
Keldysh uśmiechnął się z sarkazmem.
– A skąd pewność, że nie mają swoich ludzi rozsianych po całej Anglii… Ba, po całym świecie?
– Obecna sytuacja jest następująca – powiedział Clancy. – Oni rozpracowują MI5, a my, tajna komórka bezpieczeństwa, rozpracowujemy ich.
Fargo się zamyślił. Dopóki Clancy milczał, był skłonny sądzić, że Keldysh jest chorym psychicznie lordem, któremu rodzina pozwala na wszelkie ekstrawagancje, angażując jednocześnie pielęgniarza chroniącego go przed atakiem, a samą rodzinę przed skandalem. Ale teraz…
– Proszę słuchać dalej. Udało nam się zrobić kopie materiałów Fulbrighta. Teraz sami przeprowadzamy testy, żeby wykryć odpowiednich ludzi, i wiemy nawet, jak ich szkolić.
– Testy? Czy…
– Właśnie. – Clancy pochylił się w fotelu. – Pan jest człowiekiem dysponującym ogromnymi możliwościami. I chcemy, żeby nam pan pomógł.
– Chyba nie mówi pan poważnie?!
– Proszę się zastanowić – wtrącił Keldysh. – Na pewno w pana życiu miały miejsce fakty i zdarzenia mocno niepokojące…
– Ale skąd…? – Fargo gorączkowo przeszukiwał pamięć. Nie, to zwykły idiotyzm! Przypomniał sobie noc, kiedy dowiedział się o śmierci rodziców. W paraliżującym szoku wpatrywał się w człowieka, który przyniósł mu tę wiadomość. Wtedy, przez ułamek sekundy wydawało mu się, że widzi siebie samego z zewnątrz. Albo… Nie, to bzdury!
– Może skończymy z tą farsą – powiedział ostro. Zapadła nieprzyjemna cisza.
– Już na wstępie powiedziałem panu, że dysponuję odpowiednimi dowodami, żeby pana przekonać. Haroldzie…
– Tak. – Clancy wstał ociężale i wyszedł na korytarz. – Przed panem znaleźliśmy pewną dziewczynę – podjął Keldysh. – Jest już przeszkolona. Dysponuje, co prawda, tylko ułamkiem pańskich możliwości, ale na pewno pana zadziwi.
Kiedy drzwi otworzyły się ponownie, stanęła w nich piętnasto- może szesnastoletnia dziewczyna. Miała miłą inteligentną twarz z łobuzersko przymrużonymi dużymi oczami.
– Możemy zaczynać? – spytał stojący za nią Clancy.
– Jasne – odparła bez wahania. Jej sterczące na środku głowy, ścięte krótko włosy drżały lekko.
– Proszę ze mną. – Keldysh wstał i podeszli do pochyłej szyby nad salą, w której ciągle ktoś przemawiał. – Kogo pan wybiera?
– Słucham?
– Proszę wybrać kogokolwiek, a my z pomocą Kate zmusimy go do zrobienia tego, czego pan sobie zażyczy. Może pan żądać wszystkiego. Może prócz rozebrania się do naga w obecności wszystkich osób. Osobiście wolałbym uniknąć skandalu obyczajowego.
Fargo nachylił się nad szybą.
– Mogę wybrać, kogo chcę? – usiłował zawrzeć w głosie jak najwięcej ironii.
– Oczywiście.
Wybrał znaną piosenkarkę. Bardzo by chciał, żeby się rozebrała, jednakże powiedział tylko:
– Niech upuści torebkę, ale jej nie podnosi, tylko wyciągnie rękę w kierunku tego okna.
– Dobrze. – Keldysh przeniósł wzrok na nastolatkę. – Kate, słyszałaś?
– Tak.
Dziewczyna oparła ręce o parapet. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia jej ciało stężało. Fargo wytężył wzrok. Piosenkarka najpierw podniosła głowę i patrząc wprost na niego, bezczelnie mrugnęła okiem. Potem z fantazją odrzuciła torebkę i wyciągnęła rękę w stronę okna.
Po chwili ciało Kate zwiotczało, dziewczyna cofnęła się w głąb pokoju. Piosenkarka potrząsała głową, przykładając dłoń do czoła, podczas gdy towarzyszący jej mężczyzna podnosił torebkę.
– Wiem! – krzyknął Fargo. – Ona ma mikrofon w uchu.
– Mógł pan wybrać kogokolwiek.
– Oni wszyscy są na podsłuchu…
Keldysh roześmiał się głośno.
– Teraz dopiero stało się jasne, dlaczego zaprosiłem pana właśnie tutaj – powiedział po chwili. – Czy naprawdę sądzi pan, że ci wszyscy politycy, biznesmeni, aktorzy zebrali się tylko po to, żeby zrobić panu kawał?
Fargo zakrztusił się własną śliną. To było mocne. Argument nie do zbicia. Słowa Keldysha wstrząsnęły nim i po raz pierwszy poczuł coś na kształt… może jeszcze nie wiary, ale początków zaufania.
– Ależ… ależ to niemożliwe! – wymamrotał bez przekonania.
Keldysh przysiadł na skraju biurka.
– Widzę, że ma pan racjonalny umysł, tak jak ja – zamyślił się. – Jeśli człowiek widzi rano na ulicy wyłącznie pomalowanych na niebiesko Murzynów z krokodylami na smyczy, to wcale nie znaczy, że armia okupacyjna Górnej Wolty zajęła nocą Londyn. Znaczy to, że trzeba udać się do psychiatry. Tak… – ukrył na moment twarz w dłoniach. – I tu mamy do czynienia z bolesną rzeczywistością.
Fargo potrząsnął głową w zamyśleniu. Ciągle nie wiedział, co o tym wszystkim sądzić. A jeśli zastosowali jakieś triki?
– Dobrze, ale chcę mieć absolutną pewność – powiedział. – Pan Clancy wyjdzie na korytarz i zamknie drzwi na klucz. Pan zablokuje klamkę od wewnątrz krzesłem – mówił gorączkowo. – Zrobimy jeszcze jedną próbę. Kate „wstrzeli się” we mnie.
– Zgoda. Przypominam jednak, że ona nie pozna pana pamięci. Proszę nie kazać pisać jej na kartce słów, które zna tylko pan.
– Rozumiem. – Fargo po wyjściu Clancy’ego sam zablokował drzwi. – Ważę około stu sześćdziesięciu funtów. Nie jest pan w stanie wnieść mnie na tę szafę, nawet z pomocą dziewczyny. Dla mnie samego to igraszka.
– Masz na to dziesięć sekund – powiedział do Kate.
– Podziwiam pańską pomysłowość. – Keldysh z uznaniem skinął głową. – To będzie naprawdę obiektywny dowód.
– Możemy zaczynać? – Fargo czuł, że drżą mu ręce.
– Tak.
Spojrzał na zegarek, usiłując zapamiętać wyświetlone sekundy, zanim ogarnęła go ciemność. To było jak lekki zawrót głowy. Kiedy otworzył oczy, siedział na szafie między wypchanym pawiem i myszołowem, dotykając głową sufitu. Minęło siedem sekund.
– To… To… – nie mógł zebrać myśli. – To jakaś hipnoza.
Dziewczyna uśmiechnęła się z sympatią.