Выбрать главу

Klawiatura nie reagowała na dotyk – podczas katastrofy część łączy musiała ulec zniszczeniu. Wybiegł na zewnątrz, rozrywając rękaw o nierówne brzegi wyciętego otworu. Odłączył kabel elektrycznych nożyc i wciągnął go do środka komory bombowej. Usiłował podłączyć go do sprzętu w samolocie, ale jedynym rezultatem był głośny trzask i snop iskier. Zwarcie. Powoli, żeby nie uderzyć w żaden z wystających fragmentów konstrukcji, wniósł własny, przenośny akumulator i skrzynkę z narzędziami. Prowadzone przez wzorzec inżyniera ręce sprawnie cięły kable, by po chwili połączyć nimi wyjście transformatora z zasilaczami jednostki sterującej. Ekran ożył w jednej chwili, ale zmieniające się na nim symbole mówiły mu tyle samo co chińskie ideogramy. Sprawdził program otwierający. Na szczęście nie był zahasłowany. Drżącymi z niecierpliwości palcami wybrał opcję STATUS. Wyświetlacz zmatowiał na moment, ale zaraz pojawiła się kolumna możliwych do zadania pytań.

Wybrał to najważniejsze:

STAN HIBERNATORA NUMER JEDEN?

Odpowiedź była błyskawiczna:

BRAK FUNKCJI ŻYCIOWYCH.

Boże, co za idiotyczne określenie.

STAN HIBERNATORA NUMER DWA?

BRAK FUNKCJI ŻYCIOWYCH.

Powtórzył tekst, pytając o trzeci pojemnik. Zdawało się, że identycznie brzmiąca odpowiedź nie pojawia się na ekranie, ale trwa na nim cały czas. Żaden z techników nie wykazywał śladów życia. Czego innego mógł się spodziewać?

STAN HIBERNATORA NUMER CZTERY?

Odpowiedź zaskoczyła go.

PROCEDURA SPECJALNA. DYSFUNKCJE – 74%. USZKODZENIE POWŁOKI.

Dopiero teraz zauważył wgniecenie z boku skrzyni. Dysfunkcje? Co to ma znaczyć? Przecież ten człowiek nie mógł żyć.

MOŻLIWOŚĆ PRZYWRÓCENIA FUNKCJI ŻYCIOWYCH?

ZERO – ZERO.

Spocone palce ślizgały się po klawiszach.

STAN HIBERNATORA NUMER PIĘĆ?

DYSFUNKCJE – 16%

Boże! Zakrztusił się śliną.

MOŻLIWOŚĆ PRZYWRÓCENIA FUNKCJI ŻYCIOWYCH?

ZERO – SIEDEM. DYSFUNKCJE W GRANICACH 3% – WARTOŚĆ STAŁA

Tysiące pytań przebiegało mu przez głowę.

CZY ZABIEG W WARUNKACH SZPITALNYCH ZWIĘKSZYŁBY SZANSE?

Odpowiedź nadeszła natychmiast.

BRAK DANYCH

Pod napisem pojawiło się kilka opcji:

ODŁĄCZYĆ OBIEKT

KONTYNUOWAĆ PODTRZYMANIE FUNKCJI ŻYCIOWYCH

ROZPOCZĄĆ PROCEDURY WYBUDZENIA

Wytarł pot zalewający oczy. Po kilku sekundach wahania wybrał ostatnią procedurę.

Na ekranie przesuwały się kolumny cyfr. Fargo zastanawiał się, co może zrobić. Pobiec po Wylera i Soucampa? Bzdura, co oni mogą pomóc? Zatrzymać wszystko i sprowadzić fachowca? Skąd? Kto mógł się na tym znać? Poczuł, że odruchowo zaciska zęby. Nagły błysk czerwonej lampki poderwał go na nogi.

AWARIA – SIŁOWNIKI POKRYWY – OTWORZYĆ ZATRZASKI RĘCZNIE.

Nachylił się nad wiekiem hibernatora. W ciemności dłuższą chwilę głowił się nad skomplikowanymi zamkami, potem wziął dłuto i młotek i odbił je czterema silnymi uderzeniami. Drżącymi rękami zdjął hermetyczną pokrywę, słysząc syk wydobywającego się gazu. Człowiek w środku wydawał się martwy. Fałdy na cienkim jednoczęściowym kombinezonie nie wykazywały żadnego ruchu klatki piersiowej. O ile mógł się zorientować w mroku, twarz leżącego wydawała się dziwna, jakby czymś zmieniona. Drgnął gwałtownie, kiedy tamten otworzył oczy i spazmatycznie wciągnął powietrze.

– Hej, słyszysz mnie? – nachylił się niżej. – Leż spokojnie! Nic nie rób! Pamiętaj, nie podejmuj żadnego wysiłku. Zaraz sprowadzę pomoc.

Rozejrzał się wokół klnąc, że nie pomyślał o zabraniu komunikatora.

– Nie bój się, wszystko będzie dobrze! Sprowadzę pomoc i przeniesiemy cię do śmigłowca. Już niedługo będziesz w szpitalu, słyszysz? – usiłował nadać swojemu głosowi brzmienie, które budziłoby otuchę. – Zaraz sprowadzę pomoc, leż tutaj. Jeśli rozumiesz, co mówię, spróbuj przymknąć oczy. Słyszysz mnie?

– Słyszę – odpowiedział tamten zupełnie wyraźnie.

Fargo opadł na wieko najbliższej trumny. Zdawało mu się, że śni. To… to przecież było niemożliwe. Człowiek po tylu latach pogrążenia w letargu nie mógł po prostu wstać jak po zwykłym zabiegu.

Nie, to niemożliwe.

– Jak… – musiał przełknąć ślinę. – Jak się czujesz?

– Znośnie – głos tamtego był cichy i bardzo zachrypnięty. Dopiero teraz skojarzył sobie, co uderzyło go w wyglądzie twarzy mężczyzny. Przecież przez tyle lat musiały mu urosnąć włosy, wąsy, broda… Tymczasem czaszka była łysa. Żadnego śladu zarostu.

– Sprawy nie idą dobrze, prawda? – Tamten poruszył głową.

Fargo poderwał się zaskoczony.

– Skąd wiesz? – wyrwało mu się bezwiednie.

– To pomieszczenie nie przypomina wnętrza ambulatorium – zrobił dłuższą przerwę. – Pokazano mi zdjęcie osoby, którą mam chronić. Trochę się różnisz od tej fotografii.

– Upłynęło… – nie wiedział, jak to powiedzieć – upłynęło trochę czasu.

– Wyglądasz na wykończonego.

– Jestem chory. Zaraz, zaraz. – Fargo się zreflektował. – I ty to mówisz?

– Ze mną wszystko w porządku – jakby na potwierdzenie swych słów mężczyzna uniósł się na łokciach.

– Pomóc ci?

– Nie.

Usiadł, podpierając się rękami, zrywając przy okazji zwoje przymocowanych do ciała kabli.

– Jestem Ken Siena – powiedział ochryple. – Fajnie, że zadałeś sobie trud uwolnienia mnie z tego pudła.

Rozejrzał się po wnętrzu komory bombowej.

– Ja również się cieszę. Może wreszcie ktoś mi powie, co mam robić.

– Nie licz na to – odpowiedź była natychmiastowa.

– Co?

– Mam cię tylko ochraniać. Podejmowanie decyzji nie należy do mnie.

Fargo zagryzł wargi.

– Czy… czy ty naprawdę jesteś nieprzenikalny dla telepatów?

– Tak sądzi Keldysh. – Siena powoli odczepiał końcówki przewodów od ciała. – Ale nie tyle chodzi tu o telepatów, ile o ludzi o właściwościach takich jak twoje – podniósł głowę. – We mnie nie można się „wstrzelić”.

Fargo wyjął z kieszeni wymiętą paczkę.

– Palisz?

– Nie.

Włożył do ust papierosa, lecz zamiast go zapalić bawił się zapalniczką.

– Chcesz usłyszeć, co się stało?

– Mów.

Zbliżył nikły gazowy płomień do końcówki papierosa, wydmuchnął dym. Z początku starał się mówić bardzo oględnie, potem jednak opowieść wciągnęła go na nowo w wir przeszłych zdarzeń, zaczął mnożyć szczegóły, opisywać emocje.

Siena ani razu nie okazał zdziwienia. Jedyną reakcją na koniec opowieści było sztywne skinienie głową.

– Nie licz na to, że pomogę ci podjąć decyzję – powtórzył.

Fargo uśmiechnął się smutno. Zdał sobie sprawę, że wcale tego nie chciał. Decyzja została podjęta.

– Muszę wrócić do Anglii.

Tamten znowu skinął głową.

– Nie boisz się telepatów? – spytał.

– Boję się.

Milczenie przedłużało się nieznośnie.

– To postanowienie ma chyba niewiele wspólnego z MI5, prawda? – odezwał się wreszcie Siena.

– Tak.

Barczysta, jakby kanciasta sylwetka uniosła się ciężko.