Выбрать главу

Zaczekał, aż wysiądzie, i nie zwracając uwagi na gromy ciskane przez oczy byłej pasażerki, ostro ruszył do przodu. Nie pamiętał, gdzie w tej części Londynu jest klub sportowy, stracił więc dużo czasu na manewrowaniu po obwarowanych wielorakimi zakazami ulicach. Zaparkował wreszcie kilkadziesiąt metrów przed wejściem do hali sportowej i zadowolony wyskoczył na zewnątrz.

Portier stojący za drzwiami z dymnego szkła niechętnie podniósł głowę.

– Tak?

– Przepraszam, gdzie tu jest sekcja kobieca?

– Tam, na prawo i korytarzem do końca. Ale wstęp do szatni jest zabroniony.

– No, wie pań! Mam wiadomość dla… – Fargo w ostatniej chwili przypomniał sobie, że ma ciało starego taksówkarza -…dla córki.

Tamten tylko wzruszył ramionami, nie racząc nawet spojrzeć za oddalającą się sylwetką. Droga była wyraźnie oznakowana, a drzwi do sali ćwiczeń na szczęście uchylone tak, że nie musiał wchodzić do środka. Przez szparę długo się przyglądał ćwiczącym kobietom. Wreszcie wybrał ładną dziewczynę o długich brązowych włosach, która zdawała się być odpowiednio silna. Liczył na sprawność jej mięśni.

Powoli wycofał się do zaparkowanego nieopodal wejścia samochodu. Przygotowując się na długie czekanie, przeszukał skrytkę przy kierownicy i wszystkie możliwe schowki w taksówce. Nigdzie nie znalazł ani papierosów, ani zapałek. Kupując camele w pobliskiej trafice, uśmiechnął się na myśl, że oto zyskał dowód, iż palenie jest w większej części formą przyzwyczajenia psychicznego niż funkcją somatyczną. Siedząc w otwartych drzwiach czarnego samochodu, zdążył wypalić aż pięć, zanim wybrana przez niego dziewczyna pojawiła się w drzwiach hali sportowej. Była sama, co znacznie ułatwiało zadanie. „Wstrzelił się” w nią bez żadnych trudności i stojąc przed wejściem, zastanawiał się, który wzorzec okaże się lepszy. W swoim umyśle miał kilka psychik różnych kobiet. Po namyśle włączył wzorzec tancerki baletu w Leeds o dźwięcznym imieniu Phyllis. Czuł, że ona właśnie ma największe szanse na wykonanie zadania.

W nowo nabytym odruchu podniósł głowę, strząsając z czoła pukle kasztanowych włosów. Szybko podszedł do wyraźnie zszokowanego starego taksówkarza.

– Pan wolny?

– Ja… ja się źle czuję… – Spoglądał wokół nieprzytomnym wzrokiem. – Proszę pani, przed chwilą wydawało mi się, że wiozę pasażerkę w zupełnie innej części miasta, a potem ocknąłem się tutaj, z paczką papierosów w ręce, niesmakiem w ustach i niedopałkami wokół. Ja… chyba zwariowałem.

– Ależ skąd, mojej ciotce zdarza się to średnio raz na miesiąc. Naprawdę nic groźnego.

– Ale…

– To wszystko z nadmiernego zastanawiania się nad sobą. Trzeba nie myśleć i wziąć się do pracy. – Otworzył tylne drzwi. – Mam dla pana długi, dobrze płatny kurs. Jedziemy?

– Proszę… – niezbyt przekonany i ciągle oszołomiony kierowca niechętnie zajął przedni fotel. Przez cały czas patrzył na trzymane w ręce papierosy. – Gdzie jedziemy? – odwrócił wreszcie głowę.

– Najpierw do bankomatu. – Fargo podał adres, przywołując na twarz najmilszy uśmiech Phyllis.

Przejrzał się w znalezionym w torebce dziewczyny lusterku. W porządku. Czuł, że wybrał dobrze. Co prawda luźny sportowy dres, który miał na sobie, niezbyt pasował do tego, co chciał zrobić, ale nie stanowiło to żadnego problemu. Wydawało mu się, że zdołał przewidzieć wszystko. Krok po kroku, od początku do końca.

Najbliższy bankomat znajdował się przy centrum handlowym dwie przecznice dalej. Fargo pobrał maksymalną kwotę dzienną, potem kazał się zawieźć do Harrodsa – królestwa eleganckich pań, które nie wiedziały, co zrobić z nadmiarem gotówki. Tu nie potrzebował niczyjej pomocy, kierując się własnym gustem, wybierał te rzeczy i drobiazgi, które podobały się jemu jako mężczyźnie. Gorzej było z wyborem butów. Wiedział, że wszyscy, nie tylko podrywacze w stylu Clancy’ego, lubią wysokie obcasy. Na to jednak nie mógł się zdecydować z innych względów. Nie można było wykluczyć, że pojawi się potrzeba nagłej ucieczki.

Z mnóstwem paczek pod pachą poszedł w kierunku najbliższej przymierzalni. Nie bez trudności przebrał się w ciasnej kabinie. Wepchnął niepotrzebny już dres do kosza na śmieci i zanotował w pamięci adres dziewczyny, żeby później choć w części wynagrodzić jej wszelkie straty, jakie będzie musiała ponieść. Nie wiedział, jak zareaguje, kiedy opuści jej ciało. Zapewne ocknie się stwierdzając, że jest zupełnie gdzie indziej niż w ostatniej chwili, którą pamiętała, i że od czasu, kiedy „straciła przytomność”, minęło kilka godzin. Czy zacznie uganiać się po lekarzach? Miał nadzieję, że nie była hipochondryczką. Wzruszył ramionami. Jedyne, co mógł zrobić, to wysłać jej potem większą sumę pieniędzy pod pozorem wygrania, na przykład, nagrody za regularne płacenie telefonicznych rachunków.

Szybko rozpakował najmniejszą paczkę i stanął przed lustrem. Prowadzone przez wzorzec Phillis ręce sprawnie nakładały dyskretny makijaż. Po kilku minutach opuścił przymierzalnię i zjechał ruchomymi schodami na parter.

Ciągle obracający w dłoniach podejrzaną paczkę papierosów stary taksówkarz niechętnie podniósł głowę na ponowny trzask tylnych drzwiczek. Spojrzał do tyłu i wyraz jego twarzy uległ zmianie. Gwizdnął cicho.

– Gdzie teraz chciałaby pani pojechać?

– Nie znam dokładnie adresu. – Fargo nie chciał podawać adresu Clancy’ego. – Poprowadzę pana.

Zwolnił taksówkę dwie przecznice od celu, dając kierowcy suty napiwek. Szedł powoli, czując się coraz gorzej z powodu spojrzeń nielicznych na szczęście przechodniów. Wiedział, że sam je prowokował i że były one składową częścią jego planu, ale nawet po tak krótkim czasie miał dość narzuconej sobie roli.

Zatrzymał się przed domem Clancy’ego, stając za rozłożystym dębem tak, żeby nie być widzianym z okien willi. Nie potrafił powiedzieć, jak długo czekał, w torebce dziewczyny ani na jej ręce nie było zegarka, a on nie pomyślał o tym wcześniej. Co gorsza, krótka, odsłaniająca nogi spódniczka ani wytworna cienka bluzka w najmniejszym stopniu nie chroniły przed chłodem. Coraz bardziej odczuwalne zimno i brak papierosów sprawiły, że kiedy w perspektywie ulicy pojawiła się znana mu limuzyna, jego złość na cały świat urosła do tego stopnia, że zagłuszyła wszelkie wahania.

Zdecydowanym krokiem wyszedł zza drzewa, potem zwolnił tak, że znalazł się na szerokim podjeździe dokładnie w chwili, kiedy lśniący samochód właśnie tam skręcał. Tak jak przypuszczał, limuzyna się zatrzymała.

– Przepraszam – uśmiechnął się smutno, kiedy Clancy wystawił głowę przez boczne okienko – nie orientuje się pan, czy gdzieś tu w pobliżu mieszka pani Whitcomb?

– Nie – jego oczy powędrowały w dół, w kierunku kształtnych nóg dziewczyny. – Obawiam się, że nie wiem.

– Och! Zupełnie się zgubiłam.

Na dźwięk tych słów wytrawny playboy zareagował zgodnie z oczekiwaniem. Clancy wyskoczył z samochodu.

– Czy mógłbym w czymś pomóc? Chętnie panią podwiozę.

– Ciocia miała czekać na dworcu. Ale przyjechałam dzień wcześniej. Myślałam, że sama ją znajdę…

– A pod jakim adresem mieszka ciocia?

– Nie wiem. Myślałam, że pamiętam drogę wzrokowo. Byłam u niej w zeszłym roku, ale…

Piękna buzia dziewczyny i miny, które wywoływał na niej wzorzec Phyllis, sprawiły, że Clancy grał teraz wzór opiekuńczości.

– Proszę się nie martwić, na pewno coś poradzimy – ogarnął wzrokiem stojącą przed nim drobną postać. – Ależ pani trzęsie się z zimna! – otworzył furtkę w ozdobnym płocie. – Najpierw musimy panią rozgrzać. Proszę.

„Męska szowinistyczna świnia” – pomyślał Fargo, a raczej odebrał echo myśli pochodzące z wzorca Phillis.