Выбрать главу

— Właśnie chcę pani powiedzieć cześć.

I wyszła. Dumałam nad ekranem, zastanawiając się, gdzie Umieścić na schemacie to małe spotkanie, lecz ona już była z powrotem.

— Czy w Teksasie noszą kapelusze? — spytała.

— Stulitrowe — odpowiedziałam.

Znowu znikła, tym razem na dobre. Dodałam do wykresu następne linie, a potem tylko siedziałam i patrzyłam na krzyżujące się krzywe, na starannie wykreślone regresje.

— Siódma. — Gina wsadziła głowę w drzwi. Miała na sobie płaszcz. — Możesz już skończyć pauzę. Uśmiechnęłam się.

— Dzięki, mamusiu.

Poczekałam, aż miałam pewność, że wszyscy sobie poszli, a potem zeszłam na dół i stałam przy furtce wybiegu obserwując owce. Dreptały, pasły się i znowu dreptały. Niekiedy beczały, niekiedy gubiły się, zmuszane do działania przez przewodników, których nie rozpoznawały, i przez instynkty, z których posiadania nie zdawały sobie sprawy.

Laleczki Kewpie (1909 – 15)

Mania zainspirowana ilustrowanymi wierszami w „Ladie’s Home Journal”. Laleczki Kewpie wyglądały jak różowolice cherubiny o okrągłych brzuszkach, z żółtym lokiem na czubku głowy. Szalenie popularne wśród dorosłych i dziewczynek, występowały w postaci papierowych figurek, solniczek, dekorowały weselne torty, pojawiały się na pocztówkach i jako nagrody na prowincjonalnych jarmarkach.

Przez następne dwa dni nie zachodziłam do laboratorium Bena. Porządkowałam swoją pracownię oraz wprowadzałam kilometry danych na temat mah-dżonga i przelotu Lindbergha nad Atlantykiem.

Nie bądź śmieszna, powiedziałam sobie w czwartek. Nie zachowuj się jak Peyton. Dorośnij. Musisz go od czasu do czasu widywać.

Kiedy wreszcie zeszłam na dół do laboratorium, zastałam tam Alicję. Ben trzymał perednicę za postmodernistycznie różową kokardkę i wygłaszał wykład na temat struktury dominacji i charyzmy. Miał niebieski krawat.

— To otwiera prawdziwe możliwości — mówiła Alicja, opierając się o furtkę. — Trzydzieści jeden procent odbiorców Gran-tu Niebnitza pracowało w projektach międzydyscyplinarnych.

Ważny jest odpowiedni profil współpracy. Komitet wyraźnie kieruje się kryterium równowagi płci, co w waszym wypadku jest w porządku, lecz zarówno teoria chaosu, jak i statystyka to dziedziny matematyki. Potrzebujecie biologa.

— Jestem wam potrzebna? — spytałam.

Obydwoje podnieśli wzrok.

— Jeśli nie, pójdę coś sprawdzić w bibliotece.

— Możesz iść. Perednica nie okazuje dziś ochoty do nauki.

— Ben potarł kolano. — Już dwa razy mnie ubodła. Gdy będziesz w bibliotece, sprawdź, czy mają coś o tym, jak kierować kierownikiem.

— Dobrze — powiedziałam i ruszyłam korytarzem.

Ben dogonił mnie.

— Poczekaj. Chciałbym z tobą pomówić. Czy odkryłaś coś dzięki tym maratonom tanecznym?

Tak, pomyślałam, patrząc na niego rozpaczliwie. Odkryłam.

— Nie — oświadczyłam. — Myślałam, że istnieje związek, ale nie istniał.

Po czym pojechałam do Boulder szukać Barbie Romantycz-nej Panny Młodej.

Gina dała mi listę sklepów z zabawkami. Skreśliła te, któ-re już odwiedziła, więc nie pozostało ich zbyt wiele. Zaczęłam od góry. Postanowiłam sprawdzić wszystkie, aż do końca listy. Tylko mi się wydawało, że rozumiem manię Barbie. Nawet przyjęcie urodzinowe Brittany nie przygotowało mnie do tego, co zobaczyłam.

Była Barbie Odblaskowa, Barbie Maskaradowa, Barbie Pie-nisty Anioł, Barbie Słonecznikowa, a nawet Barbie — etui, któ-rej plastikowa pierś otwierała się, ukazując błyszczek do warg i pudełeczko różu. Istniały Barbie wielokulturowe, Barbie, któ-re się zapalały, Barbie zdalnie sterowane i takie, które można było strzyc na pazia.

Barbie miała porsche, jaguara, corvette, mustanga, moto-rówkę, przyczepę kempingową i konia. Także wannę z masażami wodnymi, Zabawną Lodówkę, uzdrowisko i bar McDonalda. Ponadto szkatułki z biżuterią, pudła śniadaniowe, taśmy z ćwiczeniami gimnastycznymi, taśmy z muzyką, taśmy wideo i różowy lakier do paznokci.

Ale ani śladu Barbie Romantycznej Panny Młodej. „Pałac Zabawek” miał Barbie Wiejską Pannę Młodą z bawełnianą szarfą w różową krateczkę i z bukietem stokrotek. „Zabawki To My” miały Barbie Wesele jak Marzenie i Barbie Weselną Fantazję. Poważnie zastanawiałam się nad ich zakupem, mimo zakazów Giny.

W „Pacynce” stały cztery regały pełne Barbie, a sprzedawczyni miała czoło ostemplowane literą „n”.

— Mamy Barbie Trolla — poinformowała, gdy zapytałam o Romantyczną Pannę Młodą. — 1 Pocahontas.

Przeryłam cztery sklepy z zabawkami i trzy sklepy z artykułami przecenionymi, a potem pojechałam do „Cafe Kraka-tau”, zobaczyć, czy Barbie istnieje w ogłoszeniach osobistych.

Teraz bar nazywał się „Kwark Keplera”. Zły znak.

— Zaraz, zgadnę. Nie serwujecie już cafe latte — powiedziałam kelnerowi w czarnym golfie, czarnych dżinsach i ciemnych okularach.

— Kofeina jest szkodliwa — oznajmił, wręczając mi menu, które rozrosło się teraz do dziesięciu stron. — Proponowałbym drinka inteligencji.

— Czy to nie oksymoron? — zapytałam. — Wierzyć, że napitki zwiększą współczynnik inteligencji?

Szarpnął głową. Odsłoniło się „n” na czole. Oczywiście.

— Drinki inteligencji to bezalkoholowe napitki z przekaźnikami neuronowymi wzmacniającymi pamięć, koncentrację oraz sprawność mózgu — wyjaśnił. — Proponuję Umysłowy Wybuch, który zwiększa umiejętności matematyczne, lub Zbudź się i Picassuj, wzmacniający zdolności artystyczne.

— Poproszę o Sprawdź Rzeczywistość — powiedziałam w nadziei, że wzmocni to moją zdolność stawiania czoła faktom.

Wertowałam ogłoszenia osobiste, lecz wprawiały w depresję: „Do blondynki, która codziennie je obiad w «Barze Janeczki»: nie znasz mnie, ale jestem beznadziejnie w tobie zakochany. Proszę, odpowiedz”. Zaczęłam czytać artykuły.

Terapeuta harmonicznych związków oferował nastrajacze duszy z taśmy samoprzylepnej.

W Nowym Jorku zaaresztowano dwóch mężczyzn za prowa-dzenie nielegalnych palarni — najnowszego szału.

Postmodernistyczny róż jako mania wyzionął ducha. Cytowano projektanta mody, który stwierdził: „Gustu publiczności wyjaśnić się nie da”.

Sama prawda. Nadszedł czas, bym również się z nią zmierzyła. Nigdy nie znajdę źródła manii krótkich włosów, choćbym nie wiem ile danych uwzględniła w swym modelu komputerowym i ile kolorowych linii wykreśliła.

Nie miało to bowiem nic wspólnego ani z ruchem sufraży-stek, ani z pierwszą wojną światową czy pogodą. I nawet gdybym mogła zapytać Berenice, Irenę i wszystkie inne kobiety, dlaczego to zrobiły, nic by to nie pomogło. One też by nie wiedziały.

Były tak samo zaślepione jak ja, napędzane przez uczucia, z których nie zdawały sobie sprawy, przez siły, których nie rozu-miały. Prosto do rzeki.

Podano mego drinka inteligencji. Miał barwę żółtawozielo-ną, szał w latach dwudziestych. — Co w tym jest? — zapytałam.

Kelner westchnął ciężko, jak bohater Dostojewskiego.

— Tyrozyna, L-fenylalanina i synergetyczne uzupełnienia — wyjaśnił. — Oraz sok ananasowy.

Przełknęłam łyk. Nie poczułam się inteligentniejsza.

— Dlaczego ma pan piętno na czole? — spytałam. Widocznie nie dopił swego drinka inteligencji. Patrzył na mnie bez wyrazu.

— Pańskie piętno „n” — wskazałam jego czoło. — Dlaczego pan je sobie zrobił?