David Wilson nazwał odkrycie penicyliny „jednym z najszczęśliwszych przypadków, jakie kiedykolwiek miały miejsce w przyrodzie”. Ale czy rzeczywiście? Czy też może penicylina czekała na odkrycie, a system był tak chaotyczny, że aby pchnąć go poza krawędź samoorganizującej się krytyczności, wystarczył zarodek wlatujący przez otwarte okno? Jak pieśń Pippy.
Poincare sądził, że myśl twórcza jest bodźcem dla chaosu wewnętrznego, pozwalającym osiągnąć wyższy stopień równowagi. Czy jednak ten chaos musi być „wewnętrzny”?
Nagrałam wszystko na dyskietkę, wepchnęłam ją do kieszeni fartucha i zeszłam do Biologii.
— Ben, chciałabym cię o coś zapytać. O twoją teorię chaosu z perednica. Czy doszedłeś do niej stopniowo, czy też może uderzyła cię nagle?
Zmarszczył czoło.
— I tak, i tak. Myślałem o Verhoeście i jego czynniku X, o tym, że może miał rację, i zacząłem się zastanawiać, jaką postać może przyjąć ten dodatkowy czynnik.
— I właśnie wtedy dostałeś jabłkiem w łeb? Potrząsnął głową.
— Przyszła do mnie Alicja i powiedziała; że jej badania wskazują, iż Grant Niebnitza zdobędzie teraz radioastronom i że Dyrekcja zwołuje następne zebranie, potem był ten uścisk uwrażliwiający, a po nim przez parę dni mogłem myśleć wyłącznie o tobie i o tym, że jesteś zaręczona z tym kowbojem.
— Hodowcą strusi — poprawiłam. — Przynajmniej od paru tygodni. Tak więc idee krążyły, ale czy pamiętasz, dzięki czemu to wszystko powiązałeś do kupy?
— Dzięki tobie — odparł. — Owce kłębiły się w holu przed Dyrekcją, a ty stwierdziłaś: „Wiem, że zrobiła to Flip”. Shirl powiedziała, że jej już nie ma, a ty odparłaś: „Nieważne. W jakiś sposób ona stoi za tym wszystkim”. Wtedy pomyślałem: „Nie, to nie ona. To perednica”. I w tym momencie przypomniałem sobie, jak Flip opierała się na furtce wybiegu, jak podnosiła i opuszczała rygiel, i pomyślałem: „Perednica musiała nauczyć się od niej otwierać furtkę i poprowadziła pozostałe owce w ten chaos”. To właśnie mnie uderzyło. Przewodnicy stad powodują chaos. To oni są tym niewidzialnym czynnikiem.
— Wiedziałam o tym. Muszę teraz czegoś poszukać. Tak właśnie myślałam. Jesteś cudowny. Zaraz wracam.
Pocałowałam go, by mieć natchnienie, i poszłam poszukać Flip.
Zapomniałam, że zwolniła się z pracy.
— Trzy dni temu — wyjaśniła Elaine w Kadrach. Na nogach miała parę czerenkowowskobłękitnych łyżworolek. — Wrotki — oznajmiła, podnosząc nogę, by je zademonstrować — dają znacznie lepszą kondycję niż wspinaczka i pozwalają na szybsze poruszanie się w biurze. Czy słyszałaś o Sarze i jej chłopaku?
— Zerwali ze sobą? — zapytałam.
— Nie. Pobrali się!
Zastanawiałam się nad implikacjami.
— Czy Flip zostawiła adres do korespondencji? — spytałam. — Lub powiedziała, dokąd wyjeżdża? Potrząsnęła głową.
— Powiedziała, by jej czek z wypłatą przekazać Desidera-cie z Zaopatrzenia, a ona to załatwi.
— Czy mogę zobaczyć jej teczkę?
— Akta pracowników są poufne — odparła, nagle stając się służbistką.
— Zadzwoń do Dyrekcji i zapytaj ich o pozwolenie. Powiedz im, że to ja chcę zajrzeć do teczki. Tak też uczyniła.
— Dyrekcja kazała dać ci wszystko, czego zechcesz — oznajmiła osłupiała i odłożyła słuchawkę. — Czy chcesz całą teczkę?
— Tylko spis jej poprzednich miejsc pracy. Podjechała do segregatora, wyjęła spis i ślizgiem wróciła do mnie, wykonując czyste hamowanie na palcach.
Znalazłam to, czego się spodziewałam. Flip pracowała w kawiarni w Seattle, a przedtem w Burger Kingu w Los Angeles.
— Dzięki. — Oddałam Elaine spis, a potem pomyślałam jeszcze o czymś. — Daj mi na minutkę jej teczkę. — Otworzyłam ją i spojrzałam na pierwszą rubrykę: „Pełne nazwisko, imię i inicjał drugiego imienia”.
Widniało tam: „Orliotti Philippa J.”
Tatuaże (1691)
Ten rodzaj samookaleczania po raz pierwszy zdobył popularność w Europie w siedemnastym wieku. Podróżnicy przywieźli tę praktykę z mórz południowych. Powróciła w epoce edwardiańskiej, stając się szałem wśród wyższych sfer. Jennie Jerome, matka Winstona Chur-chilla, miała węża wytatuowanego wokół przegubu. Tatuaże zyskały popularność podczas drugiej wojny światowej wśród żołnierzy służby czynnej, zwłaszcza marynarzy, potem znowu w latach sześćdziesiątych, jako element ruchu hippisowskiego, i jeszcze raz w późnych latach osiemdziesiątych. Tatuaże mają pewną wadę — mania przemija, skutki pozostają.
Zapisałam nazwisko Flip i zanotowałam sobie, żeby znaleźć nazwisko panieńskie jej babki i sprawdzić, czy mieszkała w pobliżu Marydale, w Ohio w roku 1921. Następnie poszłam do Zaopatrzenia.
Desiderata nie mogła znaleźć adresu Flip.
— Mówiła, że jedzie gdzieś do Arizony — oznajmiła, szperając wśród gumek. — Chyba do Albuquerque.
— Albuquerque jest w Nowym Meksyku — sprostowałam.
— Och. — Zmarszczyła czoło. — Więc może do Fort Worth. Tam, dokąd on pojechał.
— Kto taki? Wywróciła oczyma.
— Ten dentysta.
Oczywiście. Wyraźnie zaznaczył, że zależy mu na kompatybilności geograficznej.
— Może powiedziała Shirl. — Desiderata grzebała teraz w ołówkach.
— Myślałam, że Shirl wyrzucono za palenie na wybiegu.
— Uhm. Zwolniła się — poinformowała mnie Desiderata. — Oświadczyła, że odejdzie natychmiast, jak przyjmą nowego dyrektora ułatwień przesyłania wiadomości do miejsc pracy. Dziś rano właśnie kogoś zatrudnili, więc możliwe, że już jej nie ma.
Jeszcze była. Przed odejściem reperowała kopiarkę, ale Flip jej również nie mówiła, dokąd jedzie.
— Wspomniała coś, że ten Darrell przenosi swą praktykę do Prescott — wyjaśniła, pochylając się nad podajnikiem papieru. — Słyszałam, że pani i doktor O’Reilly zdobyliście Grant Nie-bnitza. To cudowne.
— Istotnie. — Obserwowałam, jak wyrywa zaklinowaną kartkę papieru z podajnika. Na palcach nie miała plam po nikotynie. — Szkoda, że nie wiem, kto daje ten grant. Chciałabym coś im powiedzieć.
Shirl wepchnęła podajnik na miejsce i zamknęła wieko.
— Jestem przekonana, że komitet woli pozostać anonimowy.
— Jeśli to w ogóle jest komitet — zauważyłam. — Komitety nie nadają się do utrzymywania sekretów, a nawet doktor Turn-bull nie zdołała nic wyszperać. Sądzę, że to jedna osoba.
— Jedna bardzo bogata osoba — odparła, głosem już nie chrypiącym.
— Właśnie. Ktoś hojny, kto myśli samodzielnie i chce, by inni też to robili. Kiedy rzuciła pani palenie?
— Fłip mnie nawróciła — odparła. — Brudny nałóg. Szkodliwy dla zdrowia.
— Uhm — ciągnęłam. — Ktoś wyjątkowo kompetentny…