Выбрать главу

Tym razem Austin nawet nie próbował powściągnąć irytacji w swoim głosie:

– Nie ma go tutaj! Skoro chce pan zostawić paczkę, to proszę, dopilnuję, żeby ją dostał. A jeszcze lepiej, jeśli jego córka weźmie ją dla niego do domu. Oto ona. – Wskazał na Regan.

Ernest wetknął głowę przez okno.

– Miło mi panią poznać. Pani ojciec jest cudownym człowiekiem.

Nie ufam mu, pomyślała Regan.

Alvirah obróciła się w kierunku okna, żeby broszka nie uroniła ani jednego słowa.

– Przepraszam, że nie mogę wejść, ale moja żona, Dolly, czeka w samochodzie. Nie czuje się zbyt dobrze. Pojechaliśmy śpiewać wieczorem w chórze kolędy, a ona nadwerężyła sobie struny głosowe przy ostatniej frazie „La, la, la, la, la, la, la, la, przybierz dom swój ostrokrzewem”.

To była moja ulubiona kolęda, pomyślała Regan. Już nią nie jest.

– Wrócę jutro. Pragnę to wręczyć pani ojcu osobiście. No to na razie. – Ernest zniknął jak zawodnik w teleturnieju, któremu nie udało się odpowiedzieć na końcowe pytanie.

Austin zamknął okno z trzaskiem.

– Ten facet ma kompletnego fioła.

– A kto to? – spytała Regan.

– Szef jednego ze stowarzyszeń ogrodniczych. Kilka lat temu nadali tam twemu ojcu jakiś tytuł honorowy.

– Spodziewałam się tego – powiedziała Regan. – Ojciec działa w wielu organizacjach i wszędzie otrzymuje tytuły honorowe.

Regan uświadomiła sobie, że wprost pada z nóg. Tutaj już niczego więcej nie mogła zdziałać. Austin powiedział jej, że absolutnie nie przychodzi mu na myśl nikt, kto mógłby chcieć wyrządzić Luke’owi jakąś krzywdę. Nie przypominał sobie także, aby w którymś z trzech domów pogrzebowych Luke’a zdarzyło się coś niezwykłego.

– Chyba już pójdziemy – rzekła. – Ustaliliśmy, że na tę noc zostanę z mamą w szpitalu, a jeszcze muszę odprowadzić samochód na Manhattan, żeby policja mogła go przygotować na jutro.

– Regan, przyjdę tu wcześnie rano i zacznę wertować nasze archiwa z ostatnich kilku miesięcy, żeby przekonać się, czy w tym czasie nie było jakichś kłopotów, o których mi nie wiadomo – obiecał Austin. – Wątpię, czy cokolwiek znajdę, ale poszukać warto.

Kiedy cała trójka ruszyła ku wyjściu, Alvirah dostrzegła dyskretnie umieszczoną wywieszkę z nazwiskiem Maude Gherkin i strzałkę wskazującą pomieszczenie, gdzie spoczywały jej zwłoki.

Alvirah przeżegnała się.

– Niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Czy słyszeliście historię o kobiecie, która przechodziła w Nowym Jorku koło domu pogrzebowego Franka Campbella i musiała skorzystać z toalety? Wstąpiła więc tam, ale uznała, że nie może wyjść bez okazania jakiemuś zmarłemu swego szacunku. Zajrzała do sali, gdzie nie było żadnych żałobników przy biedaczysku w urnie. Okazało się, że zgodnie z testamentem tego faceta, każdy, kto zjawi się na czuwaniu przy jego prochach, ma dostać dziesięć tysięcy dolarów.

– Alvirah, ty już wygrałaś na loterii – powiedziała Regan z uśmiechem.

– Proszę mi wierzyć, że byłoby czystą stratą czasu, gdyby nawet złożyła pani w księdze Maude pierwszy podpis, niczym John Hancock na Deklaracji Niepodległości – zapewnił ją Austin, gdy wychodzili na ulicę, a on zamykał za nimi drzwi. „Trzymaj się dzielnie, Maude, i pilnuj gospodarstwa” – zwrócił się w myślach do nieboszczki.

PIĄTEK, 23 GRUDNIA

– Pobudka, wstaać! Czas zacząć nasz dzień z milionem dolarów! – zawołał Petey, wynurzając się z małej łazienki w piżamie w paski i ze szczoteczką do zębów w ręku. – Zapalił górną żarówkę. – To trochę przypomina kemping, no nie?

Dlaczego ten idiota nie daje nam pospać? – myślał Luke. Ostatnim razem, kiedy spoglądał na podświetloną tarczę swego zegarka, była czwarta nad ranem. Wtedy wreszcie zapadł w sen, a teraz został z niego gwałtownie wyrwany zupełnie bez powodu. Rzucił okiem na zegarek. Była 7.17.

Czuł, że głowę zaczyna mu przeszywać tępy ból. Bolały go też mięśnie, na co złożyło się wilgotne, zimne powietrze i pozycja ciała, gdyż musiał się kulić, żeby zmieścić się na wąskiej, krótkiej ławce. Wzrastający napór wody powodował, że łódź uderzała o pomost, co jeszcze potęgowało poczucie kompletnej beznadziejności sytuacji.

Gorący prysznic, myślał z utęsknieniem. Czysta bielizna. Szczoteczka do zębów. Ot, drobiazgi, z których składa się życie.

Spojrzał na leżącą po przeciwnej stronie Rositę. Była podparta na łokciu. Przeżywany stres bardzo wyraźnie odbijał się na jej twarzy. Oczy kobiety na tle coraz bledszej cery, ogromne i prawie czarne, wyrażały niezmierny smutek.

Kiedy jednak ich wzrok się spotkał, zmusiła się do uśmiechu i ruchem głowy wskazała Peteya.

– To pański służący, panie Reilly?

Zanim Luke zdążył odpowiedzieć, rozległo się głośne walenie do drzwi.

– Petey, to ja! – wołał C.B. niecierpliwie. – Otwieraj.

Petey wpuścił go do środka, odbierając od niego firmowe torby McDonald’sa.

– A oto zjawił się i główny lokaj – obwieściła cicho Rosita.

– Nie zapomniałeś przynieść mi jajek Mac Muffina z kiełbaskami? – zapytał Petey z nadzieją w głosie.

– Nie zapomniałem, ty czubku, przyniosłem. Ubierz się. Nie mogę patrzeć na ciebie w takim stanie. Za kogo ty się uważasz, za Hugh Hefnera *?

– Hugh Hefner ma mnóstwo dziewczyn – odrzekł Petey z podziwem. – Jak będziemy już mieli ten milion, pójdę na miasto i kupię sobie dwie jedwabne piżamy, takie jakie nosi Hef.

– Gdybym miał polegać na tobie, nigdy byśmy nie dostali tego miliona – wymamrotał C.B. i pstryknął przyciskiem, włączając radio.

Spojrzał na Luke’a.

– Po drodze słuchałem audycji „Poranek z Imusem” **. Zatelefonował z radia do szpitala. Pana żona będzie na antenie za parę minut.

Nora była częstym gościem w programie Imusa. Imus musiał dowiedzieć się o jej wypadku i zadzwonił do niej. Luke usiadł i, pochylony w kierunku radia, oczekiwał niecierpliwie jej głosu.

C.B. przesuwał pokrętłem, żeby znaleźć właściwą stację.

– O, jest – rzekł w końcu.

Poprzez trzaski doszedł ich głos Nory:

– Witam cię, przyjacielu.

– Gdzie są frytki? – Petey grzebał w torbach.

Luke nie mógł się już powstrzymać.

– Zamknij się! – krzyknął.

– Już się robi – odrzekł Petey.

– Noro, bardzo nam przykro, że przydarzył ci się taki wypadek – mówił Imus. – Ja spadłem z konia, a ty potknęłaś się o dywan. Co się z nami dzieje?

Nora roześmiała się.

Luke podziwiał, jak spokojnie brzmi jej głos. Wiedział, że czuje dokładnie to samo, co on by czuł, gdyby sytuacja była odwrócona. Ale ona musiała zachowywać pozory wobec reszty świata, dopóki sprawa nie zostanie rozwiązana.

Rozwiązana tak czy owak, pomyślał posępnie.

– A jak się miewa reżyser pogrzebów? – spytał Imus.

– On mówi o panu! – wykrzyknął Petey. – Słyyyszysz pan?

– Och, po prostu świetnie – odparła ze śmiechem Nora.

– Żegluje sobie! – wrzasnął Petey w kierunku radia, klepiąc się po udach, bardzo zadowolony, jak zwykle, z własnego dowcipu.

Imus podziękował Norze za przesłanie jego małemu synkowi książki dla dzieci.

– Uwielbia, kiedy mu je czytamy.

Luke przeżył moment dojmującej tęsknoty, gdyż przypomniał sobie czasy, gdy on i Nora zawsze czytali książki malutkiej Regan. Kiedy Nora pożegnała się z Imusem, Luke z trudem przemógł dławienie w gardle. Czy jeszcze kiedyś usłyszy jej głos?

вернуться

* Założyciel i wydawca „Playboya”.

вернуться

** Redaktor audycji radiowych, w których przeprowadza wywiady z ludźmi kultury.