Również istotne znaczenie mógł mieć fakt, że jego młodszy brat, także hazardzista, od czasu do czasu zatrudniał się przy malowaniu mieszkań. Zajmowali lokal w chylącym się ku upadku dwurodzinnym domu. Właściciel, który także tam mieszkał, twierdził, że nie widział ich już od kilku dni i że zalegają z czynszem.
Jack zawiadomił FBI, a ono od razu włączyło się do współpracy. Poza policyjnym helikopterem, który będzie śledził samochód Regan, inny, specjalnie wyznaczony przez FBI, ma pozostawać w powietrzu, by niezwłocznie podążyć za sygnałem wysłanym przez urządzenie w worku z pieniędzmi.
Taśma z rozmowy z porywaczami, nagrana przez Alvirah, poddana została gruntownej analizie za pomocą urządzeń radiowych. Było wyraźnie słychać zarówno głos osoby żądającej okupu, jak i Luke’a i Rosity. Głos dzwoniącego, bardzo niski i gardłowy, robił nieodparte wrażenie celowo zmienionego. Z tła można było wyłowić głos drugiego mężczyzny, lecz tak słaby, że jak dotąd nie dało się zrozumieć tego, co facet mówił.
Na podstawie pobocznych dźwięków policja była w stanie stwierdzić, w Luke’a i Rositę trzymano w stosunkowo ograniczonej przestrzeni w pobliżu dużego obszaru wodnego.
Jak zauważył Gabe Klein:
– To rzeczywiście zawęża pole działania – trzy czwarte powierzchni Ziemi zajmuje woda.
Teraz, poza intensywnymi poszukiwaniami braci Gonzalezów, policyjne śledztwo znalazło się w fazie wyczekiwania na dalszy rozwój wypadków.
Ten stan rzeczy zmienił jednak telefon od Regan.
– Już tam jadę – zapewnił ją Jack.
Dwadzieścia minut później był w szpitalnym pokoju Nory.
– Pudełko z tym znakiem firmowym pochodzi ze sklepu z upominkami znajdującym się tutaj, na parterze – wyjaśniła mu Regan.
– Przyglądam się temu zdjęciu i nic na nim mi nie przypomina, gdzie zostało zrobione – rzekła Nora. – Chodzimy z Lukiem na wiele przyjęć, gdzie obowiązują stroje wieczorowe.
– Zanim uświadomiłyśmy sobie, co to jest, nasze odciski palców znalazły się i na karcie, i na ramce – poinformowała Jacka Regan.
– Tym się nie przejmuj – odparł Jack. – Jeżeli są na nich jakieś inne, znajdziemy je. Czy nie wiesz przypadkiem, o której godzinie otwierają ten sklep z upominkami?
– Już pytałam – powiedziała Regan. – O dziewiątej.
– Może byś zeszła na dół i porozmawiała z nimi? – zasugerował Jack. – Spróbuj się dowiedzieć, kto to mógł kupić. Musimy działać ostrożnie, tak aby nikt się nie domyślił, że to policyjne śledztwo.
– Chyba powinnam im powiedzieć, że osoba, która kupiła prezent, zapomniała podpisać kartkę, a my chcemy jej podziękować.
Jack skinął głową. Popatrzył na ustawione w pokoju bukiety kwiatów.
– Noro, o twoim wypadku dużo się mówi. Więc to może być również – choć istotnie dość makabryczny – zbieg okoliczności.
– To fakt, że dostaję mnóstwo poczty od moich czytelników – przyznała Nora. – Lecz czy ten napis na ramce nie świadczy o czymś przeciwnym?
– Być może – zgodził się Jack.
– W takim wypadku należy go odczytywać jako poważną groźbę – rzekła Nora.
Regan przyglądała mu się badawczo.
– Jack, ty się skłaniasz ku teorii, że to przypadek. Dlaczego?
– Dlatego że naszym głównym podejrzanym jest były mąż Rosity, a jak znam tego rodzaju typy, dla niego byłby to zbyt subtelny sposób działania. Ale z drugiej strony… – Wzruszył bezradnie ramionami i spojrzał na zegarek. – Już dochodzi dziewiąta. Regan, a może oboje poszlibyśmy do sklepu z upominkami i ustalili, czego można się tam dowiedzieć? Potem zabiorę całą tę paczkę do laboratorium. – Popatrzył na Norę. – Wiem, jak cię to zaniepokoiło. Ale dla nas ta paczka może stać się istotną wskazówką Może są tu odciski palców, pasujące do tych znalezionych w samochodzie. Jeżeli ramka nie została kupiona tu, na parterze, spróbujemy wyśledzić, gdzie. A może ktoś w sklepie z upominkami potrafi podać nam opis osoby, która kupiła pluszowego misia.
Nora, najwyraźniej bliska łez, odrzekła:
– Tak, rozumiem.
Jack zwrócił się do Regan:
– No to chodźmy.
Tymczasem w dzielnicy Upper West Side, niecały kilometr od szpitala, Alvin Luck pochylał się nad swą miską owsianki, nadal przepełniony miłym przeświadczeniem, jaką to radość musiał sprawić jego prezent Norze Regan Reilly. Być może właśnie w tym momencie.
Był na tyle przezorny, że nie złamał danego sobie przyrzeczenia, iż nie powie matce o kupnie pluszowego misia. Jednak na tym jego przezorność się skończyła.
– Co to ma znaczyć, że nie podpisałeś karty? – gderała matka gniewnie, sadowiąc się naprzeciwko niego na krześle. – Czyś ty zwariował? Co to za pomysł? Ona mogłaby ci pomóc w opublikowaniu czegoś wreszcie. Na miłość boską, jej wydawcą jest Michael Korda!
– Czy mamusia niedługo wróci do domu?
To było pierwsze pytanie, zadane przez Chrisa i Bobby’ego, kiedy o wpół do ósmej otworzyli oczy. Przynajmniej dobrze spali, pomyślał Fred i odpowiedział:
– Tak szybko, jak tylko będzie mogła.
Na półce w szafie Rosity znalazł prześcieradła, koc i poduszkę, więc sam położył się spać na kanapie. Na pewno byłoby mu wygodniej wyciągnąć się na jej zasłanym łóżku, ale nie mógł się na to zdobyć. Wydawało mu się, że w ten sposób naruszyłby jej prywatność.
Jednak zdawał sobie sprawę, że głębsza przyczyna jego niepokoju leżała w tym, iż wszystko w tej sypialni emanowało jej obecnością.
Na małej komódce najbardziej poczesne miejsce zajmowało zdjęcie Rosity przytulającej obu chłopczyków. Unosił się tam słaby zapach perfum – tych samych, którymi pachniała w czasie ich ostatniego spotkania – wydobywający się z atomizera stojącego na toaletce. Kiedy otworzył drzwi szafy w poszukiwaniu pościeli, pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, był jej jedwabny biały szlafroczek i atłasowe ranne pantofle.
Kopciuszek, pomyślał, i poczuł ukłucie bólu w sercu.
Poprzedniego wieczoru, zanim umościł się na kanapie, zatelefonował do Josha Gaspero, przyjaciela, z którym miał wspólnie podróżować. „Nie ma go w domu!” – mruknął, gdy odezwała się automatyczna sekretarka. Sam jest pewnie w barze „U Elaine” i popija z okazji świąt ze stałymi bywalcami! Wiadomość, którą zostawił, była krótka. „Zatrzymały mnie szczególne okoliczności. Nie mogę wyjaśnić telefonicznie. Spróbuję dogonić cię za parę dni na trasie. Znam plan postojów”.
A teraz obserwował, jak Chris i Bobby idą do łazienki i bez upominania sięgają po szczoteczki do zębów. Kiedy jednak zaczęli niedbale pochlapywać buzie wodą, uznał, że im pomoże.
– Jak moja mama zwykła mawiać: „Ktoś tak się myje, żeby ominąć szyję” – powiedział i namydlając myjkę, przystąpił do dzieła.
Potem podał chłopcom ich codzienne płatki zbożowe i sok, a sam zaparzył sobie kawę.
– Czy nie mógłbyś zrobić tostów na kuchence? – spytał Chris. – Opiekacz się zepsuł, a nam samym nie wolno otwierać gazu. Proszę.
– Mamusia jest zawsze zła, jak się bawimy blisko kuchenki – dorzucił Bobby.
– Mamusia ma rację – odparł Fred.
Ciekawe, czy laboranci odkryli coś istotnego w limuzynie? – zastanawiał się. Alvirah Meehan zadzwoniła do niego wczoraj wieczorem i podała mu, jakie ślady zdołano zabezpieczyć. „Regan mnie prosiła, żeby cię zawiadomić. Powiedziała, że musisz być informowany o wszystkim na bieżąco”.
Właśnie kończyli śniadanie, kiedy zatelefonował sierżant Keith Waters z oddziału do zadań specjalnych Komendy Głównej. „Kapitan Reilly prosił, żebym do ciebie zadzwonił, Fred. Wiem, w jakiej jesteś sytuacji. Pozwól, że cię wprowadzę w aktualny stan sprawy”.