Выбрать главу

– Okay, panie Reilly, mów pan. Przejedziemy się tam z Peteyem wieczorem i sprawdzimy, czy pan jest też taki bystry, jak pana żona.

– Mamy wracać na ten ziąb? – zaprotestował Petey.

Luke podał C.B. wskazówki, jak ma jechać, po czym rzekł:

– Zanim wyjedziecie, zadzwońcie do mojej córki, niech zacznie organizować pieniądze. I dajcie jej chwilę wytchnienia. Musi się zamartwiać.

– Niech się martwi.

Kiedy C.B. i Petey wrócili na łódź, była już prawie północ. Rosita zdrzemnęła się, lecz Luke przez cały czas czuwał. Bez przerwy przetrawiał w myślach tych kilka słów, które pozwolą mu powiedzieć do Regan w czasie następnej rozmowy telefonicznej.

Gdy C.B. zapalił światło, Rosita otworzyła oczy i wróciła do pozycji siedzącej.

– No i co? – zapytał go Luke.

– Nieźle – odrzekł C.B. – Może się nada.

– Ale tam wszędzie dokoła straszno! – wykrzyknął Petey. – Powiedziałem C.B., żeby zamknął drzwi samochodu.

– Pana córka pewnie już do tej pory wystarczająco się namartwiła – rzekł C.B. – Czy też pan uważa, że jest już za późno na telefon?

– Nie, jakoś mi się nie wydaje.

Regan siedziała przy śpiącej Norze, gdy telefon zadzwonił. Serce zaczęto jej walić jak młotem, modliła się w duchu: błagam, niech to będą oni.

– Słucham – powiedziała cicho.

– Czy odzyskałaś pieniądze?

Regan zesztywniała.

– Co pan ma na myśli?

– Mam na myśli to – odrzekł C.B. gniewnym tonem – że w wojskowym worku było urządzenie naprowadzające. Proszę tego więcej nie robić. Przygotuj następny milion dolarów albo pożałujesz. Zadzwonię do ciebie jutro o czwartej po południu. Masz swego tatusia.

– Regan, w tym momencie mam czerwono przed oczami. Rób, co on ci kazał, i wydostań nas stąd.

Połączenie zostało przerwane.

SOBOTA, 24 GRUDNIA

Fred otrzymał wiadomość od Regan krótko po północy. Poinformowała go o telefonie porywaczy i o ich ostrzeżeniu, żeby nie umieszczać urządzenia naprowadzającego podczas dostarczania następnego okupu. Nie rozmawiała z Rositą, ale ojciec powiedział: „Wydostań nas stąd”.

Po zakończeniu rozmowy wzburzony Fred wrócił na kanapę. Wiercił się na niej i przewracał z boku na bok. Jeżeli następna akcja złożenia okupu się nie uda, myślał, porywacze zrezygnują. I nie będą chcieli zostawić świadków.

O trzeciej nad ranem wziął koc i poduszkę i wyciągnął się na zaścielonym łóżku Rosity. Wkrótce leżeli przy nim dwaj udręczeni malcy, którzy przytuliwszy się do niego, zaraz na powrót usnęli.

– Mamusia jest chora, prawda? – To było pierwsze, nieledwie wyszeptane pytanie Bobby’ego, kiedy się obudzili.

– Może zachorowała tak jak babcia i pojedzie do Puerto Rico bez nas – zaniepokoił się Chris.

– Mamusi zależy tylko na tym, żeby wrócić do domu i być z wami – pocieszał ich Fred. – Tyle że pani Reilly naprawdę jej teraz potrzebuje.

– Ale ona jutro nie zostanie z panią Reilly? – spytał Bobby.

Jutro, pomyślał Fred, dzień Bożego Narodzenia. Co mógłby im powiedzieć, gdyby jutro nie wróciła? I co powie matce Rosity, kiedy ta zatelefonuje z życzeniami świątecznymi, a to jest niemal pewne?

Żeby jakoś wypełnić czas, zabrał chłopców na śniadanie na miasto, jednak obaj odrzucili propozycje ponownego odwiedzenia Świata Sportu.

– Powinniśmy być w domu, w razie gdyby mamusia wróciła – oznajmił Chris poważnym tonem.

Ernest Bumbles obudził się w Wigilię Bożego Narodzenia w bardzo – jak na niego – złym humorze. Nadal nie był w stanie doprowadzić do spotkania z Lukiem Reillym, chociaż wczoraj dwa razy zatrzymywał się przy domu pogrzebowym Reilly’ego – raz po południu, a następnie jeszcze wieczorem.

– Dar spóźniony to dar odrzucony – obwieścił Dolly, pakując walizkę na ich doroczną wyprawę do teściowej.

Dolly świetnie znała naturę męża, której istotną cechą był niesłabnący nigdy zapał. Jeżeli miał coś zrobić, wkładał w to całe serce. Kiedy czegoś pragnął, nic nie mogło stanąć mu na drodze. I właśnie dlatego, rok po roku, był jednogłośnie wybierany na przewodniczącego Stowarzyszenia Nasiona-Sadzonki-Kwiaty-Drzewka Owocowe. Odznaczał się jednocześnie wielką skrupulatnością. Nic więc dziwnego, że nigdy żadna roślina mu nie zmarniała.

– Bumpy – zaczęła Dolly łagodnie. – Wyjeżdżamy dopiero późnym popołudniem. Może byśmy przed wyjazdem z miasta wpadli do pana Reilly’ego do domu i sprawdzili, czy go nie ma?

– Nie chcę uchodzić za natręta.

– O, daj spokój. Nikt nigdy by cię za takiego nie wziął.

Norę obudziła rozmowa Regan z porywaczem męża. Gdy została tak szybko przerwana, Regan powtórzyła jej słowo w słowo, dokładnie to, co od niego usłyszała.

Niemal zaraz rozległ się dzwonek telefonu stojącego przy łóżku.

– Nie mogą wiedzieć, że w worku było urządzenie naprowadzające – oświadczył stanowczo Jack. – Blefują. Nie byłbym zdziwiony, gdyby się okazało, że temu facetowi z motorówki worek przypadkowo wpadł do wody.

– Też bym się nie zdziwiła – odparła Regan – ale mama nieugięcie obstaje przy tym, żeby tym razem żadnego urządzenia w worku nie było.

– Rozumiem – rzekł Jack. – Regan, uświadom mamie, jakim dobrym znakiem jest fakt, że znowu rozmawiałaś z ojcem. W czasie tej rozmowy powiedział: „Mam w tym momencie czerwono przed oczami”. Czy to takie jego porzekadło, którego używa, gdy jest rozgniewany?

– W życiu nie słyszałam, by używał takiego wyrażenia – oświadczyła Regan. – Ani on, ani mama.

– Wobec tego zdecydowanie chciał ci coś w ten sposób przekazać – rzekł Jack. – Spróbuj wysondować mamę, czy to określenie z czymś jej się nie kojarzy.

Uzgodnili, że porozmawiają następnego dnia rano, po czym Regan zatelefonowała do Alvirah i Freda.

To była kolejna, prawie bezsenna noc, w czasie której obie z Norą próbowały doszukać się jakiegoś sensu w słowach Luke’a oraz przypomnieć sobie ulubioną książkę Regan z dzieciństwa.

Nora wysuwała różne przypuszczenia.

– Regan, kiedy tata wracał do domu po pracy, zawsze wybiegałaś do niego z książeczką w ręce. Tylko nie mogę sobie przypomnieć, która z nich była twoją ulubioną. Może jakaś bajka? O Królewnie Śnieżce albo o Śpiącej Królewnie, a może któraś z baśni braci Grimm?

– Nie – odrzekła Regan. – Żadna z nich.

Nad ranem obie zapadły w płytki, niespokojny sen.

Żadna z nich nie miała ochoty na śniadanie. O ósmej Norę zabrano na prześwietlenie nogi. Kiedy wróciła do pokoju o dziewiątej, Regan zeszła na dół do kafejki i przyniosła stamtąd dwa kubki z gorącą kawą.

– Regan, kiedy czekałam na prześwietlenie, przyszło mi na myśl coś, co może być ważne – powiedziała Nora, zanim upiła pierwszy łyk kawy.

Regan czekała na ciąg dalszy.

– Jest niezwykle dziwne, że złożenie okupu wczoraj odbyło się dokładnie według scenariusza zaczerpniętego z jednej z moich wcześniejszych książek. Kartka ze zdjęciem ojca była podpisana: „Twój fan numer jeden”. Jeżeli ten człowiek jest porywaczem, to możliwe, że zna wszystkie moje powieści.

– Bardzo możliwe – zgodziła się Regan. – W takim przypadku mielibyśmy do czynienia z obsesją. Ale co chciałaś powiedzieć?

– Kiedy tam czekałam, przypomniałam sobie, że bardzo dawno temu napisałam jeszcze inną historię o uprowadzeniu.

– Naprawdę? Nigdy jej nie czytałam.

– Pisałam ją, kiedy byłam w ciąży z tobą – snuła wspomnienia Nora. – To nie była powieść, tylko opowiadanie, ale zawierało dokładny opis, jak doszło do złożenia okupu w Queens. – Zagryzła wargę. – Kiedy nad nim pracowałam, lekarz zalecił mi leżeć w łóżku i pamiętam, że tata wymyślił miejsce złożenia okupu. Pojechał tam samochodem, zrobił zdjęcia, narysował mapkę, a nawet zaznaczył najlepszy punkt, gdzie miała być zostawiona walizka z pieniędzmi. Dostałam honorarium za to opowiadanie w wysokości stu dolarów i ojciec żartował, że powinnam oddać mu połowę.