Выбрать главу

– Nieee! Mamusia poznała go w pracy.

– On pracuje u pana Reilly’ego?

– Kiedyś, raz. Coś tam malował. Ale kolor był jakiś okropny.

Fred odwrócił kartę na drugą stronę. KNAJPKA „U ELSIE”. EDGEWATER, NEW JERSEY. Serce zabiło mu mocniej. Drobiny farby w porzuconej limuzynie. Typ, który pracował u Luke’a Reilly’ego i dostał kosza od Rosity. Facet, który najwyraźniej często odwiedzał bar w rejonie mostu Waszyngtona.

– Puśćcie taśmę – powiedział do chłopców. – Muszę iść do sypialni i zatelefonować.

Pożegnawszy się z panem Bumblesem, Regan i Austin zanieśli prezenty do rodzinnego pokoju.

– Tak, to z pewnością jest możliwy motyw – rzekła z przekonaniem Nora po przeczytaniu dyplomu. – Ale może znowu być tak jak z Alvinem Luckiem.

– Gdybym tylko miała trochę więcej czasu – powiedziała poruszona tą wiadomością Regan. – Bardzo chciałabym tam pojechać i go sprawdzić. Ale za dziesięć minut mają dzwonić porywacze i prawdopodobnie będę musiała niezwłocznie wyruszyć do Nowego Jorku. Muszę się jeszcze spotkać z Jackiem, ma mi przekazać drugą partię pieniędzy.

Rozległ się dzwonek telefonu, który w tej sytuacji zrobił takie wrażenie, jakby był wystrzałem rewolwerowym.

– Chyba nie skorzystaliby z tej linii? – spytała Regan, biegnąc do aparatu telefonicznego.

To był Fred.

Słuchała go.

– Zaczekaj chwilę, Fred. – Zwróciła się do Austina: – Fred właśnie znalazł kartę pocztową od faceta imieniem Petey, który najwyraźniej wykonywał jakieś prace malarskie w domu pogrzebowym. Zapraszał w niej Rositę na kolację do restauracji. Czy wiesz, o kim mówię?

Austin skinął głową.

– Pracował tylko jeden dzień. Całkiem spartaczył robotę. – Austin zamilkł na moment, po czym wykrzyknął: – Zaraz, zaraz! Pokazał się parę dni temu przy wystawionych zwłokach Goodloe’a. To dobry kumpel C.B. Dingle’a.

Nora zaczęła szybciej oddychać.

– Jest malarzem, a w limuzynie znaleziono drobiny farby.

– A karta pocztowa, którą wysłał Rosicie, przedstawia bar w Edgewater – uzupełniła Regan. – To jest tuż na południe od Fort Lee i w miejscu, skąd widać latarnię morską.

Regan powiedziała Fredowi, czego się dowiedzieli o C.B. Dingle’u.

– Jak ten Petey ma na nazwisko? – Fred niemal wywarczał to pytanie do słuchawki przez zęby.

– Austin, czy znasz nazwisko Peteya?

Pytany pokręcił przecząco głową.

– Ale poczekajcie. Dowiem się. – Zadzwonił do biura ze swego telefonu komórkowego. – Sprawdzą w dokumentach. – W chwilę później powiedział: – Facet nazywa się Peter Commet. Mieszka w Edgewater. – Austin zanotował na kartce adres i wręczył ją Regan.

– Fred, podaję ci te dane – powiedziała i odczytała mu uzyskane informacje. – Oni zadzwonią do mnie za dwie minuty. Wrócimy do tej rozmowy zaraz po ich telefonie.

– Regan, mam zamiar poszukać tego typa – rzekł Fred.

– Żałuję, że nie mogę być z tobą.

Telefon zadzwonił dokładnie o czwartej.

– Masz być na Manhattanie przy końcu tunelu Midtown o 5.30.

– Manhattan, koniec tunelu Midtown – powtórzyła, patrząc na Norę.

– Wykorzystują moje opowiadanie – wyszeptała Nora.

– Dopiero co przywiozłam mamę ze szpitala – zwróciła się Regan do porywacza. – Jestem w New Jersey. Potrzebuję więcej czasu.

– Nie możesz dostać więcej czasu.

Austin położył dłoń na ramieniu Regan i bezgłośnie wypowiedział cztery krótkie słowa: „Pozwól, że ja pojadę”. Regan skinęła głową z wdzięcznością.

– W taką pogodę nie jestem zbyt dobrym kierowcą – wróciła do rozmowy z porywaczem. – Czy zgodzicie się, żeby pieniądze przywiózł zastępca mego ojca, Austin Grady? Będzie jechał moim samochodem i korzystał z mego telefonu komórkowego. Nic dobrego by wam nie dało, gdybym miała wypadek.

Na moment zapadła cisza, po czym Regan usłyszała niechętny głos:

– Może być. Ale przez wzgląd na bezpieczeństwo twego ojca i Rosity radzę nie próbować żadnych sztuczek. Hej, wy dwoje, pozdrówcie ją – zwrócił się do zakładników.

Przez krótką chwilę Regan słyszała w tle ich głosy. Jesteśmy coraz bliżej was! – chciała do nich wykrzyknąć. Telefon został wyłączony.

Wykręciła numer Freda.

– Jadę do Edgewater – oznajmił.

– A ja z Alvirah do Fort Lee.

– Czy mógłbym podrzucić dzieci do twojej mamy?

Regan zawahała się.

– A czy one nie sądzą…

– Powiem im, że Rosita z twoim tatą załatwiają pewne sprawy. Jutro i tak będą musiały poznać prawdę.

Regan podała mu wskazówki, jak dojechać do ich domu.

– Daj mi numer swojej komórki. Zapisz numer mamy. Mam ze sobą jej komórkę. Austin będzie się posługiwał moją.

– Pozostaniemy w kontakcie – odparł Fred. – Zachowaj ostrożność.

– Zrobiła się fatalna pogoda – powiedział C.B. do Luke’a po wyłączeniu telefonu. – Pana córka jest zbyt nerwowa, żeby w takich warunkach prowadzić samochód, więc wysyła tego faceta, Grady’ego.

Regan potrafi prowadzić samochód w każdych warunkach, pomyślał Luke. Czy z Norą wszystko w porządku? Czy nie dzieje się coś złego?

C.B. powiódł wzrokiem po kabinie i jego spojrzenie wyglądało na pożegnalne. Wyjął kluczyki od ich łańcuchów z kieszeni i położył je na piecyku w sporej odległości od swych ofiar, poza ich zasięgiem.

– Kiedy dostaniemy pieniądze, wrócicie do domu. Damy im znać, gdzie jesteście, jak już będziemy daleko i bezpieczni.

– Jeżeli nie chcecie doprowadzić do naszej śmierci, to lepiej pośpieszcie się z przekazaniem tej wiadomości – rzekł Luke, wskazując na podłogę łodzi.

Sztorm wzmagał się i łódź kołysała się ze stale wzrastającą siłą. Dawało się słyszeć coraz częściej odgłos uderzeń lodu o jej boki. Podłoga była kompletnie zalana wodą.

– Zatelefonujemy z lotniska. Jak tylko wylądujemy.

– To za późno! – krzyknęła Rosita. – Niewykluczone, że wylecicie dopiero jutro.

– Módlcie się, żeby tak się nie stało – odrzekł C.B.

Drzwi się za nim zatrzasnęły.

Dziesięć minut przed piątą Regan i Alvirah zaparkowały samochód przed frontem wieżowca, gdzie zajmował mieszkanie C.B.

– To ten dom – powiedziała Regan, gdy obie wysiadły z samochodu.

Portier nacisnął dzwonek domofonu, żeby je zapowiedzieć.

– Nikt nie odpowiada. Musiał wyjść.

– W tym tygodniu zmarł jego wuj – wyjaśniła Regan.

– Słyszałem.

– Mój ojciec jest właścicielem domu pogrzebowego, który zajmował się pogrzebem, i musi się skontaktować z panem Dingle’em. Sprawa jest bardzo ważna. Czy mogłabym się jakoś dowiedzieć, kiedy można go zastać?

– Żona administratora sprząta mu mieszkanie. Mogę do niej zatelefonować – zaofiarował pomoc portier. – To jedyne, co można zrobić.

– Dziękuję panu – odparta Regan. – Jest pan bardzo uprzejmy.

Wymieniły z Alvirah spojrzenia.

– No cóż, chętnie się przysłużę – rzekł. – Ostatecznie to Boże Narodzenie.

Wrócił po krótkiej chwili.

– Dolores powiedziała, żeby przyjść do niej. Mieszka pod 2B.

Atmosfera w mieszkaniu Dolores przypomniała im o radosnym, świątecznym czasie. Paliły się lampki na choince, świąteczne melodie płynęły z kasety, a w powietrzu unosił się zapach pieczonego kurczaka.

– Nie będziemy pani długo zatrzymywać – na wstępie pośpieszyła z zapewnieniem Regan – ale musimy skontaktować się z panem Dingle’em.

Dolores, kobieta pod sześćdziesiątkę, odezwała się współczującym tonem:

– Biedny człowiek. Powiedział, że wybiera się na wycieczkę, żeby poprawić sobie nastrój. Kiedy dziś rano do niego wstąpiłam, właśnie się pakował.