Выбрать главу

– Nie zapomnę! – zapewnił Ravn. Potem krzyknął: – Chcę wracać, odjechać jak najdalej stąd!

– Dobrze – rzekł Grjot, pojawiając się znienacka w drzwiach chaty. – Sprowadzę kilku mężczyzn… – urwał gwałtownie, ale zaraz dodał złowieszczo: – A cóż to za łachmaniara? Jesteś córką rycerza Gudmunda?

Tova pokiwała głową przerażona.

Grjot był w wieku jej ojca, niskiego wzrostu, przygarbiony, ale biła od niego jakaś siła. Gdy skierował na nią parę wąskich jak szparki oczu, wydał jej się potężny i władczy.

Nie spuszczając z niego wzroku, ostrożnie odłożyła na bok drewnianą chochlę z wodą.

– Wielkie nieba, jak ty wyglądasz? – wycedził powoli Grjot – Doprawdy, Ravn dobrze się spisał. Niezłe cię sponiewierał. Ale i tak widzę, że pod grubą warstwą błota i kurzu kryje się urodziwa istota. Nie ma się co dziwić, że Ravn nie przepuścił okazji, by się zabawić. Tak, tak, skoro jesteś tutaj, nie jest jeszcze za późno, by dać nauczkę Gudmundowi.

Tova potrząsnęła tylko głową, bo głos uwiązł jej w gardle.

– Nie wrócisz do dworu zbrukana i upokorzona – powiedział. – Zrobię to, czego nie zdołał zrobić Ravn. I nie zamierzam bynajmniej podchodzić bliżej zabudowań.

Tova znalazła się w potrzasku. Opierała się o ścianę obory, a z obu stron leżało drewno na opał. Nie miała szans wymknąć się Grjotowi, który, wyciągnąwszy ku niej dłonie, wycedził:

– Takiemu wróblowi łatwo ukręcić szyję.

– Oszczędź mnie, proszę, dość już zaznałam okrucieństwa – poprosiła cienkim głosem Tova.

– O, zaraz będzie po wszystkim! – zarechotał i zacisnął swe mocne dłonie na delikatnej szyi. Dziewczyna zaszlochała. Nie miała już ani siły, ani woli, by się bronić.

Nagle coś śmignęło w powietrzu. Grjot zawył przeraźliwie i zwolniwszy uścisk, osunął się na ziemię. W uchylonych drzwiach chaty stal Ravn, uczepiony kurczowo futryny. Jego nóż tkwił w ciele Grjota.

– Spójrz, co się przez ciebie stało! – krzyknął do Tovy zrozpaczony. – Zabiłem człowieka, który mnie wychował, mojego opiekuna. Kiedy wreszcie skończą się nieszczęścia, jakie sprowadzasz na ludzi?

Powoli Tova budziła się z odrętwienia.

– Żyje – rzekła beznamiętnie, kucając przy leżącym u jej stóp mężczyźnie. – Ale rana jest poważna.

Ravn wykonał ruch, jakby chciał podejść bliżej, ale zaraz znowu przytrzymał się futryny.

– W takim razie uciekaj! – wrzasnął – Zejdź mi z oczu, biegnij do domu!

Podniosła się niepewnie.

– Ale…

– Zajmę się nim, gdy tylko trochę odpocznę – przerwał jej, a oczy pociemniały mu z desperacji. – Znikaj!

Skinęła głową.

– Grjot nie widział, że to ty rzuciłeś nożem! – zawołała na odchodnym. – A ja nikomu nie powiem.

– Idź już – wyszeptał, nie kryjąc pogardy.

– Dziękuję – zawołała z żarem, ubiegłszy parę kroków, a jej głos zadrżał ze wzruszenia.

– Nienawidzę cię, Tovo córko Gudmunda, jak nikogo na świecie! – Zacięta i gniewna twarz Ravna pobladła jak płótno.

– Biedny jesteś! – odrzekła na to ze smutkiem.

– Biedny? – Ravn z trudem łapał oddech. – Mnie nie musisz współczuć, pomyśl lepiej o sobie!

– Owszem – odpowiedziała Tova. – Żal mi ciebie, choć ty mnie pewnie nienawidzisz. Ja jednak czuję wobec ciebie jedynie współczucie!

Pobiegła szybko jak wiatr w kierunku dworu ojca, odprowadzana gniewnymi okrzykami Ravna.

ROZDZIAŁ VI

Pod osłoną nocy Tova dobiegła do dworu. W oknach chat paliły się światła, wyczuwało się niepokój i atmosferę nerwowości. Mieszkańcy wylegli przed domy, najwyraźniej powiadomieni o tym, że dwór rycerza otoczony jest przez ludzi Grjota.

Dziewczyna ledwie zdołała się przemknąć przez ciasny pierścień obławy. Na szczęście z daleka usłyszała odgłos rozmowy nieostrożnych wojowników i zdążyła się przed nimi ukryć.

Zatrzymała się w cieniu sosny niedaleko zabudowań i dopiero kiedy całkiem opustoszało, przemknęła pośpiesznie między budynkami. Nie chciała, by ktokolwiek zobaczył ją w tym stanie, nawet najbliższa rodzina.

Znała tu każdy najmniejszy kąt i dlatego bez przeszkód dotarła do swej małej chaty. Ale kiedy minęła ganek i już pchnęła drzwi do alkierza, z sąsiedniej izby wyszła służąca, Borghild, która służyła we dworze, odkąd Tova sięgała pamięcią. Miała pewnie około czterdziestu lat, zawsze lojalna wobec gospodarzy, usługiwała w głównym budynku.

Na widok dziewczyny służąca jęknęła głośno.

– Cii… Szybko, wejdźmy do alkierza! – wyszeptała Tova i zamknęła za sobą drzwi.

– Ale państwo muszą się dowiedzieć… – zaprotestowała Borghild. – Są całkiem pogrążeni w smutku i rozpaczy.

– Za chwilę, nie od razu.

Tova zapaliła kilka świec.

– Och! – jęknęła znowu służąca. – Jak panienka Tova wygląda?

– Wyrwałam się i gnałam na oślep po bezdrożach – wyjaśniła pośpiesznie. – Ale o coś się potknęłam i spadłam w dół ze skarpy.

– To straszne – Borghild była pełna współczucia. – Ale rodzice panienki będą przeszczęśliwi. Zaprzysięgli śmierć i potępienie temu mnichowi, który panienkę uprowadził.

Serce Tovy załomotało.

– Ale to wcale nie był mnich! – zawołała.

– Domyślaliśmy się tego.

– Pomóż mi się doprowadzić do porządku – poprosiła dziewczyna i zaczęła zdejmować z siebie brudne szaty.

– Och, to była taka piękna suknia – rozżaliła się Borghild, pomagając Tovie.

– Tak, szkoda jej, zdaje się że jest całkiem zniszczona.

– Zobaczę, może uda mi się ją naprawić. Upiorę i połatam tak, by nikt niczego nie zauważył. Szkoda by było ją wyrzucić. Pamiętam dobrze, jak mama panienki tkała tkaninę na krosnach, a potem haftowała. „Wiesz, Borghild, mówiła, to dla mojej najmłodszej córki, nie sądzisz, że będzie jej w tym do twarzy? Ojciec strasznie ją rozpieszcza i dlatego muszę być wobec niej bardziej surowa, ale prawdę powiedziawszy i ja mam do niej słabość. Ta nasza Tova jest taka ładna i dobra, ma takie gorące serce. A przy rym tyle w niej radości życia. Wiesz, Borghild, razem z mężem uradziliśmy, że starannie wybierzemy dla niej małżonka. Ta dziewczyna zrobi na pewno świetną partię!”

Tova poczuła ucisk w sercu.

Cóż, plany rodziców legły w gruzach. Na nic się nie zdało moje wesołe usposobienie, pomyślała z goryczą.

– Ależ ta suknia zniszczona – mówiła dalej Borghild. – Niełatwo mi będzie ją naprawić. Jakie to szczęście, że udało się panience uciec

– Jak to przyjął ojciec? I gdzie on teraz jest?

– Rycerz nic nie wiedział o porwaniu, bo przybył z opóźnieniem, dopiero dziś wieczorem. Natychmiast wezwał wszystkich swoich wojowników. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wzburzonego.

– Słyszałam, że podobno ktoś z nich podpalił kilka chat w Grindom.

– To jakaś niejasna sprawa, nie do końca wiadomo, kto to mógł być. Ależ panienko… Bielizna panienki…!

Tova daremnie usiłowała ukryć przed służącą zakrwawioną halkę.

Przez chwilę dwie kobiety patrzyły na siebie w niemym popłochu.

– Zdaje się, że nie poszło tak łatwo – w cichym głosie Borghild zabrzmiała nuta rozpaczy.

Usta Tovy drgnęły i dziewczyna wybuchnęła płaczem. Starsza od niej kobieta objęła ją mocno i obie zaszlochały.

– Nie spadłam ze skarpy – łkała Tova. – Och, Borghild, to było straszne! Po prostu okropne! Niestety, nie udało mi się przed tym obronić. Co mam teraz zrobić?

Wierna służąca przełknęła łzy.

– W młodości spotkało mnie to samo, dlatego nigdy nie wyszłam za mąż, obawiając się, że wszystko się wyda. Nikt lepiej niż ja nie jest w stanie pojąć nieszczęścia panienki.