– A z jakim to posłaniem przybywasz od pana Grjota? Jeśli to nie tajemnica?
– Nie, bynajmniej. Chodzi o obcych, którzy wmieszali się w spór. Czy wiesz coś o nich? Zauważyłaś może coś ostatnio?
– Widziałam ich kilka nocy wstecz.
Póki mówili o sprawach nie dotyczących ich bezpośrednio, rozmowa jakoś się toczyła. Tova zdawała relację z nocnych obserwacji, a Ravn wpatrywał się w jej włosy połyskujące złotem w promieniach słonecznych. Dziewczyna siedziała, objąwszy rękoma kolana, na pozór spokojna, tylko zaciśnięte dłonie zdradzały, że obecność wojownika poruszyła ją i zapewne męczy.
– Ale nikt mi nie wierzy – dodała na koniec. – Nie można się dostać do chaty, a ci, którzy zaglądali przez szpary do środka, twierdzą, że nic tam nie ma.
– Mówisz, że widziałaś już kiedyś tego mężczyznę?
Matko Święta, nie pozwól, by jego głos wprawiał w wibracje każdy nerw mego ciała! Niech ojciec zjawi się tu czym prędzej!
Potrząsnęła głową przepraszająco.
– Dostrzegłam tylko zarys postaci, nie mogę stwierdzić nic pewnego.
– Opowiedz coś o tej chacie! Jaka jest jej historia?
– Niewiele wiem. Podobno mieszkał tam do samej śmierci wuj mojego ojca. Od tamtej pory drzwi są zamknięte, ale poczekaj…
– Tak?
– Nic, nagle naszło mnie pewne wspomnienie z dzieciństwa, które być może niewiele ma wspólnego z tym, o co pytasz.
– Opowiedz!
– Podsłuchałam kiedyś, w jaki sposób dżuma została przywleczona na nasz dwór. To było tak dawno, że właściwie całkiem wyszło mi z pamięci, dopiero teraz…
Tova zamilkła.
– Tak? – odezwał się Ravn i nie mogąc dłużej spokojnie na nią patrzeć, odwrócił wzrok. Znów poczuł dziwne ssanie w żołądku.
– Podobno przybył na dwór jakiś obcy mężczyzna, chory i słaby, któremu zaofiarowano gościnę. Mój dziadek okropnie pomstował, że pozwolono nieznajomemu pozostać, bo okazało się, że przywlókł on straszliwą zarazę, od której zresztą wkrótce umarł. „Czarna śmierć” zabrała dwudziestu pięciu mieszkańców dworu. Z całej gromady rodzeństwa przeżył jedynie mój ojciec, wówczas już żonaty, stracił jednak trzech synów. Może chatę zamknięto dlatego, że zmarł tam ów człowiek? Może to jego duch straszy?
– A jaki to ma związek z napadem na mnie w lesie? I podpaleniem chat w Grindom? – odezwał się po chwili Ravn.
Tova, zakłopotana, musiała przyznać, że nie widzi żadnego związku.
Zapadło milczenie. Łagodny wietrzyk poruszał gałęzie rosnących w pobliżu brzóz.
Nagle Tova jęknęła, wstrząśnięta osobliwym uczuciem, jakie przeniknęło jej ciało.
– Co się stało?
– Nic, tak sobie nagle coś pomyślałam.
– O czym?
– Jesteś ostatnią osobą, z którą chciałabym się tym podzielić.
– Powiedz! – Ravn zacisnął dłoń na jej szczupłym karku.
Tova uwolniła się lekkim szarpnięciem, dając mu do zrozumienia, że przemoc na nic się nie zda, ale wykrzywiając twarz w lekkim grymasie rzekła:
– To niedorzeczne, ale ostatecznie mogę ci powiedzieć. Nagle zapragnęłam oprzeć głowę na twym ramieniu, byś mnie pocieszył. Czy słyszałeś już coś równie głupiego? Teraz możesz mnie wyśmiać.
Ravn nic nie odpowiedział.
– Ale oczywiście nie zamierzam tego uczynić – roześmiała się niepewnie. – Bo nie szuka się pociechy u krwiożerczego zwierza.
– Spróbuj! – powiedział cicho.
– Żebyś znowu cisnął mi w twarz pogardliwe słowa? Dziękuję bardzo, ale znam już twoje metody.
– Spróbuj! – ryknął z furią i przycisnął jej dłoń do poręczy.
Tova wybuchnęła śmiechem. Nie mogła się powstrzymać, miała wrażenie, jakby pękła w niej jakaś niewidzialna tama.
– Och, Ravn – jęknęła w końcu. – To właśnie cały ty!
Najpierw spojrzał na nią, urażony, a potem odwrócił się, by nie mogła zobaczyć jego twarzy. Zdążyła jednak zauważyć, że się uśmiechnął. Skoro potrafi śmiać się z samego siebie, to może nie jest jeszcze całkiem stracony? pomyślała Tova i oznajmiła z powagą:
– Nie, Ravn, nie mogę szukać u ciebie pociechy. Zbyt mocno mnie zraniłeś.
– Odnoszę wrażenie, że szybko się otrząsnęłaś – rzucił cierpko.
– A cóż ty możesz o tym wiedzieć? – szepnęła i dodała: – Dziwne, ale jakoś nigdy się ciebie nie bałam, Ravn.
Popatrzył na nią, gotów odeprzeć kolejny atak, ale uświadomił sobie, że dziewczyna ma rację. Miała wszelkie powody, by przed nim drżeć, a jednak siedziała obok spokojna. Zresztą wcześniej także nie okazywała lęku.
– Czułam się jedynie rozczarowana.
– Rozczarowana? Dlaczego?
– A to ci pytanie!
I nagle Ravn pojął, że wtedy w górach coś utracił. Choć usiłował o tym nie myśleć, wspomnienia ożyły w nim na nowo… Letnia zagroda w górach… Pełne przejęcia opowiadanie Tovy… Kiedy oznajmił, że odprowadzi ją do domu, okazała mu wdzięczność i ufność! Potem, gdy potraktował ją tak brutalnie, cała radość w jej oczach zgasła.
Bolesny ucisk w piersiach stawał się nie do zniesienia.
Może nabawiłem się zapalenia płuc? starał się oszukać siebie, choć doskonale wiedział, że ból ulokował się gdzieś głębiej. W duszy.
Uporczywie odganiał od siebie natrętnie powracające wspomnienie o tym, jak trzymał dziewczynę w ramionach. Widział przed sobą jej twarz w chwili ekstatycznego uniesienia: malującą się na niej rozpacz pomieszaną ze wstydem, przymknięte powieki, usta rozchylone w półuśmiechu, drżące… Łzy bólu i smutku, ale może też tęsknotę i poczucie wspólnoty…
A potem… Rozwścieczony niepewnością i zamętem, jaki wprowadziła w jego dotychczasowe życie, jakby w obawie, że pęknie pancerz chłodu i obojętności, którym otoczył się dzięki wychowaniu Grjota, rzucił się na dziewczynę i związaną rzemieniem bezlitośnie powlókł po ziemi.
Ravn oddychał ciężko, brakowało mu powietrza. Czuł, jak niewidzialna pętla zaciska się na jego szyi.
Poderwał się ze schodów i przeszedł nerwowo kilka kroków.
– Kiedy w końcu przyjdzie ten rycerz? – warknął. – Nie mam czasu czekać w nieskończoność.
– Mogę po niego pójść! – zaofiarowała się Tova trochę nieśmiało i ruszyła w stronę plebanii.
Ravn chwycił ją za ramię.
– Zostaniesz tu! – powiedział już spokojniej, odzyskując nad sobą kontrolę.
Tova z powrotem usiadła na schodach spłoszona, gdyż nie wiedziała już, w jaki sposób odnosić się do tego niezrównoważonego mężczyzny, który najchętniej posłałby ją do stu diabłów, choć równocześnie nie chciał sobie odmówić przyjemności upokorzenia jej.
– W jaki sposób zamierzasz wyjaśnić te wszystkie tajemnicze wydarzenia, które miały miejsce w ostatnim czasie? – zapytała, by odwrócić uwagę od osobistych spraw.
– Muszę to omówić z twoim ojcem.
– To się pospiesz, bo ojciec jutro wyjeżdża do miasta. Ma przywieźć ze sobą kandydata do mojej ręki – dodała ponuro.
Ravn zesztywniał.
– Tak? Kim jest ten człowiek? – zapytał.
Tova wzruszyła ramionami.
– Jeden z doradców starego króla, dokładnie nie wiem. Ale i tak nie dojdzie do małżeństwa, gdyż postanowiłam pójść do klasztoru.
– Co?
– Chyba słyszysz, co mówię.
– Do klasztoru? – zapytał niepewnie. – Dlaczego?
– Pozostawiłeś mi jakiś wybór? – spytała z goryczą dziewczyna.
Ravn zacisnął usta i z trudem powstrzymał się od ostrej odpowiedzi, jaka cisnęła mu się na język.
– Pan Grjot chce także przysłać swatów do ciebie – rzekł złośliwie. – Gotów jest cię poślubić pomimo hańby.