– Tak. A teraz chodźmy już do dworu!
Otworzyli kufry w sali rycerskiej w obecności rycerza i jego żony. Wśród zniszczonych przez czas ubrań i spleśniałej żywności w jednej ze skrzyń znaleźli srebro, złoto, ozdoby i niezwykle piękne klejnoty, a także zwoje pergaminu z pieczęcią królewską.
Rycerz z największą ostrożnością rozwinął rulon i popatrzył na dziwne pismo. Odchrząknął głośno.
– No tak, chyba nikt prócz mnie nie zdoła tego odczytać. Dzięki licznym podróżom poznałem języki innych ludów – rzekł z udawaną pewnością. Tak naprawdę rozumiał tylko pojedyncze słowa, ale za nic w świecie by się do tego nie przyznał.
Pozostali pokiwali głowami. Żona Gudmunda, która wybuchła gniewem, ujrzawszy Tovę zajeżdżającą na dziedziniec dworu na koniu znienawidzonego przez nią człowieka, oglądała teraz zauroczona piękne klejnoty. Rycerz z niesmakiem odwrócił głowę i zerknął ukradkiem na córkę, która zacisnęła tak mocno dłoń na ręku Ravna, że aż zbielały jej kostki. Zrozumiał, że treść dokumentów ma ogromne znaczenie dla nich dwojga, choć oczywiście największe dla tego nieszczęśnika…
– No cóż – zaczaj – litery nie wszędzie są wyraźne, ale zdaje się, że nieznajomy przybył tu przed laty w poszukiwaniu ostatniego potomka rodu królewskiego, następcy tronu… Tak, Ravn, wygląda na to, że, jeśli zechcesz, to możesz ubiegać się o prawo do tronu Szkocji.
Pośpiesznie zwinął rulon, obiecując sobie w duchu, że przy okazji poprosi bardziej uczonych mężów o pomoc. Tova dygnęła żartobliwie przed Ravnem, który uśmiechał się zakłopotany.
Tymczasem jej ojciec rzekł w zamyśleniu:
– O ile wiem, Szkocja nie jest najbezpieczniejszym miejscem dla następcy tronu, bo przez cały czas trwa tam bezwzględna walka o władzę, gdy tymczasem i tak Anglia rządzi całym krajem. Sądzę, że powinieneś to wiedzieć, Ravn, nim ruszysz za morze…
– Chyba zrezygnuję. Nietęskno mi do waśni, nie marzę o panowaniu. Gdybym tylko mógł dostać rękę waszej córki, uznałbym siebie za najbogatszego człowieka na świecie.
Rycerz uśmiechnął się.
– Żono, co ty na to? – zapytał trochę złośliwie.
Matka Tovy z trudem oderwała oczy od kosztowności i odrzekła słodko:
– Ależ naturalnie, szkocki książę!
Rycerz nie zamierzał wyprowadzać żony z błędu.
– Właściwie bardzo mi na rękę, że nie masz tu w Norwegii żadnych posiadłości – rzekł do Ravna. – Potrzebuję kogoś, kto przejąłby po mnie dwór. Zastanawiam się jednak, czy póki co nie braknie ci nieco ogłady?
– Nie zaprzeczam – westchnął Ravn. – Ale uczę się każdego dnia czegoś nowego, bowiem bardzo chcę się zmienić.
– Dobrze! A co z tobą, Tova? Czy w dalszym ciągu wybierasz się do klasztoru?
– Już nie – odpowiedziała szybko dziewczyna i dodała po cichu: – Zgódź się, ojcze!
– No, no! Chyba nie ma takiego pośpiechu, najpierw muszę lepiej poznać przyszłego zięcia!
Tak naprawdę jednak rycerz właściwie już dał Ravnowi przyzwolenie na małżeństwo z Tovą, bo choć chwilami młodzieniec zachowywał się jak nieokrzesany dzikus, to jednak naprawdę kochał jego córkę.
Kto wie? Może rycerz właściwie odczytał listy ukryte w kufrach przybysza z dalekich stron? Wiele na to wskazywało.
Dla Ravna jego królewskie korzenie nie miały żadnego znaczenia. Myślał tylko o tym, że niedługo znów weźmie Tovę w ramiona. Tym razem nie pozwoli, by później płakała. Tym razem jej piękne oczy zalśnią szczęściem. Tyle miłości pragnie jej ofiarować!
Nagle życie wydało mu się takie cudowne, takie kuszące. Cała przyszłość u boku Tovy…
Czuł się tak, jakby wyszedł z doliny cieni na zalane słońcem rozległe zielone łąki.
Margit Sandemo