– Co takiego?
– Zastąp mnie. Jestem sekretarką w biurze maklerskim Gregera. Możesz mieszkać w moim pokoju w Liljegården. Biuro także znajduje się w naszym domu.
Liljegården… Camillę przebiegł zimny dreszcz na samo wspomnienie.
– Czy nadal tam mieszkają?
– Tak, wszyscy czterej bracia. I mała kuzynka Helena, oczywiście.
– Ale oni nigdy się nie zgodzą, żebym się tam przeprowadziła!
– Dlaczego nie mieliby się zgodzić?
– Na pewno mnie nienawidzą.
– Za co…? Ach, nie masz chyba na myśli tej starej sprawy? Nonsens, dawno wszyscy o tym zapomnieli!
W samochodzie zapadła cisza, Helena czekała, aż Camilla się zdecyduje.
Sześć lat temu… Camilla miała wtedy szesnaście lat. Mieszkała w domu ojca w małej nadmorskiej miejscowości. W arystokratycznej dzielnicy, gdzie stały stare domy znakomitych rodów… mieszkały tam tylko najbardziej zamożne rodziny. Jej matka nie żyła. Nie mogła znieść trybu życia ojca, jego flirtów z coraz młodszymi dziewczętami i interesów prowadzonych na pograniczu prawa. Kiedy nagle zachorowała, poddała się bez walki. Ojciec nie interesował się zbytnio Camillą. Opiekę nad nią pozostawił pomocy domowej, a jego kontakty z córką ograniczały się do tego, że kiedy wracał do domu, klepał ją po plecach, mówiąc:
– Cześć, brzydkie kaczątko.
W tej sytuacji Camilla większość czasu spędzała razem z dziećmi z sąsiedniego domu, Liljegården. Wszyscy mieszkający tam bracia Franck i wychowująca się z nimi ich kuzynka Helena byli nieco starsi.
I wtedy, sześć lat temu, wybuchła bomba. Ojciec Camilli w nieuczciwy sposób pozbawił rodzinę Francków całego majątku. Ojciec chłopców załamał się nerwowo i w kilka tygodni później zastrzelił się, pozostawiając synom w spadku jedynie dom, Liljegården. Camilla i jej ojciec musieli sprzedać własną posiadłość i opuścić miasto z powodu otaczającej ich niechęci i krążących plotek. Ciągle jednak pamiętała te okropne tygodnie przed wyjazdem. Rozpacz braci i ich gorzką nienawiść. Helena pozostawała nieco na uboczu całej sprawy, jej ta tragedia nie dotknęła bezpośrednio. A ostatniego wieczoru, kiedy Camilla przyszła pożegnać się ze swymi przyjaciółmi z dzieciństwa… nie chcieli nawet z nią rozmawiać. Jedynie Helena wyszła jej na spotkanie, prosząc, żeby odjechała, ale nie zaglądała do chłopców. Camilla przypomniała sobie, jak z oczami pełnymi łez biegła pogrążonym w ciemności korytarzem prowadzącym do tylnego wyjścia Liljegården, kiedy nagle ktoś ją zatrzymał i objął ramieniem.
– Uciekaj! – szepnął. – Uciekaj stąd, nie jesteś tu bezpieczna. Oni planują zemstę, Camillo.
Poczuła czyjeś usta na swoich, pierwszy w życiu pocałunek. Nie wiedziała, kto ją pocałował, ale na pewno był jedną z nielicznych życzliwych jej osób! Przypomniała sobie, jak zupełnie zdezorientowana odpowiedziała w ten sam sposób. Splotła ręce na karku nieznajomego i wtedy wyczuła długą nierówną bliznę biegnącą w poprzek silnego ścięgna od szyi do ramienia. Po chwili chłopiec zwolnił uścisk, wsunął jej w rękę skrawek papieru i zniknął.
Kiedy wróciła do domu, rozwinęła kartkę i przeczytała:
Jeden cię oszuka,
jeden zniszczyć chce,
jeden jest uwodzicielem,
jeden jest twym przyjacielem.
Poczwórna zagadka…
– Czym się teraz zajmują? – spytała Helenę.
– Greger jest maklerem giełdowym i dobrze sobie radzi. Nie obchodzi mnie, ile kasy chowa do własnej kieszeni, dopóki dostaję swoją pensję, a zadbałam o to, żeby była odpowiednio wysoka…
Camilla w to nie wątpiła. Samochód i ubranie Heleny nie należały do najtańszych.
– Greger jest równie spokojny i nieugięty jak zawsze i sądzę, że jest tak samo nieznośnie uczciwy i rzetelny w swoich interesach, jak we wszystkim co robił, kiedy byliśmy dziećmi. O Boże, pamiętasz, jaki był zasadniczy? Nawet się ożenił, ale to małżeństwo całkiem się rozpadło. Jego żona okazała się beznadziejna. Greger jest więc znowu do wzięcia.
Helena zgasiła papierosa.
– Ja w ogóle nie zamierzam wychodzić za mąż. Jestem niezależną kobietą. Żyj z mężczyzną, dopóki sprawia ci to przyjemność, a potem precz z nim. Prosto i bezboleśnie.
Camilla słuchała w milczeniu. Miała inne, bardziej romantyczne wyobrażenia o miłości. Lecz być może wynikało to stąd, że brakowało jej w tym względzie doświadczenia. A poza tym, jak wyrzuciłaby kogoś za drzwi? Najpierw musiałaby się postarać o jakiegoś chłopaka.
Helena mówiła dalej:
– Phillip, opanowany i nieprzenikniony mały Phillip, jest asystentem w biurze adwokackim. Niełatwo go przejrzeć. Nawet jeśli ma jakąś przyjaciółkę lub inne tajemnicze nałogi, zatrzymuje to dla siebie. Właściwie nie wiem nic o Phillipie.
Camilla też nie wiedziała. Zawsze uznawała Phillipa za najbardziej tajemniczego z braci. Jego słaby uśmiech można było tłumaczyć sobie na wszystkie możliwe sposoby.
– A Dan?
– Ech, Dan! – parsknęła Helena z pogardą. – Playboy. Nie ma w nim za grosz powagi. Pracuje chyba w jakimś laboratorium, ale nie pojmuję, jak znajduje na to czas. Wydaje pieniądze na prawo i lewo i często zastanawiam się, skąd je ma.
– A… Michael?
Czy Helena usłyszała lekkie drżenie w jej głosie? Camilla miała nadzieję, że nie.
– Tak samo uroczy i romantyczny, jak kiedyś. Kobiety kochają się w nim na umór, idiotki! Dla mnie jest trochę zbyt gładki.
– A czym się zajmuje?
– Studiuje na uniwersytecie, wiesz, jest najmłodszy z braci, ma dwadzieścia trzy lata. Starsi opłacają jego studia. Dostaje też od nich kieszonkowe. Teraz przyjechał do domu na wakacje.
– Wygląda na to, że dobrze sobie radzą – zauważyła Camilla trochę niepewnie.
– Oczywiście – odparła Helena i otworzyła drzwi samochodu. – Wierz mi, stanęli na własnych nogach. To najlepsze, co mogło ich spotkać. Nie mają więc żadnego powodu, żeby cię nienawidzić.
Camilla wysiadła. Miała nadzieję, że jej głos brzmiał naturalnie, kiedy spytała:
– Czy słusznie przypuszczam, że z każdym wiąże cię jakaś przelotna historia miłosna?
Helena zatrzasnęła drzwi samochodu.
– Tttak, to rozumie się samo przez się.
– Ze wszystkimi czterema?
Upłynęło kilka nieznośnie długich sekund, zanim Camilla uzyskała odpowiedź. Dostrzegła błysk niezadowolenia w pięknych oczach przyjaciółki.
– Nie mogę temu zaprzeczyć – powiedziała w końcu Helena ze śmiechem.
O nie, nie całkiem się udało, pomyślała Camilla. Jest jeden, który ci nie uległ, a którego bardzo byś chciała zdobyć.
Przyjrzała się uważniej tej zawsze podziwianej dziewczynie. Helena miała na sobie pasek przypominający pejcz. Przez głowę Camilli przemknęło inne wspomnienie, które przez moment wypełniło ją przykrym uczuciem strachu. Kiedy Helena zamykała samochód, Camilla zastanawiała się nad tym przez chwilę. Nie udało jej się umiejscowić owego wspomnienia w czasie. Obraz ten pojawiał się nieraz w jej myślach na przestrzeni lat. Pochodził z odległych czasów, kiedy to człowiek zaczyna notować w swej pamięci pierwsze drobiazgi, pojedyncze zdarzenia. Camilla wiedziała tylko, że wiązał się z wnętrzem jakiegoś domu. Jeżeli to wszystko nie było snem, musiała mieć trzy – cztery lata, kiedy to się stało. Znalazła się nagle w dziwnym pomieszczeniu z ogromnymi belkami. Na ścianach wisiały miecze i broń sieczna. Zobaczyła wielkie, ciemne łóżko. Ktoś, kto na nim leżał, podniósł się niczym zmarły wstający z grobu i zwiesił nogi z łóżka na podłogę. Był to olbrzymi mężczyzna o siwych włosach, kwadratowej twarzy i lodowatych oczach, wpatrujących się z uporem w Camillę. Po chwili usłyszała grzmiący głos:
– Co tu robisz, dziecko?
Teraz Camilla mogłaby określić jego wiek na mniej więcej pięćdziesiąt lat. Wtedy sprawiał wrażenie wiekowego starca, bardzo, bardzo niebezpiecznego. Jego oczy zaczęły dziwnie błyszczeć i wyciągnął rękę po wiszący na ścianie pejcz. Camilla stała jak zahipnotyzowana. Gdzieś zaskrzypiały drzwi.