Выбрать главу

Niewiele danych, na których można by się oprzeć!

Gdyby teraz Camilla wyszła z założenia, że Michael był Uwodzicielem, a chyba musiał nim być, sądząc po jego miłosnym wyznaniu w ogrodzie, to należałoby wykluczyć Gregera jako Przyjaciela. Obaj bowiem mieszkali na tym samym piętrze i nie mogli ze sobą rozmawiać tamtej nocy za drzwiami jej pokoju…

Nie, to zbyt skomplikowane.

Przeklęty Michael! Bezduszny Uwodziciel, tak oszukać młodą, niewinną dziewczynę! Camillę nagle rozbawiła ta myśl i uśmiechnęła się do siebie. Greger obserwował ją podejrzliwie.

Dziwne, ale wykluczenie Michaela jako Przyjaciela nie sprawiło Camilli takiej przykrości, jakiej doznała wczoraj, kiedy w myśli skreślała innych z powodu Michaela.

W głębi duszy Camilla wiedziała bardzo dobrze, w którą stronę kierowała się jej tęsknota, ale nie podobała się jej ta myśl. Absolutnie. Powodowała tak wiele komplikacji.

Camilla zwróciła uwagę, że Greger usiadł naprzeciw i obserwował ją jakby zdziwiony. Uderzyło ją, że wyglądał na zmęczonego i zrezygnowanego. Dziewczyna przyznała w duchu, że jej przełożony wygląda na człowieka, który ma poważne kłopoty. Rozbite małżeństwo, może? Albo odpowiedzialność za braci?

W którym miejscu właściwie pasował Greger do tej niepokojącej zagadki? „Jeden cię oszuka”. Tak, raz rzeczywiście go o to podejrzewała, kiedy zaofiarował się, że może zaopiekować się jej pieniędzmi. Drugie zdanie szybko przeskoczyła, na słowo „morderca” dreszcz przebiegł jej po plecach i nie chciała o tym myśleć. „Jeden jest uwodzicielem”? Tak naprawdę nie wykazał jakichkolwiek skłonności w tym kierunku.

„Jeden jest twym przyjacielem”. Greger? Kopia ojca…

Potrafił ją pocieszyć, ale czy mogła w jego obecności czuć się tak dobrze i bezpiecznie, jak w ramionach Przyjaciela?

Greger, nieprzystępny i demoniczny, był bardzo pociągający w specyficzny sposób, ciągle jednak Camilla napotykała tę samą barierę: zbytnie podobieństwo do jej ojca. Gdyby potrafiła się uwolnić od tego schematu… tak, wtedy ujrzałaby zapewne Gregera w zupełnie innym świetle i wtedy wszystko mogłoby się zdarzyć.

Biuro nie mówiło wiele o osobowości właściciela, ponieważ dominował tu zbyt wyraźnie gust Heleny. Nie było wątpliwości, że dokładnie wiedziała, jak powinien wyglądać reprezentacyjny gabinet młodego, nowoczesnego i operatywnego dyrektora. Imponujące biurko, duże, wygodne krzesło dla szefa i niższe, nie tak eleganckie dla klienta, sekretarka dyskretnie cofnięta do rogu pomieszczenia, lecz jej biurko i krzesło nie mniej eleganckie niż szefa (typowa Helena), a na wyłożonych boazerią ścianach wyszukane i niezrozumiałe współczesne obrazy.

Camilla uśmiechnęła się zrezygnowana do siebie samej, zerknęła na Gregera i napotkała jego podejrzliwe spojrzenie.

Speszona, pochyliła się pilnie nad swoją pracą.

Oczywiście Gregera nie było kiedy przyszła z wizytą jego eks – żona. Pani Franck okazała się drobną kobietą o agresywnym spojrzeniu.

– Proszę usiąść – powiedziała uprzejmie Camilla. – Greger zaraz przyjdzie.

– Greger?! – pani Franck niemal krzyknęła. – Jesteście już na ty?

– Mówimy tak do siebie już od dwudziestu dwóch lat – uśmiechnęła się Camilla. – Wychowywałam się w sąsiednim domu.

Oczy kobiety rozszerzyły się.

– Camilla Berntsen? Czy pani do reszty postradała rozum?

– Hm. Nigdy nie udało mi się tego tak naprawdę stwierdzić. Dlaczego?

– Oni pani nienawidzą, czy zdaje sobie pani z tego sprawę? Proszę stąd wyjechać, zanim pozbawią panią życia! To budząca postrach przestępcza banda!

– Chyba nie wszyscy są jednakowo groźni?

– No tak – przyznała niecierpliwie była żona Gregera. – Jest może jeden wyjątek, ale ma za to inne wady, przez co nie jest wcale lepszy od innych. O, nie, dziękuję, ja stąd uciekłam i gdyby nie należne mi pieniądze, moja noga nigdy więcej nie postałaby w tym domu. Niech się pani strzeże, żeby nie wylądowała pani w muzeum dziadka!

– Co takiego?

– To samo stałoby się ze mną, gdybym w porę nie nabrała rozumu i nie odeszła. Ale wkrótce pęknie ta piękna bańka mydlana, która nosi nazwę Liljegården, ponieważ właśnie władze zaczynają się interesować panującymi tu stosunkami. Proszę posłuchać mojej rady i trzymać się z dala od tego domu! Jak najdalej! To miejsce jest śmiertelną pułapką. Proszę mi wierzyć, mieszkają tu sadyści, kłamcy i leniwi narkomani i…

– Chwileczkę! – przerwała jej Camilla. – Narkomani? Kto?

– Niech pani o tym zapomni – zlekceważyła pytanie. – Nie chcę być zamieszana w te brudy. O ile wiem, policja zaczęła się bardzo interesować tą posiadłością, a szukają nie tylko płotek.

– Przyszedł Greger – oznajmiła Camilla bezbarwnie i poszła do swojego pokoju, żeby tych dwoje mogło spokojnie porozmawiać.

Był czwartek i na dzisiejszy wieczór umówiła się z Danem. Ale po rozmowie z byłą żoną Gregera miała tylko ochotę położyć się z głową ukrytą pod poduszką, udawać chorą i w ogóle nie myśleć. Camilla nie mogła zaprzeczyć, że bardzo cieszyła się na to spotkanie. Teraz jednak uznała, że w tym stanie nie ma ochoty gdziekolwiek wychodzić ani też nastroju do bzdurnych rozmów z Danem.

Może uda się jej skontaktować z nim telefonicznie i poprosić o przełożenie spotkania na inny dzień? Nie chciała bowiem za nic w świecie rezygnować z kolacji z Danem, jego lekkomyślna radość życia była czymś, czego naprawdę potrzebowała po napięciu psychicznym, jakie cały czas towarzyszyło jej w Liljegården. Ale akurat dzisiaj nie miała na to siły…

Podniosła słuchawkę z widełek. W aparacie zamontowano mały przełącznik, dzięki któremu można było dzwonić w obrębie całego domu, lecz Camilla nie miała zbytnich uzdolnień technicznych. Naciskała i kręciła małą dźwignią.

Nagle włączyła się do jakiejś rozmowy. Trzeba uważać na to, co się tu mówi przez telefon, pomyślała. Właśnie miała z powrotem odłożyć słuchawkę, kiedy usłyszała głos, który znała aż nazbyt dobrze:

– …Nie może nas usłyszeć. Jest tylko jeden aparat, z którego można podsłuchiwać inne rozmowy, i znajduje się w jej pokoju. A ona jest teraz w biurze.

Jakiś głos kobiecy odpowiedział coś niezrozumiale i tak cicho, że Camilla nie potrafiła rozróżnić ani słowa. Po chwili usłyszała ponownie znajomy męski głos:

– Jest już załatwiona, zrobię z nią, co zechcę. Była to najłatwiejsza zdobycz w moim życiu.

Kobiecy głos wydawał się wzburzony, ale był zbyt niewyraźny, ażeby Camilli udało się wyłowić sens wypowiedzi.

– Ech, czym jest małżeństwo w naszych czasach? – zabrzmiał uspokajająco głos Michaela. – Ożenię się z nią tak szybko, jak to możliwe, i wycisnę wszystkie pieniądze. A potem przyjdzie kolej na ciebie i na mnie. Jest niesamowicie naiwna, tak łatwo ją oszukać, że aż trudno w to uwierzyć!

Camilla usłyszała ponownie kobiecy głos, brzmiało w nim podniecenie. Michael przerwał swej rozmówczyni:

– Nie bądź zazdrosna, spędzę w jej sypialni możliwie najmniej czasu. Do cholery, nie jest zupełnie w moim typie, nie pojmuję, co mój brat w niej widzi, ma kompletnego bzika na jej punkcie, zresztą zawsze miał, chociaż wydaje mu się, że nikt tego nie zauważył… A ty i ja możemy oczywiście w tajemnicy się ze sobą spotykać, codziennie, jeśli chcesz. Camilla musi mieć pieniędzy jak lodu, a będzie miała jeszcze więcej, kiedy jej ojciec zejdzie z tego świata. Długo już nie pociągnie, ten drań.

Camilla cicho odłożyła słuchawkę.

Przez chwilę siedziała z zamkniętymi oczami. Czuła się upokorzona, ale wiedziała, że byłoby jeszcze gorzej, gdyby zrobił to ktoś inny, a nie Michael. Już raz dzisiaj zafundował jej zimny prysznic – jeden więcej nie miał większego znaczenia.