Zresztą to już przeszłość. Teraz musi rozwiązać problemy, które miały przynieść najbliższe dni.
Pomyślał, że przede wszystkim powinien się zająć Uwodzicielem. Dziewczyna musi odzyskać pewność siebie, musi poczuć, że może wybierać spośród wielu i nie musi padać do stóp pierwszemu lepszemu, który okaże jej nieco zainteresowania. Ale jak odbudować pewność siebie, która tak dokładnie została zniszczona?
Zastanowił się przez chwilę, zanotował kilka luźnych słów na skrawku papieru. Zdecydowanie skinął głową i złapał za słuchawkę.
Zadzwonił do najlepszego domu mody w mieście i poprosił do telefonu właścicielkę, swą dobrą znajomą. Kiedy wymienili zwykłe uprzejmości, powiedział:
– Martho, mam do ciebie prośbę. Wiem, że masz dobry gust. Czy potrafiłabyś stworzyć ujmującą i żywą osobowość z kompletnego zera? Zapłacę każdą cenę… Nie, nie jestem w niej zakochany, na Boga, jest moją przyjaciółką z dzieciństwa. Zresztą ją znasz…
Wyjaśnił bliżej, kim jest przyszła klientka i jak należałoby to zorganizować, żeby nakłonić Camillę do złożenia wizyty w domu mody, jednocześnie nie ujawniając imienia fundatora. Rachunek miał zostać wystawiony na niego. Martha uznała, że pomysł jest wspaniały. Bardzo dobrze pamiętała, w jaki sposób John Berntsen poniżał córkę, i ucieszyła się na czekające ją zadanie. Obiecała, że osobiście się tym zajmie.
– Zrób wszystko, co w twojej mocy, Martho. Myślę, że dziewczyna ma w sobie coś, lecz jest to bardzo głęboko ukryte. Wydobądź osobowość z tego beznadziejnego kokonu, w jakim się schowała…
Milczał przez chwilę, po czym podjął:
– Nie jest to może sprawa życia i śmierci, ale naprawdę chodzi o całą jej przyszłość. Nie zniesie więcej zniewag i upokorzeń, a wiem, że pewien drań i oszust liczy na łatwą zdobycz. Postaraj się, by była podziwiana przez wielu, a wtedy nie zaakceptuje go bezkrytycznie. Jak wiesz, istnieje pewna przeszkoda, ażebym okazał jej swe uczucia.
Martha zapewniła, że może na niej polegać. Na tym zakończyli rozmowę i mężczyzna odłożył słuchawkę. Nazwanie brata draniem i oszustem nie było w porządku, ale w myślach często nazywał go jeszcze gorzej.
Camilla nie może się dowiedzieć, że pomagam jej i ją ochraniam. Kiedyś bardzo ją lubiłem. Nadal mi się podoba, chociaż nie wyrosła na kobietę budzącą zainteresowanie mężczyzn. Byłaby to dla niej katastrofa, gdyby ktoś się domyślił, że nie jest mi obojętna…
Zadrżał, jakby go przeszył chłód. Nie chciał, żeby Camilli stało się coś złego. Tylko nie Camilli! Dość już wycierpiała.
W tym samym czasie w innej części domu ktoś pochylał się nad dziwnym urządzeniem. Pociągał za paski, polerował metal i sprawdzał siłę i wytrzymałość konstrukcji. Nucił sobie przy tym pod nosem.
– Przyjechała Camilla, nikt nie wie, co zamierzam zrobić. Nadszedł czas, Camilla gorzko zapłacze.
Nikt nie wiedział, że potrafi śpiewać, nigdy tego nie robił, gdy ktoś mógł usłyszeć. Krył się z tym od czasu, kiedy pani w pierwszej klasie powiedziała, że fałszuje w jednym z psalmów. Zemścił się na niej. To było piękne. Czul przyjemne mrowienie w całym ciele, kiedy słyszał, jak krzyczy ze strachu z powodu zdechłej myszy, którą włożył do jej kieszeni.
Z Camillą będzie jeszcze przyjemniej. Tu nie wystarczy zdechła mysz.
Nigdy nie dokuczał jej jako dziecko, nie miał odwagi. Wtedy mogła na niego naskarżyć, a poza tym była tylko nic nie znaczącym szczeniakiem. Ale teraz nie miała się komu wygadać, chyba że jego braciom, a ich się nie bał.
– Nadszedł czas, Camilla będzie cierpieć…
Inny z braci szedł ulicą w stronę centrum, pochłonięty własnymi myślami.
Fe, czy to tak ona wygląda? I coś takiego miałbym uwieść! Oczywiście w tej sytuacji będzie o wiele łatwiej, lecz sam też chciałbym mieć z tego trochę przyjemności. Trzeba to zaaranżować w domu, nie można przecież pokazać się w mieście z takim strachem na wróble!
Camilla spoglądała przez okno w pokoju Heleny. Zmrok kładł się nad ogrodem, ukrywając zaniedbanie. W czasach jej dzieciństwa na wiosnę zwykle jaśniały tu lilie na tle szmaragdowozielonego trawnika. Zadbany dom w sąsiedztwie, który kiedyś był jej domem, stał na wprost. Nowi właściciele rozebrali altanę, a w to miejsce postawili garaż. Lecz zrobili to ze smakiem, nie burząc stylu.
Mijał już sierpień i piękno kwiatów miało wkrótce zgasnąć zupełnie. Wybujałe georginie kipiały czerwienią i zielenią pomiędzy niebieskoliliowymi astrami. Na terenie Liljegården nie było innych kwiatów niż te, które przetrwały przez czysty przypadek.
Czy żaden z chłopców nie interesował się ogrodem? Dan oczywiście nie, Greger i Phillip też raczej nie, ale Michael powinien był coś zrobić. Sprawiał wrażenie łagodniejszego i bardziej wrażliwego niż pozostali.
W głębi, pomiędzy drzewami, można było dostrzec fatalną drewutnię. Camilla zaczerwieniła się na samo wspomnienie. Jeszcze bardziej zawstydziła się, gdy przypomniała sobie coś innego. Czy on ciągle pamięta tamto zdarzenie? Chyba nie, pewnie zapomniał dawno temu.
Jednocześnie poczuła coś innego, coś, co nie miało nic wspólnego ze wstydem. Pomyślała o dojrzałym mężczyźnie, którego dziś tu spotkała. Wtedy był podrostkiem, teraz okazał się silny i męski. I spojrzał na nią zalotnie. Teraz jego dłonie były doświadczone, a kiedyś…
Camilla przełknęła ślinę. Dlaczego myślała o czymś, co nigdy się nie zdarzy? Wystarczyło tylko jedno spojrzenie w lustro, ażeby ocenić swoje szanse.
Usłyszała pukanie do drzwi i po chwili wszedł Greger.
– Pomyślałem, że powinienem cię trochę wprowadzić w nowe obowiązki – oznajmił krótko. – Wyjeżdżam jutro rano i wrócę dopiero wieczorem.
Spuścił wzrok, przyglądał się skoncentrowany dokumentom, które trzymał w ręku. Greger był nienagannie ubrany, jak przystało mężczyźnie na jego stanowisku, lecz Camilla dostrzegła coś dzikiego i prymitywnego w rysach jego twarzy i w jego mocnych dłoniach. Odznaczał się elegancją i pewnością siebie, które mogły imponować. Musiał też być mężczyzną o silnych uczuciach, skrywanych za fasadą surowości.
Camilla rozgniewała się na siebie, że jej myśli zawsze musiały obierać ten kierunek.
– Oczywiście – odparła spokojnie. – Na czym właściwie będzie polegała moja praca?
Spojrzał na nią surowo i poczuła się nieswojo.
– W głównej mierze na przyjmowaniu telefonów. Zapisałem parę drobiazgów, które należy jutro zrobić. Poza tym pierwszy dzień możesz potraktować trochę ulgowo.
Stanął obok niej.
– Przyglądasz się znajomym zakątkom?
– Tak. To niewątpliwie trochę dziwne zobaczyć znowu dom swego dzieciństwa. I to z tej perspektywy.
Sama poczuła się zaskoczona tym, jak naturalnie zabrzmiały jej słowa oraz jak dobrze udało jej się stłumić w sobie strach i zdobyć na odwagę, żeby w ogóle się odezwać.
Greger milczał przez chwilę. Potem rzekł wprost:
– Nie zawsze było ci lekko.
I zanim zdążyła, zareagować, niemal na tym samym oddechu poinformował ją, z jakimi klientami należy się skontaktować następnego dnia.
Kiedy odszedł, Camilla poczuła się trochę oszołomiona. Nigdy nie słyszała z ust Gregera tylu życzliwych słów. Zauważyła jednak, że sprawiał wrażenie rozgniewanego, kiedy je wypowiadał. Tak jakby robił to z obowiązku i jakby mu nie wypadało okazywać swoich emocji.
Camilla chyba już po raz dziesiąty podeszła do starego sekretarzyka stojącego przy ścianie i przeciągnęła po nim ręką. Pochodził z jej rodzinnego domu; jej ojciec w przypływie wspaniałomyślności podarował ten antyk Helenie, kiedy pewnego razu, widząc go, wyraziła swój zachwyt na jego widok. Camilla także bardzo ceniła ten sekretarzyk, lecz nie odważyła się zaprotestować, kiedy przenoszono go do Liljegården.