Mama pokazała jej kiedyś tajemną skrytkę, ale działo się to tak wiele lat temu, że nie pamiętała, gdzie to jest. Ostrożnie dotykała drewnianej powierzchni. Nie chciała za bardzo myszkować w sekretarzyku, który z pewnością zawierał teraz prywatne dokumenty Heleny, ale pragnęła znaleźć schowek. Tu na prawo… czy trzeba tu nacisnąć?
Usłyszała zgrzyt. Część bocznej ścianki sekretarzyka otworzyła się i Camilla mogła włożyć rękę do środka.
Coś tam znalazła. Zaszeleścił stary, kruchy papier. Camilla zawahała się. Jeżeli to dokument Heleny, którego nie powinna ruszać? A może jednak należał do matki…?
Z wyrzutami sumienia wyciągnęła papier, lecz jedno spojrzenie wystarczyło, by zorientować się, że był to list napisany przez matkę Camilli do jej do ojca.
Zadała sobie pytanie, czy ojciec go czytał. Jeżeli nie, powinien go dostać teraz, a Camilla nie powinna do niego zaglądać.
Na samym dole jednak widniał dopisek sporządzony męską ręką: „Babskie gadanie!”
Widocznie jednak czytał. Ale dlaczego list z powrotem został umieszczony w sekretarzyku? Camilla otrzymała odpowiedź, kiedy odwróciła kartkę. Na odwrocie mama dopisała kilka słów: „Stoję przed murem niezrozumienia. Żywię nadzieję, że Camilla kiedyś przypomni sobie o tym tajemnym schowku i znajdzie list. Może będzie wtedy mądrzejsza”. To wystarczyło. Camilla odrzuciła wszelkie skrupuły, pomyślała coś niepochlebnego o „pełnym zrozumienia” komentarzu ojca i zaczęła czytać.
W chwilę później pożałowała tego. Był to okropny list, prawdopodobnie ostatni, jaki matka napisała przed śmiercią. Zawierał listę wszystkich, małych i dużych, niegodziwości Johna Berntsena. Pisząc go pani Berntsen miała świadomość, że jej życie już się kończy, ale właściwie nie rozpaczała z tego powodu.
Camilla właśnie miała odłożyć list, kiedy zauważyła jednak coś, co skłoniło ją, żeby czytać dalej.
„Zaopiekuj się Camillą”, pisała matka. „Postaraj się, żeby znalazła bardziej odpowiednich przyjaciół. Nie pozwól jej przebywać z dziećmi Francków, w tej rodzinie płynie tyle złej krwi. Oni są niebezpieczni, John, nie rozumiesz tego? Nie myślę o tym nieszczęsnym zdarzeniu w drewutni, z tym trzeba się liczyć, kiedy chłopcy i dziewczynki bawią się i razem dorastają, ale w historii tego rodu jest tyle przerażających faktów. Ich dziad był sadystą, który bezlitośnie niszczył swych żołnierzy, dążąc do zrobienia kariery w wojsku. Pamiętasz sprawę sądową przeciw niemu? Został przecież zdegradowany. Tę samą oziębłość uczuciową odziedziczyło wielu z jego wnuków. Wiem, że jeden z nich uderzył toporkiem harcerskim przyrodniego brata. Chciał go trafić w głowę, Johnie, ale na szczęście chybił. Jednakże okaleczył go na całe życie. Oczywiście byli mali, kiedy to się stało, lecz nie można wszystkiego usprawiedliwiać. Skrywają dawne urazy i noszą je w sobie, a to bardzo niebezpieczna cecha charakteru. A co się właściwie wydarzyło wtedy, kiedy Camilla miała cztery lata i wróciła do domu całkiem rozhisteryzowana? Nigdy się tego nie dowiedzieliśmy. Chłopiec, którego wzięli na wychowanie, kiedy zmarł noworodek Charlotty, jest jedynym normalnym pośród nich. Charlotta nie chce jednak, żeby chłopiec dowiedział się, iż został adoptowany, więc i ja nie powiem o tym Camilli. Zabierz ją stąd, Johnie. Pomyśleć tylko, co by było, gdyby wyszła za mąż za jednego z prawowitych potomków Francka”.
Dalej list mówił o sprawach, które nie dotyczyły Camilli. Złożyła go więc i schowała pomiędzy swoimi rzeczami. W biurku Heleny nie mógł w każdym razie pozostać.
Teraz wiedziała już więcej o swoim przyjacielu z mrocznego korytarza. Nie przejmowała się potrójnym ostrzeżeniem zawartym w zagadce. Kim jednak był ten, który ją pocałował? Camilli nie dawało to spokoju.
Czy to Greger, który traktował ją z wyższością i pogardą, dokładnie tak jak czynił to jej ojciec? Czy może Phillip, sprawiający wrażenie, że się nią w ogóle nie interesuje? Albo Dan, który potrafił tylko żartować i nie umiał skupić się na tyle, by zrozumieć nieszczęśliwą dziewczęcą duszę? Michael, ciągle otoczony wianuszkiem pięknych dziewcząt? Dlaczego miałby się interesować właśnie nią?
Nie, wszyscy czterej w równym stopniu nie pasowali do wizerunku tajemniczego przyjaciela.
Teraz Camilla otrzymała ostrzeżenie numer dwa. Również matka podzielała jej myśli: trzech z braci było niebezpiecznych, na jednym można było polegać. A więc chłopiec, który ją pocałował, został adoptowany. Teraz wiedziała już, skąd wzięła się jego blizna. Nie z powodu upadku z gruszy, lecz od uderzenia toporkiem. Ale okaleczony na całe życie…? Tak, taka blizna z pewnością była jakimś piętnem, ale wydawało się, że matka miała na myśli coś o wiele poważniejszego. Nigdy jednak sama nie zauważyła, żeby któryś z chłopców miał jakąś fizyczną wadę.
Kiedy Camilla położyła się tego wieczoru, ktoś cicho zapukał do drzwi.
Kimkolwiek był jej gość, nie czekał, aż mu otworzy, mimo że bardzo się spieszyła. Na podłodze leżała kartka papieru. Camilla rozejrzała się dookoła, lecz nikogo nie dostrzegła ani nic nie usłyszała. Zabrała więc kartkę i zamknęła drzwi na klucz.
Wieczór tajemniczych listów, pomyślała i zaczęła czytać.
Powinna się tego spodziewać, ale mimo to słowa spadły na nią jak grom z jasnego nieba.
Jeden cię oszuka,
jeden zniszczyć chce,
jeden jest uwodzicielem,
jeden jest twym przyjacielem.
Nic się nie zmieniło przez te sześć lat, które minęły. Tym razem potraktowała ostrzeżenie poważnie.
ROZDZIAŁ V
Po tak niespodziewanie miłym powitaniu nie mogła zasnąć. Leżała skulona pod kołdrą i szeroko otwartymi oczyma wpatrywała się w ciemność panującą w pokoju. Pragnęła opuścić Liljegården, z drugiej jednak strony chciała tu zostać. Mimo że bała się braci Franck, była nimi również zafascynowana, przede wszystkim uczepiła się myśli o odnalezieniu zagadkowego przyjaciela, który kiedyś pocałował ją w taki sposób, że nie mogła o tym zapomnieć.
Camilla zapadła już niemal w sen, kiedy nagle otworzyła szeroko oczy i z bijącym sercem nasłuchiwała.
W jakiejś części domu zaskrzypiały drzwi.
Fakt, że ktoś otwierał drzwi, nie powinien budzić jej przerażenia, lecz nie były to zwykłe drzwi.
Takie przenikliwe skrzypienie słyszała już przedtem. Jeden jedyny raz jak w niewyraźnym, na wpół zapomnianym śnie.
We wspomnieniu, którego nie udawało się skojarzyć z jakimś konkretnym miejscem.
Camilla ujrzała ponownie ogromną postać siwego mężczyzny, na nowo usłyszała za sobą pewne i zdecydowane kroki, podążające w ślad za nią, kiedy uciekała trzymając chłopięcą rękę w swojej, poprzez krajobraz pełen znieruchomiałych postaci. Las skamieniałych ludzi, przypatrujących się dwojgu uciekającym dzieciom.
Camilla wyciągnęła rękę w stronę nocnej lampki i nacisnęła guzik. Nic się nie zmieniło, ciemność pozostała tak samo nieprzenikniona, meble nadal były tylko niewyraźnymi cieniami. Wyskoczyła z łóżka, niemal nie zdając sobie sprawy z tego, co robi. Drżącą ręką otworzyła drzwi i bezgłośnie wymknęła się na korytarz.
W holu na pierwszym piętrze panowała ciemność jak w studni, światła latarni ulicznych tu nie docierały. Camilla zatrzymała się przy drzwiach, nasłuchując. Wszędzie panowała cisza, dom wydawał się pogrążony we śnie.