Odwróciła się do tyłu, usłyszawszy jakiś dźwięk za plecami. Obok niej spał mężczyzna. Co Jeremy tu robi? Wtedy mężczyzna odwrócił się na drugi bok, twarzą do niej, i Fiona uznała, że Jeremy w życiu nie miał tak gęstych włosów. Ani tak pełnych warg. Ani takiego mocnego, orlego nosa. Ani…
– O Boże! – zawołała głośno, bo nagle wróciła jej pamięć z taką siłą, z jaką fale tsunami wdzierają się na plażę.
Natychmiast pochwyciła swój neseser, leżący na krześle, i położyła rękę na klamce drzwi. Nagle jej dłoń została nakryta inną, większą ręką o ciemniejszej skórze.
– Myślę, że nie powinnaś wychodzić – powiedział Ace i przeciągnął dłonią po twarzy. – I proszę, nie próbuj mnie bić ani kopać. Nie jestem dziś w nastroju do potyczek z tobą.
– Do potyczek… – zaczęła Fiona, ale natychmiast nakazała sobie spokój. – Nie jesteś moim strażnikiem i nie masz prawa mnie tu zatrzymywać.
Ace zachowywał się tak, jakby jej w ogóle nie słyszał. Ziewnął i odsunął się nieco od drzwi, nie na tyle jednak, aby dać jej szansę ucieczki.
– Jak sądzisz, czy można tu zjeść obiad?
– A skąd mam wiedzieć? Zostałam uśpiona narkotykami i przyniesiona tu wbrew mojej woli, pamiętasz? Jak sądzisz, jaka jest w tym stanie kara za kidnaping?
– Nie zostałaś uśpiona narkotykami i nie zostałaś tu przyniesiona wbrew własnej woli. Spałaś – powiedział beznamiętnie. Fiona zaczynała mieć wątpliwości, czy poza złością są mu znane jakiekolwiek inne emocje. – Chcesz iść pierwsza do łazienki?
Fiona spojrzała z namysłem na solidne, drewniane drzwi łazienki. Ace znowu ziewnął.
– Nie masz się co zastanawiać. Ta łazienka nie ma okna. Specjalnie prosiłem o łazienkę bez okna.
– Wiesz, ty chyba jesteś chory. A ja byłam uśpiona narkotykiem; aż za dobrze znam to uczucie.
– Tak? Ja nigdy nie brałem narkotyków, ale jeśli ty…
Nie dała mu szansy dokończyć zdania, weszła do łazienki z plecakiem przerzuconym przez ramię. Po dwudziestu minutach wróciła do sypialni, wykąpana i umalowana.
– O, znowu przywdziałaś swoją maskę – powiedział Ace na jej widok. Siedział na jedynym krześle w sypialni i przeglądał jakiś magazyn. Na stole przed nim leżało coś, co przypominało sznur do zasłon. Kiedy Fiona dostrzegła go, zaczęła się cofać. Ktoś zabił Roya Hudsona, a skoro to nie ona, to mógł to zrobić on.
– Posłuchaj – powiedziała miękko. – Może powinniśmy pojechać na policję. Może powinieneś zadzwonić do nich teraz i…
– Pojedziemy za chwilę. Ale z doświadczeń ostatnich dni wynika, że policja nie daje człowiekowi czasu, żeby coś zjeść, już nie mówiąc o prysznicu. Muszę się przygotować do tego, co nas czeka.
– Jasne. Idź się wykąpać i ogolić. Poczekam tu na ciebie. -Fiona uśmiechnęła się do niego, udając, że nie widzi leżącego na stoliku sznura.
– Muszę mieć pewność, że nie pobiegniesz do drzwi, kiedy będę pod prysznicem. – Ace mrugnął do niej.
Patrzył na nią i mrugał, ale do Fiony dopiero po chwili dotarło, że był zakłopotany – i zażenowany. Jak on chce wziąć prysznic, pilnując jej jednocześnie?
Przypomniał jej się ich wspólny prysznic. Dotychczas pamiętała jedynie o przerażającym, przygniatającym ją martwym ciele Roya i o spływającej na nią krwi. Teraz nagle wróciła do niej pamięć o własnej nagości i mokrym ubraniu Ace'a.
Ace nie był zażenowany jej nagością, ale teraz, kiedy role się odwróciły, on… Co właściwie? Uważa, że Fiona rzuci się na niego?
– No, już. Idź pod prysznic. Przyrzekam, że nie będę patrzeć – powiedziała takim tonem, jakim matki mówią do dziewięcioletnich synów, którzy właśnie uświadomili sobie różnice płci.
Przez chwilę wahał się, a potem odwrócił się tyłem do łazienki. Co za uparty facet, pomyślała, chichocząc w duchu.
– Jeśli pozwolę ci przejść przez te drzwi, zostanę oskarżony o współudział w morderstwie – powiedział, podszedł do dużego okna i przez szparę w zasłonach wyjrzał na zewnątrz.
– Jasne. I musisz bronić własnej skóry.
– Posłuchaj. – Ace zostawił w spokoju zasłonę i odwrócił się w stronę dziewczyny. – Wiem, że myślisz teraz o ucieczce, ale dokąd chciałabyś uciec? Nie możesz polecieć do Nowego Jorku i iść jutro do pracy jakby nigdy nic. Roy był znanym człowiekiem i jego śmierć stanie się sensacją.
– Nie zabiłam go.
– Prawdopodobnie nie – stwierdził Ace i wyjął z torby przybory do golenia. – Chodź do łazienki i usiądź.
– Nie mam zamiaru… – zaczęła, zanim zdążyła się zastanowić. Właściwie dlaczego nie? Weszła z nim do łazienki i usiadła na sedesie, podczas gdy Ace zaczął się golić.
– Z mojego punktu widzenia wyświadczam ci przysługę -powiedział z pianą na twarzy i maszynką do golenia na gardle.
Fiona rozejrzała się po łazience w poszukiwaniu czegoś ciężkiego, czym mogłaby zdzielić go w łeb. Ale pomieszczenie już dawno zostało okradzione ze wszystkiego, co można było wynieść. Może żyletka się ześlizgnie…
– A w jaki to sposób wyświadczasz mi przysługę? – zapytała. Może jeśli uda jej się sprawić, żeby Ace odwrócił się do niej tyłem, kiedy wejdą do sypialni, zdoła rąbnąć go krzesłem.
– Gdybyś uciekła, zostałabyś uznana za zbiega i wymiar sprawiedliwości…
Fiona zapomniała o planach zamordowania go za pomocą krzesła.
– Wymiar sprawiedliwości? Masz czelność o tym do mnie mówić? Co ty wiesz o sprawiedliwości? To ja zostałam oderwana od Kimberly i wysłana na jakąś śmierdzącą wycieczkę wędkarską i…
– Kto to jest Kimberly?
– Doprawdy! – zawołała Fiona z najcięższym sarkazmem, na jaki tylko była w stanie się zdobyć. – Ty chyba masz w oczach i w uszach ptasie piórka?! Czy ty aby na pewno żyjesz w Ameryce?
Podniósł słuchawkę telefonu i rzucił jej zagadkowe spojrzenie, po czym zaczął z kimś rozmawiać.
– Szynka i jajka, trochę przyrumienione, grzanki, kawa, dodatki. Tak, to też. Proszę dostarczyć to do pokoju… Nie dostarczacie do pokoju? Ale ja mieszkam w motelu naprzeciw… Tak, rozumiem. – Ace odczekał chwilę i odezwał się niskim, pełnym słodyczy głosem. – A czy nie moglibyście ten jeden raz zrobić wyjątku? Dla mnie? – Ace najwyraźniej rozmawiał z kobietą.
– Zaraz mnie zemdli – mruknęła Fiona, zrobiła krok w stronę Ace'a, wyjęła mu słuchawkę z ręki i powiedziała do mikrofonu: – Dwadzieścia dolarów napiwku.
– Będę za minutę – odpowiedział kobiecy głos. Połączenie zostało przerwane.
Fiona trzymała słuchawkę koniuszkami palców, patrząc Ace'owi prosto w oczy, jakby mówiła: i co na to powiesz?
– Wylewam cię ze szkoły średniej… Ace – Fiona z naciskiem wymówiła jego imię. – Nie wszystkie dziewczyny to fanki, wpatrzone cielęcym wzrokiem w kapitana drużyny futbolowej.
Odwróciła się do niego tyłem i odeszła tak daleko, jak tylko pozwalał niewielki pokój. Prawdę mówiąc, im dłużej przebywała z tym mężczyzną, tym bardziej była skłonna oddać się w ręce policji. Teraz, kiedy już całkiem się rozbudziła, myślała o morderstwie i o tym, że skoro nie ona zabiła Roya, musiał to zrobić albo ten facet, albo Eric od patroszenia ryb.
Albo obaj do spółki.
Przez chwilę oboje milczeli.
– To była piłka nożna – oznajmił w końcu Ace. – W szkole średniej grałem w piłkę nożną, nie w futbol.
Fiona już miała powiedzieć, że ona też, ale zdołała się powstrzymać. Teraz powinna się skoncentrować na dopadnięciu drzwi w chwili, kiedy pojawi się w nich kelnerka. Jeśli uda się jej uciec od niego, być może najlepszym dla niej wyjściem będzie znalezienie się w areszcie prewencyjnym. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. W końcu ileż czasu może zająć przekształcenie całkiem dobrego jedzenia w tłustą mazię i ustawienie go na tacy, którą trzymała ta kobieta?