– Cóż, w takim razie… – Udała, że musi iść do łazienki, ale, prawdę mówiąc, po prostu wolała nie słyszeć tej rozmowy. Czy narzeczona Ace'a to ta śliczna, mała, piekielnie pewna siebie blondyneczka ze zdjęcia, które Fiona znalazła pod łóżkiem? I co właściwie to zdjęcie robiło pod łóżkiem?
Weszła do łazienki i puściła wodę do wanny, ale drzwi zostawiła otwarte. Panna Zarozumiała musiała siedzieć przy telefonie, bo natychmiast podniosła słuchawkę.
– Tak, kochanie, czuję się świetnie. – Ace mówił takim tonem, jakiego Fiona jeszcze nigdy u niego nie słyszała. Niemal ojcowskim, czułym i uspokajającym. – Tak, tak, wiem. Widziałem gazety. Nie, oczywiście, że to nieprawda. Zwykłe nieporozumienie, to wszystko.
Fiona zakrztusiła się i Ace przeszedł w róg pokoju, żeby mieć ją na oku.
Zamknij drzwi, nakazywała sobie w myślach, ale nie mogła się do tego zmusić. Prywatne rozmowy tego faceta to nie moja sprawa, myślała, lecz nadal nie była w stanie wykonać własnego rozkazu.
– Tak, jest tu ze mną – powiedział miękko Ace.
W tym momencie Fiona poczuła, że raczej umrze, ale nie ruszy się z miejsca.
– Bardzo wysoka, bardzo chuda. – Ace roześmiał się kusząco do słuchawki. – A, o to ci chodzi! Płaska jak deska. – Odsunął słuchawkę od ust. – Lisa pyta, ile masz lat.
– Trzydzieści dwa – odpowiedziała Fiona bez namysłu.
– Widzisz, mówiłem ci – gruchał Ace do słuchawki. – Więc przestań już się martwić. Mike namówił Franka, żeby się tym zajął. Do wieczora będziemy już wiedzieli wszystko o tych dwóch facetach, a przede wszystkim będziemy wiedzieli, dlaczego Eric zabił Roya. To najważniejsze. Kiedy poznamy motyw, panna Babochłop i ja zgłosimy się na policję i będzie po wszystkim.
Zamilkł, słuchając słów narzeczonej, a Fiona obserwowała w lustrze jego twarz. Miał na ustach delikatny, słodki uśmiech, który kojarzył jej się z pozostawionymi na słońcu lodami.
– No, proszę, kochanie, już nie płacz. Czuję się świetnie. Nie, nie powiem ci, gdzie jestem, nie możesz mnie tu odwiedzać. – Uśmiechnął się szeroko. – Tak, wiem, że ona tu jest, ale przecież ona też jest oskarżona o morderstwo. Nie, oczywiście, że ona nikogo nie zabiła. Tak, możesz powtórzyć policji, co ci powiedziałem. Słuchaj, połknij jakieś pigułki i połóż się do łóżka. Tak, jest coś, co mogłabyś dla mnie zrobić.
Słuchał przez dłuższą chwilę, po czym odwrócił się plecami i Fiona nie widziała jego twarzy.
– Ja też – powiedział. – Dobrze, zadzwonię, kiedy tylko będę mógł.
Wyłączył telefon i podał go Fionie, nie komentując ani słowem tego, że podsłuchiwała.
– Jeśli chcesz do kogoś zadzwonić, to proszę – podał jej słuchawkę i poszedł do kuchni.
Najpierw pomyślała o Jeremym. Pewnie szaleje z niepokoju o nią. Wciskając szybko guziczki, weszła do salonu. Musiał, podobnie jak Lisa, warować przy telefonie.
– Gdzie ty, do cholery, jesteś? – wybuchnął. – Czy ty w ogóle masz pojęcie, w jakich jesteś tarapatach? Fiono, nie wiem, czy zdołam cię z tego wyciągnąć. Musisz się z tego wyplątać i to natychmiast!
– Jacyś krewni Ace'a starają się dowiedzieć, dlaczego Eric zabił Roya i…
– Fiono, czy ty masz nie po kolei w głowie? Zwariowałaś? Z tego, co wiem, to ten Eric leży w szpitalu ze zmasakrowaną twarzą i pękniętą śledzioną. Twierdzi, że ty i ten Ace pobiliście go po zamordowaniu Roya.
– Nie o wszystkim wiem. Nie czytaliśmy gazet i… – Fiona mówiła drżącym głosem.
– Coś mi się zdaje, że ty w ogóle o niczym nie myślisz. Masz pojęcie, jak to wygląda, kiedy dumnie paradujesz przed oczami ludzi siedzących w restauracji? Oni opowiadają, że podczas szalonej ucieczki niemal staranowaliście autobus szkolny pełen dzieci.
– Nie zrobiliśmy nic podobnego. Jeremy, czy uważasz, że jestem za chuda? I za stara?
– Wielkie nieba! Fiono, czy ty naprawdę postradałaś zmysły? Zaraz, zaraz, przecież mogę dowodzić, że byłaś w szoku i nie odpowiadasz za swoje czyny! – Pewnie starał się być pomocny, pewnie powinna być wdzięczna, że myśli jak prawnik, ale jakoś zdecydowanie nie była zachwycona, że jego zdaniem „nie odpowiada za swoje czyny". Postanowiła zmienić temat.
– Widziałeś w gazecie zdjęcie Ace'a? – wymruczała do słuchawki. – Jest po prostu piękny. Jak żyję, nie widziałam takich gęstych włosów i…
– Fiono, jeśli próbujesz wzbudzić we mnie zazdrość, to chyba nie czas i nie miejsce na to. Nie sądzisz? – zapytał chłodno.
W tym momencie usłyszała zbliżające się do salonu kroki, więc wymamrotała pośpiesznie: „Muszę kończyć" i odłożyła słuchawkę, mimo protestów Jeremy'ego. Nie miała zamiaru wysłuchiwać jego pretensji, nawet jeżeli swą czarną niewdzięcznością w pełni zasłużyła na jego gniew.
Ace wszedł do pokoju, niosąc wysoką szklankę z mrożoną herbatą.
– Jest przerażony sytuacją, w jakiej się znalazłaś?
– O, tak. – Fiona starała się mówić lekkim tonem. – Bardzo się o mnie martwi. Zawsze się o mnie troszczy. A twoja dziewczyna? Lena?
– Lisa. Narzeczona, a nie dziewczyna. Za trzy tygodnie bierzemy ślub. Chcesz się czegoś napić?
– Nie, dziękuję. Powiedziałeś jej, że jestem wielka, koścista i stara, żeby już nie wspomnieć o… – Spojrzała w dół na swoje piersi. Faktycznie, nie wygrałaby raczej konkursu na miss mokrego podkoszulka, ale ubrania leżały na niej lepiej niż na…
Do licha, a dlaczego ma się przejmować, co o niej pomyśli dziewczyna tego faceta?
– Przepraszam – wymamrotał Ace z pełnymi ustami. – Ona jest przekonana, że wszystkie kobiety na świecie na mnie lecą, więc muszę jej mówić, że spotykam same potwory.
– Wygląda to na poważny związek.
– Zgadza się. A ty? Twój chłopak tęskni za tobą?
– Oczywiście – starała się uśmiechnąć. – I jest piekielnie o ciebie zazdrosny. Chciałabym zadzwonić do biura i dowiedzieć się, co słychać.
Zanim Ace zdążył się odezwać, wystukała numer biura. Odebrał Gerald.
– Fiono, kochanie, skąd dzwonisz? Nie, lepiej nie mów. Gdybym wiedział, musiałbym powtórzyć policji. Siedzieli tu dziś rano przez parę godzin. To było okropne.
Nie tak okropne, jak znalezienie na sobie nieboszczyka, pomyślała Fiona, ale nie powiedziała tego głośno.
– Macie jakieś problemy w pracy? – zapytała, starając się nie myśleć o swojej sytuacji.
– No, cóż – mruknął Gerald. – Musiałem troszeczkę zmienić projekt Kimberly, ale dzisiejsza prezentacja była niezwykle udana.
– Zrobiłeś wcześniej prezentację Kimberly? Beze mnie? -Fiona czuła, że jest na granicy ataku histerii.
– Wziąwszy pod uwagę, co się z tobą dzieje, Garrett uznał, że musimy iść do przodu i zaprezentować ją wcześniej. Szczególnie że, jak powiedział, nasze widoki na uzyskanie koncesji na gadżety do Raphaela zmalały niemal do zera, skoro zabiłaś Roya. Musimy więc w pełni wykorzystać szanse, jakie daje nam Kimberly.
– Ja nikogo nie zabiłam – wyskandowała Fiona.
– No, tak, jasne. Ja to wiem. Postawiłem na ciebie w zakładach.
– W zakładach – powtórzyła Fiona bezbarwnym głosem.
– Wiesz, Fee, powiem ci jeszcze, że te mapy wyglądają bosko. Słuchaj, muszę już iść. Mamy tyle pracy! Co mam powiedzieć policji, jeśli znów zadzwonią?
– Że Kimberly i ja jesteśmy… A, do diabła z tym – mruknęła i rozłączyła się.
Rzuciła słuchawkę na swój neseser i opadła bez sił na czarny skórzany fotel. Poczuła się jeszcze gorzej, jeśli to w ogóle możliwe. Kiedy wreszcie skończy się ten koszmar jak ze złego snu?! Powinna jak najszybciej wrócić do pracy, zanim ten perfidny Gerald zrobi z Kimberly coś naprawdę złego.