– Wymazać cię całego? – zapytała w taki sposób, że wybuchnął śmiechem.
– Niekoniecznie. Ale zwróć uwagę na czubki palców.
– O, przepraszam. – Fiona wyczuła nagle, że Ace zesztywniał, przerwała więc wcieranie kremu w jego ręce i spojrzała na to, w co się wpatrywał.
Na szosie przed nimi stała policyjna blokada złożona z sześciu wozów policji stanowej i przynajmniej tuzina mężczyzn z bronią w ręku.
Wcisnęła się w siedzenie samochodu.
– Co w tej sytuacji zrobiłaby twoja przyjaciółka Kimberly? -spokojnie zapytał Ace.
– Musisz nadrabiać bezczelnością – powiedziała Fiona i spojrzała na niego. – Chyba że chcesz gwałtownie otworzyć drzwi samochodu, wyskoczyć w biegu i wiać na piechotę.
Spojrzał na nią, jakby była niespełna rozumu. Na poboczu szosy nie było żadnej roślinności. Gdyby uciekali na piechotę, policja skosiłaby ich w ciągu sekundy… Punkt dla niej.
– A więc nadrabiamy bezczelnością – zadecydował i pod jechał do blokady.
Jasnowłosy policjant konny zajrzał przez okno do samochodu.
– Wy tylko tędy przejeżdżacie?
– Mój angielski nie jest za dobry – poinformował Ace policjanta; w tym momencie usłyszał, że Fiona gwałtownie wciąga powietrze, i uświadomił sobie, że naśladuje włoski akcent. Ale jaki jest akcent arabski?
– Oooooch – jęknęła Fiona i obaj mężczyźni spojrzeli na nią.
Ku swej ogromnej radości Ace skonstatował, że brzuch dziewczyny urósł do monstrualnych rozmiarów. Najwyraźniej wsadziła neseser pod okrywający ją jedwabny welon. Wypukłość ukryła przy okazji jej spodnie.
– Moja żona nie czuje się dobrze – oznajmił. – Dziecko niedługo się urodzi.
Fiona oparła się o okno samochodu i zatrzepotała rzęsami w stronę mężczyzn.
– W moim kraju się mówi, że amerykańscy policjanci potrafią przyjmować porody. To prawda?
Policjant odsunął się gwałtownie, właściwie odskoczył od samochodu; uderzył dwa razy w dach.
– Zjeżdżajcie stąd! – zawołał.
Ace, nie tracąc czasu na dalsze rozmowy, przejechał przez policyjną blokadę.
W dziesięć minut później zjechał z autostrady i zatrzymał się przed małym sklepikiem spożywczym, przed którym został ulokowany spory stragan z jarzynami i owocami. Fiona została w samochodzie. Ace przytaszczył najpierw trzy torby z zieleniną, a potem wszedł do sklepu, z którego wyniósł kolejne torby o nieznanej zawartości.
Dziewczyna, siedząc sama w samochodzie, ustawionym pod rzucającym chłodny cień drzewem, wreszcie była w sianie głęboko odetchnąć i pomyśleć. Ace nie jest taki, jakim chce się wydawać – to była jej pierwsza myśl.
Przez kilka ostatnich dni Fiona żyła w takim stresie, w takim wirze wydarzeń, że jej zdrowy rozsądek zaszył się gdzieś głęboko i w ogóle przestała się zastanawiać nad tym, co widzi i czuje. Ale teraz, kiedy obserwowała Ace'a wybierającego owoce na stojącym przed sklepem straganie, spadła na nią jak grom z jasnego nieba myśclass="underline" on nie jest taki, jakim chce się wydawać.
Od początku swoje niczym nie poparte opinie o nim opierała na samym tylko imieniu – Ace. Podejrzewała, że facet, który chce, żeby nazywano go Asem, okaże się osiłkiem o byczym karku albo półgłówkiem. Miejsce zamieszkania, ta zapuszczona, zrujnowana ptasia farma, zdawało się potwierdzać ten wcześniej nakreślony wizerunek. Jednak Ace, którego poznała, zupełnie nie pasował do szablonu silnego półgłówka.
Przede wszystkim wykształcenie. Ilu osiłków może się poszczycić stopniem naukowym z ornitologii? A skoro o ptakach mowa, to ilu osiłków ma do czynienia z ptakami, oczywiście poza strzelaniem do nich i zjadaniem ich? Ace oglądał jeden po drugim programy telewizyjne o ptakach, ptakach i jeszcze raz ptakach.
No i ten jego akcent. Był ledwo zauważalny, ale niekiedy Ace wymawiał jakieś słowo z tym rzadko spotykanym, dystyngowanym akcentem właściwym dla Nowej Anglii. Może on pochodzi z Rhode Island, Bostonu czy stanu Main? W każdym razie niewątpliwie nie spędził całego życia na bagnach Florydy.
A gdyby nawet pominąć jego głos i treść wypowiedzi, nie można było nie zwrócić uwagi na sposób poruszania się tego mężczyzny i na jego ubrania. Fiona nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Ace mógłby położyć się spać w ubraniu, a i tak po wstaniu z łóżka wyglądałby świeżo i elegancko, jak wprost spod igły. No i oczywiście żadne łóżko nie odważyłoby się potargać tych niesamowicie gęstych, czarnych jak noc włosów.
Obserwowała Ace'a, który wybierał czerwone, dorodne pomidory, wąchając każdy przed włożeniem go do torby. Zastanowiła się, co typowy osiłek ugotowałby dla kobiety? Kiedy Ace znieruchomiał i spojrzał na drzewo, domyśliła się, że dostrzegł jakiegoś ptaka.
Zastanawiała się, kim jest ten mężczyzna, który przewrócił jej życie do góry nogami. Był biedny, to jedno nie ulegało wątpliwości, widziała to na własne oczy. Miał krewnych, do których mógł wysłać fax i zlecić im robotę detektywistyczną. Prowadził samochód jak zawodowy kierowca rajdowy. A, i jeszcze jedno – jego mieszkanie było pełne książek.
Jednego Fiona mogła być absolutnie pewna: Ace nie jest tym, za kogo się podaje. I nie mówi jej całej prawdy. Właściwie, dopiero teraz to sobie uświadomiła, nie mówi jej prawie nic. Żąda, żeby ona opowiadała mu coraz więcej o sobie, ale nie rewanżuje jej się tym samym. Swoje życie otacza tajemnicą.
Przyglądała się, jak Ace wchodzi do sklepu, i postanowiła, że jeśli mają oboje grać w tę grę, to na tych samych warunkach. Jeśli on chce trzymać swoje życie w sekrecie, to ona zrobi to samo. Przede wszystkim, zdecydowała, nie udzieli mu żadnych wyjaśnień o Kimberly. I po drugie, użyje wszelkich sposobów, jakie tylko zdoła wymyślić, aby dowiedzieć się o nim wszystkiego. Pamiętaj, mówiła sobie, wiedza to potęga.
Po powrocie do samochodu Ace powiedział, że w sklepie też była policja, ale nikomu nie przeszło nawet przez myśl, że dwoje morderców zdoła przedostać się przez blokadę.
– Podejrzewają, że pojechaliśmy na południe, do Miami -wyjaśniał, wjeżdżając z powrotem na szosę. – Zdaje się, że policja odebrała trzy anonimowe informacje, że byliśmy widziani daleko na południu.
– Więc nie będą nas tutaj szukać?
– Nie w najbliższym czasie. Założę się, że ci informatorzy noszą nazwisko Taggert.
– To twoi krewni czy jakiś gatunek ptaków?
– Kuzyni – mruknął Ace i szybki uśmiech rozświetlił jego twarz. Wjechał znów na autostradę, kierując się tym razem w przeciwną stronę do tej, z której przyjechali.
– Błagam, powiedz mi, że nie gonisz samochodem tego ptaka, którego widziałeś na drzewie koło sklepu.
– Nie, chcę się tylko upewnić, że nikt za nami nie jedzie. Jeśli ten policjant powiedział komuś o rodzącej kobiecie, mogli zacząć coś podejrzewać.
– Masz rację – stwierdziła Fiona i na minutę nieomal przestała oddychać. W końcu upewnili się, o ile w ogóle mogli mieć jakąkolwiek pewność, że są bezpieczni i nikt za nimi nie jedzie.
Ale kiedy Fiona zobaczyła dom, w którym Ace dorastał, zaczęła niemal żałować, że nie oddała się w ręce policji. Więzienie nie mogło chyba być gorsze od tej chaty!
Dach pokrywała zardzewiała blacha, podziurawiona gdzieniegdzie, ale dziewczyna miała cichą nadzieję, że w czasie deszczu nie przecieka, bo większe dziury zostały załatane dużymi kępami hiszpańskiego mchu. Przed domem był rodzaj ganeczku, ale jedna z podpierających go kolumn zawaliła się, więc daszek zwisał z jednej strony. W drzwiach i frontowych oknach brakowało szyb. Zbudowane z desek ściany u góry byłe szare z brudu i starości, a na dole przegniłe.
Nic dziwnego, że mu się podoba Kendrick Park, pomyślała Fiona. Tamtejsze budynki, w porównaniu z tym tutaj, to istny Taj Mahal.