Opowiedziała mu o wszystkim, co mogłoby w jakikolwiek sposób łączyć się z obecną sprawą. W związku z długą rozłąką, spowodowaną charakterem pracy ojca, co tydzień pisali do siebie listy.
– Przechowywałam wszystkie te listy. Ale ostatniego lata ktoś włamał się do mojej kamienicy. Spuścił się z dachu i dostał się do trzech mieszkań. W tym do mojego. Jedną ze skradzionych przez niego rzeczy było pudełko, w którym przechowywałam listy od ojca. Nie wiem, co spodziewał się znaleźć w tej szkatułce, ale były tam listy, pisane do jedenastoletniej dziewczynki, która leżała ze złamaną nogą. Te listy dla nikogo poza mną nie mogły mieć najmniejszego znaczenia.
Ace zajrzał do swojej pustej już szklaneczki.
– Musimy coś wiedzieć. Ty i ja wiemy coś, ale nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.
– Jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, to jak mamy dojść, o co chodzi? – zapytała Fiona ze złością. – I co będzie, jeśli nigdy nie odkryjemy, jakie to mianowicie znamy straszne tajemnice? Będziemy do końca życia ukrywać się w tej chałupie? Policja prędzej czy później nas znajdzie, a wtedy będziemy sądzeni… za morderstwo!
Choć przez ostatnie dwa dni Fiona starała się nie myśleć o przyczynie, która sprawiła, że znaleźli się w obecnej sytuacji, teraz miała prawo…
– Cicho! – mruknął Ace i zdmuchnął obie świece. Pokój pogrążył się w absolutnych ciemnościach.
– Co robisz? – syknęła Fiona.
– Coś usłyszałem.
– Jakim cudem mogłeś w tym hałasie cokolwiek usłyszeć? -zapytała, mając na myśli rozlegające się bez przerwy na dworze nawoływania ptaków i Bóg wie jakich innych zwierząt. Ace nie odpowiedział. Fiona zaczęła nasłuchiwać i po chwili dobiegł ją odgłos jego cichych kroków. To ciche skradanie się sprawiło, że zjeżyły jej się włosy na głowie.
Nasłuchiwała z sercem w gardle. W każdej chwili spodziewała się usłyszeć komendę, że mają wyjść przed dom z podniesionymi rękami.
– Mam już dość tej zabawy – szepnęła.
– Szszsz! – uciszył ją Ace i Fiona zorientowała się, że on jest pod oknem.
W następnej chwili coś dotknęło jej ramienia, a kiedy krzyknęła, wielka dłoń natychmiast zakryła jej usta. Instynktownie zaczęła się wyrywać, podczas gdy ktoś ciągnął ją w górę.
– Będziesz ty wreszcie cicho? – szepnął jej Ace wprost do ucha. – I przestań się wyrywać.
Żeby przypomnieć mu, że nadal zakrywa jej ręką usta, wierzgnęła piętą w tył. Usłyszała jęk bólu i uścisk zelżał.
– Jesteś najbardziej agresywną kobietą, jaką w życiu spotkałem – mruknął wprost do ucha Fiony. – Czy rzucisz się na mnie, jeśli wezmę cię za rękę i zaprowadzę do sypialni?
– To zależy od tego, co chcesz ze mną robić w tej sypialni -odpowiedziała ledwie dosłyszalnym szeptem.
Ace przez chwilę stał w bezruchu, jakby starał się zrozumieć, co dziewczyna ma na myśli, a potem parsknął śmiechem.
– No, teraz poznaję moją dziewczynę! Jeśli zaczynasz żartować, to znaczy, że wszystko w porządku.
Położył rękę na jej ramieniu i powoli zsuwał ją aż do dłoni. Kiedy wziął ją wreszcie za rękę, Fiona mruknęła:
– Całe szczęście, że nie chciałeś potrzymać mnie za stopę.
– Cicho bądź – nakazał. – I trzymaj się blisko mnie.
Posłusznie ruszyła za nim do sypialni. Dzięki butom na miękkich podeszwach poruszali się po zniszczonych deskach podłogi prawie bezszelestnie.
Kiedy znaleźli się wreszcie w sypialni, Ace znów zbliżył usta do ucha Fiony.
– Słuchaj, naprawdę chciałbym być bohaterem, który czuwa całą noc na straży, ale niestety muszę się trochę przespać.
Fiona nie była pewna, do czego on dąży. Po południu pomagała mu rozłożyć prześcieradła na dwóch ohydnych, stojących w sypialni łóżkach, więc wiedziała, że Ace zamierza iść spać. Co w takim razie próbuje jej powiedzieć?
– Musimy spać razem – oświadczył. – Nie możemy być rozdzieleni na wypadek gdyby… gdyby ktoś tam był.
– Masz na myśli policję? Chyba byśmy ich usłyszeli. Czyż oni nie podjeżdżają białymi samochodami ze światłami migającymi na dachu i…
– Zabiłaś Hudsona?
– Oczywiście, że nie!
– Ja także nie – odpowiedział Ace. – A to oznacza, że ten, kto to zrobił, jest tam na zewnątrz. Rano wyniesiemy się stąd, ale teraz obojgu nam potrzebny jest sen i musimy być razem. Stanowimy alibi dla siebie nawzajem.
– Cudownie. Nie mogę się wprost doczekać, żeby oświadczyć sądowi, że nie zabiłam Roya, bo byłam w łóżku z drugim jego spadkobiercą.
– Czy mogłabyś przynajmniej raz wziąć na swój ostry jak sztylet język kogo innego, nie mnie? Chcę teraz położyć się do łóżka, a oboje powinniśmy złapać tyle snu, ile tylko się da. Kto wie, co przyniesie jutro?
– Nie może nas spotkać już nic gorszego niż w ciągu ostatnich dwóch dni – oświadczyła Fiona i wyciągnęła się na brzegu łóżka, sztywna niczym drewniana, wyciosana z jednego klocka lalka.
Kiedy Ace położył się obok, Fiona nie rozluźniła ani jednego mięśnia. Łóżko było wąskie, z głębokim dołem pośrodku, więc ich boki stykały się ze sobą.
– Muszę ci coś wyznać – powiedział cicho Ace.
– O co chodzi? – Fiona sama usłyszała zdenerwowanie w swoim głosie.
– Zabiłem Roya Hudsona.
Fiona gwałtownie wstrzymała oddech. Miała ochotę uciec. Tylko dokąd? Zresztą nie miała najbledszego pojęcia nie tylko dokąd ma uciekać, ale i gdzie się teraz znajduje.
– Zabiłem go tylko po to, żeby pójść z tobą do łóżka.
– Co? – Fiona z trudem wróciła do rzeczywistości. – Co zrobiłeś?
– Wszystko zaplanowałem. Zaplanowałem przyjazd do motelu, potem do domu, potem do chaty wujka, zaplanowałem wszystko tylko po to, żeby się na ciebie rzucić.
Fiona jęknęła przeciągle.
– Jesteś prawdziwym świrem, wiesz? – mruknęła, ale jego błazenada pomogła jej się rozluźnić. – Pierwszą rzeczą, jaką mam zamiar zrobić, kiedy tylko to wszystko się skończy, będzie wysłanie do panny Lisy Rene Honeycutt karty z wyrazami współczucia.
– A ja wyślę staremu poczciwemu prawnikowi Jeremy'emu gratulacje z powodu znalezienia ostatniej dziewicy w tym kraju.
– Dziewicy?! Powinnam ci powiedzieć, że ja… – Urwała, czując, że Ace'a drży od powstrzymywanego śmiechu. – Jeśli myślisz, że wyciągniesz ode mnie jakiekolwiek informacje na temat tej strony życia, to bardzo się mylisz. I oddaj tę poduszkę!
Ace na chwilę wstał z łóżka i Fiona miała ochotę zapytać, czy wróci. Wrócił zaraz z poduszką z drugiego łóżka.
– No dobrze, połóżmy się wygodnie. W jakiej pozycji sypiasz? – Pytanie zabrzmiało nieomal naukowo.
– Na lewym boku.
– Doskonale. Ja też. Odwróć się.
Odwróciła się posłusznie, a Ace przytulił się do jej pleców i objął ją ramionami. Może powinnam się niepokoić, pomyślała Fiona. Może powinnam się zastanawiać, czy ten mężczyzna nie zabił Roya Hudsona. Ale nie mogła myśleć o niczym przykrym, bo po raz pierwszy od kilku dni poczuła się bezpieczna. Wtuliła się w Ace'a, oparła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy.
– Nie wierć się tak z łaski swojej – mruknął zaspanym głosem. – Jestem tylko słabym człowiekiem, a ty może i jesteś chuda, ale… – Głos ucichł. Ace zapadł w sen.
– Ale mam jednak pewne krągłości – szepnęła Fiona z uśmiechem i także zapadła w sen.
Kiedy się obudziła, był już jasny dzień. W pierwszej chwili nie wiedziała, czy jest jeszcze bardzo wcześnie, czy też pochmurno. Nie była też pewna, gdzie właściwie jest. Leżała na boku i kiedy spojrzała przytomniej, dostrzegła, że coś gorączkowo biega po podłodze.