– Byłem najlepszy w klasie, więc nazywali mnie Asem -wyjaśnił bez uśmiechu i postawił paterę ze słodyczami na ogromnym łóżku, które zajmowało lwią część pokoju. – Powinienem był poprosić o apartament z dwoma łóżkami.
– Dlaczego? Przecież spaliśmy już razem i to na o wiele węższym łóżku niż to.
– Może ty spałaś – mruknął i wziął do ręki pilota od telewizora. Wyciągnął się na łóżku w takiej odległości od Fiony, że równie dobrze mogli być w oddzielnych sypialniach.
Fiona sięgnęła po sernik. Stwierdziła, że szampan ją uspokoił. I rozjaśnił jej w głowie.
– Opinia publiczna już mnie osądziła i skazała, więc nawet gdybym została przez sąd uwolniona od winy za zabójstwo, którego nie popełniłam, nadal byłabym uważana za winną. Więc może powinnam starać się rozwiązać tę zagadkę.
– Ale możesz przy tym zostać zastrzelona. Zapomniałaś o człowieku, który cię ściga? – Ace zmieniał kanały w telewizorze.
– Nie chciałabym, żeby to zabrzmiało melodramatycznie, ale wolę umrzeć, niż spędzić resztę życia w więzieniu.
Ace nie odpowiedział i gdyby nie malujące się na jego twarzy skupienie, Fiona mogłaby podejrzewać, że jej nie słucha.
– Nie rozumiesz? Dopóki nie oczyszczę swojego nazwiska, nie będę miała życia. Nawet jeżeli podczas procesu uda mi się odeprzeć zarzuty, będę traktowana jak zadżumiona i nie dostanę pracy w żadnej wytwórni zabawek.
Miała nadzieję, że Ace coś odpowie, ale on patrzył prosto przed siebie. Dziewczyna zauważyła jednak, że koszula na jego lewej piersi mocno się unosi w rytm gwałtownych uderzeń serca. On stara się zachować spokój, pomyślała. Stara się zachować spokój, żebym mogła wyrzucić z siebie wszystko, co mnie dręczy.
– Natomiast jeśli zdołam oczyścić swoje nazwisko, to będzie zupełnie inna historia – powiedziała miękko i położyła się obok niego.
– A jak chcesz to zrobić? – zapytała Ace równie miękko. Dźwięk w telewizorze był nastawiony tak cicho, że Fiona ledwo go słyszała. – Policja, prawnicy i pół tuzina detektywów nie byli w stanie odkryć niczego, co mogłoby w jakimkolwiek stopniu nas oczyścić.
– Po prostu tylko ty i ja możemy spróbować uświadomić sobie, co wiemy. Jeśli zostaniemy rozdzieleni, nigdy nie odkryjemy prawdy.
Fiona odetchnęła głęboko. Ace odwrócił się i popatrzył jej w oczy.
– A co będzie, jeśli dowiemy się jakichś naprawdę straszliwych rzeczy o twoim ojcu?
– A co będzie, jeśli dowiemy się naprawdę straszliwych rzeczy o twoim wujku? – zrewanżowała się Fiona. – Sądzę, że on także jest w to wplątany. A co będzie, jeśli odkryję sekrety, które tak starannie próbujesz przede mną ukryć?
– Tajemnice podobne do tej, że Kimberly jest lalką?
Fiona wyrzuciła ręce w górę i położyła się na wznak.
– Czy to miała być dla mnie rewelacja? To zadziwiające, że nie miałeś pojęcia, kim ona jest. Czy ty nie orientujesz się kompletnie w niczym poza ptakami? Podejrzewam, że gdybym wymyśliła Kimberly ornitologa, wiedziałbyś o niej wszystko. A może powinnam osobiście dorobić Kimberly skrzydła?
– Niezły pomysł. Mogłabyś zrobić lalkę ptaka w miejsce aligatora, którego zniszczyłaś. Rodzaj krokolalki.
Narastający w dziewczynie gniew natychmiast ustąpił miejsca rozbawieniu.
– Nie masz zielonego pojęcia, ile by kosztowało stworzenie takiej lalki, a potem wypromowanie jej. Musiałbyś być tak bogaty jak Bill Gates, żeby tego dokonać.
– Masz na myśli coś takiego jak Walt Disney, który zrobił kilka kreskówek, a potem sprzedawał prawa do produkcji gadżetów z tych filmów?
– Disney, Gwiezdne wojny… i… Raphael.
– I w ten sposób wróciliśmy do początku. To właśnie przede wszystkim wciągnęło nas w tę całą historię.
– A co nas z niej wyciągnie? To jest prawdziwy problem, prawda? – zapytała spokojnie Fiona.
– Prawnicy. Przeprowadzą dochodzenie. Detektywi starają się rozwikłać tę sprawę. I mój kuzyn…
Fiona nie zdołała zachować spokoju. Zerwała się z łóżka i stanęła między Ace'em a telewizorem.
– Dlaczego tak bardzo ufasz tym ludziom? Tu chodzi także i o twoje życie. Choć gazety wydają się ciebie pomijać -w końcu ty nie jesteś sławny, ty nie stworzyłeś lalki Kimberly -to jednak także jesteś w to wplątany.
– A jaki mam wybór? – Przesunął głowę, jakby chciał coś dojrzeć zza Fiony, jakby program telewizyjny interesował go o wiele bardziej niż to, co ona mówi. – Nie możemy sami kontynuować śledztwa. Ty nie jesteś w stanie żyć w chałupie pozbawionej gorącej i zimnej bieżącej wody. I załamujesz się przy każdej najmniejszej przykrości. Jesteś zbyt miękka, zbyt delikatna, żeby to znieść.
Tyle myśli przemknęło jednocześnie przez głowę Fiony, że nie była w stanie w sposób uporządkowany ich wypowiedzieć.
– Zbyt miękka? – Jej cichy głos robił większe wrażenie niż krzyk. – Ja jestem miękka? Wybiłam się sama, ty… ty… To, co mam, zdobyłam sama, bez czyjejkolwiek pomocy.
Fiona oparła ręce na biodrach i zaczęła krążyć w tę i z powrotem po pokoju.
– Wiesz, jak powstała Kimberly? Ja ją stworzyłam! Kiedy ukończyłam college, nie miałam żadnych znajomości, żadnego poparcia, tak jakbym była sierotą. Nie chciałam wykorzystywać moich przyjaciółek jako szczebli drabiny do kariery. Mówiono o mnie: ta biedna mała córka Burkenhaltera. Ale ja nie zamierzałam pozwolić, aby cokolwiek stanęło mi na drodze.
Odwróciła się i spojrzała na Ace'a. Leżał wyciągnięty na łóżku, z nogami skrzyżowanymi w kostkach, z ręką pod głową i patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Miękka! Też coś, pomyślała. Zatrzymała się.
– Po kilku latach pracy w beznadziejnych miejscach zostałam zatrudniona jako osobista asystentka kierowniczki do spraw produkcji w Davidson Toys. Myślałam, że będę pomagać w projektowaniu, ale ona żądała tylko, żebym parzyła kawę i odbierała jej pranie. Niewiele różniłam się od służącej i nie wiele więcej zarabiałam. Ale nie dałam się zdołować. Trzymałam usta zamknięte, a oczy otwarte i pewnego dnia… – Fiona musiała głęboko odetchnąć, żeby wymówić nazwisko tego człowieka. Pewnego dnia usłyszałam, że James Tonbridge Garrett daje zielone światło pracom nad klonem B. Mam nadzieję, że wiesz, o czym mówię? – Fiona spojrzała pytająco na Ace'a.
Skinął głową, ale jego twarz nadal nie wyrażała żadnych emocji.
– Nie położyłam się spać przez trzy dni i trzy noce. Nie myślałam o niczym, poza stworzeniem… nie tylko nowej lalki, ale całej koncepcji świata tej lalki. Ja stworzyłam lalkę z osobowością. Z osobowością, która zmienia się co pół roku, w miarę jak lalka się uczy i dojrzewa. Zatrudniłam plastyka, żeby przeniósł moje pomysły na papier i pewnego poniedziałkowego ranka wdarłam się do gabinetu Garretta i przedstawiłam mu całą koncepcję.
– Rozumiem. Jesteś gigantem w świecie biznesu. I dopóki jesteś w czystym otoczeniu i masz odpowiednie warunki sanitarne, jesteś świetna. – Ace nadal leżał wygodnie wyciągnięty na łóżku i patrzył na Fionę.
– Do diabła z tobą! – Dziewczyna zacisnęła ręce w pięści. -Zupełnie nic nie rozumiesz. Nic! Nowy Jork to także dżungla, podobna do tej, w której grasują krokodyle.
– Aligatory. Krokodyli jest niezbyt wiele.
– Wszystko jedno. Istota polega na tym…
– Tak? Na czym polega twoim zdaniem istota? Chcesz wrócić do Nowego Jorku i znowu bawić się swoją lalką? Nie możesz tego zrobić. To, co się stało, nie jest twoją winą, ale stało się i nie możesz tego zmienić. Więc o czym mówisz?
Fiona usiadła w nogach łóżka.
– Nie chcę iść do więzienia.