– Ani ja, ale w tej chwili nie mamy wyboru. Ktoś, może nawet cała banda ludzi, pozostających na wolności, poluje na nas. Nie mamy pojęcia, dlaczego chcą nas dopaść, i musimy zostawić wyjaśnienie tego prawnikom, detektywom i policji. Oni…
– Oni nic nie wiedzą! – Fiona wskazała leżącą na fotelu stertę gazet. – Nie słyszałeś, co powiedziałam? Nikt nie szuka prawdy. Szukają nas. My jesteśmy mordercami…
– Mordercami Pluszowego Misia.
– Właśnie. Zostaliśmy osądzeni i uznani za winnych zabójstwa misia w ludzkiej skórze. Ale, wiesz, dla mnie Roy Hudson nie był pluszowym misiem. Ja uważałam go za obleśnego starucha, który bez przerwy próbował mnie podmacywać.
Ace przewrócił się na bok i sięgnął do szuflady nocnego stolika. Wyjął stamtąd długopis i notes.
– To może być jakiś ślad. Każemy detektywom to sprawdzić.
– To nic nie da. Ta kobieta, która udzieliła gazecie wywiadu, podała swoje nazwisko. Stała się ważna, zaistniała. I nie dopuści do tego, żeby po powrocie do domu, do swojego środowiska, zrobiono z niej pośmiewisko.
– Racja. – Ace odłożył przybory do pisania do szuflady.
Fiona podeszła do nocnej szafki, wyjęła notes i długopis i rzuciła je Ace'owi na piersi.
– Ale są inne rzeczy, które powinniśmy sprawdzić.
– Takie jak? – Ace trzymał długopis w pogotowiu.
– Nie wiem. Jeśli mój ojciec jest ogniwem, które łączy nas oboje, to może on łączy nas także z Royem.
– Nie zapominaj, że może jednak chodzić o dwie różne sprawy. Powód, dla którego Roy wybrał ciebie, może być zupełnie inny niż ten, dla którego wybrał mnie.
– To prawda. Ale wydaje mi się, że o wiele więcej sensu ma przypuszczenie, że mój ojciec jest ogniwem, łączącym całą naszą trójkę. Kiedy mój ojciec i Roy się spotkali? Czy mój ojciec w jakikolwiek sposób pomógł Royowi?
– Albo czy Roy w jakikolwiek sposób skrzywdził twojego ojca? – dodał cicho Ace. – Może Roy skrzywdził zarówno twojego ojca, jak i mojego wujka? I może czuł, że jest im coś winien?
Fiona usiadła na łóżku obok Ace'a.
– Przyznaj, myślałeś o tym już wcześniej?
– Sporo o tym myślałem.
– Jeśli oddamy się w ręce policji, nigdy nie uda nam się odkryć prawdy, nie sądzisz?
– Bardzo wątpię – powiedział cicho.
– Nie chcesz, żebyśmy poszli na policję, prawda? – Fiona wpatrywała się w oczy Ace'a, w których płonął ogień, pozostający w sprzeczności z jego pozornie odprężoną sylwetką.
– Wpadłaś w szał, kiedy się okazało, że twój ojciec nie był taki, za jakiego go uważałaś, i prawie postradałaś zmysły, kiedy wyrzucono cię z pracy – zaczął mówić głuchym głosem.
– To prawda – przyznała Fiona, odwracając od niego twarz.
– Nienawidzisz mieszkania w chałupie. Ludzie, którzy uciekają, nie mogą zatrzymywać się w pięciogwiazdkowych hotelach, szczególnie kiedy szukają informacji.
– To prawda, nienawidziłam tej chaty.
– I ktoś najwyraźniej próbuje cię zabić.
Spojrzała na Ace'a wyzywająco.
– I udało mu się, prawda? Czymże w tej chwili jestem, jeśli nie trupem? Moja praca, moje życie, wszystko mi odebrano. Pewnej nocy położyłam się do łóżka, a kiedy się obudziłam, leżał na mnie nieboszczyk. I od tej chwili… – zacięła się.
– I od tej chwili musiałaś znosić towarzystwo faceta, którego szczerze nie cierpisz, i musiałaś się obywać bez podstawowych wygód.
– Ja nie…
– Co nie? Nie masz nic przeciwko obywaniu się bez prysznica? Bez wyrafinowanych dań? Bez…
– To nieprawda, że cię nie lubię! – przerwała mu Fiona. -Jesteś… To znaczy, stałeś się… Chcę powiedzieć, że ty…
Spojrzała na Ace'a i zauważyła maleńkie iskierki w jego oczach; potem nagle dumnie podniosła do góry głowę, a oczy szeroko otwarły jej się ze zdziwienia.
– Ty sukinsynu! Zaplanowałeś to wszystko! Nigdy nie zamierzałeś oddać się w ręce policji, prawda? Manipulowałeś mną tak, żebym to ja próbowała cię przekonać, że powinniśmy kontynuować ucieczkę.
– Chciałem, żebyś podjęła decyzję z własnej i nieprzymuszonej woli. – Ace starał się zachować kamienną twarz, ale w kącikach jego ust czaił się cień uśmiechu.
– To za słabo powiedziane, że cię nie lubię! – Fiona zerwała się i stała nad Ace'em z rękami na biodrach. – Nienawidzę cię, nienawidzę i gardzę tobą. Mam nadzieję, że zostaniesz uznany za winnego i że przywrócą gilotynę, i…
Ace wybuchnął śmiechem.
– Daj spokój, przecież wcale tak nie myślisz. Jeszcze przed chwilą twierdziłaś, że to nieprawda, że mnie nie lubisz.
– Kłamałam.
Fiona chciała się odwrócić, ale Ace złapał jej peniuar.
– Nie wierzę, że mnie nienawidzisz – powiedział miękko.
– Nienawidzę! – Fiona próbowała wyrwać jedwabny szlafroczek z uchwytu tego nieznośnego faceta. – Jesteś najbardziej zimnym i nieczułym człowiekiem, jakiego w życiu spotkałam. I nudnym. Tylko byś oglądał w telewizji filmy o ptakach. I słuchał ptaków. I patrzył na ptaki. I pisał o ptakach. I myślał o ptakach.
Najwyraźniej udało jej się trafić w czuły punkt i miała przynajmniej tę satysfakcję, że starła z jego twarzy ten uśmieszek zadowolenia. Teraz ona mogła się słodko uśmiechnąć i kontynuować swą perorę.
– Najwyraźniej sądzisz, że każda kobieta musi cię pragnąć. Cóż, może te srebrnowłose stare damy chcą, żebyś je błagał o pieniądze, ale ja niczego od ciebie nie chcę. Nie potrafisz się niczym dzielić! Wszystko trzymasz w tajemnicy i zamykasz się w sobie. Współczuję kobiecie, która jest na tyle głupia, że zgodziła się dzielić z tobą życie. Zamarzłabym na śmierć, leżąc z tobą w łóżku.
– Naprawdę? – Ace szarpnął peniuar tak mocno, że Fiona upadła na niego. Natychmiast otoczył ją ramionami i przyciągnął do siebie.
Może na skutek tego, co przeszli, niebezpieczeństw i podniecenia, a może dlatego, że będąc od tylu dni tuż obok siebie, nie pozwalali sobie na najmniejszy dotyk, kiedy wreszcie ich ciała zetknęły się, buchnęły płomienie.
Dłonie Ace'a zdawały się być jednocześnie w każdym zakątku ciała Fiony, która oplotła go nogami i otworzyła usta, aby poczuć w nich jego język.
Słowo „namiętność" nie odzwierciedlało w pełni jej uczuć. Czy myślała o nim przez te wszystkie dni? Pragnęła go? A może tylko potrzebowała kontaktu z drugim człowiekiem?
Turlali się po łóżku, a ich dłonie i wargi ani przez chwilę nie pozostawały w bezruchu. Usta Ace'a zsunęły się na jej szyję; nogi Fiony obejmowały teraz jego biodra. Szlafrok Ace'a rozsunął się i Fiona czuła na swej skórze dotyk jego nagiej piersi; rozdzielała ich tylko cieniutka bawełniana koszulka Fiony.
Turlając się po łóżku, wylądowali w pewnej chwili na pilocie od telewizora i któreś z nich musiało bezwiednie nacisnąć przycisk dźwięku. Głos, który dotychczas był ledwo słyszalny, stał się niemal ogłuszający.
– Ace, najdroższy, jeśli mnie słyszysz, to pamiętaj, że zrobię wszystko, żeby ci pomóc.
Ace, który w tym momencie był na górze, obejmując Fionę ramionami i nogami, oderwał usta od dziewczyny i spojrzał na ekran. Ujrzał swą narzeczoną, Lisę Rene Honeycutt, która patrzyła mu prosto w oczy. Zamarł.
Ponieważ Fiona nigdy nie słyszała głosu Lisy, więc w pierwszej chwili nie zareagowała. Uświadomiła sobie tylko, że coś odwróciło od niej uwagę Ace'a i całkowicie go pochłonęło.
– Co się stało? – mruknęła.
Ale w następnej chwili także i ona zamarła. Usłyszała głos Jeremy'ego.
– Fiono, najukochańsza moja, proszę, zgłoś się na policję.
Powoli odwróciła głowę i spojrzała na ekran. Był tak ogromny, że twarz Jeremy'ego była niemal naturalnej wielkości, a obraz tak czysty, jakby on sam we własnej osobie stał w nogach łóżka.