12
Ace podszedł do barku i przyjrzał się ustawionym tam alkoholom. Nalał sobie potrójną porcję bourbona, podszedł ze szklaneczką do okna i wyjrzał na zewnątrz.
Uwierzyła mi, pomyślał. Aż zesztywniała ze złości.
Pozwolił jej przejrzeć gazety, ale nie pokazał jej raportów, które przyniósł Michael, kiedy była pod prysznicem. Czym innym było spojrzeć na sytuację oczami dziennikarzy, a czym innym zobaczyć ją z punktu widzenia prawa.
Jak dotąd nie udało się odkryć powodu, dla którego Roy Hudson zapisał swoje sławne bogactwa Fionie i Ace'owi. Detektywi niczego nie znaleźli. Bracia i kuzyni Ace'a zmuszali ludzi do pracy przez całą dobę. Sprawdzano nagrania, przepytywano ludzi, ale niczego, zupełnie niczego nie znaleziono.
Ace wiedział, że jeśli on i Fiona zostaną aresztowani, nie mają co marzyć o wyjściu na wolność. Z powodu oświadczenia Erica i ich trzykrotnego zamieszkiwania w tych samych hotelach wyciągnięto wnioski, że planowali śmierć Roya. A oboje mieli odziedziczyć majątek, który mógł być wart miliony.
Dla nich obojga jedyną szansą uwolnienia się było dotarcie do czegoś, ukrytego głęboko w pamięci Fiony. Ace był absolutnie pewny, że za tym wszystkim kryje się jakaś tajemnica związana z jej ojcem.
Ale czy miał prawo ją prosić, żeby podjęła tak duże ryzyko? Jak mu się uda uratować ją przed kolejnym załamaniem, podobnym do tego, jakie dziś przeżyła na wieść o tym, co zrobił ten sukinsyn Garrett, który ją osądził i wyrzucił z pracy, nawet bez zapoznania się z faktami?
Jedynym sposobem, jaki udało mu się wymyślić, była wściekłość. Jeśli uda mu się utrzymywać dziewczynę w stanie nieustającego gniewu, nie będzie się czuła zmiażdżona. Przecież widział, że kiedy jest rozzłoszczona, ma siłę pół tuzina mężczyzn. To właśnie ze złości biegła wśród krzewów o ostrych jak brzytwa liściach, kiedy uciekali przed mordercą. Strach paraliżował ją. Złe wiadomości budziły jej przerażenie i zapadała się w sobie. Ale złość zmuszała ją do działania. Złość dodawała jej odwagi.
A więc musi być zła, pomyślał i wychylił szklaneczkę bourbona.
Szkoda tylko, że to przeciw niemu musiał być skierowany gniew Fiony, bo, prawdę mówiąc, dziewczyna coraz bardziej mu się podobała.
Spojrzał na swoją szklaneczkę i się uśmiechnął. Cóż, może nawet podobała mu się bardziej, niż był gotów przyznać. Potrafiła naprawdę go rozbawić, a kobietom bardzo rzadko się to udawało. Potrafiła żartować nawet w wyjątkowo paskudnej sytuacji.
I jest odważna, pomyślał. Może zbyt wolno docierają do niej pewne sprawy, na przykład fakt, że ktoś do niej strzela, ale potem mężnie stawia czoło kulom.
Uśmiechnął się. I pomyślał o jej naiwności. Na myśl o tym zachichotał na cały głos i z niepokojem spojrzał na drzwi. Przez chwilę nasłuchiwał. Wolałby, żeby nie usłyszała jego śmiechu. Pomimo że Fiona lubiła o sobie myśleć jako o pewnej siebie mieszkance wielkiego miasta, była szalenie naiwna. Na przykład nie miała pojęcia, jaka jest piękna. Dla żartu upodabniała się do gwiazdy filmowej z lat pięćdziesiątych, ale kiedy Ace zobaczył ją po raz pierwszy, z tymi ciemnymi oczami, ciemnymi włosami, czerwonymi ustami i dołeczkiem w brodzie…
Starał się odpędzić od siebie tę myśl i wyjrzał przez okno.
Zapragnąłeś jej, pomyślał i wziął sobie drugiego drinka. Jednak to słowo nie w pełni oddaje twoje uczucia, prawda? Jaki mężczyzna nie pragnąłby wysokiej, namiętnej bogini?
Chodzi o coś więcej niż pożądanie, pomyślał i przypomniał sobie, jak straszliwie Fiona nienawidziła chaty jego wujka. Ace nie był w niej od lat i sam był zaszokowany tym, jak okropnie była zrujnowana. Chyba czyściej byłoby w kopcu żuka gnojnika!
A Fiona, po pierwszym szoku, wzięła się do sprzątania i jeszcze żartowała. I w końcu doprowadziła do tego, że ten wieczór był dla nich obojga miły. Ile kobiet by się na to zdobyło? Lisa pewnie by się nieustannie skarżyła, że odprysnął jej lakier z paznokci.
Ace dopił szybko whisky. Przecież za kilka tygodni ma się żenić z Lisą. Jeśli nie zamkną go w więzieniu, oczywiście.
Odwrócił się od okna i spojrzał na kanapę. Jest wystarczająco długa, żeby się na niej przespać, a powinien jak najszybciej się położyć i złapać trochę snu, bo jutro muszą rozpocząć poszukiwania. Nie wiedział tylko, czego mają szukać. Nie wiedział też, od czego zacząć.
Jednego był pewien: jeśli ma mu się udać, musi utrzymywać dziewczynę w stanie furii. Kiedy wyciągnął się na kanapie i zamknął oczy, natychmiast zobaczył przed sobą Fionę w wannie, wysuwającą z piany swe długie, bardzo długie nogi. W stanie furii, pomyślał. Tak, rzeczywiście. W stanie furii.
13
Dzień dobry! – zawołała radośnie Fiona, kiedy Ace otworzył drzwi sypialni. Była już ubrana i gdy wrócił z łazienki, posłała mu zza biurka, przy którym siedziała, jasny uśmiech.
– No dobrze, co się stało? – zapytał wojowniczo.
– Nic. – Uśmiech nie schodził z jej ust.
– Co ty knujesz? – Ace przyglądał jej się zmrużonymi oczami. Podszedł do biurka i zobaczył, że dziewczyna zapisała wszystkie kartki notesu, który był w szufladzie. Poza tym zapisała całą papeterię, informator o usługach hotelowych i wewnętrzne strony okładki spisu telefonów do różnych działów obsługi hotelowej.
– Uznałam, że miałeś rację – oznajmiła.
– Kiedy kobieta mówi coś takiego, to wiem, że już po mnie – jęknął Ace.
Twarz Fiony zmieniła się, a w oczach zamigotały iskierki gniewu.
– Nie spałam prawie przez całą noc i próbowałam samą siebie przekonać, że może nie jesteś takim potworem, za jakiego chcesz uchodzić, ale właśnie udowodniłeś, że nie miałam racji.
– Cieszę się, że ci sprawiłem przyjemność – oświadczył i usiadł na łóżku po turecku. – Podjęłaś już decyzję?
– Nie podoba mi się sposób, w jaki mi to powiedziałeś, ale masz rację: nie możemy oddać się w ręce policji, bo do końca życia nie wyjdziemy z więzienia. Też tak sądzisz?
– Zdecydowanie tak. A teraz powiedz, co tak pisałaś?
– Próbowałam ustalić, co wiemy, a czego musimy się dowiedzieć.
– I?
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo rozległo się pukanie do drzwi salonu. Ace zerwał się, zanim Fiona zdążyła odetchnąć, złapał ją za ramię i wypchnął na malutki balkonik.
– Siedź cicho, niezależnie od tego, co się będzie działo – mruknął i zamknął drzwi balkonowe.
Fiona stała na balkonie, rozdarta między wściekłością a przerażeniem, nasłuchując dochodzących z pokoju głosów. Może za chwilę rozlegną się strzały? A może powinna przyjrzeć się rynnom jako potencjalnej drodze ucieczki?
– Wszystko w porządku. To mój kuzyn – powiedział Ace, otwierając drzwi balkonowe.
Dziewczyna odwróciła głowę, więc tylko Ace mógł zobaczyć, jakim spojrzeniem go obrzuciła. Miała zamiar przeprowadzić z nim poważną rozmowę. Powinien się mieć na baczności!
– Jak się pan miewa? – Fiona wyciągnęła rękę do mężczyzny, który na jej widok wstał z kanapy. U jego stóp stała walizka, na oko bardzo ciężka. – Bardzo mi miło poznać kuzyna… Paula.
Mężczyzna był bardzo przystojny, choć niższy od Ace'a i mocniej zbudowany. Fiona pomyślała, że w porównaniu z Ace'em wygląda jak robotnik portowy. Nawet ich ręce były… Odpędziła te myśli.
– Czego się pan dowiedział? – spytała, siadając naprzeciw niego.
Mężczyzna przenosił wzrok z Fiony na Ace'a i z powrotem.
– Nazywam się Michael Taggert – przedstawił się i położył gruby plik papierów na stoliczku do kawy. – Mam pewne wyniki śledztwa w sprawie Roya Hudsona, to znaczy wszystko, czego udało się nam dowiedzieć w tak krótkim czasie. Hudson i John, twój ojciec, Fiono, wybrali się parę lat temu na wspólną wyprawę na ryby.