– Na Alaskę – szepnęła bez tchu. – Tak, ojciec pisał mi o tym. Wycieczka była okropna, lało bez przerwy i niczego nie złowili.
– Właśnie – mruknął Michael. – Podejrzewamy, że opowiedział mu wtedy o tobie. Może Hudsonowi zrobiło się żal córki Smo… hm… Johna.
– Może pan mówić Smokey. Zdaje się, że wszyscy tak go nazywali.
Michael sięgnął do teczki.
– Musimy się upewnić, czy mówimy o tym samym człowieku. Czy to pani ojciec?
Ręce Fiony drżały, gdy dotykała fotografii. Tego zdjęcia nigdy nie widziała. Potem zobaczyła jeszcze kilka fotek ojca. Ona miała tylko cztery, które zostały w jej nowojorskim mieszkaniu. Na pierwszym zdjęciu ojciec stał z Royem Hudsonem przed namiotem, trzymali w rękach wędki bez żadnej zdobyczy i śmiali się.
Patrząc na fotografię, Fiona zrozumiała, że to, w co nie chciała wierzyć, jest prawdą: istniało inne, nieznane jej oblicze ojca. Nigdy nie spotkała człowieka ze zdjęcia. Roześmiany mężczyzna z niegoloną od tygodnia brodą to nie był ten elegancki gentleman, który zabierał ją i jej przyjaciółki do francuskich restauracji.
– Tak, to mój ojciec. – Fiona oddała zdjęcie Michaelowi. – Ale to dowodzi jedynie, że znał Roya Hudsona. Trudno mi sobie wyobrazić, że mój ojciec odmalował tak czarny obraz swojej córeczki sierotki, że Hudson uznał, iż musi mi zapisać swoje dobra doczesne.
– Szczególnie sierotce w twoim wieku – mruknął zamyślony Ace.
– Nie wszystkie kobiety mogą być osiemnastoletnimi cheerleaderkami – odparowała Fiona.
Michael mrugał oczami, nie mogąc pojąć jej dziwnego stwierdzenia.
– Lisa – podpowiedział mu Ace.
– A tak, rozumiem – mruknął Michael i na chwilę odwrócił wzrok. – Właściwie przyszedłem tylko po to, żeby powiedzieć, że poza tą wyprawą na ryby nie udało nam się znaleźć żadnego powiązania pani ojca z Royem. Nie udało nam się znaleźć czegokolwiek, co łączyłoby panią z Ace'em, ani Ace'a z Hudsonem, ani nawet Ace'a ze Smokeyem. – Głęboko odetchnął. -Chcę wam też powiedzieć, że zdaniem nas wszystkich powinniście się zgłosić na policję.
– Ktoś musiał znać mojego ojca! – Fiona zachowywała się tak, jakby nie usłyszała ostatniego zdania Michaela. – Ktoś musi przecież wiedzieć, co mój ojciec zrobił dla tego okropnego człowieka.
– Ona ma na myśli Hudsona – wyjaśnił kuzynowi Ace. -Czy nadal wszyscy twierdzą, że Hudson był słodkim, kochanym człowiekiem?
– Pluszowym misiem – mruknął Michael. – Wiódł nudne życie i dopóki nie wpadł na pomysł programu Raphael, nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Ale odkąd stworzył ten show, dzięki któremu lokalna stacja telewizyjna stała się sławna, wszyscy go pokochali.
– Ja nie! – żachnęła się Fiona, lecz widząc, jakie spojrzenia wymienili mężczyźni, zerwała się na równe nogi. – O, nie! Tylko niech wam nie przyjdzie do głowy, że nie lubiłam go do tego stopnia, że go zamordowałam. – Spojrzała na Michaela. – Bardzo nie lubię pańskiego kuzyna, o wiele bardziej niż tego biednego starego Roya Hudsona, ale jeszcze jakoś go nie zabiłam.
Michael zerknął na Ace'a, ale ten tylko wygodniej rozparł się na kanapie i uśmiechnął swobodnie.
– Kobiety często nie lubią Ace'a – oznajmił Michael uroczyście – Powiedz mi, czy chodzi o jego fioła na punkcie ptaków, czy też o brak subtelności?
Fiona usiadła na kanapie obok Ace'a i pochyliła się w stronę Michaela.
– O jedno i drugie. Ciosa mi kołki na głowie, żebym robiła to, co on chce.
– To podobne do niego. Moja żona twierdzi…
– Zanim zaczniecie wymieniać się przepisami kulinarnymi i wzorami do pikowania kołder, chciałbym porozmawiać z Fioną. Musimy podjąć decyzję, dokąd stąd pójść – przerwał im Ace.
– Nie macie dokąd iść. Nie ma żadnych śladów. To właśnie próbuję wam cały czas powiedzieć!
– Daje nam pan do zrozumienia, że możemy jedynie oddać się w ręce policji? – zapytała spokojnie Fiona.
– Przykro mi, ale na to wygląda. Zrobiliśmy wszystko, co rodzina Montgomerych i jej pie… – Michael urwał, skarcony ostrym spojrzeniem Ace'a. – Chciałem powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co w ludzkiej mocy. Popatrzcie, tu są raporty, przeczytajcie, jeśli macie ochotę. Może znajdziecie w nich coś, co podsunie wam jakiś pomysł. Aha, byłbym zapomniał. Przyniosłem też taśmy wideo z kilkoma programami Raphael, które były emitowane w lokalnej teksaskiej telewizji. Nie oglądałem ich, ale słyszałem, że ten show jest okropny.
– Zły? To o co ludzie robią tyle hałasu? – zapytał Ace.
– Mnie to też uderzyło. Frank oglądał taśmy i powiedział, że program jest po prostu niesmaczny, a jego bohaterowie to banda wyrzutków społecznych. Coś w stylu: jak trzy kocmołuchy zostają piratami.
– To by była ironia losu, gdyby ten show został pokazany w telewizji ogólnokrajowej i zrobił klapę – mruknął Ace.
– Wtedy zapis w testamencie nie miałby żadnego znaczenia, bo nie byłoby żadnych pieniędzy – dodała Fiona.
– Właśnie – szepnął Ace, patrząc na dziewczynę. Michael chrząknął, żeby zwrócić na siebie uwagę.
– Moglibyście spędzić tu jeszcze parę godzin, a po południu…
– Damy ci znać – przerwał mu Ace i wstał, jakby chciał odprawić kuzyna. – Jeśli dowiesz się czegoś nowego, odezwij się.
– Jasne. Zadzwonię za kilka godzin. – Michael zajrzał do teczki, żeby sprawdzić, czy niczego nie zapomniał.
– Dobrze. – Ace odprowadził kuzyna do drzwi. Kiedy wrócił do salonu, Fiona już była pogrążona w lekturze życiorysu Roya Hudsona.
Kompletnie nic! – krzyknął Ace i rzucił plik pięćdziesięciu kartek na stolik do kawy, a potem strącił je ze złością na podłogę.
Fiona uznała, że przyszedł czas, aby to ona wzięła na siebie rolę osoby opanowanej i rozsądnej.
– Nie uda nam się niczego odkryć, jeśli będziesz niszczył dowody. – Podniosła papiery i ułożyła je porządnie obok kanapy. Jak to możliwe, że w tak pięknym pokoju człowiek czuje się jak w więzieniu?
Na myśl o więzieniu natychmiast znowu zagłębiła się w papiery. Czytali je już od kilku godzin, ale nie znaleźli niczego. W życiu Roya Hudsona nie było nic interesującego – chyba że kogoś będzie obchodził fakt, iż miał trzy żony. Każda z jego byłych żon twierdziła, że przyczyną rozwodu był pociąg męża do płci pięknej.
– I to ma być pluszowy miś, którego wszyscy uwielbiają. Założę się, że wcale go tak nie kochali, dopóki nie został narodowym nieboszczykiem – mruknęła Fiona z goryczą.
– Uważasz go za przeciwieństwo bohatera godnego narodowej czci? – zapytał Ace z uśmiechem.
– Właśnie. Udało ci się cokolwiek znaleźć?
– Nic. – Ace przeglądał raporty poświęcone Smokeyowi, ale znalazł w nich bardzo niewiele informacji. Chciał je przeczytać przed Fiona na wypadek, gdyby należało je ocenzurować. Smokey należał jednak najwyraźniej do ludzi skrytych i nie zostawił po sobie żadnych dowodów na piśmie na to, z jakimi ludźmi miał do czynienia.
O pierwszej Fiona oświadczyła, że idzie wziąć prysznic.
– Znowu? Jak wrócisz, pogadamy o zapiskach, które zrobiłaś w nocy. Może udało ci się wpaść na jakiś pomysł.
– Tak, oczywiście – odpowiedziała, idąc do łazienki.
– Włączę wideo i zacznę oglądać te programy – zawołał za nią.
– Dobrze – wymamrotała, zamykając za sobą drzwi. Tak naprawdę, to chciała się wypłakać w samotności, bo powstrzymywane łzy piekły ją pod powiekami. Większą część nocy poświęciła na szukanie związku między sobą i Ace'em. Starała się przypomnieć sobie wszystko, co ojciec jej opowiadał o swoim życiu, ale uświadomiła sobie, że to ona zawsze miała ojcu mnóstwo do powiedzenia, a John Burkenhalter był doskonałym słuchaczem.