– Popieram. To miejsce przyprawia mnie o gęsią skórkę -mruknęła Suzie.
Obie kobiety zostały na zewnątrz, podskakując nerwowo za każdym razem, kiedy lekki wiatr poruszył źdźbłami trawy, podczas gdy Ace wniósł owinięte ręcznikami ciało do willi i zamknął za sobą drzwi.
Wrócili do domu bardzo szybko i w absolutnym milczeniu.
Ace zamknął frontowe drzwi na dwa zamki i oparł się o nie plecami.
– Proponuję, żebyśmy położyli się już spać. Jutro musimy wcześnie wstać na piknik – oznajmił głośno na użytek podsłuchujących ich osób, kimkolwiek by były.
Kobiety zgodziły się ochoczo, choć zostało im już niewiele godzin na wypoczynek i choć pewnie nigdy w życiu nie czuły się mniej senne niż w tej chwili.
Powstał jednak problem, kto ma się gdzie położyć. Ace nie ufał Suzie, podejrzewał, że może zrobić im w nocy jakiś paskudny kawał, więc nie zgadzał się, żeby spała sama. Poza tym wydawało mu się najbardziej logiczne, aby obie kobiety położyły się razem w pokoju Fiony, a on sam we własnej sypialni. Ale wystarczyło jedno spojrzenie na łóżko, na którym pozostało jeszcze wgłębienie po ciele Rosie, żeby stwierdził, że zdecydowanie nie ma ochoty kłaść się spać w tym pokoju.
W innych okolicznościach Fiona zapewne zrobiłaby kilka kąśliwych uwag na temat jego nerwowości, ale nie chciała zostać sama z Suzie. Zastanawiała się, jaką rolę odegrała w rzeczywistości ta kobieta przed laty, kiedy jej ojcu i jego towarzyszom nie udało się odnaleźć lwów.
W końcu cała trójka ułożyła się w jednym łóżku, z Suzie pośrodku. I właśnie Suzie była jedyną osobą, która tej nocy usnęła choć na chwilę.
– Nie musisz jutro jechać. Możesz zostać tutaj i poczekać -szepnął Ace do Fiony ponad ciałem uśpionej kobiety.
– I skończyć jak Rosie?
– Mogę cię odwieźć do… – odetchnął głęboko – do Jeremy'ego.
– A ty możesz sobie jechać do Lisy – odparła; zamilkli oboje. Wydawało im się teraz, że znali tych ludzi kiedyś, dawno temu, w poprzednim życiu. Fiona uświadomiła sobie nawet, że już niezbyt dobrze pamięta Kimberly. Rzeczywisty był dla niej tylko Ace, jego ptaki, jego park i to, czego się dowiedziała w ciągu ostatnich kilku dni.
– Kiedy pomyślę o tym, jak się zachowałem w stosunku do Lisy, to, niestety, nie mam powodów do dumy. Jest miłą dziewczyną i kocha mnie – szepnął Ace.
A ja nie? – cisnęło się na usta Fionie, ale nie chciała nawet dopuścić do siebie tej myśli, nie mówiąc już o wypowiedzeniu jej na głos. Byli pod wpływem ogromnego stresu i kto wie, jaki byłby ich wzajemny stosunek, gdyby ich życie wróciło do normy.
– Jak sądzisz, czy po powrocie do Nowego Jorku pomyślisz jeszcze kiedyś o przyjeździe na Florydę, czy do końca życia będziesz nienawidziła tego miejsca? – zapytał bardzo cicho.
– Czy wy dwoje moglibyście zamknąć się na parę godzin, żeby inni mogli trochę się przespać? – Suzie wybawiła Fionę od odpowiedzi.
Dziewczyna nie odezwała się już więcej, ale nie udało jej się usnąć. Czasami, kiedy wydarzy się coś potwornego, człowiek zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem. Jeszcze trzy miesiące temu powiedziałaby, że jest najszczęśliwszą osobą na świecie, w pełni zadowoloną z tego, co ma. Ale teraz, kiedy spojrzała na swoje życie z pewnego dystansu, uznała, że nie wróciłaby do niego za żadne skarby świata. Brakowało w nim czegoś ważnego, obracało się wyłącznie wokół pieniędzy. Fiona próbowała sobie wmawiać, że jest jakiś głębszy sens w pracy nad lalką, która dwa razy do roku zmienia osobowość, ale to Ace miał rację: poświęciła życie powiększaniu fortuny już i tak niezwykle bogatej firmy.
Ona się nie liczyła. Zawsze była przekonana, że jej życie to Kimberly, ale okazało się, że firma nie upadła, mimo że Fiona przestała decydować o przyszłości ukochanej lalki. I, prawdę mówiąc, musiała uczciwie przyznać, z pewnością przynajmniej kilka osób jest w stanie lepiej niż ona pokierować dalszym rozwojem Kimberly.
– Przypływ – szepnęła w ciemność.
– Słucham? – Dobiegł ją głos Ace'a zza ciała Suzie.
– Poczułam się jak heroina gotyckiego romansu. Wiesz, wychodzi taka na spacer i choć dorastała na wybrzeżu, „zapomina", że lada chwila rozpocznie się przypływ i oczywiście zostaje pochłonięta przez fale.
– I co, udaje jej się wyjść z tego cało? – zapytał bezbarwnym głosem.
– Oczywiście. A pod koniec książki okazuje się, że to było najszczęśliwsze wydarzenie w jej życiu.
– Jakoś trudno mi uwierzyć, że oskarżenie o morderstwo mogłoby się okazać najwspanialszym wydarzeniem w twoim życiu.
Fiona westchnęła głęboko.
– Pewnie rzeczywiście nie, ale podejrzewam, że, podobnie jak te heroiny, czegoś się jednak nauczyłam. – Może dzięki temu wyznaniu zdołała się nieco odprężyć i zasnęła, bo potem nagle uświadomiła sobie, że Ace budzi ją pocałunkami. Minęła chwila, zanim dotarło do niej, że są w łóżku sami i że on wreszcie chce się z nią kochać.
Z rozkoszą odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy, czując, jak jego pocałunki znaczą szlak na jej szyi, jak męska dłoń wędruje w górę po jej nagim ramieniu, zsuwa się w dół, aż wreszcie odnajduje jej pierś. Wsunęła nogę między uda Ace'a i wyczuła, że jest gotów się z nią kochać.
Jeszcze nigdy niczego i nikogo nie pragnęła w życiu równie silnie jak tego człowieka. Otworzyła usta pod naporem jego warg i poczuła, że język Ace'a wsuwa się do jej ust. Wykorzystała siłę swych silnych, sprężystych nóg, aby przewrócić mężczyznę na plecy i nakryć własnym ciałem.
– Och, kochana – wymruczał, przesuwając ręce po jej plecach w dół ciała.
– Przyszło! – krzyknęła głośno Suzie, stając w drzwiach.
Ace przestał Fionę całować, a po chwili zsunął ją z siebie.
Suzie, dla której było absolutnie jasne, co się w tym pokoju przed chwilą działo, usiadła obok nich na łóżku i napiła się kawy z kubka, który ze sobą przyniosła.
– Fiono, przyszło to opowiadanie o lwach. Najwyraźniej twoim przyjaciółkom mimo wszystko udało się włamanie. Muszę przyznać, że wykazały się dużą odwagą i wiele zaryzykowały. Chyba naprawdę im na tobie zależy. Prawda?
Fiona niewiele słyszała z perory Suzie, ale powoli zaczynała się otrząsać z pocałunków Ace'a.
– Prawda? – Suzie powtórzyła swoje pytanie głośniej. Kiedy żadne z nich dwojga nie odezwało się ani słowem, pochyliła się nad nimi i niemal wrzasnęła. – Twoje przyjaciółki dałyby się za ciebie pokroić, co?
Ace położył się i otwierał już usta, żeby powiedzieć Suzie, co o niej myśli, ale Fiona nie miała ochoty tego słuchać. Owszem, chciała się z nim kochać, aż za bardzo chciała. Ale było coś, co nie pozwalało jej oddać mu się całkowicie. Sama nie była pewna, w czym tkwi problem, ale coś między nimi nie zostało wyjaśnione do końca. Może chodziło o to, że jej zdaniem nie mieli przed sobą przyszłości, może o jego uczucie do Lisy, a może o to, że byli razem tylko na skutek potwornych okoliczności. Ale nie, było jednak coś jeszcze. Wstała.
– Tak, moim przyjaciółkom bardzo na mnie zależy.
Niewątpliwie Suzie postanowiła nie dopuścić, żeby Ace i Fiona posunęli się dalej. Ale dlaczego? – zastanawiała się dziewczyna. Kiedy sięgnęła myślą wstecz, uświadomiła sobie, że Suzie niejednokrotnie już przerwała ich pieszczoty. To nie mógł być przypadek. Za każdym razem, kiedy się dotykali, ta kobieta wkraczała z jakimś bezsensownym pytaniem albo żądaniem, na przykład – żeby spać pośrodku między nimi.
Cokolwiek robiła, robiła to niewątpliwie celowo i z pobudek bardzo osobistych.
– Na dole jest gorąca kawa – oznajmiła Suzie radosnym głosem, jakby kompletnie nie zdawała sobie sprawy, co przed chwilą przerwała; potem wstała z łóżka i odwróciła się do nich plecami.