Fiona o mało nie zaczęła chichotać bez opamiętania, kiedy Ace wstał z łóżka i wyciągnął ręce do szyi Suzie, jakby chciał ją udusić.
– Ace, mój drogi, twoje rzeczy są w drugiej sypialni, prawda? – Kobieta stała w drzwiach i nie ulegało wątpliwości, że nie ma zamiaru się stamtąd ruszyć, dopóki Ace nie pójdzie za nią. Najwyraźniej nie zamierzała zostawić ich samych w tym pokoju.
Fionę to rozbawiło. Owszem, pragnęła kochać się z Ace'em, ale w zachowaniu starszej kobiety było coś niezwykle staroświeckiego i rycerskiego, jakby próbowała chronić przed czymś dziewczynę. Uśmiechnęła się, kiedy Ace wyszedł z pokoju.
Ubrała się, zeszła na dół i zobaczyła, że rozwścieczony Ace wywleka Suzie przez kuchenne drzwi. Wyszła za nimi na dwór.
– Zobacz, co zrobiłaś! – mówił cicho, a w jego głosie brzmiała groźba morderstwa.
– Przepraszam, to był wypadek, uwierz mi. Nie chciałam tego zrobić – tłumaczyła się Suzie.
– Co się stało? – zapytała Fiona, ziewając. Jeszcze się nie rozwidniło, a ona bardzo mało spała tej nocy.
– Ta kobieta właśnie zniszczyła papiery, przysłane przez twoje przyjaciółki – powiedział Ace z naciskiem.
– Nie! – Fiona gwałtownie chwyciła powietrze i spojrzała na przemoczony papier, który Ace trzymał w ręku.
– Upuściła na nie szklany dzbanek z kawą, a potem zaczęła wycierać kałużę wilgotnym papierem.
– Zapomniałam, rozumiesz? – Głos Suzie brzmiał tak, jakby miała się rozpłakać. – Położyłam papiery na blacie, a potem upuściłam na nie dzbanek. Odruchowo zaczęłam nimi wycierać kałużę.
– Czy ty masz pojęcie, jaką cenę te kobiety mogły zapłacić za te papiery?! – wściekał się Ace. – Nie wiem, jak udało im się dostać do mieszkania Fiony, ale na pewno nielegalnie. Potem harowały przez całą noc, żeby je nam przefaksować. Gdyby zostały złapane, trafiłyby do więzienia.
Fionie nie podobało się to, co Ace mówi, i nie podobało jej się to, że Suzie trzęsie się ze strachu. Nie wiedziała dlaczego, ale w pewien sposób lubiła Suzie. Może za jej rycerskie zachowanie wobec niej i Ace'a. W każdym razie objęła ramieniem niższą kobietę i przytuliła jej głowę do swojej piersi.
– To był wypadek i zostaw już ją w spokoju, dobrze?
– Wypadek?! -zawołał Ace, rzucając gniewne spojrzenie. – Skąd wiesz? Ja sądzę, że zrobiła to umyślnie. Zresztą całe jej zachowanie jest grą, właśnie grą. Nie wierzę, że jest tym, za kogo się podaje, i nie wierzę, że jest tak niewinna, za jaką chce uchodzić.
Ace zbliżył się do Suzie, która natychmiast uwiesiła się na Fionie.
– Ja niewinna? – pociągnęła nosem. – To ty jesteś kłamcą. Dlaczego pozwoliłeś, żeby przyjaciółki Fiony ryzykowały życie dla tych papierów? Dlaczego twoja rodzina po prostu nie zapłaciła, żeby je wpuszczono do tego mieszkania? I dlaczego nie zapłaciłeś, żeby się wyplątać z tej afery? Ile by cię to mogło kosztować? Kilka milionów? Co to jest dla kogoś tak bogatego jak ty?!
Suzie schowała się za plecami Fiony, trzymając dziewczynę w pasie, a Ace próbował schwycić ją za gardło.
– Uduszę cię – szepnął.
– O czym ona mówi? – zapytała cicho dziewczyna, starając się rozdzielić ich własnym ciałem.
– Nieważne – mruknął Ace, nadal próbując dopaść Suzie.
Fiona wyciągnęła rękę, zagradzając mu drogę. Wpatrywała się w Ace'a z takim natężeniem, że aż przystanął.
– Czy to dlatego nie oglądamy telewizji i nie czytamy gazet? Nie chciałeś, żebym się dowiedziała, że jesteś… bogaty? – zapytała tak cicho, że trudno było dosłyszeć jej słowa.
Ace cofnął się nieco i spojrzał na Fionę.
– To żadna tajemnica. Ja…
– Jak bogaty? – Fiona odwróciła się do Suzie i zdjęła jej ręce ze swojej talii.
– Ma więcej pieniędzy, niż niejeden król na utrzymanie swojego państwa – odpowiedziała.
– A więc wszystko, co mi o sobie mówiłeś, było kłamstwem – powiedziała Fiona cichutko i usiadła na stołku.
– Fiono! – Ace wyciągnął ręce, żeby jej dotknąć, ale powstrzymała go, unosząc ostrzegawczo dłoń.
– Od samego początku wszystko było kłamstwem. Skłamałeś, że przez kilka lat harowałeś, żeby zebrać pieniądze na sztucznego aligatora. Mogłeś go kupić za gotówkę, którą nosisz w portfelu na drobne wydatki.
– Nigdy nie wydałem ani grosza z pieniędzy, które odziedziczyłem. Próbowałem sam je zarobić – powiedział z twarzą ściągniętą z napięcia.
– To chyba Henry Ford twierdził, że nic tak nie zabija ambicji, jak wielki spadek, prawda?- Głos Fiony był pozbawiony wyrazu, a jej oczy były całkiem puste, niemal martwe. – Czy ten hotel, w którym mieszkaliśmy, należy do ciebie?
– Nie – mruknął.
– Ale założę się, że jest własnością twojej rodziny. Przynajmniej jeden z jego krewnych jest miliarderem – stwierdziła Suzie.
– No, tak. Już nie miliony, a miliardy – szepnęła Fiona.
– To nie było tak, Fiono! – Ace błagalnie wyciągnął ręce. -Nigdy nie chciałem…
– Okłamywać mnie? Dlaczego? Kim ja dla ciebie jestem? Powiedz, czy twoja ukochana Lisa pochodzi z bogatej rodziny?
Ace nie odpowiedział. Stał w bezruchu i mocno zaciskał usta. Fiona spojrzała na Suzie.
– Ty chyba naprawdę nie czytałaś gazet. Rodzina panny Lisy Rene Honeycutt jest niemal równie bogata jak ród Montgomerych. Nie całkiem, ale prawie. Jeśli wierzyć gazetom, jego rodzina zawsze zawierała związki małżeńskie dla pieniędzy.
Fiona znów zwróciła się w stronę Ace'a.
– Cóż, w zaistniałej sytuacji tylko mnie miałeś pod ręką, więc z braku laku wziąłeś to, co miałeś do dyspozycji. – To był paskudny komentarz, ale chciała go zranić za te wszystkie kłamstwa, którymi ją karmił.
Czekała na jego odpowiedź, lecz Ace nie odezwał się. Stał w milczeniu i patrzył na Fionę. Coś w jej duszy pragnęło zawołać, żeby zaprzeczył, żeby zapewnił ją, że te myśli, które kłębią się w jej głowie, są pozbawione sensu. Ale druga część jej duszy chciała jeszcze podsycić gniew i ból. Kiedy mężczyzna okłamuje cię tak bez reszty jak on, nie wolno być tak otumanioną, żeby się w nim zakochać.
Fiona odwróciła się do Ace'a i Suzie plecami.
– Jesteście gotowi? Możemy jechać? Im wcześniej wyruszymy, tym szybciej będziemy to mieć za sobą.
– Ja jestem gotowa. – Suzie wysunęła się zza osłaniającej ją dziewczyny. – Jeszcze tylko skoczę na chwilę w ustronne miejsce i możemy ruszać.
Kiedy zostali sami, Ace podszedł do Fiony.
– Powinniśmy o tym porozmawiać. Nie chciałem nigdy…
– To nie moja sprawa, ile masz pieniędzy na koncie bankowym. – Odwróciła się do niego z chłodnym uśmiechem i starała się mówić możliwie pozbawionym emocji głosem. -Ty mi nie jesteś nic winien i ja ci nie jestem nic winna. To, co nas spotkało, to nie była zabawa. Znaleźliśmy się oboje w niezwykłych warunkach, pamiętasz? Nie miałeś obowiązku opowiadać mi o sobie niczego poza niezbędnym minimum. To nieważne, że wyciągnąłeś ze mnie wszystkie informacje o mnie, trzymając w tajemnicy przede mną najistotniejsze informacje o sobie, nawet to, kim jesteś i jaki jesteś. – Głos Fiony zaczął się niebezpiecznie podnosić, lecz nie dbała już o to. Ace chciał coś powiedzieć, ale powstrzymała go ruchem ręki. – Nie, nie musisz bronić swoich racji. Co mi chciałeś powiedzieć? „A tak na marginesie, Burke, jestem bogaty, a mieszkam na rozpadającej się ptasiej farmie dla zgrywy. Chciałem zobaczyć, jak żyje druga połowa ludzkości. To będzie wspaniała rozrywka opowiedzieć o tym na wielkim proszonym przyjęciu". Ja…
– Chyba już dość powiedziałaś – oznajmił chłodno. – Nie powinnaś mówić o czymś, o czym nie masz zielonego pojęcia.