– Nie to miałam na myśli. Ten statek, o którym czytaliśmy, nie zatonął u wybrzeży Florydy, prawda?
– Chyba nie. Pamiętasz o nurku i ludziach, którzy wydobyli lwy z morza? Ten statek mógł zatonąć po drugiej stronie kuli ziemskiej.
– Ktoś narysował mapę. Mapę, którą miał mój ojciec -powiedziała miękko Fiona.
– Którą twój ojciec ukradł i podrobił – sprostował Ace, badając oczy drugiego lwa.
Dziewczyna nie zaprotestowała. Wyrosła już z czasów, kiedy wierzyła, że jej ojciec czy ktokolwiek inny na świecie był święty.
– Jak? – zapytała tylko.
– Podpytywałem trochę starego Gibby'ego, dlaczego nie udało im się znaleźć lwów, i dodałem dwa do dwóch. Najwyraźniej twój ojciec nie podejrzewał, że tak niewiele życia już mu pozostało; myślę, że chciał, abyś to ty miała te lwy.
– Wyglądałyby wspaniale w moim przedpokoju. – Fiona patrzyła na Ace'a z niedowierzaniem. Docenił żart i uśmiechnął się szeroko.
– Spotkałem twojego ojca tylko raz, ale mi pomógł, co, moim zdaniem, wiele o nim mówi. Wydaje mi się, że musiał czuć się winny, że cię zostawił i skazał na dorastanie wśród obcych, więc chciał ci coś w zamian ofiarować. Podejrzewam, że miał zamiar udać się wraz z tobą na wyprawę i razem z tobą odnaleźć złote lwy.
– Aha, rodzaj Idź na całość tandemu ojciec-córka z tajemniczą nagrodą za zamkniętymi drzwiami.
– Smokey nie lubił zachowywać się konwencjonalnie. Był zamieszany w ładnych kilka oszustw… – Ace urwał i zerknął na dziewczynę. – To tylko moja teoria. Ktoś zabrał oryginalną mapę i sporządził jej kopię, kopię tak znakomitą, tak świetnie udającą zabytek, że Edward King, który był właścicielem mapy, nie był w stanie odróżnić falsyfikatu od oryginału. Gibby twierdzi, że King nawet…
– Wiem, King wypisał swoje inicjały w rogu mapy atramentem sympatycznym. Kiedy okazało się, że mapa prowadzi donikąd, King potrzymał mapę nad płomieniem świecy i okazało się, że inicjały są na swoim miejscu.
– Smokey był sprytny. Tak jak jego córka. – Ace uśmiechnął się do Fiony. – I świetnie się znał na sporządzaniu map.
– Ale niezbyt dobrze znał się na ludziach. – Fiona i Ace gwałtownie odwrócili się w stronę drzwi, skąd dobiegał nieznany im głos.
W drzwiach stał mężczyzna ze strzelbą w ręku. Ace napiął mięśnie, aby rzucić się na niego, ale mężczyzna wycelował broń w głowę Fiony.
– Tylko się rusz, a będzie po niej.
Fiona wpatrywała się w mężczyznę, wpatrywała się w niego bardzo uważnie. Miał na sobie dżinsy tak dopasowane, że zauważyła, iż jego lewa noga od kolana w dół jest o wiele chudsza i nieco krótsza.
– Russell – mruknęła pod nosem.
Mężczyzna oderwał wzrok od Ace'a i na jego ustach pojawił się słaby cień uśmiechu.
– Smokey zawsze powtarzał, że jesteś najbystrzejszym stworzeniem na świecie. – Słowa były komplementem, ale zostały wypowiedziane z taką nienawiścią w głosie, że Fiona poczuła zimny dreszcz.
– I co teraz? – zapytał głośno Ace, jakby chciał odwrócić uwagę mężczyzny od Fiony. – Zabijesz nas i zabierzesz lwy? W końcu zamordowałeś już trzy osoby, żeby się do nich dobrać, więc dwa trupy więcej pewnie ci nie zrobią różnicy?
Mężczyzna nie miał jeszcze czterdziestu lat i dziewczyna pomyślała, że jego włosy przedwcześnie posiwiały. Jej mózg pracował na pełnych obrotach, żeby przypomnieć sobie wszystko, co ojciec pisał w Raffles o tym człowieku. Musiał być bardzo młody, kiedy szukali skarbu, miał najwyżej osiemnaście lat. Ojciec lubił tego chłopaka i Fiona była zazdrosna, czytając jego listy. Gdyby urodziła się chłopcem, może byłaby jednym z bohaterów opowiadań ojca.
Smokey pisał o chłopcu ze współczuciem, bo jego matka była prostytutką i alkoholiczką. Kiedy miał dwa lata, matka po pijanemu zrzuciła go ze schodów. Dziecko przeżyło, ale noga źle się zrosła i chłopiec kulał.
– Jeśli mamy umrzeć, powiedz nam przynajmniej dlaczego – poprosił Ace. Fiona zauważyła, że ukrył się częściowo za lwem, żeby napastnik nie zauważył, że próbuje wyjąć z kieszeni nóż. Przez jedną przerażającą chwilę Fiona zobaczyła oczami duszy, jak obaj rzucają się do walki i jeden z nich ginie.
I nagle rozjaśniło jej się w głowie, zrozumiała wszystko.
– Wcale nie chcesz tych lwów, prawda? Nigdy ich nie chciałeś – powiedziała miękko, patrząc na mężczyznę zaledwie o kilka lat starszego od niej.
Obaj, Ace i Russell, odwrócili się z jej stronę.
Powoli, żeby go nie zdenerwować gwałtownym ruchem, podniosła się w podłogi i stanęła metr od niego. Była wyższa od Russella przynajmniej piętnaście centymetrów.
– Chciałeś tylko, żebym umarła, prawda?
– Tak, chcę, żebyś umarła – potwierdził martwym głosem.
– I on także? – cicho spytała Fiona. – Czy on też musi umrzeć? Czy nie mógłbyś pozwolić mu wrócić do narzeczonej, a ty i ja… Russell parsknął śmiechem.
– Jego dziewczyna i ten adwokacik zerwali te zaręczyny już kilka dni temu. Adwokata interesują jej pieniądze. Jest nadziana, wiesz. I on także. – Mężczyzna wskazał Ace'a strzelbą.
– To wystarczający powód, żeby pozwolić mu odejść. To sprawa między tobą i mną, jego to nie dotyczy – stwierdziła.
– Słuchaj, Burke – zawołał Ace, aby znów ściągnąć na siebie uwagę. – Nie mam zamiaru stąd wyjść bez…
– Nie nazywaj jej tak! – wrzasnął napastnik, mocniej zaciskając drżącą rękę na broni. – Ona nie zasługuje na to nazwisko!
– Już dobrze – powiedziała Fiona uspokajającym tonem. -On nie wie, o co tu chodzi, więc nic nie rozumie. Po prostu tak się złożyło, że jest spokrewniony z człowiekiem, który wszedł ci w drogę. To nie jego wina.
– Nie próbuj mydlić mi oczu. Wiem, co robiliście ostatniej nocy. Wszystko słyszałem. – Russell byłby przystojnym mężczyzną, gdyby w jego oczach nie błyszczało szaleństwo. Teraz jego usta wykrzywił złośliwy uśmiech. – Nawet widziałem was dwoje.
– Jak sam powiedziałeś, on jest bogaty. Robiłam wszystko, co mogłam, żeby wyciągnąć od niego trochę forsy. Zasługuję na pieniądze. – Zniżyła głos. – Podobnie jak ty.
Kątem oka Fiona zauważyła, że Ace się poruszył i wiedziała, że udało mu się wydostać nóż z kieszeni. Ale cóż mogło zdziałać dziesięciocentymetrowe ostrze wobec strzelby? Zdążyła już poznać Ace'a na tyle, żeby wiedzieć, że będzie próbował odgrywać bohatera i zginie.
Dziewczyna błyskawicznie rzuciła się między Ace'a i Russella. Usłyszała, że Ace gwałtownie wciągnął powietrze ze zdenerwowania. Odwróciła się, aby widzieć obu mężczyzn, stojąc między nimi.
– Pozwól, że przedstawię ci mojego brata – powiedziała do Ace'a, po czym zwróciła się do Russella. – Jesteś moim przyrodnim bratem czy rodzonym?
– Przyrodnim – odparł. – Mnie przypadła w udziale zła dziwka, tobie dobra.
– Rozumiem- stwierdziła Fiona, udając, że wie o wiele więcej, niż wiedziała w rzeczywistości.
– A ja niczego nie rozumiem – oznajmił głośno Ace, a potem usiadł na lwie, stojącym bliżej człowieka z bronią. Komuś z zewnątrz mogłoby się wydawać, że siedzi sobie i gawędzi z przyjaciółmi. – Może jedno z was mogłoby mnie oświecić.
– To ona dostała wykształcenie, nie ja – oznajmił Russell z wyraźną wrogością w głosie.
– Prawda, ale to ty spędzałeś czas z naszym ojcem! – Fiona mówiła tonem zazdrosnego dziecka.
– Stójcie! Zacznijcie jeszcze raz od początku! – prawie krzyknął Ace, podnosząc rękę do góry.
Fiona zastanawiała się, dlaczego Ace tak głośno mówi; a potem usłyszała cichutki dźwięk za otwartymi drzwiami. Ktoś schodził w dół po schodach, wymacując drogę po kamiennych stopniach, mając za jedyne światło lampę palącą się w ich pomieszczeniu. Ale dziewczyna musiała przyznać, że pół tony złota nieźle odbija światło.