– Co wiedziała Rose? – zapytał Ace tak grzmiącym głosem, że aż ściany zadrżały.
– Widziała cię, prawda? – Fiona mówiła nieco ciszej niż Ace, ale wystarczająco głośno, aby zagłuszyć kroki osoby schodzącej po schodach. – Rozpoznała cię.
Może to wzmianka o Rose sprawiła, że Fiona nagle zrozumiała, kim jest osoba na schodach i w jaki sposób jest związana z tą historią.
– Dlaczego miałbym wam cokolwiek wyjaśniać? – zapytał Russell z rozdrażnieniem. – Dlaczego miałbym…?
Nie powiedział nic więcej, bo został ugodzony w głowę małym nylonowym plecakiem. Broń wypaliła, ogłuszając wszystkich.
Epilog
Opowiedz nam jeszcze raz, ciociu Fiono – poprosił mały chłopczyk, wpatrując się w nią wielkimi, pełnymi ciekawości oczami.
– Tak, opowiedz nam tę część o strzelbie i lwach.
Fiona ciągle jeszcze nie mogła się przyzwyczaić do miana „ciocia", podobnie jak nie mogła się przyzwyczaić do posiadania rodziny, a przynajmniej tak licznej rodziny jak ród Montgomerych i Taggertów.
Minęły już cztery miesiące od tego straszliwego dnia w „złotej jaskini", jak nazywały ją dzieci Montgomerych.
– Zostawcie ją w spokoju – wkroczyła z interwencją Cale Taggert, sadzając sobie po jednym z identycznych bliźniaków na każdym biodrze.
Fiona miała kłopoty z zapamiętaniem imion i koligacji rodzinnych, ale wiedziała, że Cale była sławną pisarką powieści grozy i Fiona umierała z pragnienia porozmawiania z nią. Chciała ją koniecznie zapytać, skąd bierze pomysły do swoich fantastycznych książek.
– Wszystko w porządku – powiedziała Fiona z uśmiechem. – To mi nie przeszkadza.
Spojrzała ponad głowami tłumu ludzi, wypełniających pokój, którzy, jak przysięgał Ace, byli z nim spokrewnieni, na mężczyznę, za którego miała wyjść za mąż. Uśmiechnęła się. Zawsze pragnęła mieć rodzinę i wreszcie ją posiadała, choć myślała, że zdobędzie ją w nieco inny sposób.
– No, mów – ponaglał ją mały chłopiec.
Fiona spojrzała na niego i zaczęła się zastanawiać, kim są jego rodzice. W pokoju było mnóstwo dzieci, a przynajmniej połowa z nich to były bliźnięta. Na widok tak zadziwiająco dużej liczby bliźniąt zaczęła się zastanawiać, czy i ona nie nosi przypadkiem dwójki. Jeszcze nie powiedziała Ace'owi, że jest w ciąży. Zrobi to dziś wieczór.
Skoncentrowała uwagę na chłopcu.
– Dobrze, zaraz, zaraz, od czego mam zacząć?
– Od lwów!
– Nie, opowiedz historię Raffles - zażądało inne dziecko. -Chcę wiedzieć wszystko o złych ludziach i o tym, który był twoim bratem.
Raffles był obecnie wielkim hitem telewizyjnym ku szczeremu zmartwieniu rodziców, którzy nienawidzili zarówno bohaterów, jak i morałów (lub ich braku), prezentowanych w tym programie. Jeszcze nie wyszło na jaw, że pulchny bohater, namiętnie zainteresowany przystojnymi młodymi chłopakami, jest w rzeczywistości kobietą.
Pieniądze Montgomerych zdołały powstrzymać dziennikarzy przed ujawnieniem całej prawdy o morderstwach, więc fakt, iż historie opowiedziane w Raffles wydarzyły się naprawdę, nie był powszechnie znany. Bezpośrednio przed emisją programu w sieci ogólnokrajowej ktoś zajrzał do oryginalnego skryptu Roya Hudsona i zauważył, że prawidłowy tytuł to Raffles, a nie Raphael.
Wszelkie dochody, które, zgodnie z testamentem Hudsona, należały się Ace'owi i Fionie, były przekazywane na cele charytatywne.
A złote lwy, zabrane z jaskini, zostały umieszczone na zapleczu muzeum na Florydzie, znajdującego się w sąsiedztwie Kendrick Park. Pod koniec powtórnej emisji telewizyjnej cyklu programów Raffles wyszło na jaw, że historia jest oparta na faktach i że lwy, których bezskutecznie szukali nikczemni bohaterowie serialu, są wystawione w nowo wybudowanym skrzydle muzeum. Nowe skrzydło było rekonstrukcją kurhanu pogrzebowego, z kamiennymi ścianami i schodami, wiodącymi do pomieszczenia, w którym stały lwy. Pieniądze na budowę kurhanu przekazał anonimowy darczyńca.
Nowe skrzydło muzeum otaczał także świeżo założony ogród ze wspaniałą wystawą ptaków, dostarczonych z Kendrick Park. I kiedy nowe skrzydło zostało otwarte, można w nim było kupić lalkę o imieniu Octavia, produkowaną przez niedawno założoną firmę Burke Toy Company.
W skład zarządu firmy wchodziła matka Fiony, Suzie. „Dobra dziwka", jak powiedziała Suzie tego dnia, kiedy weszła do komnaty lwów i rąbnęła „Russella" w głowę małym plecaczkiem Lisy, do którego naładowała kamieni.
Naprawdę nazywał się Kurt Corbin (Smokey w swoim opowiadaniu nadał mu nazwisko Kurt Russell, a w telewizji grał go Jaimie McPheeters) i był owocem związku Smokeya z alkoholiczką i prostytutką Lavender. Smokey był wściekły, widząc, w jaki sposób jest wychowywany jego syn, więc kiedy z jego drugiego związku narodziła się córeczka, bez skrupułów odebrał ją matce, która w jego oczach nie była wiele lepsza od Lavender.
– Kochałam twojego ojca – opowiadała Suzie. – Naprawdę go kochałam. Ale on…
Fionie przez dłuższy czas nie mieściło się w głowie, że jej matka żyje, i nadal nie była w stanie wybaczyć ojcu, że przez całe życie trzymał Suzie z dala od niej.
– Powiedział mi, że oddał cię pod opiekę jakichś swoich bogatych krewnych i że masz wszystko, o czym tylko można zamarzyć. – Suzie pociągała nosem, żeby się nie rozpłakać. – Opowiadał, że uczysz się jazdy konnej na własnym kucyku. Nie znałam prawdy, dopóki nie przeczytałam o tobie w gazetach. I uznałam, że jeśli jesteś socjopatką, to z mojej winy. Dlatego wylałam kawę na tamte papiery. Opowiadały o mnie wszystko, a uznałam, że za wcześnie, żebyś się tego dowiedziała.
Ace uważał, że nie można do końca wierzyć w opowieść Suzie, bo przedstawiała siebie w nader korzystnym świetle, zwalając wszelkie winy na Smokeya.
– Sądzę, że nie powinniśmy zbyt dokładnie wnikać w to, gdzie była w ciągu ostatnich lat. I z kim – stwierdził.
Fiona kiwnęła głową na znak zgody. W końcu Suzie mieszkała przecież w społeczności składającej się z ludzi, którzy zdecydowanie nie chcieli być widywani poza swoim własnym otoczeniem.
Ale niezależnie od tego, kim Suzie była teraz i kim była w przeszłości, w końcu przecież stała się bohaterką. Dzięki swoim kontaktom z podziemiem zdołała się dowiedzieć, gdzie ukrywają się Ace i Fiona, i przesłała im wiadomość, że znajdą to, czego szukają, w Błękitnej Orchidei. Ani Ace, ani Fiona nie zapytali, w jaki sposób zdobyła paszporty na fałszywe nazwiska.
Kiedy Suzie ogłuszyła Kurta plecakiem Lisy, Ace błyskawicznie unieruchomił szaleńca, krępując mu ręce paskiem. W tym momencie wkroczyła Lisa, domagając się zwrotu plecaka.
– Jak nas znaleźliście? – zapytał Ace, pochylony nad nieprzytomnym Kurtem.
– Dzięki niemu. – Lisa z niesmakiem wskazała Gibby'ego.
– Ukradłem twoją mapę – pogodnie oświadczył staruszek. -Zauważyłem, że doskonale wiesz, dokąd nas prowadzisz, więc nie zauważysz jej braku.
– Rzeczywiście nie zauważyłem – potwierdził Ace.
Lwy największe wrażenie zrobiły na Jeremym; patrzył na nie z czcią.
– To wręcz wstyd umieszczać je w muzeum – szeptał, gładząc z uwielbieniem szmaragdowe oko.
– Zawsze możemy je przetopić i podzielić się pieniędzmi -głośno stwierdził Ace, a kiedy twarz Jeremy'ego rozjaśniła się, prychnął drwiąco.
Fiona bez cienia litości odwróciła się plecami do Jeremy'ego.