– Dokąd mnie prowadzisz? – zapytała, ale mężczyzna wlókł ją nadal bez słowa.
W końcu dotarli do polanki w „dżungli", na której stał mały domek, pokryty żaluzjami od dachu aż do połowy wysokości od ziemi. Ace pchnął drzwi z żaluzji i wepchnął ją do długiego, wąskiego pomieszczenia, potem otworzył kolejne drzwi i rzucił dziewczynę na łóżko.
Dopiero w tym momencie Fiona przeraziła się. Nikt nie usłyszałby tu jej krzyku, była zupełnie sama z szaleńcem.
– Nie pochlebiaj sobie – parsknął drwiąco Ace. – Nie jesteś w moim typie. Lubię kobiece kobiety.
Zniknął za drzwiami garderoby. Fiona natychmiast odzyskała panowanie nad sobą. Nic równie skutecznie nie uspokaja paniki, jak podanie w wątpliwość kobiecości kobiety.
– A co to, do diabła, miało znaczyć? – zapytała, wyskakując z łóżka.
– Masz, włóż to. – Ace rzucił na łóżko dżinsy i biały bawełniany podkoszulek.
– To twoje ubrania? Chcesz, żebym włożyła twoje ubrania?! – Patrzyła na leżącą na łóżku garderobę takim wzrokiem, jakby chciała powiedzieć, że wolałaby włożyć na siebie zatrutą szatę Dejaniry.
Jego reakcja zaskoczyła ją. Błyskawicznie, jak atakujący wąż, chwycił ją za ramiona i przygwoździł do ściany.
– Posłuchaj, ty mała, nowojorska złodziejko, więcej już od ciebie nie zniosę. Przez trzy lata ja i wszyscy pracownicy parku oszczędzaliśmy każdy grosz, żeby kupić to, co ty zniszczyłaś w jednej chwili. A ciebie to nic a nic nie obchodzi. Słyszę tylko, że ci się tu nie podoba, że to miejsce nie dorasta do nowojorskich standardów, do jakich przywykłaś. – I choć wydawało się to niemal niemożliwe, przysunął się jeszcze bliżej do Fiony i pochylił, żeby ich nosy się zetknęły. – Posłuchaj mnie, i to uważnie. Nic mnie nie obchodzi, dlaczego tu przyjechałaś i czego Roy Hudson chce od ciebie. Chcę tylko, żeby w ciągu najbliższych kilku dni – podczas wyprawy łodzią – podjął decyzję, żeby zainwestować część dochodów ze swojego programu telewizyjnego w ten park. Może ci się on nie podobać – dałaś to aż zbyt jasno do zrozumienia – ale to jest moje życie. Więc pomóż mi, bo jeśli zepsujesz tę wyprawę swoją pełną poczucia wyższości arogancją, wytoczę ci proces i wyciągnę od ciebie każdy grosz, który udało ci się zarobić, każdy grosz, który w przyszłości zarobisz i każdy grosz, który chciałabyś zostawić dzieciom. Czy mówię dość jasno?
Zamilkł, a ponieważ Fiona nie odpowiedziała, jeszcze mocniej przycisnął ją do ściany.
Czuła nacisk jego dużych dłoni, czuła siłę, promieniującą z jego potężnego, przyciśniętego do niej ciała. Dotychczas dotykała w tak intymny sposób tylko Jeremy'go, ale Jeremy był o połowę mniejszy od tego człowieka.
– Tak, zrozumiałam – wyszeptała suchymi wargami.
– To dobrze! – Odsunął się od niej tak szybko, jakby nie mógł znieść jej dotyku, i odwrócił się do niej tyłem. – Wskakuj w te ciuchy, a ja postaram się znaleźć ci jakieś buty. I nie próbuj uciekać. Na zewnątrz są różne paskudne stworzenia. -Był już przy drzwiach, ale zawrócił, wziął leżący na łóżku telefon komórkowy Fiony i schował go do kieszeni.
– Na zewnątrz? – wysapała, ale Ace był już za drzwiami.
Dziewczyna przeszła trzy kroki, dzielące ją od łóżka, i padła na nie bez sił, trzęsąc się jak w febrze. Sama nie była pewna, czy drży ze strachu, czy z furii. Jeszcze nikt nigdy nie mówił do niej w taki sposób, jak ten człowiek przed chwilą, no i z pewnością nikt nigdy nie przypierał jej do ściany.
Przetrwać, pomyślała. Tylko to musi robić przez najbliższe trzy dni – przetrwać. Nie miała najmniejszej wątpliwości, że słowa Ace'a to nie były czcze pogróżki. Dlaczego Jeremy nie uprzedził jej, że ten człowiek ma prawo podać ją do sądu?
To zadziwiające, jak w ciągu kilku sekund może się zmienić życie człowieka. Gdyby wysiadła z samolotu trochę wcześniej, wiedziałaby, że aligator jest sztuczny i nie…
– Muszę być silna – powiedziała głośno do siebie, wstała z łóżka i spojrzała na ubrania. Co on miał na myśli, kiedy powiedział, że lubi kobiece kobiety? Fiona nigdy nie miała najmniejszych zastrzeżeń do swojego wyglądu.
Szybko rozejrzała się wokół, czy nikt jej nie podgląda, rozebrała się do bielizny i błyskawicznie włożyła męskie ubranie. Dżinsy były za szerokie w biodrach i w talii, a koszula miała zbyt długie rękawy. Ale nie na darmo jestem mieszkanką Nowego Jorku, pomyślała i ruszyła do garderoby w poszukiwaniu paska. Figura była jej mocną stroną.
Garderoba była sporym pomieszczeniem, wypełnionym w większości książkami o ptakach i… rzeczami dla ptaków. Nie wiedziała, do czego służy większość z tych rzeczy, ale nie miała wątpliwości, że są przeznaczone dla ptaków. W jednym z kątów wisiały trzy pary spodni i cztery koszule. Dwa szare uniformy, takie same jak miał na sobie, leżały złożone na półce. Niewątpliwie stroje nie należały do jego pasji.
Znalazła wreszcie skórzany pas kowbojski z solidną srebrną klamrą, ukryty pod stertą brązowych pudełek. Zajrzała do jednego z nich i znalazła teczki opatrzone nazwami różnych ptaków. Ściągnęła pasek, ale był za szeroki, próbowała zrobić dodatkową dziurkę ostrym końcem paznokcia. Wreszcie znalazła śrubokręt Philipsa i wbiła go w skórę. Poczuła, że wbijanie ostrego narzędzia w coś, co było własnością Ace'a, sprawiło jej przyjemność.
Zacisnęła mocno pas wokół talii, koszulę włożyła do spodni, podwinęła mankiety i postawiła z tyłu kołnierzyk.
Była już ubrana, a mężczyzna jeszcze nie wrócił, więc weszła do pomieszczenia obok, do łazienki. Przyjrzała się swojej twarzy w lustrze. Do pracy malowała się bardzo delikatnie, a włosy sczesywała gładko do tyłu i usztywniała lakierem. Wiedziała, że zdaniem Garretta kobieta prowadząca interesy to coś sprzecznego z naturą, więc wszystkie pracujące u niego kobiety starały się w miarę możności ukrywać swą płeć. A na dodatek zastępca szefa lubił podmacywać co ładniejsze pracownice płci pięknej.
Teraz Fiona napuściła wody do umywalki i spłukała lakier, którym z przyzwyczajenia spryskała dziś rano włosy. Wzięła ręcznik i wytarła głowę do sucha. Spojrzała w lustro i uśmiechnęła się, bo jej krótkie, lśniące włosy zwinęły się w gęste loki. Makijaż spłynął z jej twarzy, więc poprawiła go, nieco mocniej podkreślając oczy.
Cofnęła się o krok i jeszcze raz krytycznie spojrzała w lustro. Znowu się uśmiechnęła. Właśnie podkreśliła to, co latami starała się ukryć: łudzące podobieństwo do Avy Gardner, gwiazdy filmowej z lat pięćdziesiątych.
Usłyszała, że otwierają się drzwi, więc wyszła z łazienki. Kiedy Ace wszedł do pokoju z parą tenisówek w ręce, lekko drgnął na widok dziewczyny. Był to ledwie dostrzegalny ruch -Ace natychmiast wziął się w garść – ale Fiona zdołała to zauważyć.
– Przymierz je. Zaczekam na ciebie przed domem – powiedział i trzasnął drzwiami. Fiona uśmiechnęła się do siebie. Może następnym razem dwa razy się zastanowi, zanim powie, że nie jest kobieca.
Buty pasowały idealnie. To były znoszone, niemodne tenisówki i Fiona zastanawiała się, skąd je wytrzasnął. Kiedy pochyliła się, żeby przymierzyć buty, zauważyła coś srebrnego pod łóżkiem. Poza wnętrzem garderoby wszystko w tym domu zostało starannie wysprzątane. Mebli było niewiele, ale wszystkie porządne i odkurzone. Łazienka lśniła czystością. W kącie znajdowała się kuchenka – kilka szafek, płyta kuchenna i mała lodówka ukryta pod blatem. Na ścianie wisiała jedna jedyna, czarno-biała grafika przedstawiająca człowieka.