Całe życie spakowane w dwadzieścia worków na śmieci.
Przeszłość spakowana w głowie Holly.
Każdy przedmiot wzbijał kurz, każdy budził nowe wspomnienia. Upchała wszystko do worków, odkurzyła, otarta oczy i odsunęła przeszłość od siebie.
Zadzwonił telefon komórkowy. Holly zbiegła szybko do kuchni, żeby odebrać.
– Halo.
– Zrobię z ciebie gwiazdę! – zawył histerycznie Declan i zaniósł się niepohamowanym śmiechem.
Holly wytężyła umysł, nie mogła jednak pojąć, o co jej bratu chodzi.
– Upiłeś się, czy co?
– Może trochę, ale to nie ma najmniejszego znaczenia.
– Bój się Boga, jest dziesiąta rano! – Roześmiała się. – Ty w ogóle spałeś?
– Nie. Właśnie wracam do domu. Jestem w pociągu, w Galway. Wczoraj wieczorem odbyło się tu wręczenie nagród.
– Wybacz moją ignorancję, ale nie wiem, o jakich nagrodach mówisz.
– O studenckich nagrodach mediów. Wygrałem konkurs! – krzyknął. Z wrzawy w słuchawce Holly wywnioskowała, że świętuje z nim cały wagon. – A w nagrodę puszczą mój film za tydzień w telewizji w Kanale Czwartym! – W słuchawce znów rozległ się aplauz, dlatego ledwo słyszała brata. – Zobaczysz, siostro, jeszcze będziesz sławna! – usłyszała, zanim się rozłączył.
Zadzwoniła do rodziny, żeby przekazać dobrą wiadomość, ale okazało się, że Declan wszystkich już zdążył obdzwonić. Ciara trajkotała jak rozemocjonowana pensjonarka o tym, że pokażą je w telewizji i że Daniel udostępnił „Klub Diwa”, żeby wszyscy mogli obejrzeć film w przyszłą środę na dużym ekranie. Holly nie posiadała się z radości. Zadzwoniła do Sharon i Denise, żeby podzielić się z nimi tą nowiną.
– Coś niesamowitego! – wyszeptała z przejęciem Sharon.
– Dlaczego mówisz szeptem? – spytała również szeptem Holly.
– Ten stary ramol zabronił nam rozmawiać w sprawach prywatnych – pożaliła się Sharon na szefa. – Twierdzi, że więcej czasu spędzamy na rozmowach przez telefon niż na pracy. – Nagle zaczęła mówić dużo głośniej, bardzo urzędowym tonem. – Czy mogłabym poznać dokładne dane?
Holly roześmiała się.
– Stoi ci teraz nad głową?
– Jak najbardziej – ciągnęła Sharon.
– No dobra, to nie będę gadała długo. Dokładne dane wyglądają tak, że spotykamy się w środę wieczór u „Hogana”, żeby to obejrzeć.
– Znakomicie.
Sharon udawała, że notuje dane.
– Żebyś wiedziała. Szykuje się chyba niezła zabawa. Sharon, co ja mam włożyć?
– Hm. Myślisz o jakimś nowym ciuchu, czy o czymś, co masz?
– Na nic nowego mnie nie stać. Muszę wybrać coś z szafy.
– Może coś czerwonego?
– Tę bluzkę, którą miałam na twoich urodzinach?
– O właśnie. A jaki jest obecny stan pani zatrudnienia?
– Szczerze mówiąc, jeszcze nie zaczęłam szukać pracy. – Holly zasępiła się.
– A data urodzenia?
– Oj, daj już spokój – powiedziała ze śmiechem Holly.
– Proszę wybaczyć, ale wydajemy ubezpieczenia komunikacyjne osobom, które ukończyły dwudziesty czwarty rok życia. Niestety, jest pani za młoda.
– Ech, marzenie ściętej głowy. Dobra, pogadamy później.
– Dziękuję za rozmowę.
Holly usiadła przy kuchennym stole, dumając, w co by się za tydzień ubrać. Postanowiła wyglądać elegancko i seksownie. Może znajdzie coś w sklepie Denise. Postanowiła od razu do niej zadzwonić.
– Słucham, tu „Swobodny Strój” – odebrała uprzejmie Denise.
– Witaj, „Swobodny Stroju”. Mówi Holly. Wiem, że nie powinnam ci przeszkadzać w pracy, ale mam sensację: film Declana dostał pierwszą nagrodę na jakimś festiwalu studenckim. Mają go puścić w telewizji w środę wieczór.
– To cudownie! I my też w nim jesteśmy?
– Tak sądzę. Spotykamy się w środę w pubie „U Hogana”, żeby go razem obejrzeć. Przyjdziesz?
– Jasne! Mogę przyprowadzić swojego nowego chłopaka, Toma? – spytała ze śmiechem.
– Tego od karaoke? – spytała zdumiona Holly.
– A kogo by innego? Och, Holly, jestem taka zakochana! – wyszczebiotała i znów zaczęła się śmiać.
– Zakochana? Przecież poznałaś go dopiero kilka tygodni temu!
– No to co? Podobno wystarczy jedna chwila.
– Ale mnie zaskoczyłaś! Nie wiem, co powiedzieć. To fantastyczna wiadomość!
– Tylko się tak na wyrost nie podniecaj – powstrzymała jej entuzjazm Denise. – Ale nie mogę się doczekać, żebyś go poznała. Na pewno ci się spodoba.
– Przecież już go poznałam… – powiedziała Holly.
– Oj wiem, ale wolałabym, żeby się to odbyło w normalnych okolicznościach. Wtedy myślałaś tylko o tym, żeby się schować w toalecie.
Holly wzniosła oczy do nieba.
– W takim razie do zobaczenia.
Po przyjeździe do „Hogana” Holly weszła na górę do „Klubu Diwa”. Dochodziło pół do ósmej, klub nie był jeszcze oficjalnie otwarty. Przyszła pierwsza i zajęła miejsce przy stole naprzeciwko wielkiego ekranu.
Aż podskoczyła na brzęk tłuczonego szkła. Zobaczyła za barem Daniela z szufelką i zmiotką w ręce.
– O, cześć, Holly. – Patrzył na nią ze zdziwieniem. – Nie słyszałem, żeby ktoś wchodził.
– To tylko ja. Przyjechałam trochę wcześniej. Podeszła, żeby się przywitać.
– Nawet nie trochę, a bardzo – zauważył, spoglądając na zegarek.
– Reszta towarzystwa zejdzie się najwcześniej za godzinę.
Holly zmieszała się.
– Przecież program zaczyna się o ósmej.
– Mnie powiedziano, że o dziewiątej, ale mogę się mylić. – Sięgnął po gazetę. – Tak, dwudziesta pierwsza, Kanał Czwarty.
– Och, przepraszam. Przejdę się po mieście.
– Nie wygłupiaj się. Dotrzymasz mi towarzystwa. – Uśmiechnął się.
– Czego się napijesz?
Miał zaraźliwy uśmiech.
– No dobrze. W takim razie poproszę mineralną.
Sięgnął za siebie do lodówki po wodę w butelkach. Holly zastanawiała się, na czym polega zmiana w jego wyglądzie. Tym razem nie był ubrany jak zwykle w czerń. Miał na sobie spłowiałe niebieskie dżinsy i jasnoniebieską koszulę barwy jego błyszczących oczu. Rękawy podwinął do łokci. Pod cienką tkaniną rysowały się muskuły. Holly szybko odwróciła wzrok, kiedy podawał jej szklankę.
– A czy ja mogłabym ci postawić drinka? – spytała.
– O nie. Tym razem ja stawiam.
– Proszę cię, robiłeś to już tyle razy. Chciałabym się odwdzięczyć.
– No dobrze. Napiję się budweisera.
Przechylił się przez kontuar, nie odrywając od niej wzroku.
– Co? Ja mam ci nalać? – Roześmiała się i zeskoczyła ze stołka.
– W dzieciństwie marzyłam o pracy za barem – dodała, biorąc duży kufel i naciskając kurek.
– Gdybyś szukała pracy, mam nawet wolny etat – zaoferował.
– Nie, dziękuję. Chyba lepiej mi pójdzie z drugiej strony baru – powiedziała ze śmiechem i napełniła kufel. Wyjęła portmonetkę, wręczyła mu pieniądze. – Reszty nie trzeba – droczyła się z nim.
– Dziękuję. – Odwrócił się do kasy. – I znów mąż zostawił cię dziś samą? – zapytał.
Holly zastanowiła się, jak mu odpowiedzieć.
– Danielu, nie chciałabym cię wprawiać w zakłopotanie, ale mój mąż nie żyje.
Lekko się zaczerwienił.
– Przepraszam, nie wiedziałem.
– Nie szkodzi. Wiem, że nie wiedziałeś. – Uśmiechnęła się na znak, że jej nie uraził. – Gerry umarł w lutym.