– Rany, ale te stringi skąpe! – zawołała zdumiona Denise. – Plaster na moim małym palcu jest większy.
Tom zaczął nerwowo skubać mały palec Denise. Holly znów spojrzała na ekran.
– Dobry wieczór, tu Sharon McCarthy. Witam w wiadomościach o północy.
Sharon stała przed kamerą, trzymając butelkę, która miała imitować mikrofon. Declan przekrzywił kamerę tak, żeby uchwycić w kadrze znanych prezenterów telewizji irlandzkiej.
– Dzisiaj, w dniu trzydziestych urodzin, księżniczka Holly z Finlandii wraz z dworką uzyskała wstęp do słynnego, elitarnego klubu „Boudoir”. W klubie bawi się również australijska gwiazdka rocka, Ciara, z własną ekipą filmową oraz… – Tu Sharon podniosła palec do ucha, jakby nasłuchiwała dalszych informacji. – Właśnie dostałam najświeższe doniesienia… Dosłownie przed chwilą widziano, jak Tony Walsh, ulubiony spiker Irlandczyków, się uśmiecha. Jest z nami naoczny świadek. Witaj, Denise. – Denise wdzięczyła się przed kamerą. – Denise, opowiesz nam, jak to wyglądało?
– Siedziałam tuż obok jego stolika, zajęta własnym towarzystwem, gdy wtem pan Walsh pociągnął z kieliszka i uśmiechnął się.
– To doprawdy coś niesłychanego! Czy to aby na pewno był uśmiech?
– Może zrobił grymas, chwytając oddech, ale moje koleżanki też uznały to za uśmiech.
– Zatem byli inni świadkowie?
– Owszem, księżniczka Holly widziała całe zdarzenie.
Kamera przebiła się do Holly, która na stojąco piła z butelki szampana przez słomkę.
– Powie nam pani, czy to był grymas, czy uśmiech?
Holly najpierw stropiła się, a potem postawiła oczy w słup.
– Chyba grymas. Przepraszam, to wszystko przez tego szampana.
Publiczność w „Klubie Diwa” trzęsła się ze śmiechu. Speszona Holly ukryła twarz w dłoniach.
– No dobrze – podsumowała Sharon – sami państwo słyszeli. Jako pierwsi podajemy, że dziś wieczorem najbardziej ponury prezenter Irlandii uśmiechnął się przy świadkach. Oddaję głos do studia. – Ale uśmiech znikł jej z twarzy, kiedy podniosła oczy i zobaczyła, że stoi nad nią Tony Walsh. Przełknęła ślinę i przywitała się: – Dobry wieczór. – Koniec sceny. Cały klub zarykiwał się ze śmiechu.
W następnej scenie ukazał się napis: „Operacja Złota Kurtyna”. Denise wrzasnęła:
– O Boże, Declan, ty świnio! Jak mogłeś! – I wybiegła, żeby schować się w toalecie.
Declan zachichotał.
– Dobra, dziewczyny – mówiła Denise na ekranie. – A teraz czas na operację Złota Kurtyna. Pora odwiedzić bar VIP – ów.
– Więc to jeszcze nie wszystko? – zapytała sarkastycznie Sharon, rozglądając się po „Boudoir”.
– Nie! Prawdziwe sławy chodzą tam! – oznajmiła Denise, wskazując złotą kurtynę, za którą wstępu bronił największy bodaj i najpotężniejszy mężczyzna na tym globie. – Dziewczyny, Abbey i Ciara już tam są. A my?
Sharon i Holly spojrzały pytająco na przyjaciółkę.
– Dobra, dziewczyny, proponuję następujący plan – oznajmiła Denise.
Holly odwróciła się od ekranu i szturchnęła łokciem Sharon. Nic z tego nie pamiętała. Sharon wzruszyła ramionami. Jak gdyby chciała powiedzieć, że również nie była przy tym wszystkim obecna.
Kamera śledziła dziewczęta, kiedy podeszły do złotej kurtyny i kręciły się przed nią jak idiotki. W końcu Sharon zdobyła się na odwagę, żeby postukać olbrzyma w ramię. Odwrócił się. Denise kucnęła szybko i na czworakach wetknęła głowę za kurtynę. Holly popchnęła ją, żeby się pospieszyła.
– Widzę je – syknęła głośno Denise. – Rozmawiają ze znanym hollywoodzkim aktorem! – Cofnęła głowę i spojrzała na Holly. Niestety, olbrzym już odwrócił głowę.
– Coś podobnego! – zawołała Denise. – Oto księżniczka Holly z Finlandii. Pokłońmy jej się nisko. Ty również!
Sharon prędko się schyliła i obie padły Holly do stóp. Speszona tym, że wszyscy się na nią gapią, zbyła koleżanki monarszym gestem.
– Och, Holly! – zdołała wyjąkać mama, która ledwo łapała oddech, zachłystując się śmiechem.
Potężny ochroniarz nadał wiadomość przez krótkofalówkę:
– Chłopaki, jest zadyma z księżniczką i jej dworką. Denise spojrzała ze strachem na koleżanki i szepnęła:
– Chodu!
Zerwały się i uciekły, chichocząc. Kamera omiatała tłum, ale nie mogła ich znaleźć.
Holly, siedząc na krześle w „Klubie Diwa”, głośno jęknęła, bo uświadomiła sobie, co będzie potem.
Paul i Wąsacz skoczyli na górę za złotą kurtynę.
– Co tu się dzieje? – zagadnął Wąsacz.
– Te dziewczyny próbowały przeczołgać się na drugą stronę – wyjaśnił olbrzym. Jego poprzednia praca polegała widocznie na mordowaniu ludzi, którzy usiłowali przedrzeć się na niewłaściwą stronę.
Olbrzym wbił wzrok w ziemię.
– Gdzie teraz są? – spytał Wąsacz.
– Schowały się, szefie. Wąsacz wzniósł oczy do nieba.
– No, to ich poszukajcie.
Kamera dyskretnie śledziła trzech bramkarzy, którzy patrolowali klub, zaglądając pod stoły i za zasłony. W głębi sali zrobiło się jakieś zamieszanie i ochroniarze ruszyli w tamtą stronę. Dwie tancerki pomalowane na złoto przerwały taniec i patrzyły ze zgrozą. Kamera uchwyciła królewskie łoże. Wyglądało to tak, jakby w złotej pościeli kotłowały się trzy prosiaki. Sharon, Denise i Holly przewracały się, piszcząc i próbując tak się rozpłaszczyć, żeby nikt ich nie zauważył. Zebrał się tłum, wyłączono muzykę. Trzy wielkie tłumoki przestały się wiercić i zastygły w bezruchu.
Bramkarze zerwali koc z łóżka. Ich oczom ukazały się trzy skulone, przerażone dziewczyny, które przypominały łanie złapane na szosie w światła samochodu.
– Jej książęca mość musiała się nieco zdrzemnąć przed wyjściem – oznajmiła przytomnie Holly monarszym tonem, a koleżanki zwijały się w konwulsjach.
Wszyscy goście „Klubu Diwa” pokładali się ze śmiechu.
Kolejna scena nosiła nazwę „Długi powrót do domu”. Wracały taksówką. Abbey siedziała z głową wystawioną przez okno jak pies, bo taksówkarz ją przestrzegł:
– Tylko nie waż się zwymiotować w taksówce. Twarz miała fioletową. Sharon i Denise zasnęły.
Kamera skierowała się na Holly siedzącą obok kierowcy. Tym razem nie zamęczała go paplaniną. Oparła głowę o zagłówek i patrzyła przed siebie w noc. Dobrze teraz pamiętała, o czym myślała wtedy. Że znów wraca do pustego domu.
– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Holly – zaszczebiotała Abbey.
Holly odwróciła się i uśmiechnęła. Znalazła się oko w oko z kamerą.
– Jeszcze kręcisz? Wyłącz to!
I wytrąciła Declanowi kamerę z ręki. Koniec.
Kiedy Daniel poszedł zgasić światła w klubie, Holly wymknęła się cichutko przez najbliższe drzwi. Chciała zebrać myśli, zanim wszyscy zaczną komentować film. Znalazła się w małym składziku wśród pustych beczek. Usiadła na jednej z nich, zastanawiając się nad tym, co przed chwilą zobaczyła. Była rozżalona na brata. Twierdził, że kręci film dokumentalny o życiu klubowym, a w gruncie rzeczy wystawił na pośmiewisko ją i jej koleżanki.
Za nic w świecie jednak nie chciała strofować Declana przy całej rodzinie. Gdyby dokument obejrzany właśnie w telewizji nie dotyczył jej osobiście, uznałaby, że zasługuje na nagrodę. Ale dotyczył. Nie przeszkadzały jej sceny wygłupów z koleżankami, bardziej bolały ukradkowe scenki ukazujące jej cierpienie.