Holly starała się zachować zimną krew. Declan z pewnością się ucieszy, ale ona była zdruzgotana. Już pierwsza emisja filmu dużo ją kosztowała.
Przejrzała resztę gazet i zrozumiała, o czym mówiła Sharon. Wszystkie bulwarowce zamieściły notatki na temat filmu, a w jednym zamieszczono nawet zdjęcie Denise, Sharon i Holly sprzed kilku lat. Nie miała pojęcia, skąd redakcja je zdobyła. Nie przypadły jej do gustu takie określenia jak „szalone dziewczyny”, „pijane pannice” i „trochę przesadziły”. Ciekawe, co autorzy mieli na myśli.
W końcu podano śniadanie. Holly przeraziła się – parówki, jajka na boczku, bułeczki, fasolka, smażone ziemniaki z cebulą, pomidory i grzanka. Zawstydzona, rozejrzała się w obawie, że ktoś ją weźmie za obżartucha. Wcześniej apetyt jej nie służył, a teraz nagle poczuła, że ma ochotę porządnie się najeść.
Została w bistro znacznie dłużej, niż zamierzała. Dochodziła już druga, kiedy przyjechała do Portmarnock. Zadzwoniła do drzwi mieszkania rodziców cztery razy, ale nikt nie otwierał. Zajrzała przez okno salonu i nagle usłyszała wściekły wrzask.
– Ciara, otwórz, do cholery, drzwi! Przecież mówię, że jestem zajęta!
– Ja też!
Holly zadzwoniła ponownie, czym dolała oliwy do ognia.
– Declan!
Krzyk siostry naprawdę mroził krew w żyłach.
– Sama otwórz, leniwa krowo!
Holly wyjęła komórkę i zadzwoniła do Declana.
– Halo?
– Declan, otwieraj, bo wyłamię drzwi – zagroziła.
– Oj, przepraszam. Myślałem, że Ciara ci otworzyła – skłamał. Stanął w drzwiach w samych bokserkach. Holly szybko wparowała do środka.
– Rodzice wyszli – poinformował ją od niechcenia. Holly poszła na górę i zapukała do drzwi Ciary.
– Nie waż się wchodzić! – wrzasnęła Ciara. Holly i tak otworzyła.
– Mówiłam, żebyś nie wchodził! – zawyła Ciara. Siedziała na podłodze, z albumem fotograficznym rozłożonym na kolanach, a łzy ciekły jej po twarzy.
– Co się stało? – spytała Holly. Nie pamiętała, kiedy ostatnio siostra przy niej płakała.
– Nic – ucięła Ciara, zamknęła album i wsunęła go pod łóżko. Otarła twarz.
Holly podeszła do siostry, usiadła obok na podłodze. Nie wiedziała, jak się zachować.
– Jeżeli coś cię gryzie, chyba wiesz, że możesz ze mną pogadać? Ciara pokiwała głową i znów wybuchła płaczem. Holly objęła ją i pogłaskała po jedwabistych, różowych włosach.
– Powiesz mi, o co chodzi? – ponowiła pytanie.
Ciara wymamrotała coś i wyciągnęła album. Otworzyła go drżącymi rękami, przerzuciła kilka stron.
– O niego – odparła markotnie i pokazała swoje zdjęcie z chłopakiem, którego Holly nie znała. Nawet siostrę poznała z trudem. Zdjęcie zrobiono na statku na tle gmachu opery w Sydney. Rozradowana Ciara siedziała na kolanie jakiegoś mężczyzny, obejmując go za szyję. Wtedy jeszcze miała blond włosy i miłą zrelaksowaną minę.
– To twój chłopak? – dopytywała się ostrożnie Holly.
– Były.
Ciara pociągnęła nosem, jedna łza upadła na zdjęcie.
– Dlatego wróciłaś?
Ciara westchnęła.
– Pokłóciliśmy się.
– Ale czy… On cię nie skrzywdził ani nic takiego?
– Nie – zaprzeczyła gwałtownie. – Pokłóciliśmy się naprawdę o błahostkę. Zagroziłam, że wyjadę, na co on powiedział, że się cieszy. – Ponownie zaczęła pochlipywać. Holly przytuliła ją i czekała. – Nie przyszedł nawet na lotnisko, żeby mnie pożegnać.
Holly głaskała siostrę po plecach.
– I dotąd nie zadzwonił?
– Nie. A jestem tu już dwa miesiące – łkała.
– Może to po prostu niewłaściwy chłopak dla ciebie.
– Ale ja go kocham! A to była tylko kretyńska sprzeczka. Zrobiłam rezerwację na samolot, bo się wściekłam. Nie sądziłam, że Mathew naprawdę mnie puści…
Zapatrzyła się w zdjęcie.
Okna w pokoju były szeroko otwarte. Z dali dobiegał znajomy plusk fal. W dzieciństwie siostry dzieliły ten pokój. Szum morza uspokajał i wyciszał.
Ciara przestała szlochać.
– Przepraszam, Hol. Wiem, że to drobiazg w porównaniu z twoim nieszczęściem. Głupio mi, że płaczę z takiego powodu.
– Strata ukochanej osoby jest zawsze bolesna, niezależnie od tego, czy jest spowodowana śmiercią…
Holly urwała w pół zdania.
– Podziwiam twoją siłę. Ja wypłakuję oczy za głupim chłopakiem, z którym spotykałam się tylko kilka miesięcy.
– Moją siłę? – Holly roześmiała się. – Przesadzasz.
– Wszyscy twierdzą, że jesteś dzielna. Na twoim miejscu dawno leżałabym gdzieś w rowie.
– Nie bądź moim złym duchem – poprosiła Holly z uśmiechem.
– Ale jakoś sobie radzisz, prawda? – upewniła się z troską w głosie Ciara.
Holly pokręciła obrączką, którą miała na palcu. Zastanowiła się nad pytaniem siostry.
– Raz lepiej, raz gorzej… Bywam samotna, zmęczona, smutna, szczęśliwa, nieszczęśliwa, miewam sto nastrojów na godzinę. Czasami sobie radzę.
– Oj, jesteś dzielna – zapewniła ją Ciara. – I panujesz nad sytuacją.
– Nie, to ty zawsze byłaś dzielna. A ja po prostu żyję z dnia na dzień. Siostra spochmurniała.
– Teraz na pewno nie jestem dzielna.
– A właśnie że jesteś. Ciągle podejmujesz jakieś wyzwania, skaczesz ze spadochronem, zjeżdżasz na desce po skałach…
– To tylko brawura. Każdy może skoczyć na linie z mostu. Ty byś też skoczyła, gdybyś musiała.
– Tak, a gdyby twój mąż umarł, też byś sobie poradziła. Nie trzeba wielkiej siły. Człowiek po prostu nie ma wyboru.
Spoglądały na siebie, świadome wzajemnych zmagań z losem. Ciara odezwała się pierwsza.
– Chyba jesteśmy do siebie bardziej podobne, niż nam się wydawało.
– Uśmiechnęła się do starszej siostry, która mocno ją przytuliła. – Kto by pomyślał?
Dochodziła ósma, kiedy Holly w końcu wróciła do domu. Było jeszcze widno. Przegadała z Ciarą kilka godzin o jej przygodach w Australii. W tym czasie siostra co najmniej dwadzieścia razy zmieniła zdanie, czy powinna zadzwonić do swojego chłopaka. Tuż przed wyjściem Holly zaklinała się, że nigdy więcej się do niego nie odezwie. Teraz zapewne właśnie do niego dzwoniła.
Idąc w stronę ganku, Holly spojrzała z niedowierzaniem na ogród. Czyżby wyobraźnia płatała jej figle? Wydał jej się dziwnie zadbany.
Zawsze ogrodem zajmował się Gerry. Nie był zapalonym ogrodnikiem, ale Holly wręcz nie znosiła takich prac, więc ktoś musiał odwalić brudną robotę. Kawałek trawy obrośniętej krzewami i kwiatami teraz wyglądał jak zachwaszczone pole. Wraz ze śmiercią Gerry’ego umarł też ich ogród.
Nagle przypomniała sobie o storczyku od Richarda. Wbiegła do domu i podlała spragnioną roślinkę. Potem włożyła kurczaka do mikrofalówki i zaczęła wspominać miniony dzień. Uznała, że był całkiem udany, mimo przykrego incydentu z facetem w kiosku.
Spojrzała na obrączkę. Kiedy mężczyzna czmychnął spod sklepu, poczuła się fatalnie. Zmierzył ją wzrokiem, jakby miała na twarzy wypisane, że jest poszukiwaczką romansów. Wstydziła się, że w ogóle rozważała propozycję pójścia z nim na kawę.
Gerry umarł, kiedy oboje bardzo się kochali, i nie umiała tak po prostu odkochać się tylko dlatego, że go zabrakło. Wciąż czuła się mężatką, a spotkanie z innym mężczyzną uznałaby za zdradę. I choć Gerry nie żył już od pięciu miesięcy, sercem i duszą wciąż należała do niego.
Mikrofalówka zapiszczała, kolacja była gotowa. Holly wyjęła danie i od razu wyrzuciła je do śmieci. Straciła apetyt.