Выбрать главу

Wzniosła oczy do nieba.

– Zapowiada się niezła zabawa.

Daniel roześmiał się.

– Wiem. Dlatego wolałbym nie iść sam. Zadzwoń do mnie, jak się namyślisz.

Skinęła głową.

Serce zaczęło walić jej jak młotem, kiedy zobaczyła pod domem samochód Sharon. Długo z nią nie rozmawiała. Wiedziała, że powinna ją była odwiedzić. Podjechała, wysiadła i podeszła do auta, ale ku jej zdziwieniu z samochodu wysiadł John. Najwyraźniej przyjechał sam.

– Cześć, Holly – przywitał się z marsową miną.

Trzasnął drzwiczkami.

– Gdzie jest Sharon? – zapytała.

– Wracam ze szpitala.

Przeraziła się.

– O Boże! Nic jej nie jest?

John wyraźnie się stropił.

– Nie, odwiozłem ją tylko na badania. I zaraz po nią jadę.

– Rozumiem – Holly poczuła się idiotycznie.

– Skoro tak się przejmujesz, może powinnaś do niej zadzwonić. Przeszył ją lodowatym spojrzeniem.

Zagryzła wargę. Zrobiło jej się głupio.

– No wiem. Wejdź, napijemy się herbaty.

Włączyła czajnik, zaczęła się krzątać przy herbacie. John usiadł przy stole.

– Sharon nie wie, że tu jestem, może więc zachowaj dyskrecję, co? Poczuła się jeszcze bardziej parszywie. Czyli to nie Sharon go wysłała. Przyjaciółka nie chciała jej widzieć.

– Sharon za tobą tęskni.

Holly przyniosła kubki z herbatą.

– Ja też.

– Ale długo się nie odzywasz. Dawniej rozmawiałyście codziennie.

Wziął od niej kubek.

– Bo dawniej wszystko było inaczej – odparowała rozdrażniona.

– Wiemy, co przeżyłaś.

– Wiem, że wiecie, John, ale chyba nie rozumiecie, że ja to nadal przeżywam! Nie umiem przejść nad tym do porządku tak jak wy i udawać, że nic się nie stało.

– Uważasz, że my udajemy?

– Może spójrzmy na fakty, dobrze? – zaproponowała ironicznie. – Sharon spodziewa się dziecka. Denise wychodzi za mąż…

Przerwał jej w pół zdania.

– Bo na tym polega życie. Najwyraźniej zapomniałaś, że trzeba dalej żyć. Też tęsknię za Gerrym. Był moim przyjacielem. Zawsze mieszkałem z nim po sąsiedzku. Razem chodziliśmy do szkoły, graliśmy w piłkę w jednej drużynie. Byłem drużbą na jego ślubie, a on na moim! Zwierzałem mu się ze wszystkich problemów, ze wszystkich radości zresztą też. Mówiłem mu rzeczy, których nie powiedziałbym Sharon, a on mówił mi takie, których nie powiedziałby tobie. Fakt, że nie brałem z nim ślubu nie znaczy, że mniej przeżywam jego odejście.

Holly siedziała jak rażona piorunem. John zaczerpnął głęboko tchu, zanim ponownie się odezwał.

– Przyznaję, że to jest trudne. Nic gorszego nie spotkało mnie w życiu. Ale nie przestanę chodzić do pubu dlatego, że na stołkach, które dotąd okupowałem z Gerrym, zasiada teraz dwóch innych kolesiów. I nie przestanę chodzić na mecze piłki nożnej dlatego, że chadzałem na nie często z Gerrym.

Łzy napłynęły Holly do oczu. John ciągnął swoje.

– Sharon wie, że cierpisz, ale musisz zrozumieć, że to niezwykle ważny i wyjątkowy okres w jej życiu. Potrzebuje twojej przyjaźni w tych trudnych chwilach.

Holly przełknęła gorące łzy.

– John, staram się.

– Wiem. – Wziął ją za ręce. – Ale jesteś potrzebna Sharon. Chowanie głowy w piasek nikomu tu nie pomoże.

– Ale dzisiaj byłam na rozmowie kwalifikacyjnej w sprawie pracy – usprawiedliwiła się jak dziecko przez łzy.

Uśmiechnął się.

– Doskonała wiadomość. I jak ci poszło?

– Fatalnie.

John się roześmiał. Zamilkł na dłużej.

– Holly, ona jest już prawie w szóstym miesiącu ciąży – odezwał się w końcu.

– Co? – nie mogła się nadziwić Holly. – Nie powiedziała mi!

Pociągnęła nosem.

– Bo się bała. Uznała, że możesz się na nią pogniewać.

– Jak mogła tak głupio pomyśleć – zawołała Holly, ocierając ze złością oczy. Umknęła wzrokiem w bok. – Wciąż się zbierałam, żeby do niej zadzwonić. Codziennie brałam do ręki słuchawkę, ale coś mnie powstrzymywało. Tak mi przykro, John. Naprawdę cieszę się waszym szczęściem.

– Dziękuję, ale to nie ja powinienem tego słuchać.

– Zachowałam się okropnie. Czy ona mi wybaczy?

– Nie wygłupiaj się. Do jutra nie będzie nawet pamiętała. Holly uniosła brwi z nadzieją.

– No, może nie do jutra, a do przyszłego roku. I będziesz miała wobec niej poważny dług wdzięczności.

Spojrzał na nią serdeczniej i puścił oko.

– Przestań! – Holly zachichotała. – Jak sądzisz, mogę teraz pojechać do niej z tobą?

Kiedy podjeżdżali pod szpital, Holly poczuła ucisk w sercu. Sharon stała sama, czekając na męża. Wyglądała przepięknie. Holly uśmiechnęła się na widok przyjaciółki. Nie mogła uwierzyć, że jest już w szóstym miesiącu ciąży. Kiedy zobaczyła ją w dżinsach i koszulce polo, ledwo dostrzegła zarysowany brzuszek. Świetnie z nim wyglądała. Na widok Holly wysiadającej z samochodu Sharon zdębiała.

No tak, zaraz na nią nakrzyczy. Powie, że jej nienawidzi, że nie jest jej przyjaciółką.

Sharon jednak uśmiechnęła się i wyciągnęła ręce.

– Chodź no tu, głuptasie – powiedziała cicho.

Holly wpadła w jej ramiona. A kiedy przytuliła się do przyjaciółki, znów zebrało jej się na płacz.

– Och, Sharon, tak mi przykro. Jestem okropna. Bardzo, ale to bardzo cię przepraszam…

– Już przestań, marudo.

Sharon też się popłakała. Tuliły się do siebie, a John tylko patrzył z boku. Trzymając się za ręce, wróciły do samochodu.

Pojechali we troje do Holly. Po tak długiej rozłące nie mogły się teraz sobą nacieszyć.

Tyle było do powiedzenia. Usiadły przy kuchennym stole i nadrabiały stracony czas.

– Sharon, Holly miała dziś rozmowę kwalifikacyjną – odezwał się John, kiedy zdołał wtrącić słowo.

– Naprawdę? Nie wiedziałam, że zaczęłaś już szukać pracy.

– To nowe zadanie wyznaczone mi przez Gerry’ego – wyjaśniła Holly z uśmiechem.

– Na ten miesiąc? I jak ci poszło?

Holly skrzywiła się i chwyciła za głowę.

– Fatalnie! Zrobiłam z siebie idiotkę.

– Nie wierzę! – Sharon roześmiała się. – A co to za praca?

– Sprzedaż miejsc reklamowych w piśmie „X”.

– Fantastycznie! Zawsze je czytam w pracy.

– A co to za pismo? – spytał John.

– Jest w nim moda, sport, kultura, dział kulinarny, są recenzje… – I reklamy – zażartowała Holly.

– Ale dlaczego tak źle ci poszło? To niemożliwe. Sharon sięgnęła po dzbanek herbaty.

– Chyba głupio, kiedy ktoś cię pyta o doświadczenie zawodowe, a ty mu mówisz, że kiedyś redagowałaś broszurę reklamową.

Holly z udawaną rozpaczą zaczęła walić głową w stół kuchenny.

Sharon się roześmiała.

– Chyba nie miałaś na myśli tej głupiej gazetki, którą drukowałaś na komputerze.

– W każdym razie reklamowałam firmę – broniła się Holly.

– Pamiętasz, jak kazałaś nam chodzić i rozwieszać tę gazetkę po domach? Trwało to wiele dni! – przypominała sobie Sharon.

– Jasne, i ja pamiętam – wyzłośliwiał się John. – Wysłałaś mnie z Gerrym, żebyśmy przez noc rozlepili setki ulotek. Wyrzuciliśmy je do śmietnika na zapleczu pubu Boba i poszliśmy na piwo.

Holly zdębiała.

– Co za łotry! A więc to przez was moja firma splajtowała, a ja straciłam pracę!

– Splajtowała, kiedy ludzie obejrzeli te ulotki – droczył się John.

– Oj, zamknij się – zawołała Holly ze śmiechem. – I jakie jeszcze numery robiliście z Gerrym w tajemnicy przede mną?

John przewrócił oczami.

– Prawdziwy przyjaciel nie zdradza tajemnic.