Rishideva podniósł się z trudem, siadł na podłodze, spoglądając spode łba na przewrotnego Hindusa.
— Zapominasz o karmanie — powiedział posępnie.
— My jesteśmy twórcami karmana — oświadczył Atmananda. — Karman to siła. Siła popędza nurt karmana. Patrz: pod naciskiem Hitlera ugina się świat.
— Świat już nieraz uginał się pod butem tyranów — odparł twardo Rishideva. — I gdzież oni są? Gdzie są ich imperia? Zmiotła ich wola ewolucji. Nie zapominaj o Atmanie, o Jedynym!
— Atman! — zaśmiał się lekceważąco Atmananda. — Przybrałem jego imię, Atman — to leniwy nurt psychiczny wszechświata, to kanwa, na której wyszywa się wzory rozumu i woli. Atman jest z tymi, co mają siłę. Atman jest z nami.
— Atman jest z tymi, którzy kochają — zaoponował Swami. — Nienawiść dzieli, morderstwa i gwałty rodzą straszliwego karmana zemsty, jedność rozpada się wciąż na nowo na niezliczone cząstki. Strzeżcie się, świętokradztwo jeszcze nigdy nie przyniosło zwycięstwa!..
— Wielki Nieznany panuje na ziemi od milionów lat — rzekł butnie Atmananda.
— Jego kapłani to fałszerze wiedzy — odparł Rishideva. — Poplątali czarne i białe nici. Ludzie zagubili drogę. Pojęcia dobra i zła pomieszały się ze sobą i to stanowi punkt kulminacyjny poczynań ciemnych sił…
— Po co z nim filozofujesz? — krzyknął pułkownik, waląc kastetem w biurko. — Można by pomyśleć, że znajdujemy się w jego aśramie, że przyszliśmy słuchać kretyńskiej doktryny o wszechogarniającej miłości! Tak, wcale nie ukrywamy tego, nas popierają siły ciemności! A za nią — Siedmiu Nieznanych, twórców ewolucji! Cała potęga Tybetu, cała siła Shambali — jest z nami!
— To bluźnierstwo i kłamstwo — odpowiedział Swami, patrząc w oczy pułkownikowi. — Pan wie o tym dobrze. Wschód stworzył piękne symbole. Shambala — to kosmiczne płomienne braterstwo. Przywłaszczyliście te jasne pojęcia. Z wami są obrzydliwi czarownicy Bon-po i Czarna Loża. Bojownicy Shambali walczą dziś przeciw wam, zniszczą wasze kohorty, zwyciężą. Możecie mnie zabić. Jestem gotów na wszystko.
— Nie, nie umrzesz tak prędko — powiedział oschle oficer. — Sam będziesz błagać o śmierć. Komendancie, zrozumieliście?
— Tak, szefie. My już umiemy to robić! — rozległ się obleśny głos od drzwi. — Ta brudna brązowa hiena sama poprosi o śmierć!
— Słyszałeś, Atmanando? — powiedział z wyrzutem w głosie Rishideva, podnosząc się z podłogi. — Nie powiedzą ci tego w oczy, ale jesteś dla nich taką samą brudną hieną!
Atmananda milczał. Żołdacy rzucili się na Swamiego, na znak pułkownika popędzili go uderzeniami kolb do wyjścia i zaprowadzili z powrotem do baraku.
Kiedy wieczorem jeńcy wrócili z kamieniołomu, zastali Swamiego siedzącego na pryczy. Był blady, zmęczony, na czole miał siniec. Sąsiedzi z dolnych nar przyglądali mu się i szeptali między sobą. Mychajło podbiegł zaniepokojony:
— Bili cię? Za co?
Rishideva nie poruszył się nawet, nie odpowiedział. Wśród zgromadzonych jeńców rozległy się okrzyki oburzenia na oprawców. Bojak krzyknął rozdrażniony:
— Kolacja, do kolacji! Nie robić zbiegowiska! Nie widzieliście jeszcze, jak biją? Każdy dostanie swoją porcję!
Swami drgnął, spojrzenie jego głębokich oczu zatrzymało się na Mychajle. Powiedział cicho:
— Zabierz moją kolację. Nie chce mi się jeść…
— Swami — powiedział Mychajło głosem pełnym współczucia — co się stało? Na miłość Boską, dlaczego nic nie mówisz?
— Po kolacji — rzucił lakonicznie Rishideva.
Harry i Mychajło zamilkli. Nie mogli jeść. W duszy narastało przeczucie złego. Po apelu wleźli znów na prycze, skupili się w kącie. Hindus powiedział:
— Wybiła moja godzina…
— Co takiego — obruszył się Amerykanin.
— Nie mamy ani jednego dnia do stracenia.
Rishideva opowiedział przyjaciołom o wszystkim. Amerykanin milczał, zasłonił oczy dłonią. Mychajło rozłożył ręce:
— Swami, nic nie rozumiem. Jestem jak dziecko. Gdzie tu prawda? Czy rzeczywiście istnieje jakaś Czarna Loża, magia, czarnoksięstwo?
— Od bardzo dawna — rzekł surowo Rishideva. — Od tysiącleci. Gdybyś był w Tybecie lub w Indiach, przekonałbyś się! Oni są ukryci, wtajemniczeni, związani przysięgą. Kiedy zjawił się Hitler, czarny okultyzm postawił na niego. To groźny atut, sami wiecie!
— Nonsens — odezwał się Harry. — Nie wierzę. Moim zdaniem wszystko jest bardzo proste. Hitler jest przedstawicielem wielkich koncernów. Jest tylko marionetką w ręku wielkich potentatów, worków z pieniędzmi…
— On jest marionetką — zgodził się Hindus smutno. — Ale kierują nim nie tylko worki z pieniędzmi. To byłoby zbyt prymitywne. Wojna toczy się nie tylko między faszyzmem i komunizmem, między despotyzmem i demokracją… Walka toczy się także między kulturą i dzikością, między pięknem i szpetotą. Za każdym pojęciem stoją realne siły, grupy ludzi. Cały świat podzielono na światłocienie. Każdy wybiera sobie miejsce według serca, zgodnie z rozumem. Pomyślcie, jak konsekwentnie działa Hitler: pali książki, niszczy muzea, świątynie, morduje inteligencję, zmiata z planety całe narody. Czyżby to była po prostu obłąkana wola paranoika, który zagarnął władzę? Wobec tego jaki jest związek między nim a licznymi kołami lamów tybetańskich? Jeszcze przed dojściem do władzy Hitler i jego zwolennicy wysłali ekspedycje do Tybetu, w Himalaje. Niemcy namalowali na swoim sztandarze starożytny symbol okultyzmu — swastykę. W Berlinie powstały całe kolonie Tybetańczyków, mieszkają tam mnisi, lamowie. Oni kierują akcją Czarnego Zakonu, który tajemnie łączy wszystkich najwybitniejszych nazistów, wielu uczonych i polityków. Czarny Zakon pragnie władzy nad światem. Dla osiągnięcia tego celu wszystkie środki są dozwolone. Niemcy — kraj starej kultury — propagują dziś reakcyjne doktryny okultyzmu w sferze nauki. Oszkalowano osiągnięcia Einsteina, Bohra, zlekceważono szlachetne idee Hegla, Kanta. Cóż warta jest na przykład taka koncepcja: wszechświat to tylko otwór w gigantycznej kosmicznej skale. Otwór wypełniony jest powietrzem, w centrum — próżnia, w chmurach gazów pływają błyskotki — gwiazdy, Słońce — to mały świecznik, Ziemia jest jedynym zamieszkałym światem. Na naszą planetę przyszli Wielcy Nieznani — istoty rozumne „spoza granic”, „z tamtego świata”. Siłą i okrucieństwem zaprowadzą na naszej planecie nowy ład, stworzą nową, „doskonalszą” rasę…