„Tajemnica śmierci — to zarazem tajemnica życia. Są nierozdzielne. Właśnie to jest zagadką bytu w najwyższym rozumieniu, zagadką zjawienia się naszej świadomości, powstania zjawiska indywidualności, która nadała sobie imię — ja.
A więc zagadnienie poznania. By rozwiązać zadanie starożytnego Sfinksa, należy władać potężną bronią poznania. Tą bronią jest uczucie (instynkt), rozum, intuicja. Wielka triada. Ale my lekceważymy dwa składniki tej triady. Uczucie uważa się za coś niższego od rozumu. Intuicję uważa się za wyjątkowy refleks myślenia. Nie nadaje się jej samoistnego znaczenia. A szkoda!
A więc rozum. Na nim spoczywa ciężar poznania. Czy stanowi on broń uniwersalną?
Rozum ludzki jest dzieckiem przyrody. Czyli cząstką przyrody. Czy cząstka może poznać całość, pozostając cząstką?
Całość poznaje siebie przez cząstki. My jesteśmy jednym z ogniw poznania. Przyroda nie mogła poprzestać na stworzeniu jednego tylko potoku rozumu — ludzkiego. Byłoby to zbyt niezwykłe, zbyt wyjątkowe. Taka koncepcja prowadzi nieuchronnie do idealizacji człowieka ziemskiego, jego mózgu, jego możliwości i misji. To nie jest nauka. To dziedzina ortodoksyjnej wiary.
Czy istnieją na Ziemi (na razie na Ziemi) inne przejawy rozumu, prócz naszego, ludzkiego? Zdecydowaliśmy, że nie. Dlaczego?
Czym jest rozum? W czym on się przejawia?
W transformacji wielkich mas materii, w zmianie oblicza planety?
Wszak w ten sposób działają również rośliny, owady, zwierzęta, choć na mniejszą skalę. A w kosmosie odbywają się gigantyczne przemieszczenia materii, o jakich nie śniło się nawte rozumowi ludzkiemu — tworzenie się asocjacji gwiezdnych, eksplozje nowych gwiazd, kształtowanie się mgławic planetarnych, pulsacje jąder galaktycznych, rozchodzenie się galaktyk.
Powiedzą — człowiek przesuwa masy substancji świadomie, celowo. Wszystko inne — to tylko ślepe przemieszanie materii, bez celu, bez potrzeby. Ale jak tego dowieść? Przecież nie możemy przykładać własnej, ludzkiej miary do nieludzkich procesów.
Odrzućmy ten aspekt rozumu. Weźmy pod uwagę jego najważniejszy przejaw. Samoświadomość. Przywilej samowiedzy przypisaliśmy wyłącznie sobie. Dlaczego?
Co my wiemy o, powiedzmy, florze planety? Czym ona jest w swym całokształcie? Jest całkiem prawdopodobne, że drzewa, trawy, kwiaty, lasy stanowią wspólny organizm, który posiada samoświadomość w skali planetarnej, a więc i rozumu. Na czym polega życie takiego nadorganizmu? Kto wie? Stwarza on atmosferę kwasoazotową, oczyszcza ją, syntetyzuje energię słoneczną w miriadaeh zielonych odbiorników, żywi niezliczone mnóstwo zwierząt i ludzi. W praktyce, nadorganizm roślinny jest podstawą nawet rozumu ludzkiego, ogniwem łączącym słońce z naszym życiem i myśleniem.
A owady? A ptaki, które nieustannie wędrują? Co — wiemy o ich funkcjach? Wydaje się nam, że to tylko sezonowe przeloty, a w istocie rzeczy — nosiciele nie znanej nam jeszcze informacji planetarnej. Kto temu zaprzeczy?
A samo życie planety? Jej nie znane wnętrze? Trzęsienia ziemi, które są tak ściśle związane z rytmiką słońca? Jej burze i inne zjawiska elektryczne? Czy burza nie jest jakimś planetarnym procesem myślenia? Może również w naszym mózgu huczą własne pioruny, rozbłyskują wyładowania elektryczne, gdy myśliciel rozwiązuje złożone zadanie lub bohater powstaje przeciw samowoli?
A Słońce? Jego promienie, którymi żywi planety i wszystko, co żyje? Uważamy jego działalność za mechaniczną, nieświadomą? Co nam dało prawo tak myśleć? Tylko to, że nie możemy skontaktować się ze świadomością planety lub Słońca?
Jesteśmy ogniwem niezmierzonego systemu światów. Nasz rozum jest również ogniwem w systemie mnóstwa innych rozumów. Na razie jesteśmy ogniwem wrogim przyrodzie. A szkoda. Przyroda leczy. My — niszczymy. Jeszcze dotychczas nie znaleźliśmy drogi do jedności ludzkości, nie mówiąc już o jedności planetarnej lub wszechsłonecznej…
O co chodzi? W czym tkwi fałsz naszej drogi? Może w absolutyzacji naszych metod? Naszego myślenia? Badamy części jedności. Części, a nie samą jedność. Podejście analityczne do zrozumienia wspólnoty jest nieuzasadnione. Analiza jest tylko jednym z mnóstwa aspektów poznania. Gromadzimy wiele wyjaśnień tego lub innego zjawiska, zapominając o tym, że wielosłowie oddala od prawdy. W słowie» słońce «jest więcej informacji o Słońcu niż w informatorze astronomicznym, w którym wylicza się parametry Słońca, jego charakterystyki czy hipotezy o jego pochodzeniu. W słowie» człowiek«(w jego najistotniejszej treści) tkwi większe znaczenie, niż w opisie organów trawiennych czy serca organizmu ludzkiego, funkcji myślenia czy ruchu.
A jeszcze więcej treści zawiera się w milczeniu. Żadne słowa nie oddadzą istoty rzeczy. Jest ona poza słowami. Wiedzą o tym myśliciele. Wiedzą o tym poeci. I tu właśnie zbliżamy się do intuicji…”
Zadzwonił telefon. Sahajdak drgnął. Co to jest? Kto wtrąca się do jego rozmowy z przyjacielem? Tak wyraźnie odczuwał jego obecność, tak dobrze było mu na sercu. I znów — rozbiegły się myśli, rozdarła się jedność. Jedność… Ona istnieje tak długo, dopóki istnieje myśl tego, z kim się łączysz. A myśl jest nieśmiertelna…
Mychajło podniósł słuchawkę.
— Kto mówi?
— Michasiu, to ty?
— Ja.
— Nareszcie cię złapałem. Jak się masz…
— Witam. Kto to?
— Lihosow. Eugeniusz.
— Wybacz, nie poznałem. Głowę mam jak we mgle…
— Rozumiem, staruszku. Skomplikowana sytuacja. Jak wyglądają twoje sprawy z Niną? Ni ładu, ni składu…
— Eugeniuszu, sprawa jest zdecydowana. Nie ma potrzeby wracać do niej…
— Ale bieda z wami. Takie małżeństwo. Jaki to przykład dla młodzieży — pomyślałeś o tym?
— Nie powinieneś tak mówić. Jeden system cybernetyczny nie zgodził się z innym systemem cybernetycznym — zwykła sprawa…
— Nie kpij sobie! Ja mówię poważnie. A zresztą, słuchaj. Ja w innej sprawie…
— Jakiej?
— No, domyśl się. Tam, w piwnicy, leży…
— Rozumiem, rozumiem — Mychajle zaparło dech. — Na miłość Boską, co się stało?
— Nic takiego. Nie denerwuj się. Po prostu chciałem cię uprzedzić. Sytuacja wygląda tak, że nasz wydział ma być zlikwidowany. Możliwe, że przejdę do Instytutu Cybernetyki. Nie mógłbym wówczas dać gwarancji, że ona…