Выбрать главу

Zacząłem grać stary hymn — Bill Bailey Won’t You Please Come Home. Nauczyłem się go z jakiejś starej 45-ki, kiedy byłem dzieckiem. Nativia też najwidoczniej go znała, bo słysząc melodię, zaśmiała się w trakcie krojenia brzoskwiń.

— To ja — powiedziała. — Bill La Bailey. Tak nazywał mnie Lo Angel.

Ułożyła mięso wokół obrzeża rondla. Do środka powędrowały orzechy i warzywa z odrobiną słonej wody. Szczęknęła pokrywka.

— Dokąd podróżowałaś? — zapytałem, kładąc maczetę na brzuchu i przeciągając się. W górze, za klonowymi liśćmi, niebo rozjaśniały ostatnie promienie zachodzącego słońca; od wschodu ocieniała je nadciągająca noc. — Ja też wkrótce mam zamiar wyruszyć w podróż. Chciałbym wiedzieć, dokąd można się udać.

Przesunęła owoce na skraj palmowego liścia.

— Raz byłam w Mieście. Byłam też pod ziemią, aby zbadać Jaskinię.

Easy i Mały Jon milczeli.

— Całkiem nieźle — powiedziałem. — La Dire mówi, że muszę podróżować, ponieważ jestem inny.

Nativia skinęła głową i rzekła:

— Z tego właśnie powodu podróżował Lo Angel. — Odsunęła pokrywkę. Strumień pary o silnym zapachu wydostał się na zewnątrz. Ślinka napłynęła mi do ust. — Większość podróżujących to inni — kontynuowała. — Angel zawsze mi mówił, że jestem inna, ale nigdy nie powiedział, na czym ta inność polega.

Uformowała z warzyw pierścień wewnętrzny w stosunku do leżącego na obrzeżu rondla mięsa i włożyła do środka pokrojone owoce. Wszystko to posypała cynamonem. Odrobina sproszkowanej przyprawy zapaliła się od płomienia ogniska, zmieniając się w deszcz iskierek. Pokrywka ponownie wróciła na swoje miejsce.

— Tak — powiedziałem. — La Dire także nie chce mi powiedzieć, na czym polega moja inność.

Nativia spojrzała na mnie zaskoczona.

— To znaczy, że ty nie wiesz?

Pokręciłem głową.

— Ale przecież możesz… — urwała. — La Dire należy do starszyzny, prawda?

— Zgadza się.

— Może ma jakiś powód, żeby ci nie mówić. Rozmawiałam z nią któregoś dnia przez chwilę. To bardzo mądra kobieta.

— Tak, to prawda — potwierdziłem, przekręcając się na bok. — No dobrze, skoro wiesz, na czym to polega, to powiedz mi.

Nativia wyglądała na zmieszaną.

— Zgoda, ale najpierw ty opowiedz mi, co powiedziała ci La Dire.

— Powiedziała, że będę musiał udać się w podróż, żeby zabić to coś, co zabiło Frizę.

— Frizę?

— Friza też była inna.

Zacząłem opowiadać jej całą historię. Po minucie Easy czknął, załomotał pięściami w pierś i zaczął narzekać, że jest głodny. Najwyraźniej nie podobał mu się temat rozmowy. Mały Jon musiał wstać, a kiedy szedł w krzaki, Easy poszedł za nim i burknął:

— Zawołajcie nas, jak obiad będzie gotowy.

Nativia wysłuchała uważnie mojej opowieści, a potem zadała kilka pytań dotyczących śmierci Frizy. Kiedy powiedziałem jej, że mam odbyć podróż w towarzystwie Le Dorika, kiwnęła głową.

— Tak, teraz to ma więcej sensu.

— Naprawdę?

Ponownie skinęła głową.

— Hej, chłopaki, obiad gotowy!

— Więc nie powiesz mi?

Tym razem pokręciła głową.

— Nie zrozumiałbyś. Podróżowałam znacznie więcej od ciebie. Ostatnio wielu innych zginęło w podobny sposób jak Friza. Dwu w Live Briar. Słyszałam o jeszcze trzech w zeszłym roku. Coś trzeba z tym zrobić. Równie dobrze może to zacząć się tutaj.

Znów zdjęła pokrywkę z rondla; uniosła się para. Easy i Mały Jon, którzy wracali znad strumienia, zaczęli biec.

— Elvis Presley! — westchnął Mały Jon. — Ależ to pachnie! — Przykucnął przy ognisku, ślina ciekła mu po brodzie.

Easy’emu zaczęły drżeć migdałki, jak u mruczącego kota.

Miałem jeszcze całe mnóstwo pytań, ale nie chciałem sprawiać przykrości Easy’emu i Małemu Jonowi. Myślę, że i tak nie byłem w porządku wobec nich, ale oni byli na tyle mili, że nie dali mi tego odczuć.

Palmowy liść pełen mięsa, warzyw i przyprawionych owoców sprawił, że przestałem myśleć o czymkolwiek z wyjątkiem mojego żołądka. Przy okazji stwierdziłem, że znaczna część mojej metafizycznej melancholii to był po prostu głód. Zawsze tak jest.

To była prawdziwa uczta. Do snu ułożyliśmy się tuż obok ogniska, na paprociach rosnących nad strumieniem. Około północy, kiedy zrobiło się chłodniej, przywarliśmy do siebie, tworząc kłębek ciał. Obudziłem się na godzinę przed świtem.

Podniosłem głowę z ramienia Easy’ego (łysa czaszka Nativii natychmiast przesunęła się na to miejsce) i wstałem zanurzony w gwiaździstym mroku. Głowa Małego Jona błyszczała u mych stóp. Podobnie jak moja maczeta. Używał jej jako poduszki. Delikatnie wysunąłem ostrze spod jego policzka. Prychnął, podrapał się i spał dalej. Poszedłem przez las w kierunku klatki.

Spojrzałem w górę, gdzie między gałęziami ciągnęły się druty biegnące od wioskowej elektrowni do ogrodzenia. Te ciemne linie nad głową, szmer strumienia i wspomnienia wzruszyły mnie. Zagrałem. Ktoś zaczął gwizdać w takt mej melodii. Przestałem grać. Gwizdanie nie ustało.

Zatem gdzie on jest? W pieśni?

Jean Genet, Parawany

„Bóg rzekł Abrahamowi: „ Zabij syna „. A ten mu odrzekł: „Boże, to przesada!”

Bob Dylan, Highway 61 Revisited

Miłość jest czymś, co umiera, a gdy jest już martwa, staje się glebą dla nowej miłości… Tak naprawdę więc w miłości nie ma śmierci.

Par Lagerkvist, Karzeł

— Le Dorik? — zapytałem. — Dorik?

— Cześć! — dobiegł głos z ciemności. — Lobey?

— Lo Lobey — odpowiedziałem. — Gdzie jesteś?

— W klatce.

— Aha. Co to za zapach?

— Whitey. Brat Easy’ego. Umarł. Kopię mu grób. Pamiętasz brata Easy’ego…

— Pamiętam. Widziałem go wczoraj przez druty. Wyglądał na bardzo chorego.

— Tacy jak on nie żyją długo. Chodź, pomożesz mi kopać.

— Ogrodzenie…

— Jest wyłączone. Przejdź przez nie.

— Nie mam ochoty włazić do klatki — powiedziałem.

— Nie miałeś takich oporów, kiedy byliśmy dziećmi. Chodź. Muszę przesunąć ten głaz. Pomóż.

— Tak było, kiedy byliśmy dziećmi. Robiliśmy wtedy mnóstwo rzeczy, których teraz nie musimy już robić. To twoja robota. Kop.

— Friza przychodziła mi pomagać, a przy okazji opowiadała o tobie.

— Friza… opowiadała?

— No wiesz, niektórzy ją rozumieli.

— Tak — odezwałem się po chwili. — Niektórzy rozumieli.

Chwyciłem drucianą siatkę przy słupku, ale nie zacząłem się wspinać.

— Prawdę powiedziawszy — rzekł Dorik — było mi trochę smutno, że nigdy nie przychodzisz. Przecież kiedyś było tak przyjemnie. Cieszyłem się, że Friza nie traktowała mnie tak jak ty. Przecież kiedyś…

— …kiedyś robiliśmy mnóstwo rzeczy, Dorik. Tak, wiem. Zrozum, nikt się nie pofatygował, by mi powiedzieć, że nie jesteś dziewczyną, zanim nie ukończyłem czternastu lat. Jeśli cię zraniłem, przepraszam.