Выбрать главу

– O co chodzi? Czyżby twoja niezastąpiona sekretarka nie sprawdziła się w łóżku?

Gapił się na nią z tępym niedowierzaniem.

– Na litość boską! Taniu! To ty jesteś moją żoną.

Roześmiała się histerycznie.

– Pomyłka, Raf! Twoją żoną jest Nika. We wszystkim, z wyjątkiem łóżka. Ja jestem tylko ciałem, którego pragniesz. Jej oddajesz całego siebie, a mnie wykorzystujesz, kiedy nachodzi cię żądza.

Twarz Rafa była blada z gniewu.

– Nika pracuje ze mną. To wszystko – powiedział zwięźle. – Nie robiłabyś takich awantur, gdyby była mężczyzną.

– Gdyby była mężczyzną, nie patrzyłaby na mnie z taką nienawiścią – zawołała Tania. – Nie stawałaby między nami, nie starałaby się mnie poniżać. A ty byś jej tak nie bronił!

Zacisnął gniewnie usta.

– To są nasze sprawy. Nie będziemy wciągać w nie Niki – rzucił, z trudem opanowując wściekłość.

Tania uniosła wysoko głowę, w jej oczach błysnęło wyzwanie.

– Doskonale. Wracaj więc do domu. Sam!

– Jesteś chorobliwie zazdrosna! Raf machnął ręką ze zniecierpliwieniem.

– Nie jestem zazdrosna. To są fakty! – krzyknęła. Uniósł dłoń i opuścił ją błyskawicznie, jakby przecinał coś na pół.

– Chcesz związać mi ręce. Chcesz zrobić ze mnie swoją rzecz!

Tania roześmiała się z niedowierzaniem.

– Wykręcasz kota ogonem. To ty traktujesz mnie jak rzecz! Ty, nie ja!

Czuł, że jeszcze chwila, a przestanie panować nad sobą.

– Chcesz, żebym rzucił wszystko, co nie jest związane z tobą. Spotkania w interesach, Nikę Sandstrom, wszystkie transakcje…

– …Które, oczywiście, tworzą między wami tę intymną więź.

– To normalne między ludźmi, którzy pracowali ze sobą przez dziesięć lat! – krzyknął.

– Nie dajesz mi szansy, bym mogła dzielić z tobą to, co stanowi sens twojego życia. Dzielisz to z inną kobietą! – Teraz ona krzyczała. – A ona to uwielbia! Cieszy ją moja ignorancja. Cieszy się, kiedy ludzie pytają mnie o twoją pracę, a ja robię z siebie idiotkę. Ona potrafi odpowiedzieć na każde pytanie…

– Lepiej, żebyś nie wiedziała za dużo – wtrącił.

– Boisz się, że nie potrafię trzymać języka za zębami? Uważasz mnie za skończoną idiotkę, która wypaple wszystko, co wie na temat twoich sekretnych planów? Wyobraź sobie, że nie jestem debilką i wiem, jak zachować dyskrecję. Kiedy pracowałam u Grahama…

– Zastanawiałem się, kiedy zaczniesz o nim mówić – zakpił.

Tania poczuła, że poziom adrenaliny w jej krwi gwałtownie rośnie. Nozdrza jej się rozszerzyły.

– Zatrzymaj sobie swoją Nikę. Ja wracam do pracy u Grahama. Będę z nim w tak bliskich stosunkach, w jakich ty jesteś z panną Sandstrom.

– Nie zrobisz tego!

– Chcesz się założyć? Mierzyli się wzrokiem z takim natężeniem, że powietrze wokół nich zdawało się gęstnieć. Tania nie miała zamiaru ustąpić. Po chwili twarz Rafa złagodniała. Obserwowała tę metamorfozę z dużą dozą podejrzliwości.

Biedny Raf!

Potrafiła czytać w jego myślach. Przede wszystkim postanawia odzyskać panowanie nad sobą. Stopniowe rozluźnienie mięśni twarzy, zmiana tonu na słodko pobłażliwy, proszący uśmiech i coś na zakończenie. Trzeba by jej coś dać, jakiś drobiazg, coś, co ją uszczęśliwi na jakiś czas. Co by to mogło być?

– Przykro mi, kochanie – powiedział z przepraszającym uśmiechem. – Wiem, że Graham nic dla ciebie nie znaczy. Ale nie ma potrzeby, żebyś pracowała. Poza tym doszedłem do wniosku, że być może podchodzę trochę egoistycznie do sprawy powiększenia rodziny. Jeżeli naprawdę chcesz mieć dziecko, myślę, że należałoby się tym zająć. Możemy zacząć natychmiast.

Serce skoczyło jej do gardła. Raf pozwala jej na dziecko!

To przekupstwo, coś w niej krzyknęło. Nowa zabawka, która ma dostarczyć jej rozrywki, odsunąć ją na jeszcze dalszy plan. Tak jak kiedyś dom, zabawa w jego urządzanie, wyprawy do sklepów.

Dziecko! Jęknęła z tęsknoty.

Nika! Nika pozostanie już na zawsze w ich życiu. Umysł Tani pracował gorączkowo, podsuwając coraz to nowe kontrargumenty. Nic się nie zmieni. Dziecko jest kartą przetargową. Rafowi musi cholernie zależeć na zachowaniu status quo, skoro pozwala jej urodzić dziecko. Przecież dał jej do zrozumienia, że nie chce dzieci, jeszcze nie teraz. Niemowlę zajmie ją całkowicie i ta blond żmija odzyska swobodę ruchów.

– Nie, Raf! – Słowa więzły jej w gardle. – Nie chcę twego dziecka, dopóki nie pozbędziesz się Niki Sandstrom.

Tym razem nie zdołał zapanować nad twarzą.

– Jesteś nierozsądna – syknął z wściekłością. Patrzyła na niego z tępym uporem, nie bacząc na ból, który rozrywał jej serce.

– Albo ona, albo ja.

– Do cholery, Taniu! – wybuchnął. – Nika nie zasługuje na to, żeby ją wyrzucić z pracy tylko dlatego, że ty masz głupie…

– Nie jestem głupia! – krzyknęła piskliwym głosem. – Ona ci to wmówiła! Patrzy na mnie z taką pogardą! Zniża się wprost do rozmowy ze mną…

– Masz urojenia – przerwał jej.

– Jak cholera! – Zachłysnęła się gniewem. – Może ty jesteś ślepy, ale ja nie! I nie mam zamiaru spędzić reszty życia z jej cieniem przy twoim boku. Musisz więc zdecydować, którą z nas chcesz bardziej, ponieważ obu nie będziesz miał!

W jego oczach błysnęła zawzięta duma.

– Decyzje dotyczące pracy podejmuję sam, nie pozwolę, by ktoś wymuszał je na mnie szantażem!

– Nigdy bym się nie ośmieliła. Możesz podejmować decyzje i nie musisz ich ze mną uzgadniać!

Lont został zapalony i teraz patrzyli oboje, jak każde drgnienie płomienia zbliża ich związek do katastrofy.

Czy Bea czekała pod drzwiami, czy też jej wejście do salonu w tym właśnie momencie było zbiegiem okoliczności? Carltonowie byli zbyt pochłonięci walką, by się nad tym zastanawiać, ale kiedy Bea stanęła w drzwiach z tacą pełną filiżanek do herbaty, oboje uznali to za niepożądaną przerwę w pasjonującej rozgrywce.

Bea obrzuciła ich rozpalone twarze ironicznym spojrzeniem.

– A może byśmy tak napili się herbaty? – zaproponowała uprzejmie.

Raf wciągnął głęboko powietrze i spojrzał na nią przeszywającym wzrokiem.

– Beo, jesteś jak najlepsza teściowa i lepszej bym sobie nie życzył, ale nie jest to odpowiedni moment na picie czegokolwiek.

– On ma rację, babciu – poparła go Tania. – Nie jesteśmy na tyle cywilizowani, by zaryzykować wspólne wypicie herbaty. Nie usiądę z nim przy jednym stole, dopóki ma tamtą kobietę.

– Ona nie jest moją kobietą! – wrzasnął. Tania odwróciła się i z godnością ruszyła w stronę drzwi. W progu obejrzała się przez ramię.

– Ona albo ja! Daj mi znać, kiedy podejmiesz decyzję. To było ultimatum. Odrzuciła falę rudych loków, przemaszerowała przez hol i zatrzasnęła za sobą drzwi sypialni.

No, tych drzwi nie wyważy siłą, pomyślała złośliwie. Miałby wtedy do czynienia z babcią. Nawet on nie odważy się na takie ryzyko.

W salonie Bea popatrzyła na Rafa ze współczuciem.

– Teraz, kiedy jesteśmy sami, może napiłbyś się herbaty? – zaproponowała.

– Nie! – rzucił krótko, po czym dodał już spokojniej:

– Nie, dziękuję. Krążył nerwowo po pokoju, jak tygrys szukający wyjścia z klatki. Na przemian zaciskał i rozluźniał dłonie, a jego twarz odzwierciedlała najrozmaitsze odcienie wściekłości, żalu i dumy.

Bea postawiła tacę na niskim stoliczku przed telewizorem. Nalała sobie herbaty i usiadła w swoim ulubionym fotelu.

– Twoja wnuczka jest niepoczytalna! – rzucił Raf.

– Niewykluczone – zgodziła się Bea dyplomatycznie.