– Tak – powiedziała miękko. – Myślę, że ona cię kocha na swój sposób. Wiem, że próbuje zatrzymać cię dla siebie, odsunąć mnie. I robi to na zimno, z wyrachowaniem i bardzo sprytnie.
No, pomyślała, stało się. Mówiąc o nawiązywaniu kontaktu, Harry nie wspomniał nic o bólu, jaki przynosi walka. Czekała długą chwilę, zanim Raf odpowiedział na wysłany sygnał, i wtedy ból jeszcze się pogłębił.
– To jest bez sensu – rzucił ostro. – Gdyby rzeczywiście była we mnie zakochana, w co szczerze wątpię, odeszłaby pierwszego dnia po naszym ślubie.
Tania zaśmiała się cicho.
– Czy naprawdę myślisz, że Nika Sandstrom zrezygnowałaby z czegoś, nad czym pracowała przez osiem długich lat?
Raf zacisnął usta. Nie padło z nich ani jedno słowo.
– Uznała, że twoja fascynacja moją osobą musi się kiedyś skończyć i uzbroiła się w cierpliwość – ciągnęła Tania. Nie miała już nic do stracenia. – Ty nie widzisz pogardy w jej oczach, nienawiści, z jaką na mnie patrzy. W twojej obecności kontroluje każde drgnienie twarzy. Chce ci wmówić, że jestem histeryczką, że mam przywidzenia. Chce mnie usunąć z twego życia, żeby cię odzyskać. A ty pozwalasz jej zwyciężać. Każdy dzień, który spędzasz przy niej wahając się, którą z nas wybrać, jest punktem na jej korzyść.
Zapadła cisza.
Wyglądało na to, że jej słowa odniosły zamierzony skutek i w duszy Rafa toczy się walka. Tania zdecydowała, że nie należy wpływać na jej przebieg. Jeżeli Raf nie będzie chciał uwierzyć, to nie uwierzy, a wtedy szkoda fatygi.
– Myślę, że się mylisz, Taniu – odezwał się w końcu. – Nika nie poszłaby ze mną do łóżka, nawet gdybym ją o to poprosił. Czego oczywiście nie mam zamiaru zrobić – dodał pospiesznie.
– Nawet nie próbuj, Raf – powiedziała ostrzegawczo.
– Ani mi się śni. Nika jest przyjacielem.
– Nie moim, Raf. I twoim także nie, jeżeli nasze małżeństwo jest dla ciebie coś warte… – Urwała, by po chwili dodać ze sporą ironią: – Ale sądzę, że mnie łatwiej zastąpić.
Raf potrząsnął gniewnie głową, ale powstrzymał się od komentarzy. Zresztą ich czas na rozmowę już się skończył. Dojechali do celu.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Raf skręcił w bramę posiadłości Sophii. W cieniu starych drzew okalających dom stało już kilka wozów. Tania uświadomiła sobie, że pochłonięci swoimi sprawami zapomnieli o upływie czasu i przyjechali ostatni.
Raf otworzył jej drzwiczki. Żadne okoliczności nie mogły wytrącić go z równowagi na tyle, by zapomniał o kurtuazji. Ujął ją lekko za łokieć i pomógł wydostać się z niskiego fotela aston martina. Potem, ku jej zaskoczeniu, objął ją łagodnie i przytulił do siebie. Zajrzała mu w oczy w nadziei, że zobaczy w nich miłość.
Wyzierająca z nich rozpacz odbiła się echem w jej własnym obolałym sercu. Raf uniósł dłoń i pogłaskał ją delikatnie po policzku. Musiał dotknąć jej choćby na chwilę.
– Nie można cię zastąpić, Taniu – powiedział zdławionym głosem.
Nie zdając sobie nawet sprawy z tego, co robi, odwróciła głowę i przytuliła usta do wnętrza jego dłoni.
– Ciebie także nie – wyszeptała. Z piersi Rafa wydarł się stłumiony dźwięk. Ujął w dłonie jej twarz i przyciągnął do siebie, szukając ustami jej ust. Rozchyliła wargi, poddając się natychmiast sile jego pożądania. Pozwoliła, by pociągnął ją za sobą w wir namiętności i po chwili była już tylko częścią jego ciała.
W pocałunku Rafa był nienasycony głód i Tania nie mogła odmówić mu tego, czego tak rozpaczliwie potrzebował. Za bardzo go kochała. Straciła rachubę czasu. Dotyk jego warg rozpalał jej krew i czuła, że taki sam ogień płonie także w jego żyłach. Osuwali się w niepamięć, zatopieni w sobie, nieświadomi tego, gdzie się znajdują i po co tu przyjechali.
– A więc dlatego się spóźniacie! – Donośny głos Sophii przeszedł w radosny śmiech. – Jesteś taki sam, jak twój ojciec, Raf. Nie możesz utrzymać rąk z dala od żony!
Raf oderwał się od Tani, ale nie cofnął ramienia otaczającego jej talię.
– Przepraszam, mamo. – Na jego twarz wypłynął ciemny rumieniec.
Sophia skwitowała przeprosiny śmiechem.
– To bardzo dobrze, że się kochacie – oświadczyła, całując ich oboje z wylewną serdecznością. Ujęła dłonie Tani w swoje ręce.
– Kiedyś miałam taką figurę, jak ty. – Patrzyła na synową z dumą. – Mężczyźni byli nią zafascynowani, szczególnie ojciec Rafa. Zaowocowało to mnóstwem dzieci i ciut pełniejszą talią.
W rzeczywistości Sophia była gruba i obnosiła swą tuszę z ogromną godnością. Jej ciemne płonące oczy i zmysłowa twarz nadal przyciągały uwagę mężczyzn, ale Sophia nie chciała wyjść za mąż. Po ojcu Rafa inny mężczyzna byłby gorzkim rozczarowaniem.
– Mamusiu, z roku na rok jesteś coraz piękniejsza – powiedział Raf z podziwem.
Sophia promieniała zadowoleniem.
– Z roku na rok coraz lepiej kłamiesz – żachnęła się, ale komplement sprawił jej przyjemność. – Jestem twoją matką, więc ci wybaczam.
Tania patrzyła na nich w zadumie. Stanowili dwa różne światy, a byli sobie tak bliscy. Sophia, szczera i otwarta, Raf nieprzenikniony jak sfinks.
– Tatuś był namiętnym kochankiem – oświadczyła Sophia, nie kryjąc dumy. – Ach, co to były za czasy! Byłam młoda i bardzo atrakcyjna, prawda, Raf? Nie to, co teraz. Czasami tatuś nie mógł się doczekać, kiedy położę dzieci do łóżek. – Rzuciła Tani figlarne spojrzenie. – Na szczęście mogłam zawsze liczyć na pomoc Rafa. Był takim dobrym dzieckiem. Kąpał maleństwa i kładł je spać.
– Tak – odparł sucho. – Miałem w tym niezłą wprawę.
Sophia zatrzęsła się ze śmiechu.
– Raf będzie bardzo dobrym ojcem – szepnęła poufale, całując Tanię w oba policzki.
Może i tak, ale zdaje się, że ma już dość bawienia się w tatusia, pomyślała Tania w nagłym przypływie zrozumienia. Był nim, zanim jeszcze stał się dorosły. Nigdy nie pozwolono mu być po prostu małym chłopcem. Ale co się stało, to się nie odstanie, i ona na to nie miała wpływu.
Raf wyniósł z samochodu paczki z prezentami i wręczył je matce.
– Wszystkiego najlepszego, mamo! – zawołał i uśmiechnął się olśniewająco, skutecznie odwracając jej uwagę od wspomnień, których miał najwyraźniej dość.
Sophia nie zdawała sobie z tego sprawy. Cieszyła się, że ma syna przy sobie i tej radości nie mącił żaden niepokój. Nie zastanawiała się, co czuje Raf. Była przekonana, że jej pierworodny panuje nad swym życiem o wiele lepiej, niż ona panowała nad własnym.
Sophia nie zna swego najstarszego syna, pomyślała Tania ze zdziwieniem. Kocha go, uwielbia nad życie, ale nie ma pojęcia, jaki on jest naprawdę. Uważa go za duże, cudowne dziecko, które potrafi spełnić każde jej życzenie. Jakoś nie przyszło jej nigdy do głowy, że najstarszy syn może mieć własne potrzeby. Od najwcześniejszych lat dźwigał ciężar, który rodzice złożyli beztrosko na jego barki. Dźwigał go wiedząc, że jeżeli on temu nie podoła, nikt mu nie pomoże. Nigdy nie mówił, że czegoś potrzebuje.
Tania doznała olśnienia, zobaczyła wszystko z niezwykłą ostrością. Nagle znalazła odpowiedź na mnóstwo pytań, które niepokoiły ją od tylu miesięcy.
Czy to możliwe, by Raf utożsamiał ją z matką, ponieważ budziła w nim takie samo pożądanie, jak niegdyś Sophia w swoim mężu? Czy dlatego bronił się przed okazywaniem uczuć, by emocje nie zawładnęły także i jego życiem? Kto więc był jej prawdziwym wrogiem: przeszłość męża czy jego sekretarka?
I jedno, i drugie, zdecydowała. Będzie nadal zwalczała tę podstępną babę. Tutaj nic się nie zmieniło. Raf twierdził, że usunięcie Niki Sandstrom nie rozwiąże problemu, i miał rację, chociaż nie podejrzewał nawet, że przyczyna ich kłopotów leży w nim samym.